Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pytania do eksperta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pytania do eksperta. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 marca 2018

Pytania do eksperta: jak prawidłowo używać masek i odżywek do włosów? Ważne porady i ciekawostki


Widząc ten tytuł, wiele z was pewnie wzruszyła ramionami i uznała, że "co jak co, ale odżywki i maski nakładać to ja już umiem". Bo co w tym trudnego? Podobnie jak mycie głowy jest to czynność wręcz automatyczna. Tymczasem odżywkę lub maskę owszem, można nałożyć nieprawidłowo, a co więcej – ze znaczącą szkodą dla włosów i/lub skóry. Zastanawiałyście się na przykład, czy jak na kosmetyku jest napisane „zmyć po 5 minutach”, to czy można ten czas wydłużyć do 20 czy 30 minut? Albo czy maskę lub odżywkę można wcierać we włosy? I czy te krótkie, sięgające na przykład do brody, też wymagają aż takiej pielęgnacji?

W ramach cyklu „Pytania do eksperta”, z których poprzednie wpisy znajdziecie w dziale „Porady”, o prawidłowe stosowanie masek i odżywek zapytałam Zespół Product Managerów i Specjalistek ds. Wdrożeń L'biotica. Oto czego się dowiedziałam!


Wiele osób nie stosuje masek ani odżywek, a jedynie myje włosy szamponem (lub używa ich sporadycznie). Jak taki brak pielęgnacji wpływa na włosy?

Zespół L'biotica: Trudno udzielić ogólnej odpowiedzi na takie pytanie, ponieważ wszystkie nasze zwyczaje pielęgnacyjne wynikają z różnego rodzaju włosów i różnych ich potrzeb. Generalizując, współczesny tryb życia, konieczność perfekcyjnego wyglądu od rana do wieczora, stosowanie całej gamy preparatów stylizujących i z drugiej strony zanieczyszczenie środowiska, przebywanie w klimatyzowanych pomieszczeniach wymuszają na nas częste mycie głowy, wręcz codzienne.

Jeżeli przy codziennym myciu włosów i głowy nie będziemy stosowali preparatów pielęgnacyjnych, to w większości przypadków doprowadzi to do wysuszenia i uszkodzenia włosów, spadku ich odporności na mechaniczne zabiegi takiej jak suszenie, czesanie, prostowanie czy kręcenie. Również skóra głowy stanie się bardziej podatna na przesuszenie, podrażnienie. Nasze włosy wymagają zabiegów pielęgnacyjnych, jak skóra kremów. Maski i odżywki pomagają rozczesać włosy, zwiększyć ich elastyczność, czyli uodpornić na uszkodzenia. Jaka to będzie pielęgnacja, czy codzienne stosowanie odżywki, czy raz w tygodniu olejowanie włosów, to zależy od rodzaju włosów….

Jak często powinniśmy nakładać maski i odżywki? Czy idealnie jest sięgać po nie po każdym myciu włosów?

Nasze włosy potrzebują substancji odżywczych takich jak naturalne oleje roślinne czy kondycjonery z powinowactwem do włosa, które wbudowują się w zniszczone miejsca na powierzchni lub we wnętrzu włosa. Włos jest zbudowany z warstwy korowej i osłonki. Osłonka składa się ze spłaszczonych komórek – łusek, które ułożone są warstwowo. W zdrowym włosie łuski sklejone są lipidowym spoiwem. Ponadto osłonka włosa pokryta jest sebum, które chroni włos przed utratą wody. Zbyt duża ilość sebum sprawia, że włosy się przetłuszczają i są wiotkie, a zbyt mała – że stają się suche i sztywne, zawierają zbyt mało wody, przez co zmniejsza się ich elastyczność, pojawiają się uszkodzenia.

Idealnie byłoby stosować odżywki po każdym myciu, ponieważ kolejne mycie zmywa odżywkę. Ponadto codziennie stosowana odżywka chroni nasze włosy przez nowymi zniszczeniami mechanicznymi poprzez obecność kondycjonerów ułatwiających rozczesywanie zarówno na mokro jak, i na sucho. Maski można stosować w zależności od potrzeb, raz albo dwa razy w tygodniu, ale trzeba pamiętać, że efekty pojawiają się dopiero po pewnym czasie regularnego stosowania, choć na szczęście są trwałe. Trzeba też pamiętać, że nadmiar preparatów regenerujących może doprowadzić do powstania depozytu „build-up”.



Czym grozi nakładanie maski lub odżywki na skórę głowy (zakładając, że kosmetyk nie jest do tego przeznaczony)?

Wszystkie kosmetyki są bezpieczne. Przechodzą przez badania dermatologiczne, polegające na tym, że wyrób w postaci użytkowej nanosi się na bibułki filtracyjne o średnicy 12 mm, które przymocowuje się za pomocą hypoalergicznego plastra chirurgicznego na ramieniu lub w okolicy między łopatkowej. W celu zobiektywizowania wyników badań wykonuje się dwie próby kontrolne: próbę „ślepą” oraz próbę z wykorzystaniem wody. Pierwszego odczytu dokonuje się po upływie 24 h, po 30 minutach od zdjęcia plastra. Drugiego odczytu dokonuje się po 48 h, a w przypadku wątpliwości również po 72 h. Lekarz dermatolog na podstawie obserwacji odczynu skóry ocenia tolerancję skóry na badany preparat. Również receptura produktu podlega bardzo dokładniej analizie pod względem toksykologicznym, matematycznie wyliczane jest bezpieczeństwo stosowania kosmetyku.

Dlatego nikomu nie zaszkodzi, jeśli kremem pod oczy posmaruje twarz czy umyje ciało płynem do higieny intymnej. Problem leży w oczekiwanym efekcie. Krem pod oczy będzie zawierał składniki aktywne działające na worki i cienie pod oczami, a płyn do higieny intymnej będzie miał precyzyjnie dobrane pH i delikatne składniki myjące, ale będzie mniej intensywnie pachniał. Podobnie z produktami do pielęgnacji włosów i skóry głowy, należy je stosować zgodnie z zaleceniami producenta, bo tylko wtedy osiągniemy deklarowany efekt.

Maski i odżywki przeznaczone do pielęgnacji włosów zawierają kondycjonery, składniki regeneracyjne, które wygładzają powierzchnię włosa, nabłyszczają, zwiększają elastyczność, zmniejszają elektryzowanie. Produkty, które mają działać również na skórę głowy, będą zawierały dodatkowo składniki nawilżające skórę, łagodzące.

Czy osoby o krótkich włosach, sięgających na przykład do brody, również powinny nakładać na nie maski i odżywki?

Długość włosa nie ma znaczenia w kwestii jakości, tylko rozsądnie dobranej ilości. Po postu długie włosy wymagają znacznie więcej kosmetyku. Ewentualnie więcej uwagi trzeba poświęcić końcówkom włosów długich, ponieważ są bardziej narażone na uszkodzenia. W przypadku krótkich włosów warto je zabezpieczać po to, aby zniszczenia nie przeniosły się w górę włosa.

Słyszałam kiedyś, że tak, jak w przypadku chusteczki zamoczenie jej jednego rogu powoduje, że cała chusteczka nasiąka płynem, podobnie nałożenie maski lub odżywki tylko do połowy długości włosów powoduje, że ich reszta również „nasiąka” substancjami zawartymi w kosmetyku. Czy to prawda?

Z tym nasiąkaniem chusteczki sprawa również nie jest taka oczywista, bo wszystko zależy… od materiału, z jakiego wykonana jest chusteczka, i preparatu, którym chcemy ją nasączyć. Jeśli chusteczka będzie bawełniana, a preparat o sporej gęstości, to „wędrówka” kosmetyku nie będzie tak oczywista. A również takie własności bierze się pod uwagę projektując recepturę kosmetyku.

Na przykład tworząc krem pod oczy, aplikowany w bliskim sąsiedztwie spojówki oka, stosujemy emolienty, które prawie nie migrują, aby zapobiec dostaniu się kosmetyku do oczu. Natomiast przy produktach, gdzie takie parametry nie są tak istotne, kładziemy nacisk na inne właściwości i emolient może migrować, jeśli jednocześnie daje doskonały efekt nawilżający czy natłuszczający.

W większości kosmetyków do włosów również występuje pewna migracja, zwłaszcza na mokrych włosach, ale jest ona ograniczona gęstością preparatu i jego składem. Raczej trudno by było zrobić maskę czy odżywkę, która „powędruje” sama, wbrew sile grawitacji, na całej długości włosa, aż do skóry głowy. Ciekawostką może być farbowanie włosów w poziome paski, tu nie możemy sobie pozwolić na migrację farby i daje się to osiągnąć.



Wiele dziewczyn po nałożeniu maski lub odżywki trze włosy, by dobrze rozprowadzić kosmetyk – czy to nie niszczy włosów? Jak powinno się prawidłowo nakładać takie kosmetyki?

Tarcie włosów zawsze jest dla nich niekorzystne. Mokre włosy mają rozchylone łuski, przez co są słabsze i bardziej podatne na mechaniczne uszkodzenia. Nawet pocieranie końcówkami włosów o ramiona na przestrzeni miesięcy prowadzi do ich niszczenia, łamania i rozdwajania się. Z włosami należy obchodzić się delikatnie, zarówno podczas mycia, suszenia, jak i czesania. Wystarczy po nałożeniu maski delikatnie pomasować włosy, założyć turban albo czepek foliowy (termocap), który dodatkowo sprawi, że maska zostanie lekko podgrzana ciepłem naszego ciała, co dodatkowo pomaga zadziałać składnikom aktywnym.

Zazwyczaj na większości opakowań masek i odżywek producenci piszą, żeby trzymać je na włosach około 5 minut. Wiele dziewczyn jednak trzyma je dłużej, na przykład 20-30 minut. Czy to dobre dla włosów? Czy w ten sposób są w stanie więcej na takim kosmetyku skorzystać? A może po upływie określonego czasu włosy nie czerpią już więcej substancji odżywczych?

Zwykła logika i intuicja podpowiadają, że wydłużenie czasu aplikacji (oczywiście nie w nieskończoność) może w jakimś stopniu wzmocnić efekt. Nie ma jeszcze metod badawczych pozwalających określić optimum czasu stosowania. Czas ten jest wyznaczany na podstawie badań składników aktywnych oraz badań aplikacyjnych preparatów. Producenci, w czasach kiedy na nic nie mamy czasu, dążą do stworzenia produktów, które w jak najkrótszym czasie dadzą jak najbardziej spektakularny efekt. Poza tym jeśli chodzi o czas aplikacji, to jest to cecha osobnicza: jedne włosy potrzebują mniej czasu na wchłonięcie składników aktywnych, inne więcej. Dobrze jest, znając swoje włosy i ich potrzeby oraz sposób użycia kosmetyku, dobrać czas odpowiedni dla siebie.

Jestem ciekawa, czy któreś z poruszanych w wywiadzie zagadnień was zaskoczyło lub okazało się nowością? Jak często korzystacie z masek i odżywek i czy – zgodnie z powyższymi wytycznymi – robicie to prawidłowo?

poniedziałek, 27 lutego 2017

Pytania do eksperta: czy składniki kosmetyków mogą być szkodliwe dla zdrowia? Sprawdzamy te najbardziej niepewne pod kątem bezpieczeństwa!


Na wielu stronach internetowych i blogach często czytamy, że ten czy inny składnik jest niebezpieczny lub wręcz szkodliwy dla zdrowia, a na pewne kosmetyki powinniśmy szczególnie uważać. Ktoś przecież jednak dopuszcza je do użytku, a prawo zezwala na ich produkowanie. Jak to więc możliwe i czy faktycznie powinniśmy się bać niektórych składników kosmetycznych? Czy parafina, lanolina, oleje mineralne, oleje silikonowe, SLS i SLES, PEG-i, chemiczne filtry UV, syntetyczne barwniki i dodawane do wielu produktów zapachy mogą nam zaszkodzić? Czy używanie kilku kosmetyków na raz może być szkodliwe dla zdrowia? I wreszcie: gdzie konsument, zaniepokojony bezpieczeństwem jakiegoś składnika kosmetycznego, może się zgłosić po poradę?

Na moje pytania odpowiedziała chyba najbardziej kompetentna ku temu osoba: mgr Kamila Pawłowska – absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego, wieloletni pracownik Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, która od 20 lat związana z branżą kosmetyczną, a obecnie swoje doświadczenia w tej dziedzinie wykorzystuje w TÜV Rheinland Polska – czołowej jednostce certyfikującej, gdzie zajmuje się oceną bezpieczeństwa kosmetyków. Jako Safety Assessor, reprezentujący TÜV Rheinland, współpracuje z firmami kosmetycznymi, przygotowując raporty bezpieczeństwa produktów kosmetycznych. 

Często słyszymy, że w kosmetykach pełno jest składników groźnych dla zdrowia. Jednocześnie wiemy też, że każdy produkt, zanim pojawi się na rynku, musi być dopuszczony do sprzedaży. Kto o tym decyduje i dlaczego zatem jesteśmy narażani na niebezpieczeństwo?

Mgr Kamila Pawłowska: Kwestia jakości i bezpieczeństwa produktów kosmetycznych jest uregulowana rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) Nr 1223/2009 z dnia 30 listopada 2009 r. dotyczącego produktów kosmetycznych. Zgodnie z art. 3 niniejszego rozporządzenia każdy udostępniany na rynku kosmetyk powinien być bezpieczny dla zdrowia ludzi w normalnych lub dających się przewidzieć warunkach stosowania, zaś do obrotu wprowadzane są tylko produkty kosmetyczne, dla których jest wyznaczona „osoba odpowiedzialna”, będąca osobą prawną lub fizyczną (na terenie Wspólnoty jest to producent kosmetyku). Osoba ta zapewnia przestrzeganie postanowień przepisów prawnych, a zatem spełnienie odpowiednich obowiązków określonych w rozporządzeniu przez każdy wprowadzany do obrotu handlowego produkt kosmetyczny. Dotyczy to m.in. składu chemicznego, dokumentacji kosmetyku, oznakowania. Biorąc pod uwagę powyższe, kosmetyk spełniający wymagania rozporządzenia kosmetycznego nie powinien narazić konsumenta na niebezpieczeństwo.

W wyjątkowych natomiast przypadkach produkty kosmetyczne mogą powodować działania niepożądane. Większość z nich stanowią podrażnienia; reakcje alergiczne występują niezwykle rzadko. Niestety, nie da się ich całkowicie wyeliminować – są to reakcje osobnicze, związane z nadwrażliwością (powtarzalną nieprawidłową reakcją ustroju na określony bodziec obecny w dawkach dobrze tolerowanych przez osoby zdrowe) i zależą m.in. od stanu naszej skóry, trybu życia (stres, dieta) czy stanu zdrowia (często dotyczą osób z obniżoną odpornością).

Jakie testy muszą przejść kosmetyki sprzedawane na Polskim rynku? Czy może Pani opisać te procedury krok po kroku?

Zgodnie z art. 11 rozporządzenia (WE) nr 1223/2009 dokumentacja dla każdego produktu kosmetycznego musi zawierać następujące elementy: klarowny opis produktu kosmetycznego, opis metody produkcji i oświadczenie o zgodności z dobrą praktyką produkcji, ocenę bezpieczeństwa, dowód deklarowanego działania produktu oraz dane dotyczące badań na zwierzętach.

Najważniejszym dokumentem, z punktu widzenia bezpieczeństwa dla konsumenta, jest raport bezpieczeństwa produktu kosmetycznego, o którym mowa w art. 10 ww. rozporządzenia. Szczegółowe wymagania dotyczące procedury oceny bezpieczeństwa kosmetyku i informacji niezbędnych do jej wykonania zawarte są w załączniku I do rozporządzenia kosmetycznego oraz w decyzji Komisji 2013/674/UE.  Raport obejmuje m.in.: sprawdzenie składników receptury w kontekście zgodności z rozporządzeniem kosmetycznym, szczegółową analizę danych toksykologicznych dla poszczególnych surowców, potencjalnych zanieczyszczeń, materiałów opakowaniowych, ocenę narażenia na produkt kosmetyczny, ocenę wyników badań gotowego produktu (mikrobiologicznych, obciążeniowych, stabilności/kompatybilności z opakowaniem, fizyko-chemicznych, dermatologicznych, aplikacyjnych), analizę przypadków działań niepożądanych. Ostatni etap oceny bezpieczeństwa kosmetyku to przygotowanie raportu z oceny, czyli rozumowania naukowego, prowadzącego do oświadczenia, że kosmetyk jest bezpieczny w myśl art. 3 rozporządzenia 1223/2009.

Oceny bezpieczeństwa produktu kosmetycznego dokonuje wykwalifikowana osoba (tzw. safety assessor), posiadająca dyplom lub inny dowód formalnych kwalifikacji, przyznany w wyniku ukończenia teoretycznych i praktycznych studiów uniwersyteckich w dziedzinie farmacji, toksykologii, medycyny lub innej zbliżonej dyscypliny. Ponieważ raport jest dokumentem eksperckim, złożonym z kilku modułów, safety assessor powinien posiadać obszerną wiedzę z różnych dziedzin, na bieżąco śledzić ustawodawstwo, dotyczące nie tylko kosmetyków, ale i substancji chemicznych i ich mieszanin, prawa dotyczącego bezpieczeństwa żywności itp. oraz posiadać doświadczenie w tej niezmiernie trudnej dziedzinie, aby wszystkie kosmetyki, które trafiają na rynek, były bezpieczne.


Które składniki kosmetyków – według Pani – są najgroźniejsze i dlaczego? Czy często możemy je znaleźć w produktach do włosów? Jakie są ich nazwy INCI?

Kosmetyki wprowadzane do obrotu zgodnie z literą prawa nie zawierają „groźnych” dla konsumenta składników. Substancje, których bezpieczeństwo budzi wątpliwości, poddawane są przeglądowi i ocenie toksykologicznej przez Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów (SCCS), który jest organem doradczym Komisji Europejskiej i składa się z niezależnych ekspertów, naukowców w dziedzinie oceny ryzyka. Wynikiem tych ocen może być zakaz lub ograniczenie stosowania danej substancji w kosmetykach.

Wiele osób boi się parabenów. Tymczasem moja wiedza jest taka, że są to najlepiej przebadane konserwanty spośród wszystkich, które możemy znaleźć w kosmetykach. Czy zatem powinniśmy się ich obawiać?

To prawda, że parabeny to jedne z najlepiej przebadanych konserwantów, o długoletniej historii stosowania w produktach kosmetycznych, bardzo skuteczne pod względem ochrony przeciwdrobnoustrojowej. SCCS wielokrotnie przeprowadzał wnikliwą analizę bezpieczeństwa parabenów, a wyniki tych badań opublikowane są na stronie internetowej Komitetu. Wątpliwości mediów w zakresie bezpieczeństwa parabenów budziło ich działanie proestrogenne – „zaburzające gospodarkę hormonalną”. Jakie są fakty? Działanie proestrogenne parabenów jest do 1,000,000 razy słabsze niż działanie 17β-estradiolu – estrogenu obecnego w organizmie człowieka (opinia SCCS/1348/10). Uwzględniając niską absorpcję przeznaskórkową i szybki metabolizm po przeniknięciu do krwioobiegu nie jest możliwy wpływ tych związków na gospodarkę hormonalną człowieka. Związki te są dozwolone do stosowania w produktach kosmetycznych jako konserwanty – uregulowane ostatecznie rozporządzeniem Komisji (UE) nr 1004/2014 z dnia 18 września 2014 r. Stosowanie w kosmetykach izopropyloparabenu, izobutyloparabenu, fenyloparabenu, benzyloparabenu i pentyloparabenu, dla których SCCS nie mógł dokonać oceny ryzyka dla zdrowia ludzkiego, zostało zabronione na podstawie rozporządzenia Komisji (UE) nr 358/2014.

Przeczytaj też mój wpis: Czy parabeny szkodzą? | Konserwanty w kosmetykach do włosów (i nie tylko)

Czy mogłaby nam Pani wyjaśnić, czy te składniki są szkodliwe dla zdrowia, jak je odszyfrować w składzie produktu i czy powinniśmy ich unikać: parafina, lanolina, oleje mineralne, oleje silikonowe, SLS i SLES, PEG-i, chemiczne filtry UV, syntetyczne barwniki i zapachy?

Jak wspominałam, w kosmetykach, które spełniają wymagania rozporządzenia kosmetycznego, nie może być składników szkodliwych dla zdrowia. Te, które wywierają niekorzystny wpływ na zdrowie człowieka, są umieszczane w załączniku II do rozporządzenia 1223/2009, który stanowi wykaz substancji zakazanych w produktach kosmetycznych. W rozporządzeniach kosmetycznych znajdziemy również wykaz substancji dozwolonych do stosowania w kosmetykach z pewnymi ograniczeniami (m.in. jest określone maksymalne dozwolone stężenie danego związku, kategoria kosmetyku, w którym może być użyty), wykaz środków konserwujących, promieniochronnych i barwników, dozwolonych do stosowania w kosmetykach.

Jeśli chodzi o surowce, o które Pani pyta – narosło wokół nich wiele mitów. Należy tu poruszyć kilka ważnych kwestii.

Przede wszystkim – nie wszystkie substancje nadają się dla każdego typu skóry (np. dla osób ze skórą mieszaną czy tłustą). Parafiny, oleje mineralne (np. Paraffinum Liquidum, Paraffin, Petrolatum, Cera Microcristallina, Microcrystalline Wax) to pochodne określonej frakcji ropy naftowej, bardzo dokładnie oczyszczone. Działają wyłącznie powierzchniowo, nie wnikają do żywych warstw skóry, są wysoce stabilne, stąd nie wywołują niekorzystnych reakcji skórnych. Z uwagi na właściwości natłuszczające są  stosowane nie tylko w kosmetyce, ale również w farmacji (np. jako podłoża maści).

Lanolina (Lanolin, Lanolin Alcohol, Acetylated Lanolin, substancje z grupy PEGs Lanolin, Laneths) to wydzielina gruczołów łojowych owiec, substancja kondycjonująca, emolient. W przypadku surowców pochodzenia zwierzęcego amerykański Panel Ekspertów The Cosmetic Ingredient Review (CIR) zwraca uwagę na pozostałości zanieczyszczeń, obecnych w spożywanym przez zwierzęta pokarmie roślinnym (np. metale ciężkie, pestycydy), jak również możliwą obecność patogenów i czynników infekcyjnych. W testach klinicznych nie obserwowano działania drażniącego na skórę nierozcieńczonej lanoliny. Nie odnotowano również szkodliwych efektów na lanolinę i jej pochodne u osób narażonych zawodowo w ciągu ponad 50 lat obserwacji. Naukowcy sugerują, że przyczyną rzadkich przypadków uczuleń na Lanolin Alcohols (9,7 przypadków na milion osób) mogą być produkty autoutleniania Lanolin Alcohols.

Oleje silikonowe, silikony stanowią dużą grupę związków (w kosmetykach najczęściej występują: Cyclopentasiloxane, Dimethicone, substancje z grupy Alkyl Dimethicone). Jak większość polimerów są to substancje o wysokiej masie cząsteczkowej – nie przenikają więc przez skórę, zaś ich bezpieczeństwo po narażeniu przezskórnym zostało potwierdzone. SCCS zwrócił jedynie uwagę na możliwe narażenie inhalacyjne na Cyclopentasiloxane; w opinii SCCS/1549/15 podkreślił, że substancja jest bezpieczna w produktach kosmetycznych, z wyjątkiem aerozolowych produktów do stylizacji włosów i produktów do opalania w sprayu (skutek oszacowania przez Komitet skumulowanej ekspozycji). Substancja nie jest jednakże przedmiotem regulacji prawnych, natomiast możliwe zanieczyszczenie cyklotetrasiloksanem (klasyfikowanym jako CMR) musi być jak najniższe. Dimetylopolisiloksan jest ponadto substancją dodatkową w żywności (E 900).

SLS i SLES (Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Laureth Sulfate) to substancje myjące, które w stężeniach powszechnie stosowanych w produktach kosmetycznych i stosowane wraz z innymi składnikami w formulacjach nie wywołują działania drażniącego. Praktycznie są stosowane wyłącznie produktach spłukiwanych, które mają krótki kontakt ze skórą.

Obecność filtrów promieniochronnych jest uregulowana załącznikiem VI rozporządzenia kosmetycznego, natomiast sama nazwa „filtr chemiczny” wiąże się z mechanizmem działania substancji (pochłanianie promieniowania UV, w przeciwieństwie do filtrów fizycznych, które odbijają i rozpraszają promieniowanie), nie zaś z niebezpieczeństwem dla zdrowia. Rozporządzenie kosmetyczne obejmuje również wykaz barwników, dozwolonych do stosowania w kosmetykach, wyszczególnionych na etykiecie jako pięciocyfrowe numery wg Colour Index (np. CI 77007).

PEG to skrót od glikolu polietylenowego. PEGs stanowią grupę syntetycznych polimerów tlenku etylenu. Ich profil toksykologiczny jest dobrze poznany, a bezpieczeństwo dla konsumenta potwierdzone (np. przez Panel Ekspertów CIR). Nie wykazują działania genotoksycznego, rakotwórczego, szkodliwego na rozrodczość. W stężeniach stosowanych zwykle w kosmetykach nie wywołują działania drażniącego czy uczulającego na skórę, przy niewielkim potencjale drażniącym na oczy. Warto zwrócić uwagę, że substancje z grupy polietylenoglikoli są powszechnie stosowane w przemyśle farmaceutycznym jako podłoże maści i nośniki leków, zaś w sektorze spożywczym stanowią grupę dodatków do żywności (E 1521).

Kompozycje zapachowe lub aromatyczne, określane na etykiecie jako Parfum lub Aroma, to mieszanina kilkudziesięciu substancji pochodzenia naturalnego i/lub syntetycznego. Bezpieczeństwem stosowania kompozycji  zapachowych  zajmuje się  IFRA  (International  Fragrance  Association). Stowarzyszenie to  wydaje standardy, określające maksymalne, bezpieczne stężenie poszczególnych składników  w  różnych  rodzajach  produktów  kosmetycznych, na podstawie oceny bezpieczeństwa tych składników przez ekspertów Research Institute of Fragrance Materials (RIFM), jak również informacji pochodzących od dostawców i dostępnej literatury naukowej. Jednocześnie w załączniku III rozporządzenia kosmetycznego znajduje się wykaz potencjalnych 26 alergenów, które mogą być zawarte w kompozycjach i których obecność musi być wykazana w składzie kosmetyku, jeśli  stężenie takiej substancji przekracza 0,01% w produktach spłukiwanych i 0,001% w produktach pozostających na skórze. Generalnie wykaz składników na opakowaniu jest istotną informacją dla konsumenta, który powinien unikać pewnych substancji, z uwagi np. na alergie.

W kontekście wyżej omawianych surowców bardzo istotną kwestią jest ich czystość – bardzo często niekorzystne reakcje skórne wywołuje nie surowiec jako taki, ale jego zanieczyszczenia. Są to najczęściej substancje uwzględnione w zał. II do rozporządzenia 1223/2009 i/lub też klasyfikowane zgodnie z ustawodawstwem, dotyczącym substancji chemicznych i ich mieszanin jako CMR (czyli rakotwórcze, mutagenne, działające szkodliwie na rozrodczość). Obecność zanieczyszczeń może wiązać się z procesem produkcji, przechowywania, migracji z opakowania; zgodnie z art. 17 rozporządzenia 1223/2009 dopuszczalna jest niezamierzona obecność małej ilości substancji niedozwolonej, która przy zastosowaniu zasad dobrej praktyki produkcji jest ze względów technologicznych nie do uniknięcia, pod warunkiem, że obecność ta jest zgodna z art. 3 rozporządzenia kosmetycznego. I tu pojawia się znów ważne zadanie dla safety assessora, który w raporcie bezpieczeństwa analizuje, czy obecne w określonym stężeniu  zanieczyszczenia nie stanowią zagrożenia dla zdrowia. Dlatego też tak ważny jest dobór substancji o wysokiej czystości, aby zapewnić najwyższy poziom bezpieczeństwa konsumenta.

Więcej informacji na temat bezpieczeństwa składników kosmetyków znajdą Państwo m.in. w opiniach SCCS i raportach Panelu Ekspertów CIR.


Gdy piszę recenzje na blog, zawsze sprawdzam składy ocenianych przez siebie kosmetyków. Zdarza mi się, że napotykam składniki, których bezpieczeństwo jest dla mnie trudne do sprawdzenia, ponieważ znajduje na ich temat różne opinie. Są to na przykład: Disodium EDTA, Cocamidopropyl Betaine, Behentrimonium Chloride, Cocamide DEA, DMDM Hydantoin. Czy mogłaby nam Pani wyjaśnić, czy są one szkodliwe?

Jak już podkreślałam, żaden ze składników, dozwolonych do stosowania w kosmetykach, nie może być szkodliwy. Aby wypowiedzieć się na temat bezpieczeństwa danego składnika, należy przestudiować literaturę naukową, zwłaszcza dossier toksykologiczne, opinie komitetów naukowych, aby nie negować składników, których bezpieczeństwo nie budzi wątpliwości i nie wprowadzać w błąd konsumenta, strasząc „toksycznymi kosmetykami”. Nazwę chemiczną, funkcję, status prawny, istniejące opinie SCCS dla danego składnika możemy sprawdzić w bazie CosIng: http://ec.europa.eu/growth/tools-databases/cosing/

Część składników, o które Pani pyta, jest regulowanych rozporządzeniem kosmetycznym (Behentrimonium Chloride (zał. III i V), Cocamide DEA (zał. III), DMDM Hydantoin (zał. V), dla których podano maksymalne dozwolone stężenia i/lub określone warunki stosowania, kryteria czystości. Diwodoroetylenodiaminotetraoctan disodu (Disodium EDTA) jest substancją kompleksującą jony metali/regulującą lepkość; Cocamidopropyl Betaine to środek powierzchniowo czynny/substancja oczyszczająca/zwiększająca pienienie, stosowana głównie w kosmetykach myjących, spłukiwanych ze skóry.

Substancje dodawane do kosmetyków występują w określonych stężeniach. Czy to prawda, że jeśli używamy zbyt dużo produktów naraz – do mycia głowy, ciała, kosmetyków kolorowych czy higienicznych – ich ilość może się kumulować i zagrażać naszemu zdrowiu?

Rzeczywiście, w specyficznych przypadkach safety assessor może w ocenie bezpieczeństwa kosmetyku oszacować łączną ekspozycję na dany składnik, zakładając, że jest on być obecny we wszystkich produktach aplikowanych codziennie. Decyzję safety assessor podejmuje na zasadzie case-by-case, czyli analizie indywidualnego przypadku. Proszę zwrócić uwagę, że większość substancji dozwolonych w kosmetykach w ograniczonych stężeniach zostało właśnie w ten sposób ocenione przez Naukowy Komitet ds. Bezpieczeństwa Konsumentów.

Drugim aspektem zagadnienia jest to, że w różnych kategoriach produktów kosmetycznych zazwyczaj stosowana jest różna baza surowcowa, więc ryzyko kumulacji składników, np. z produktów do makijażu versus myjących, jest mało prawdopodobne. Poza tym, proszę pamiętać, że zdrowa, nieuszkodzona skóra jest narządem, który w większości przypadków dobrze chroni nas przed ksenobiotykami, zaś w ocenie bezpieczeństwa, w uzasadnionych sytuacjach, należy rozważyć również inne drogi narażenia: inhalacyjną (np. dla produktów aerozolowych), czy też pokarmową (np. produkty do warg). Zagadnienie skumulowanej ekspozycji na różnego rodzaju substancje jest dużo bardziej złożone niż mogłoby się wydawać, np. biorąc pod uwagę codzienne stosowanie innych, oprócz kosmetyków, produktów – chemii gospodarczej, leków, nie zapominając o środkach spożywczych.    

Czy jest jakaś instytucja, do której konsument, zaniepokojony bezpieczeństwem jakiegoś składnika kosmetycznego, może się zgłosić po poradę?

W zakresie produktów kosmetycznych nadzór rynku sprawują organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej (kontrola przestrzegania przepisów określających wymagania higieniczne i zdrowotne, w szczególności dotyczących warunków zdrowotnych produkcji i obrotu kosmetykami) oraz – w zakresie znakowania, zafałszowań i prawidłowości obrotu – organy Inspekcji Handlowej. Organy nadzoru przeprowadzają okresowe kontrole produktów kosmetycznych i podmiotów gospodarczych, sprawdzając m.in. dokumentację produktu i, w odpowiednich przypadkach, kontrole fizyczne i badania laboratoryjne reprezentatywnych próbek. Konsument może mieć wówczas pewność, że na rynku udostępniane są tylko produkty bezpieczne; jeśli na rynku znajdzie się kosmetyk, który nie spełnia wymagań prawnych, organy kontroli decydują, w jaki sposób nie dopuścić do dalszej dystrybucji takiego produktu (np. poprzez zakaz handlu/wycofanie niezgodnych z wymaganiami partii z rynku). Produkt jest również zgłaszany do wspólnotowego systemu, informującego o produktach niebezpiecznych – RAPEX (The Rapid Alert System for non-food dangerous products). Powtórzę, że niejednokrotnie nie da się uniknąć wystąpienia niepożądanych reakcji osobniczych na kosmetyk w przypadku osób predestynowanych, co wcale nie oznacza, że taki produkt jest niebezpieczny.

Osoby zainteresowane tematyką oceny bezpieczeństwa kosmetyków odsyłam do literatury fachowej.

Piśmiennictwo

  1. Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009  z dnia 30 listopada 2009 r. dotyczące produktów kosmetycznych. Dziennik Urzędowy UE L 342/59, 22.12.2009
  2. Decyzja Wykonawcza Komisji z dnia 25 listopada 2013 r. w sprawie wytycznych dotyczących załącznika I do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 dotyczącego produktów kosmetycznych (2013/674/UE), Dziennik Urzędowy UE L 315/82, 26.11.2013
  3. The SCCS Notes of Guidance for the Testing of Cosmetic Ingredients and their Safety Evaluation, 9th Rev. (SCCS/1564/15), revised version of 25 April 2016
  4. SCCS – Opinions: http://ec.europa.eu/health/scientific_committees/consumer_safety/opinions_en
  5. Reports of the Cosmetic Ingredient Review Expert Panel  http://www.cir-safety.org/ingredients
  6. Kamila Pawłowska: Ocena bezpieczeństwa kosmetyków w świetle Decyzji Wykonawczej Komisji 2013/674/UE, Świat Przemysłu Kosmetycznego, nr 4/2015
  7. Przewodnik po terminologii. Toksykologia. Bezpieczeństwo żywności. Zdrowie publiczne. Ocena ryzyka. Redakcja: Jan K. Ludwicki. NIZP-PZH, Warszawa, 2013
  8. Obwieszczenie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, Dz.U. 2015, poz. 1412
  9. Materiały szkoleniowe Polskiego Stowarzyszenia Przemysłu Kosmetycznego i Detergentowego, Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego z 2015-2016 roku.

Czy wywiad rozwiał Wasze wątpliwości w temacie bezpieczeństwa kosmetyków? Czy jakiś jego element szczególnie Was zainteresował? 

Polecam też inne wpisy z tej serii:

środa, 4 stycznia 2017

Pytania do eksperta: testowanie kosmetyków na zwierzętach – zakazane czy wciąż dozwolone?


Zwierzęta otaczają mnie od zawsze – w moim domu mieszkały już króliki, żółwie, rybki, chomiki i ukochany pies. Może też z tego względu, że zdaję sobie sprawę, jak mądre i oddane bywają zwierzaki, tak trudno jest mi zaakceptować sytuacje, gdy dzieje się im krzywda i – często zupełnie bezsensownie – skazuje się je na cierpienie. Dlatego tak ważne było dla mnie poruszenie na blogu tematu testowania kosmetyków na zwierzętach. Tym bardziej, że odnoszę wrażenie, iż wokół niego narosło wiele mitów i niedomówień, które – mam nadzieję – pomogę rozwiać w dzisiejszym wpisie.

Od kilku lat w Polsce i na terenie Unii Europejskiej testowanie kosmetyków na zwierzętach jest zakazane. Wciąż jeszcze wielu producentów umieszcza na opakowaniach znaczek króliczka, dając do zrozumienia, że dany kosmetyk nie był na zwierzętach testowany – zupełnie tak, jakby nie było to oczywiste. Dlaczego? Czy więc zakaz ten wciąż obowiązuje?

Od dawna zastanawiało mnie też to, że wiele firm kosmetycznych produkuje inne kosmetyki na różne rynki – co innego trafia do nas, a co innego, na przykład, na rynek chiński – oraz to, czy skoro obecnie nie testujemy już składników kosmetyków na królikach czy myszach, to czy możemy mieć pewność, że są bezpieczne i nam nie zaszkodzą?

Na moje pytania dotyczące testowania kosmetyków i ich składników na zwierzętach odpowiedziała pani Paulina Surowiec – aplikant radcowski z Kancelarii Kondrat i Partnerzy. Przy okazji zachęcam Was też do zajrzenia na stronę prawokosmetyczne.info będącą blogiem Kancelarii – znajdziecie na niej wiele ciekawostek i prawnych zawiłości dotyczących kosmetyków!

Czy to prawda, że obecnie nie można testować kosmetyków na zwierzętach? Gdzie i kiedy wprowadzono ten zakaz?

Tak, to prawda. Aby doprecyzować jednak to stwierdzenie, należy wskazać, że zakaz testowania kosmetyków (oraz ich składników) na zwierzętach, a także zakaz wprowadzania do obrotu „testowanych” produktów i składników, był wprowadzany przez ustawodawcę unijnego stopniowo.

Przykładowo zakaz testowania „gotowych produktów kosmetycznych” na zwierzętach został wprowadzony przez ustawodawcę unijnego już w 2004 r. Od marca 2009 r. zakazane jest natomiast wprowadzanie do obrotu produktów kosmetycznych, których składniki lub kombinacje składników były testowane na zwierzętach (z wyjątkiem badań toksyczności dawki powtarzalnej, reprotoksyczności i toksykokinetyki). Istotną datą – dla producentów kosmetyków oraz zwolenników wprowadzenia całkowitego zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach – był dzień 11 marca 2013 r., kiedy to został wprowadzony zakaz testowania surowców kosmetycznych na zwierzętach, niezależnie od dostępności badań metodami alternatywnymi.

W Unii Europejskiej­ przepisy prawa dotyczące kosmetyków, w tym zakazu testowania ich na zwierzętach, reguluje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 z dnia 30 listopada 2009 r. dotyczące produktów kosmetycznych (które zastąpiło tzw. dyrektywę kosmetyczną (76/768/EWG).

Poniżej przedstawiam treść art. 18 Rozporządzenia, określającego zakres szeroko rozumianego zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach:

1. Bez uszczerbku dla obowiązków ogólnych, wynikających z art. 3 [bezpieczeństwa – dopisek], niedozwolone jest:
                               
a) wprowadzanie do obrotu produktów kosmetycznych, których receptura końcowa, w celu spełnienia wymogów niniejszego rozporządzenia, podlegała testom na zwierzętach przy użyciu metod innych niż metody alternatywne, po tym jak takie metody alternatywne zostały uznane i przyjęte na poziomie wspólnotowym z uwzględnieniem postępu walidacji w ramach OECD;
                                                            
b) wprowadzanie do obrotu produktów kosmetycznych zawierających składniki lub ich kombinacje, które, w celu spełnienia wymogów niniejszego rozporządzenia, były testowane na zwierzętach przy zastosowaniu metod innych niż metody alternatywne, mimo że takie metody alternatywne zostały uznane i przyjęte na poziomie wspólnotowym z uwzględnieniem postępu walidacji w ramach OECD;

c) prowadzenie we Wspólnocie, w celu spełnienia wymogów niniejszego rozporządzenia, testów gotowych produktów kosmetycznych na zwierzętach;

d) prowadzenie we Wspólnocie, w celu spełnienia wymogów niniejszego rozporządzenia, testów na zwierzętach, dotyczących składników lub kombinacji składników, po dniu, w którym wymagane jest zastąpienie takich testów przez jedną lub więcej zatwierdzonych metod alternatywnych, wymienionych w rozporządzeniu Komisji (WE) nr 440/2008 z dnia 30 maja 2008 r. ustalającym metody badań zgodnie z rozporządzeniem (WE) nr 1907/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie rejestracji, oceny, udzielania zezwoleń i stosowanych ograniczeń w zakresie chemikaliów (REACH) (15) lub w załączniku VIII do niniejszego rozporządzenia.

Dlaczego zakaz ten wszedł w życie? Czy chodziło tylko o dobro zwierząt?

Temat testowania kosmetyków na zwierzętach od zawsze wzbudzał wiele emocji. Zwolennicy przeprowadzania testów kosmetyków na zwierzętach wskazywali na rozwój nauki, konieczność zapewnienia bezpieczeństwa konsumentów, jak również naruszenie – poprzez wprowadzenie zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach zasad obowiązujących w wolnym handlu.  

Przeciwnicy tego typu badań (testów) powoływali się nie tylko na dobro zwierząt i istnienie alternatywnych sposobów testowania kosmetyków, ale również podważali skuteczność przeprowadzanych dotychczas na zwierzętach testów, argumentując to genetycznymi różnicami między gatunkami i niezadowalającymi w pełni wynikami badań statystycznych w tym zakresie.

Czy to oznacza, że firmy produkujące swoje kosmetyki w krajach objętych zakazem mogą testować je w krajach, gdzie taki zakaz nie obowiązuje?

Generalnie prawo unijne wiąże wyłącznie państwa członkowskie Unii Europejskiej i ustanawia różnego rodzaju nakazy i zakazy na terenie Unii.  Ustawodawca unijny – chcąc ograniczyć możliwość obejścia zakazu testowania kosmetyków (i ich składników) na zwierzętach – wprowadził również zakaz wprowadzania takich produktów do obrotu.

Warto w tym miejscu wspomnieć o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii z dnia 21 września 2016 r.

W wyroku tym, wydanym w sprawie C‑592/14, TSUE podkreślił, że:  Rozporządzenie […] zmierza do promowania metod alternatywnych, bez wykorzystania zwierząt, po to, aby zapewnić w ten sposób w sektorze kosmetycznym poziom bezpieczeństwa przekraczający ten wymagany w innych sektorach, w szczególności poprzez doprowadzenie do stopniowej eliminacji badań na zwierzętach w tym sektorze. W tym względzie należy stwierdzić, że realizacja tego celu byłaby w znacznym stopniu zagrożona, gdyby istniała możliwość obejścia ustanowionych w art. 18 ust. 1 rozporządzenia nr 1223/2009 zakazów poprzez przeprowadzanie zakazanych testów na zwierzętach poza Unią.

 W uzasadnieniu wyroku TSUE wprost wskazał również, że art. 18 ust. 1 lit. b) rozporządzenia nr 1223/2009 należy interpretować w taki sposób, iż może on zakazywać wprowadzania do obrotu w Unii produktów kosmetycznych zawierających pewne składniki poddane testom na zwierzętach poza Unią w celu umożliwienia wprowadzenia tych produktów kosmetycznych do obrotu w państwach trzecich, jeśli wynikające z nich dane są wykorzystywane do wykazania, iż produkty te są wystarczająco bezpieczne, aby móc je wprowadzić do obrotu w Unii.

Innymi słowy, zgodnie z przepisami Rozporządzenia i ww. wyrokiem TSUE, nie można testować  składników kosmetycznych na zwierzętach w krajach spoza UE po to, by obejść przepisy Rozporządzenia i następnie – wykorzystując ww. wyniki testów do wykazania bezpieczeństwa produktów kosmetycznych – wprowadzać je do obrotu na terenie UE.

Inną kwestią jest natomiast fakt, że producenci kosmetyków przede wszystkim winni działać zgodnie z prawem kraju, w którym produkują i sprzedają kosmetyki. Producent, który chce wprowadzić  produkty kosmetyczne lub ich składniki np. na rynek chiński, musi dostosować się do wymogów wynikających z obowiązującego tam prawa.

Czy producenci kosmetyków mogą wprowadzać na rynek, na którym obowiązuje zakaz testowania na zwierzętach, inne kosmetyki niż wysyłają na rynek, na którym zakaz ten nie obowiązuje? Innymi słowy: czy producent X może wyprodukować dwa podobne kosmetyki na dwa różne rynki lub produkować gamę kosmetyków na jeden, a inną gamę na drugi rynek? Czy firmy tak postępują?

Procedura, o którą Pani pyta, generalnie nie wydaje się być sprzeczna z przepisami prawa. Każdy tego typu przypadek (w tym podobieństwo produktów, cel takich działań itp.) winien być jednak indywidualnie przeanalizowany pod kątem zgodności z prawem. Warto mieć na uwadze również treść wyroku TSUE C‑592/14, o którym mowa powyżej.


Jak widać króliczek na opakowaniach przybiera różne formy
Słyszałam, że zdarzają się wyjątki będące odstępstwem od tego zakazu – czy to prawda? Jakie to wyjątki i co wówczas może zrobić producent kosmetyku? Czy w wyjątkowych okolicznościach może przeprowadzić test jakiegoś składnika na zwierzętach?

Rozporządzenie przewiduje co prawda wyjątki będące odstępstwem od zakazu testowania składników kosmetycznych na zwierzętach, wydaje się jednak, że – ze względu na dość sformalizowaną procedurę – nie będą one stanowić pola do nadużyć czy też obejścia generalnego zakazu testów na zwierzętach.

Zgodnie z Rozporządzeniem w wyjątkowych okolicznościach, w przypadku gdy powstaną poważne obawy dotyczące bezpieczeństwa istniejącego składnika kosmetycznego, państwo członkowskie może zwrócić się do Komisji o odstępstwo od zakazu testowania kosmetyków (i ich składników) na zwierzętach oraz wprowadzania takich produktów kosmetycznych do obrotu.

Odstępstwo może być przyznane jedynie wówczas, gdy:
  • składnik jest w powszechnym użyciu i nie może być zastąpiony innym składnikiem o podobnym działaniu;
  • udowodniony jest szczególny problem zdrowia ludzi, a potrzeba przeprowadzenia testów na zwierzętach jest uzasadniona oraz potwierdzona przez szczegółowy protokół badań, zgłaszany jako podstawa do wydania oceny.

Wniosek taki winien zawierać ocenę sytuacji oraz wskazywać niezbędne środki. Na tej podstawie Komisja może, po konsultacji z SCCS, w drodze uzasadnionej decyzji, upoważnić do zastosowania takiego odstępstwa. Upoważnienie takie określa warunki związane z zastosowaniem odstępstwa, w zakresie szczególnych celów, czasu trwania oraz sposobu powiadomienia o wynikach.

Skoro kosmetyki i ich składniki nie mogą być u nas testowane na zwierzętach, to jak sprawdza się ich bezpieczeństwo? Czy te metody są lepsze i bardziej miarodajne niż badania na zwierzętach?

Przed wprowadzeniem produktu kosmetycznego do obrotu osoba odpowiedzialna (zwykle jest to producent) zapewnia przeprowadzenie oceny bezpieczeństwa produktu na podstawie odpowiednich informacji i sporządzenie tzw. raportu bezpieczeństwa produktu kosmetycznego.

Producenci kosmetyków oraz produkty kosmetyczne podlegają organom nadzoru, tj. Państwowej Inspekcji Sanitarnej (kontrolującej warunki produkcji oraz bezpieczeństwo produktu na wszystkich etapach wytwarzania) oraz Państwowej Inspekcji Handlowej, (kontrolującej produkty znajdujące się w obrocie handlowym lub przeznaczone do wprowadzenia do obrotu, w tym w zakresie oznakowania i zafałszowań).

Producenci bazują na istniejących już danych dotyczących bezpieczeństwa oraz korzystają z różnych metod alternatywnych do testów na zwierzętach, m.in. badaniach in vitro. Głosy, co do skuteczności metod, są podzielone. Wydaje się jednak, że w związku z rozwojem nauki badania te są coraz lepsze i coraz bardziej miarodajne.

Jaka kara czeka firmy, które łamią ten zakaz? Czy w Polsce dochodziło już do jego łamania?

Problem odpowiedzialności karnej z tytułu prowadzenia niedozwolonych testów kosmetyków na zwierzętach jest złożony.  Rozporządzenie – w artykule 18 – zakazuje przeprowadzania testów kosmetyków (lub ich składników/kombinacji składników) na zwierzętach, a także wprowadzania do obrotu takich produktów, nie zawiera jednak sankcji za naruszenie ww. zakazów. Tego rodzaju sankcje nie są również przewidziane w ustawie z dnia 30 marca 2001 r. o kosmetykach.

W sytuacji jednak, gdy tego rodzaju testy byłyby wykonywane i wiązałyby się dodatkowo ze znęcaniem się nad zwierzętami, należałoby rozważyć pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności karnej na podstawie art. 35 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt.

Zgodnie z art. 35 u.o.z.:

1. Kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 ust. 1, art. 33 lub art. 34 ust. 1-4
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

1a. Tej samej karze podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem.

2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 lub 1a działa ze szczególnym okrucieństwem,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

3. W razie skazania za przestępstwo określone w ust. 1, 1a lub 2 sąd orzeka przepadek zwierzęcia, jeżeli sprawca jest jego właścicielem.

3a. W razie skazania za przestępstwo określone w ust. 1 lub 1a sąd może orzec, a w razie skazania za przestępstwo określone w ust. 2 sąd orzeka tytułem środka karnego zakaz posiadania zwierząt od roku do lat 10; zakaz orzeka się w latach.

4. W razie skazania za przestępstwo określone w ust. 1, 1a lub 2, sąd może orzec wobec sprawcy zakaz wykonywania określonego zawodu, prowadzenia określonej działalności lub wykonywania czynności wymagających zezwolenia, które są związane z wykorzystywaniem zwierząt lub oddziaływaniem na nie, a także może orzec przepadek narzędzi lub przedmiotów służących do popełnienia przestępstwa oraz przedmiotów pochodzących z przestępstwa.

5. W razie skazania za przestępstwo określone w ust. 1, 1a lub 2, sąd może orzec nawiązkę w wysokości od 500 zł do 100.000 zł na cel związany z ochroną zwierząt, wskazany przez sąd.

Dlaczego tak wiele firm, chociażby w Polsce, wciąż korzysta ze znaku królika na opakowaniach swoich produktów („cruelty free”), który sugeruje, że dany kosmetyk nie był testowany na zwierzętach, chociaż wiadomo, że w świetle prawa jest to oczywiste?

Zgodnie art. 20 ust. 3 Rozporządzenia Osoba odpowiedzialna może umieścić na opakowaniu produktu lub w jakimkolwiek innym dokumencie, w informacji, na etykiecie, opasce dołączonej lub odnoszącej się do produktu kosmetycznego, oznaczenia, że nie był on testowany na zwierzętach, jedynie wówczas, gdy producent i jego dostawcy nie wykonywali ani nie zlecali wykonania testów na zwierzętach gotowego produktu kosmetycznego, prototypu ani żadnego z jego składników, a także gdy nie zawiera on składników testowanych przez innych producentów na zwierzętach w celu wytworzenia nowych produktów kosmetycznych.

Należy zauważyć, że kosmetyki, w składzie których są substancje, które nigdy nie zostały przetestowane na zwierzętach, praktycznie nie istnieją. Dokonywanie oceny bezpieczeństwa produktów kosmetycznych bardzo często opiera się bowiem na danych uzyskanych dzięki testom przeprowadzanym na zwierzętach w przeszłości. Można zatem mieć wątpliwości czy oznakowanie „nie testowane na zwierzętach” lub symbol króliczka na produktach kosmetycznych w pewnym sensie nie wprowadza konsumentów w błąd.

Wydaje się, że wśród powodów, dla których firmy wciąż korzystają z ww. oznakowań znajduje się m.in. niska świadomość społeczna i prawna konsumentów dotycząca wejścia w życie i obowiązywania zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach. Producenci chcą dzięki ww. oznakowaniom zaznaczyć, że aktualnie nie testują kosmetyków na zwierzętach.

W internecie wciąż wiele jest stron, na których publikowane są listy producentów, którzy testują kosmetyki na zwierzętach, a także tacy, którzy tego nie robią. Skoro w UE istnieje od lat taki zakaz, czy oznacza to, że podobne listy wprowadzają nas w błąd?

Trudno jest generalizować i wypowiadać się na temat wszystkich list tego typu. Część z nich może wprowadzać w błąd. Producenci kosmetyków winni działać zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Wiele firm kosmetycznych wydaje oficjalne oświadczenia na swoich stronach internetowych w zakresie tematu testowania kosmetyków na zwierzętach.

Gdzie obecnie dozwolone są testy kosmetyków na zwierzętach? Czy jest szansa, że i tam wprowadzony zostanie podobny zakaz?

Jak już wspominałam kosmetyki są testowane na zwierzętach np. w Chinach. Być może, w przyszłości, alternatywne metody testowania zastąpią przeprowadzanie testów na zwierzętach.

Można również spojrzeć na regulacje unijne, a zwłaszcza zakaz wprowadzania do obrotu kosmetyków testowanych na zwierzętach, jako na pewnego rodzaju motywację dla państw spoza unii europejskiej, które chciałyby importować produkowane przez siebie kosmetyki na teren UE, gdzie będą musiały spełniać odpowiednie wymogi prawne.

Wiem, że testy kosmetyków na zwierzętach to tylko margines problemu – najwięcej na zwierzakach testuje się m.in. leków. Czy jako konsumenci możemy coś z tym zrobić?

Rozporządzenie, o którym mowa powyżej, dotyczy tylko produktów kos­metycznych.  Regulacje te nie dotyczą natomiast produktów leczniczych, wyrobów me­dycznych ani produktów biobójczych. Uważam, że konsumenci powinni mieć przede wszystkim prawo do uzyskiwania rzetelnych informacji o danym produkcie, w tym także czy był on testowany na zwierzętach. Świadomość społeczna jest istotną kwestią, leży bowiem u podstaw ewentualnych dalszych zmian w tym zakresie w przyszłości.

A co Wy sądzicie na temat testowania kosmetyków na zwierzętach? Czy zwracacie uwagę na ten aspekt? Czy wiedzieliście, że w Polsce i na terenie Unii Europejskiej testy takie są zakazane w przypadku produkcji kosmetyków?

Moje inne wywiady z serii „Pytanie do eksperta”:

Popularne w tym miesiącu: