Pokazywanie postów oznaczonych etykietą suszarka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą suszarka. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 lutego 2017

Tego nie polecam, czyli 7 błędów w mojej pielęgnacji włosów


Uczymy się na błędach – głównie swoich. Ja tych włosowych mam na swoim koncie całe mnóstwo, a ich wyeliminowanie sprawiło, że moje włosy wyglądają teraz znacznie lepiej niż kiedyś (jak wyglądały dawniej zobaczycie chociażby w mojej MWH). Musiałam jednak małymi kroczkami wiele się nauczyć, zmienić sporo przyzwyczajeń i utartych schematów postępowania. Dziś opiszę Wam siedem głównych błędów, które popełniałam, a przez które moje włosy z roku na rok stawały się coraz bardziej zniszczone, spuszone i przerzedzone.

Nieodpowiednie używanie masek i odżywek

Zacznijmy od tego, że przez długi czas wcale nie używałam masek ani odżywek, uznając je za zbytnią fanaberię. Potem, wraz z mamą, zaczęłyśmy kupować Pantene Pro-V w strasznej kombinacji: szampon i odżywka w jednym. Zło tego połączenia każdą osobę świadomą pielęgnacji włosów powinno aż bić po oczach. Po takim myciu głowy włosy były jednocześnie przesuszone i przetłuszczone, a do tego łamliwe i osłabione.

Gdy z czasem zaczęłam nieśmiało korzystać z masek i odżywek, popełniałam karygodne błędy: nakładałam je niedokładnie, zazwyczaj siedząc w wannie, na całkowicie mokre, ociekające wodą włosy i zmywałam po krótkiej chwili. Dziwiłam się, że nie działają nie wiedząc, że problem tkwi nie w produktach, których używam, ale w tym, jak z nich korzystam.

Przy okazji przypominam, że napisałam już o tym, jak powinno się prawidłowo korzystać z masek do włosów. Temat wydaje się oczywisty, a jednak wiele z nas popełnia te same błędy.

Olejowanie niewłaściwym olejem

O swoich długich i burzliwych przeprawach z olejowaniem włosów olejem kokosowym już pisałam. Dodam więc tylko, że niewłaściwe olejowanie, o czym sama się przekonałam, nieodpowiednio przeprowadzone i złym olejem, prowadzi do tego, że włosy wyglądają gorzej niż przed zabiegiem. Moje były przez to jeszcze bardziej spuszone, nie układały się i sprawiały wrażenie matowych i postrzępionych. Gdy zmieniłam olej kokosowy na lniany, a potem makadamia, ze słodkich migdałów czy zwykłą oliwę z oliwek, było o wiele lepiej. Warto więc popróbować różnych metod olejowania i nie poddawać się w poszukiwaniu idealnego dla siebie oleju.

Dużym minusem było też w tym czasie niezabezpieczanie końcówek włosów, co prowadziło do tego, że łamały się one i wykruszały. 

Czesanie włosów na mokro

A właściwie powinnam napisać: szarpanie, ponieważ trudno było nazwać to zwykłym czesaniem. Mokre włosy są szczególnie narażone na uszkodzenia, a także na rozciąganie, które powoduje rozrywanie i niszczenie. Czesanie ich tuż po umyciu sprawiało, że urywały się i osłabiały. W dodatku używałam do tej czynności plastikowej szczotki, a po myciu głowy nie nakładałam odżywki. Dźwięk rozrywanych, szarpanych włosów do dziś powoduje, że mam ciarki na plecach.




Używanie szamponów z silnymi detergentami w składzie

Kiedyś moje mycie głowy było proste: wylewałam masę szamponu na dłoń i wcierałam w mokrą głowę. Bez rozcieńczania z wodą, bez zaprzątania sobie głowy składem kosmetyku i bez wiedzy na temat tego, że szorowanie włosów silnymi detergentami, a szczególnie końcówek, prowadzi do ich przesuszenia.

W efekcie moje włosy były suche, zniszczone i częściej się przetłuszczały. Szkoda, że nie znałam wtedy metody kubeczkowej, którą dziś stosuję.

Częste farbowanie farbami drogeryjnymi

Przez wiele lat farbowałam włosy na ciemno: na mojej głowie gościły już czerń, ciemny fiolet i miedź. Gdy kolor się wypłukiwał i stawał się zbyt jasny i matowy – co zwykle następowało w ciągu miesiąca – często sięgałam po kolejną farbę z drogerii, zazwyczaj tę najtańszą, i farbowałam nią włosy. Całe, nie tylko odrosty. Od czubka głowy po same końcówki. Nie żałowałam też farby na skórę głowy, przecież trzeba pokryć równomiernie całe włosy… Efekt? Przez dwa tygodnie włosy znów były błyszczące, a kolor głęboki, po czym stawały się coraz bardziej wypłowiałe, matowe i bez życia. Do tego były suche, łamliwe i wypadały na potęgę.

Nie robiłam też nigdy prób uczuleniowych, co skutkowało częstymi podrażnieniami, zadrapaniami i swędzeniem skóry głowy. I znów wzmożonym wypadaniem włosów.




Regularne używanie suszarki i prostownicy

Przyznaję: z prostownicy korzystałam dość krótko i zazwyczaj prostowałam tylko włosy przy twarzy. Wiedziałam, że może tylko pogłębić mój problem związany ze stanem włosów i zazwyczaj udawało mi się powstrzymać przed tym, by jej użyć. Ewentualnie, w chwilach największej desperacji, przeciągałam jeszcze prostownicę po wierzchnich pasmach.

Gorzej było z suszarką. Używałam jej długo, namiętnie i zawsze z użyciem gorącego, wręcz parzącego nawiewu. To był mój rytuał. Nie lubiłam go zbytnio, ale wiedziałam, że wysuszone w ten sposób włosy wyglądają znacznie lepiej niż pozostawione same sobie. Gdy nic z nimi nie robiłam, miałam na głowie szopę. Gdy suszyłam włosy, wciąż wyglądały źle, ale już nie tak tragicznie. Miałam więc do wyboru: albo będą prezentować się fatalnie, albo ciut lepiej niż fatalnie. Marna pociecha, ale zawsze coś.

Suszenie gorącym powietrzem to było błędne koło: włosy były przez to wysuszone na wiór i zniszczone, ale tylko suszenie sprawiało, że byłam w stanie patrzeć na nie w lustrze. Po każdym myciu głowy znów łapałam więc za suszarkę.




Nieodpowiednie spinki i spanie w rozpuszczonych włosach

Spinki to sprawa poboczna, bo nigdy nie używałam ich zbyt często. Ot, od czasu do czasu spięłam wystające kosmetyki wsuwką. To na pewno powodowało łamanie się włosów, ale nie w takim stopniu, jak nie wiązanie ich do snu. Każdy, kto mnie teraz czyta, pewnie zdaje sobie sprawę, że rozpuszczone w nocy włosy to świetna droga do tego, by je sobie zniszczyć. Oczywiście pod warunkiem, że robimy tak regularnie i mamy długie włosy. Dlaczego? Podczas snu nie kontrolujemy tego, co się z nimi dzieje: przygniatamy je, ciągniemy, ocieramy o poduszkę i wyrywamy. Przez to stają się zniszczone, osłabione i wypadają.

A jakie błędy wy popełniacie lub popełniałyście? Które przyzwyczajenia najtrudniej było Wam zwalczyć?

Na koniec zapraszam jeszcze na fan page i Instagram!

Polecam:

środa, 8 lutego 2017

Nowość: dyfuzor w formie nakładki-skarpetki, która zapobiega puszeniu się i elektryzowaniu włosów


Hot Sock to gadżet, który zdobywa coraz większą popularność. Wygląda jak mała skarpetka, a nakłada się go na suszarkę w taki sposób, by chronił włosy i sprawiał, aby ciepło rozchodziło się równomiernie po całym materiale. 

Do jakich włosów przeznaczony jest Hot Sock?

Ten osobliwy dyfuzor, o którym mówi się, że działa świetnie zarówno na włosach prostych, jak i kręconych, a przede wszystkim tych, które się puszą i elektryzują, ma pomagać w pielęgnacji włosów i sprawiać, że podczas suszenia nie naruszamy ich struktury. 

Jest na tyle rozciągliwy, że powinien pasować na rożne suszarki, a wykonano go z miękkiej siatki. Minusy? Niestety, suszenie z taką "skarpetką" trwa nieco dłużej. 


Myślicie, że warto mieć taki gadżet? Wierzycie w to, że faktycznie pomaga w pielęgnacji włosów? 

Inne nowości:

środa, 21 grudnia 2016

Świąteczna wishlista – gadżety do włosów, które chciałabym przetestować | Pomysły na ciekawe prezenty dla włosomaniaczki

Słyszeliście kiedyś o wapozonie do włosów? Albo o szczotce, na której można wygrawerować dowolny tekst? W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam pokazać gadżety i urządzenia, które z różnych powodów wzbudziły moje zainteresowanie. Wiem, że do Wigilii zostało już tylko kilka dni i pewnie większość z Was ma już kupione wszystkie prezenty, ale to, co chciałabym Wam zaprezentować, to nie wyłącznie pomysły świąteczne – raczej luźne propozycje zakupowe, które mogą Was zainspirować albo/i zaciekawić, a ich ceny wahają się od kilku do kilkuset, a nawet kilku tysięcy złotych (chociaż te ostatnie to tylko droższe wersje  przedmiotów, które kupimy też o wiele, wiele taniej!). Myślę, że teraz jest dobry czas na taki wpis, ponieważ po świętach, a także po sylwestrze, wiele sklepów organizuje wyprzedaże i obniża ceny swoich towarów – dobrze więc trzymać rękę na pulsie i już teraz zastanowić się, co być może warto będzie kupić :)

Kosmetyki i gadżety


  1. Nożyczki fryzjerskie Jaguar. Występują w różnych wersjach i cenach. Do użytku domowego kupiłabym raczej tańsze, czyli te za 100-150 zł (ceny pozostałych sięgają nawet do 2000 zł!). Myślę, że dobrze przechowywane starczyłyby na lata. Jeśli podcinamy włosy w domu, warto zaopatrzyć się w takie lub inne ostre nożyce, które będą dobrze cięły włosy, zamiast je miażdżyć i urywać (co w konsekwencji prowadzi do ich rozdwajania). Pisałam o tym więcej tutaj.
  2. Szczotka Wet Brush Paddle. Duża i szeroka szczotka do czesania włosów na mokro to coś, co chciałabym przetestować – wprawdzie nie rozczesuję włosów tuż po myciu, ale kto wie, może taki gadżet okazałby się pomocy i nie niszczyłby włosów? Cena: około 70 zł.
  3. Czteroczęściowy zestaw do farbowania włosów. Pamiętam, że gdy farbowałam jeszcze włosy w domu, zawsze miałam problem z przyrządami, które są do tej „operacji” potrzebne – a to nie mogłam znaleźć pędzla, a to nie miałam dobrego grzebienia… Taki zestaw to wygoda, a w jego skład wchodzą szczoteczki, grzebyk i miska do rozrabiania farby. Cena: 10 zł.
  4. Zestaw do włosów dla dziecka – zainteresował mnie, bo nie tylko pięknie wygląda, ale też można zamówić na nim wygrawerowanie dowolnego tekstu. Ciekawy pomysł na prezent dla malucha! Cena: 119 zł.
  5. Kolorowa kreda do włosów Hair Chalk In – 24 kolory, którymi możemy pokryć włosy. Używałam podobnej kredy dwa lata temu na sylwestra (recenzja kredy Marion) i muszę przyznać, że efekt był naprawdę ładny, a barwnik zmył się przy pierwszym myciu głowy. Cena: ok. 20-30 zł.
  6. Wet Brush Epic Extension – szczotka do włosów przedłużanych. Nie wiem, czy są wśród moich czytelniczek takie, które mają doczepiane włosy, ale w ramach ciekawostki znalazłam szczotkę, która przyda się takim właśnie osobom. Dzięki swojemu stożkowemu kształtowi i specjalnej szczecinie szczotka ta ma umożliwiać dokładne rozczesywanie pasm bez niszczenia splotów. Cena:  45-50 zł.
  7. Ceramiczny kubek wkształcie suszarki do włosów – po prostu zabawny gadżet, który spodoba się wielu dziewczynom. Cena: 29,99 zł.
  8. Odżywka rekonstruująca do włosów zniszczonych Joico. Przetestowałam już wiele fryzjerskich marek, ale nigdy jeszcze nie stosowałam nic z asortymentu Joico. Gdybym miała wybierać, zdecydowałabym się chyba na jakiś kosmetyk odbudowujący, taki jak ta odżywka. Cena: około 50 zł.
  9. Ekspresowy zestaw do keratynowego prostowania Alfaparf Lisse Design Express. O tym, że testowałam keratynowe prostowanie, już wiecie – jeśli miałabym powtórzyć ten zabieg w domu, być może zdecydowałabym się właśnie na ten zestaw. Cena: 90-100 zł.
  10. Szczotka Tangle Angel, czyli najnowsza odmiana Tangle Teezer o ciekawym, chociaż trochę kiczowatym kształcie. Cena: 30-50 zł.
Urządzenia do włosów


  1. Sauna do włosów.  Wytwarza delikatną mgiełkę, przyspiesza i wspomaga działanie preparatów pielęgnacyjnych. Cena: ok. 400-500 zł (chociaż są i takie za powyżej 2000 zł).
  2. Lokówko-prostownica BaByliss PRO. Od dawna marzy mi się taka stożkowa lokówka, a ta wydaje się być naprawdę świetna: ma 3-poziomową regulację temperatury, ceramiczno-turmalinową powłokę i łączy w sobie dwa urządzenia. Cena: około 250 zł.
  3. Pielęgnica do włosów, a w zasadzie ultradźwiękowa prostownica z podczerwienią do pielęgnacji włosów i kuracji keratynowej. Cena: 300-400 zł.
  4. Wapozon do włosów i twarzy – łączy w sobie funkcje ozonoterapii, aromaterapii i sauny na włosy. Ozonoterapia pomaga m.in. w walce z łupieżem, odkaża i nawilża skórę głowy oraz włosy, wspomaga też wnikanie w głąb włosa masek i preparatów nawilżających. Cena: ok. 350 zł.
  5. Uchwyt do suszarki. Mocuje się go na ścianie. Na początku uznałam, że to zbędny gadżet, ale po namyśle dochodzę do wniosku, że dlaczego nie? Jeśli ktoś ma dużą łazienkę i często suszy włosy, może mu się przydać. Cena: 30-160 zł.
  6. Ceramiczne termoloki Babyliss Pro. Takie termoloki marzą mi się już od dawna, ale mam już jedną lokówkę, więc na razie odłożyłam ten zakup na później. Najbardziej zachęca mnie w nich wygoda użytkowania (zakręcamy i po pół godzinie zdejmujemy, a w tym czasie mamy czas dla siebie – w odróżnieniu od kręcenia włosów lokówką, co zazwyczaj trwa dłużej). Wiem też, że w tym konretnym modelu producent zadbał też o to, by urządzenie jak najmniej działało niszcząco na włosy. Cena: około 200 zł.
  7. Suszarka kapturowa. Pozwala suszyć włosy bez użycia rąk, ma 3 poziomy temperatury i nawiewu. Cena: około 250-300 zł. 
Które z tych gadżetów i urządzeń podobają się Wam najbardziej?

Polecam też inne wpisy:

piątek, 16 grudnia 2016

Pomysły na prezenty dla włosomaniaczki, które przetestowałam i mogę polecić

Mam w swoich zbiorach takie kosmetyki i gadżety do włosów, które albo bardzo dobrze wspominam, albo z których często korzystam i mogłabym je polecić innym. Niektóre z nich są dość drogie i mogą stanowić pojedynczy prezent, inne zaś to ewentualnie dodatki do prezentu, które na pewno ucieszą obdarowywaną osobę (o ile oczywiście jest ona zwolenniczką dbania o włosy). 

W najbliższym czasie przedstawię Wam pomysły prezentowe, które sama chciałabym dostać, w tym wpisie jednak skupię się na rzeczach, które już mam, przetestowałam i wiem, że są świetne i warte kupienia. Przy niektórych z nich nie liczy się firma czy cena, ale przedmiot sam w sobie, który (niezależnie od producenta) przyda się większości z nas. 

Oto one:


  1. Lokówka Philips ProCare Auto Curler. Dostałam ją na święta rok temu i chociaż bardzo rzadko kręcę włosy, to lokówka ta całkiem dobrze sprawdza się na specjalne okazje. Najbardziej lubię w niej to, że ma aż 3 poziomy temperatury grzania i trzy poziomy mocy kręcenia. Do tego umożliwia podkręcanie włosów w obu kierunkach, dzięki czemu fryzura jest ładniejsza i wygląda naturalniej. Cena: około 350 zł.
  2. Przeźroczyste gumki do włosów – świetne do zawiązywania warkoczy, kucyków i upięć. Ja korzystam z gumek For your beauty, ale tak naprawdę firma nie jest tu raczej istotna. W opakowaniu jest zwykle bardzo wiele sztuk, więc nawet, jeśli niektóre się pogubią lub pękną, jednorazowy zakup wystarczy nam na pewno na długo. Cena: 3-5 zł.
  3. Kaminomoto Hair Grow Tonic II – chyba najlepsza wcierka do włosów, z jakiej korzystałam w ostatnich latach: włosy znacząco przestały po niej wypadać, szybciej też rosły. Cena: 139 zł.
  4. Davines – odżywka podkreślająca kolor do włosów jasnych, blond i siwych. Trudno jest znaleźć dobry kosmetyk zapobiegający żółceniu jasnych włosów (ja przetestowałam ich już kilka). Tę odżywkę poleciła mi fryzjerka, radząc, aby uniknąć „odżółcających” szamponów, które mogą przesuszać włosy. Wprawdzie jest dość droga, ale myślę, że ten zakup się opłaca: odżywka Davines nie tylko ochładza kolor włosów, ale też pielęgnuje je oraz… przepięknie pachnie i wygląda (jak mocno fioletowy budyń). Cena: około 90-100 zł.
  5. Materiałowa opaska na włosy – przydaje się podczas mycia twarzy, pielęgnacji, a nawet leżenia w wannie, ponieważ ochrania włosy przed zmoczeniem i nakładanymi na twarz kosmetykami. Ja używam takiej opaski od kilku miesięcy i muszę przyznać, że bardzo mi się ona przydaje. Cena: 3-5 zł.
  6. Książka o włosach, np.„Jak dbać o włosy” Anwen. Nie jest to może nowa pozycja (wydano ją dwa lata temu), ale myślę, że jest warta polecenia każdemu, kto jej jeszcze nie czytał, a interesuje się tą tematyką (a tutaj moja recenzja). Cena: 20-30 zł.
  7. Suszarka Bellissima Proffesional Imetec – urządzenie, z którego korzystam nieprzerwanie od 2-3 lat. Jest naprawdę świetna: ma funkcję jonizacji, trzy stopnie siły nawiewu, zimny guzik, trzystopniową moc grzania i około dwumetrowy kabel. Mimo naprawdę częstego używania nic się z nią nie dzieje. Cena: około 130-160 zł.
  8. Turban na włosy – idealny do ich suszenia, a także lekkiego podgrzewania włosów po nałożeniu olejku lub maski. Polecam też turban termalny, z którego korzystam już od dawna i naprawdę dobrze mi się sprawdza. Cena: 10-30 zł (za zwykły) i około 100 zł (za termalny).
Które z tych rzeczy macie, a które chcielibyście przetestować? Co jeszcze moglibyście polecić?

Inne wpisy:


wtorek, 4 października 2016

Nowości fryzjerskie: zimna prostownica i bezgłośna suszarka


Jedno urządzenie zamraża lodem, drugie – grzeje, ale w delikatny i niezwykle cichy sposób. Oba trafiły już do sprzedaży i szybko zostały okrzyknięte innowacyjnymi i wyjątkowymi. Jak działają i czy warto w nie inwestować? Przed Wami dwie ciekawe nowości fryzjerskie: suszarka Supersonic i prostownica Inverse Hair Conditioning System!

Supersonic – bezgłośna suszarka

Firma Dyson, producent suszarek do rąk i bezworkowych odkurzaczy, wyprodukował niedawno nowoczesną suszarkę do włosów. Nie tylko oryginalnie wygląda, ale też ma jedną wyjątkową cechę: praktycznie bezgłośne działanie. Producenci chwalą się tym, że urządzenie wydaje dźwięki niesłyszalne dla ludzkiego ucha (a nawet dla psów!), ale jak możecie się przekonać w poniższym filmiku, jakiś tam szmer jednak słychać. W porównaniu do tradycyjnych suszarek jest to jednak niebo a ziemia!


Skąd taka innowacyjność? Wynika to z wyjątkowego silnika suszarki, który nie dość, że jest znacznie lżejszy i mniejszy niż tradycyjne, to jeszcze bardzo efektywnie pracuje, wirując nawet 110,000 razy na minutę.

Prace nad skonstruowaniem Supersonic – bo taką nazwę nosi – trwały cztery lata. W tym czasie przetestowano ją na ponad… 1500 km włosów. Wiadomo to dokładnie, ponieważ producenci, podczas prac nad urządzeniem, skupowali pukle ludzkich włosów, by zobaczyć, jak reagują one na użycie suszarki.


Supersonic ma wbudowany termostat, który mierzy temperaturę wydmuchiwanego powietrza 20 razy na sekundę, w ten sposób kontrolując, by nie suszyć włosów zbyt gorącym nawiewem. Jest lekka, a dodatkowo wyposażono ją w funkcję jonizacji. Można ją kupić w trzech kolorach: srebrnym, grafitowo-różowym i biało-złotym. W skład zestawu wchodzi też antypoślizgowa mata, na którą można odkładać urządzenie, a także trzy końcówki.

Cena tego cuda to 400$, czyli znacznie więcej niż tradycyjne suszarki. Z tego, co mi wiadomo, Supersonic jest już dostępny w Japonii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Wygląda dość kosmicznie, prawda?



Inverse Hair Conditioning System – zimna prostownica

Jeśli nie używacie prostownicy ze względu na to, że jej wysoka temperatura może zniszczyć włosy, być może zainteresuje Was Inverse Hair Conditioning System – urządzenie, które do pielęgnacji wykorzystuje minusowe temperatury. Innymi słowy, za jego pomocą możemy nie tylko wyprostować włosy, ale też o nie zadbać, by były mocniejsze i bardziej lśniące.

David Roe, stylista fryzur z Nowej Zelandii, zauważył niegdyś, że włosy jego żony, umyte lodowatą wodą, wyglądają piękniej. To zainspirowało go do stworzenia lodowej prostownicy, która składa się z dwóch oddzielnych części: silikonowego trzonu wypełnionego wodą oraz plastikowej nasadki. Tę pierwszą należy włożyć do zamrażalki na co najmniej dwie godziny. W tym czasie zawarta w niej woda zamienia się w lód. Następnie wyjmujemy trzon i nakładamy na niego nasadkę, która chroni dłonie przed zimnem.


Prostownicę przykładamy do wilgotnych, osuszonych ręcznikiem włosów, by je wzmocnić, nawilżyć i odżywić. Według producenta regularne jej używanie sprawia, że pasma stają się mocniejsze, zdrowsze, bardziej miękkie i łatwiejsze do rozczesania. Jak to zwykle bywa, do urządzenia sprzedaje się także dodatek – mgiełkę pielęgnującą – która ma wzmocnić jego efekt.

Koszt zimnej prostownicy to 900 zł, a mgiełki – 100 zł. System nie potrzebuje zasilania.


Które urządzenie wydaje się Wam ciekawsze?

Inne ciekawostki:

piątek, 15 maja 2015

Podgrzewanie włosów – kiedy szkodzi, a kiedy pomaga?


Dlaczego nie należy suszyć włosów gorącym nawiewem, a wskazane jest podgrzewanie turbanu w trakcie olejowania? Jak to się dzieje, że w jednej sytuacji nagrzane powietrze szkodzi włosom, a w innej pomaga? Dziś kilka słów o odchylaniu łusek włosów i o tym, co z tego wynika J

Dlaczego suszenie gorącym nawiewem niszczy włosy?

Chyba każdy z nas wie, że suszenie gorącem może w dłuższej perspektywie źle wpływać na włosy – jednak nie każdy wie, dlaczego właściwie tak się dzieje. Na uszkadzanie włosów w takiej sytuacji wpływają dwa czynniki:
  • gorące powietrze powoduje gwałtowne odparowanie wody z włosów, powodując mikrouszkodzenia w łuskach – z czasem uszkodzenia takie kumulują się, a włosy niszczą;
  • gorące powietrze odchyla bardzo szybko łuski włosów (które otwierają się pod wpływem ciepła), przez co po suszeniu (szczególnie jeśli zapomnimy schłodzić włosów na końcu chłodnym nawiewem) łuski mogą się nie domknąć i w efekcie włosy będą bardziej matowe i podatne na uszkodzenia; dodatkowo gwałtowne odchylanie łusek może doprowadzić do ich zniszczenia i utraty elastyczności (nie będą się już domykały).

Najlepiej jest więc suszyć włosy chłodnym nawiewem zgodnie z ułożeniem łusek, czyli od nasady do końcówek – dzięki temu woda powoli odparuje, łuski się zamkną, a dzięki temu włosy będą gładsze i błyszczące.

"Zimny guzik" z chłodnym nawiewem - ważny element suszarki
Dlaczego warto podgrzewać włosy, na które nałożyliśmy olej lub maskę?

Gorące powietrze odchyla łuski włosów, co powoduje, że składniki z masek i olejków mogą w nie wnikać, odżywiając i nawilżając włosy. Jeśli nie ocieplimy głowy, może się okazać, że – szczególnie w przypadku włosów niskoporowatych – kosmetyk nie wniknie w głąb, a jedynie osadzi się na powierzchni włosów, a następnie zostanie z niej zmyty.

Pamiętajmy też, że maskę najlepiej jest nakładać po umyciu głowy, a nie przed – szczególnie po szamponach o pH zasadowym lub ewentualnie obojętnym (taka jest większość szamponów oczyszczających, ale też – o dziwo – Babydream oraz płyn Facelle), gdyż takie pH powoduje mocne (pH zasadowe) lub delikatne (pH obojętne) odchylanie łusek, dzięki czemu maska może wniknąć do środka (i co, łuski pozostaną otwarte? Nie – na szczęście większość masek ma pH kwaśne, które je podomyka!).

Przechodzimy do setna – dlaczego podgrzewanie maski czy olejku jest wskazane w pielęgnacji już wiemy, ale czy takie działanie nie powoduje uszkodzeń we włosach? Otóż jeśli robimy wszystko poprawnie, nie powinno. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nie chodzi o to, by głowę ugotować gorącym nawiewem, a jedynie lekko podgrzać J Robimy to więc umiejętnie, krótko (2-3 minuty), nakierowując suszarkę w różne miejsca na głowie i nie trzymając jej wciąż w tej samej pozycji. Po drugie – gdy suszymy mokre włosy gorącym nawiewem, problemem jest szybko odparowująca z nich woda – w przypadku masek, a szczególnie olejów, taka sytuacja nie ma miejsca. Po trzecie zaś warto przed podgrzaniem włosów z nałożonym kosmetykiem owinąć je dodatkowo folią lub założyć czepek, co dodatkowo ochroni włosy przed ewentualnym zbyt gorącym powietrzem.

Dobrym pomysłem są też turbany termalne z podgrzewanymi wkładami, które bardzo delikatnie ogrzewają głowę, dzięki czemu nie doprowadzamy do gwałtownego odchylania łusek.

Podgrzewane wkłady
Na koniec ważna wiadomość: zbyt częste odchylanie i zamykanie łusek (raz pH zasadowe, raz kwaśne; gorące powietrze) może sprawić, że staną się one mniej elastyczne i nie będą się tak łatwo domykać. W efekcie włosy mogą być bardziej matowe i podatne na niszczenie. Warto uwzględnić tę informację w swojej pielęgnacji.

Podgrzewacie włosy po nałożeniu oleju lub maski? Jakie są Wasze ulubione sposoby?

Zobacz też:

wtorek, 17 marca 2015

Nietypowe przyrządy do kręcenia loków!


Czasem ciekawe i przydatne, innym razem zabawne i raczej zbędne – przyrządy, które w kilka minut, a nawet sekund pozwalają zamienić proste włosy w loki bywają naprawdę różne. Większość z nich można kupić w Polsce, niektóre jednak zamówimy tylko na zagranicznych stronach internetowych. Oto krótki przegląd ciekawych sprzętów do kręcenia loków!

Curlformers

Wałki Curlformers są dostępne w różnych rozmiarach dzięki czemu możemy z nich stworzyć na włosach różnego rodzaju loki: od spiral do fal. Curlformers są miękkie, można więc w nich także spać. Kupimy je w sklepach stacjonarnych i przez internet. Kosztują zwykle około 30-40 zł (podróbki nawet około 10 zł).  


Curl Secret

W Polsce urządzenie to od niedawna stało się bardzo popularne – na rynek wprowadziła je firma BaByliss. Lokówka, pod wpływem ciepła, w kilka sekund zamienia proste włosy w loki.

Możemy ją kupić przez internet oraz w sklepach stacjonarnych – np. Media Markt czy RTV Euro AGD. I chociaż Curl Secret marzy mi się już od dawna, jego cena jak dotychczas skutecznie mnie odstrasza – taka niebanalna lokówka kosztuje bowiem przeciętnie około 400 zł


Air Curler

Śmiesznie wygląda i (podobno) słabo działa. Suszarka z pojemniczkiem, który ma ułatwiać kręcenie loków, to dla mnie mała abstrakcja. Poszukując informacji na jej temat, co rusz natykałam się na jej negatywne recenzje.

Dobre wieści są takie, że Air Curler jest tani: w zasadzie jego koszt bywa różny – na Allegro dostępne są nawet podróbki zaczynające się od 10 zł.



Double Barrel Curler

Czyli inaczej widełki do włosów, które mają ułatwić kręcenie loków. Czy faktycznie ułatwiają, kwestia sporna. Wiadomo jednak, że urządzenie nagrzewa włosy podobnie jak lokówka i prawdopodobnie łatwo się nią porządnie oparzyć (wystarczy wspomnieć, że modelka na filmie instruktażowym nosi rękawiczkę zabezpieczającą dłoń) – chociaż to drugie zależy pewnie od modelu urządzenia. Kosz takiego „cuda” na Amazonie to $32.61.


Topstyler

Przypomina troche termoloki – zakręcamy pasmo włosów i zabezpieczamy je podgrzanym, ceramicznym klipsem. Po pewnym czasie proste pasmo zamienia się w lok.

Minus jest taki, że pod klipsem nie zmieści się za dużo włosów – nie mamy więc zbyt wiele możliwości w zakresie grubości skrętu. Plusem jest natomiast to, że (według deklaracji producenta) Topstyler zabezpiecza włosy przed puszeniem się i… nabłyszcza. A to ciekawe. Cena na Ebay to obecnie $29,99.


Instyler

Prostownica i lokówka w jednym. Instyler to urządzenie z dwiema działającymi jednocześnie częściami: szczotką i okrągłą lokówką – gdy przejedziemy nią po włosach, wyprostuje je i wygładzi, jeśli zaś nakręcimy na nią pasma włosów – stworzymy loki.

Opinie na temat Instyler w sieci są podzielone. Możemy go kupić za pośrednictwem internetu – kosztuje około 80 zł


Znacie te urządzenia?

Przydatne wpisy:

Popularne w tym miesiącu: