Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plan pielęgnacji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plan pielęgnacji. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 marca 2019

Plan pielęgnacji włosów suchych i zniszczonych (rozpiska miesięczna i kosmetyki)


Po wpisach, w których wyjaśniałam, dlaczego warto przygotować własny plan pielęgnacji włosów oraz jak dobrze ułożyć taki plan, przyszedł czas na konkrety.

Od kilku lat rozjaśniam włosy i chociaż robię to tylko dwa razy do roku, u dobrej fryzjerki, dobrymi kosmetykami i raczej minimalistycznie (nie od skóry głowy, a jasne pasma stanowią głównie wierzchnią warstwę), to i tak siłą rzeczy takie zabiegi nie pozostają bez wpływu na ich kondycję. Wprawdzie od dawna nie mam już problemów z rozdwojonymi końcówkami, nadmiernym wypadaniem czy elektryzowaniem się włosów, jednak wciąż borykam się z kłopotami wynikającymi głównie z genetycznej budowy moich pasm, które są miękkie, lekkie i brakuje im dociążenia. Rozjaśnianie zaś sprawia, że dobrze reagują na pielęgnację dla włosów zniszczonych, chociaż zniszczone w zasadzie nie są (nie łamią się, nie rozdwajają, nie są matowe ani przesadnie suche).

Do tej pory używałam różnych kosmetyków, dobierając je na zasadzie wyczucia i czytania składów, jednak nigdy nie trzymałam się ścisłego planowania. Tym razem stawiam na przygotowany przez siebie plan pielęgnacji, który dostosowany jest do włosów zniszczonych, wymagających regeneracji, dociążenia i zabezpieczenia, a do tego blond (choć po wyeliminowaniu odżywki ochładzającej jasny kolor włosów niniejszy plan jest odpowiedni też dla osób o włosach w każdym innym kolorze). Zanim dobierzecie plan pielęgnacji dla siebie, upewnijcie się, czego potrzebują wasze włosy.

Co powinien zawierać plan pielęgnacji włosów suchych i zniszczonych?

Przede wszystkim kosmetyki zawierające wszystkie najważniejsze grupy składników, czyli emolienty, humektanty i proteiny. Każda z nich jest ważna i żadnej nie można pominąć. Włosy zniszczone potrzebują więc:
  • odbudowy (protein),
  • nawilżenia (humektantów),
  • zabezpieczenia (emolienty).

Nie chodzi o to, by każdy kosmetyk zawierał wszystkie trzy elementy, ale o to, by każdy z nich przewijała się w pielęgnacji.

Bazując na tych założeniach mój plan pielęgnacji włosów zniszczonych przedstawia się następująco:
  • szampon z łagodnymi detergentami – do codziennego mycia (przykłady łagodnych szamponów)*;
  • szampon z mocnymi detergentami, czyli oczyszczający – co 4. mycie (przykłady łagodnych i mocnych detergentów)*;
  • maska proteinowa – raz w tygodniu;
  • odżywka emolientowo-humektantowa – po każdym myciu (poza dniami, gdy używam maski proteinowej);
  • odżywka ochładzająca włosy blond – raz w tygodniu;
  • olejowanie – raz  tygodniu (po wybraniu najlepszego dla siebie oleju);
  • peeling skóry głowy – raz w tygodniu.

Wszystkie pozycje tu uniwersalne poza jedną – odżywką ochładzającą włosy blond. Ktoś, kto ma ciemne włosy lub po prostu nie potrzebuje takiego kosmetyku, może zastąpić go danego dnia odżywką emolientowo-humektantową.

*Po każdym myciu i wysuszeniu włosów koniecznie zabezpieczam końcówki prostym olejkiem, np. serum naprawczym Cameleo, olejkiem w kremie Marion, serum Biovax czy jedwabiem w płynie Green Pharmacy.

Na tej podstawie wyszukałam w swoich zasobach kosmetyki pasujące do mojego planu. Obecnie korzystam więc z następujących:

W skład mojego planu wchodzą: szampon łagodny (Sylveco) i mocniejszy (Dermedic), peeling (Biovax), maska proteinowa (Ziaja), odżywka humektantowo-emolientowa (Kerastase), odżywka do blondu (Maria Nila), serum na końcówki (Floslek), a do tego olejek do olejowania (Loton) i dodatkowo spray zabezpieczający, który stosuję przed suszeniem włosów (Isana)

Jak ułożyć i rozpisać plan?

Gdy już mamy trzon naszego planu, trzeba go jeszcze rozpisać w określonej częstotliwości. Zgodnie z tym, co pisałam we wpisie dotyczącym tego, jak dobrze ułożyć swój plan (link na początku tego tekstu), wszystkie pozycje rozpisałam kolorystycznie w dwóch formach.

Jedna, która okazała się być dla mnie wygodniejsza, to po prostu rozpiska numeryczna – przy każdym myciu głowy realizuję kolejny numerek. Jest to o tyle lepsza forma, że nie muszę się trzymać dni tygodnia, a wiadomo – niby myję głowę średnio co drugi dzień, ale bywają dość częste przypadki, gdy robię to codziennie. W przypadku tego planu to nie ma znaczenia.


Druga forma jest bardziej graficzna i przygotowałam ją raczej z myślą pokazania na blogu jako alternatywę – pomysł dla chętnych. Korzystam z niej jednak dużo rzadziej, chociaż ma tę zaletę, że przydaje się na samym początku podczas układania planu – jest bardziej przejrzysta i pozwala sprawdzić, jak często rozpisaliśmy poszczególne kosmetyki.


Z takiego planu korzystam od kilku tygodni i muszę przyznać, że bardzo mi się przydaje. Przede wszystkim korzystam z poszczególnych kosmetyków tak często, jak – jak sądzę – najlepiej przysługują się moim włosom, a ponadto… wreszcie pamiętam o regularnym olejowaniu!

Przekonuje was przygotowanie takiego planu?
A może macie własne?

Zobacz też:


niedziela, 3 lutego 2019

Jak dobrze ułożyć swój plan pielęgnacji włosów? 5 kroków


Wiemy już, dlaczego warto opracować własny plan pielęgnacji włosów, ale jak zrobić to prawidłowo? Od czego zacząć, co warto uwzględnić i jak działać, aby go później przestrzegać? Zebrałam dla was z własnego doświadczenia 5 moim zdaniem najważniejszych kroków, które mogą okazać się przydatne. U mnie działają!

Krok 1: Określ porowatość włosów

Zanim zaczniesz rozpisywać swój plan, zastanów się, jakie są twoje włosy i oceń ich porowatość. Na tej podstawie będzie ci łatwiej dobrać dla nich odpowiednią pielęgnację, a także częstotliwość stosowania poszczególnych kosmetyków.

Krok 2: Oceń potrzeby włosów

Zastanów się:
  • co jest twoim problemem i co chcesz osiągnąć?
  • Czego potrzebują twoje włosy?
  • Jakie produkty się do tej pory sprawdzały w twojej pielęgnacji, a jakie absolutnie nie?
  • Jak często przy swoim rodzaju włosów chcesz używać szamponów z mocnymi i słabymi detergentami?
  • Jak często powinnaś olejować włosy i sięgać po maskę, aby przyniosło to zamierzone rezultaty?

Krok 3: Wybierz odpowiednie kosmetyki

W tym momencie przechodzimy do konkretów. Co do tej pory ci się sprawdziło? Wypisz na kartce rzeczywiste kosmetyki, których będziesz używać, w tym:
  • szampon łagodny,
  • szampon mocny,
  • odżywka,
  • maska,
  • olej (lub oleje),
  • peeling,
  • wcierka,
  • olejek na końcówki.

Następnie przy każdym z nich zapisz, jak często – w skali tygodnia i miesiąca – powinnaś ich używać.

Krok 4: Rozpisz plan na cały miesiąc

Tutaj możliwości jest wiele: możesz rozpisać swój plan dzień po dniu na kartce, na komputerze, w telefonie, skorzystać z darmowych kalendarzy do druku, na które będziesz nanosić swoje zamierzenia, czy zrobić to samo na zwykłym kalendarzu ściennym. Wybierz taki sposób, który jest dla ciebie najwygodniejszy i który będzie cię najbardziej motywował do wprowadzenia planu w życie.

Warto rozpisać plan kolorystycznie, na przykład oznaczyć każdy kosmetyk innym kolorem flamastra. Dzięki temu będzie łatwiej z niego korzystać.

Od czego zacząć? Na początek najlepiej jest oznaczyć na planie to, z czego korzystamy najczęściej i najrzadziej, tzn.:
  • najczęściej – szampony, olejek na końcówki (na co dzień),
  • najrzadziej – peeling, olej i maska (zwykle około raz w tygodniu).

Do tego dopisujemy resztę w częstotliwości zależnej od potrzeb włosów: odżywkę, wcierkę, ewentualnie jakieś dodatkowe kosmetyki, po które sięgamy (w moim przypadku jest to np. kosmetyk tonujący kolor blond).

Krok 5: Połóż plan w widocznym miejscu

Może to być łazienka albo po prostu szafka, do której zawsze zaglądasz, sięgając po szampon. Chodzi o to, aby twój plan nie wylądował w szufladzie albo kalendarzu, do których rzadko sięgasz. Musisz go widzieć, aby o nim pamiętać. Jeśli masz plan przygotowany na telefonie lub komputerze, zadbaj, by znajdował się w widocznym miejscu, np. na pulpicie.

Ważne:
  • plan musi być realny do spełnienia – nie sil się na wymyślanie planu idealnego, który będzie pięknie wyglądał na kartce, ale nie będziesz miała czasu na to, by się go trzymać, bo przez to zniechęcisz się do niego już na starcie (przykład: nie oszukuj się, że będziesz olejować włosy co drugi dzień, jeśli do tej pory nie mogłaś się zmusić do robienia tego nawet raz na dwa tygodnie – no chyba że jesteś z tych osób, które zawsze dotrzymują własnych przyrzeczeń);
  • na początku zacznij od minimum – jak wyżej, czyli podejdź do sprawy realnie, rozpisz te kosmetyki, które są najważniejsze, nie wymyślaj nie wiadomo jakich mikstur, jeśli do tej pory ich nie wypróbowałaś. Warto zacząć od mniejszej ilości sprawdzonych produktów – dzięki temu będzie ci łatwiej przestrzegać własnych założeń, a kolejne kosmetyki możesz dołożyć do planu z czasem;
  • miej wszystko zawczasu przygotowane – nie planuj użycia kosmetyku, którego jeszcze nie kupiłaś, bo może się okazać, że tego z jakiś względów nie zrobisz i stracisz motywację, nie dodawaj też do planu robienia czegoś, co zajmuje ci za dużo czasu (np. domowych kosmetyków wieloskładnikowych), bo o ile nie jesteś bardzo sumienna i/lub nie jesteś do tego  przyzwyczajona, pewnie porzucisz ten pomysł szybciej niż ci się wydaje;
  • nie odpuszczaj, ale też nie przesadzaj – świat się nie zawali, jak nie naolejujesz włosów albo zapomnisz o odżywce, grunt to w takich przypadkach nie rezygnować z kontynuowania swoich zamierzeń!


Jestem ciekawa, co myślicie o planach pielęgnacji?
Zachęciłam was do przygotowania własnego?

Polecam też:

  • Jak dbać o włosy systematycznie?
  • Jak wykorzystać opakowania po kosmetykach do pielęgnacji włosów?
  • Najdziwniejsze składniki kosmetyków do włosów

    • niedziela, 20 stycznia 2019

      Dlaczego warto opracować własny plan pielęgnacji włosów? 5 ważnych powodów


      Idziesz umyć głowę i… po co sięgasz? Wiesz od razu, co zastosujesz, czy dopiero w łazience dumasz nad tym, którego szamponu użyć, jaką odżywkę do niego dobrać i kiedy ostatnio kładłaś na włosy maskę? Próbujesz sobie przypomnieć, jak dawno temu olejowałaś włosy? A może nie jesteś pewna, czy dziś jest ten dzień, w którym powinnaś sięgnąć po peeling do skóry głowy?

      Plan pielęgnacji włosów jest właśnie po to, abyśmy nie musiały się zastanawiać nad takimi drobiazgami, a jednocześnie po to, by pielęgnacja była zrównoważona i niechaotyczna. By wyciągnąć z kosmetyków to, co najlepsze. I… przestać tracić czas.

      Dlaczego więc warto przygotować własny plan pielęgnacji włosów? Oto moje spostrzeżenia:

      Pomaga zaoszczędzić czas i pieniądze

      Plan pielęgnacyjny zakłada, że kupujemy minimalną ilość kosmetyków i stosujemy je regularnie obserwując, jak działają. Jeśli dobierzemy je odpowiednio do swoich włosów, ich porowatości, a także potrzeb, będą nam świetnie służyły i nie będziemy musiały biegać po sklepach i szukać kolejnych produktów. Czas zyskujemy też podczas mycia – odpada zastanawianie się „czego dziś użyję?” i „czy mogę użyć tej maski po tym szamponie skoro dwa dni temu zastosowałam tę odżywkę?”. Takie rzeczy sprawdzamy i rozpisujemy wcześniej – raz a porządnie. Potem wystarczy już tylko zajrzeć do planu.

      Jest najlepszą opcją pielęgnacyjną dla włosów

      To sposób na uniknięcie chaosu, uporządkowany i wyważony schemat postępowania, zapewniający włosom wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Dzięki niemu unikniemy błędów (albo znacząco je zminimalizujemy). O co chodzi? Jeśli nie zapisujemy sobie, co stosowałyśmy przy poprzednim myciu, łatwo o pomyłki i na przykład zbyt częste sięganie po kosmetyki proteinowe, które mogą spowodować przeproteinowanie. Dzięki planowi będziemy też regularniej robić to, co często odsuwamy od siebie z lenistwa czy (często pozornego) braku czasu, np. olejować włosy.

      Pozwala ocenić efekty pielęgnacji

      Gdy używamy wielu kosmetyków naraz, z czasem nie wiemy i nie pamiętamy już, co się u nas sprawdziło, a co nie. Minimalistyczny plan pomaga zaobserwować, jak poszczególnie produkty działają na włosy. W razie problemów można go na bieżąco zmieniać i poprawiać – jeden kosmetyk zastąpić innym albo zwiększyć/zmniejszyć częstotliwość jego używania.

      Pomaga oszczędzić… miejsce w szafce

      Znacie tę sytuację, w której co rusz kupujecie nowe kosmetyki, a szafka w łazience zaczyna pękać w szwach? Przygotowanie planu oznacza trzymanie się go – wykorzystujemy to, co już mamy lub kupujemy produkty na najbliższe tygodnie i faktycznie po nie sięgamy. Nie ma używania co mycia innej odżywki z piętnastu, które stoją na półce, czy zastanawiania się, który z dziesięciu szamponów będzie tego dnia odpowiedni.

      Zwiększa motywację do dbania o włosy

      Jak coś mamy dokładnie rozpisane i obiecamy sobie, że skoro już poświęciłyśmy tyle czasu i energii na wybranie odpowiednich produktów i przygotowanie planu, to będziemy go stosować, znacznie łatwiej jest przestrzegać wyznaczonych reguł. I używać tego, co dla nas dobre – regularnie!

      Przekonałam Was?
      Trzymacie się jakiegoś planu pielęgnacji?
      Czy bliższe jest wam raczej pójście na żywioł? ;)

      Zobacz też:

      środa, 8 kwietnia 2015

      Piramida pielęgnacji włosów


      Długo się przed nią wzbraniałam, ale jest – moja piramida pielęgnacji włosów. Jest przydatna, gdy chcemy sobie posegregować i zaplanować wszystkie czynności, pomaga też ocenić, co robimy zbyt często lub zbyt rzadko i jak najlepiej dokonać korekty owych zabiegów. Jest też dobrą formą motywacji!

      Dziś więc trochę prywaty – podzielę się z Wami moim planem i chętnie poznam Wasze!

      Codziennie

      Przyznam szczerze, że często pomijam nawet czesanie – moje włosy są raczej proste, nie plączą się ani nie wywijają (szczególnie od czasu keratynowego prostowania), wystarczy im lekkie podsuszenie po myciu i już. Gdy mam jednak chwilę czasu, szczególnie wieczorem, szczotkuję je głową w dół szczotką z włosia lub Tangle Teezer – po takim czesaniu są bardziej błyszczące i puszyste.

      Co rano zabezpieczam też końcówki wybranym olejem lub drogeryjnym preparatem, np. na bazie silikonów. Co jakiś czas testuję jakiś suplement, wracam do picia drożdży lub skrzypu i pokrzywy – wtedy staram się zażywać/pić je codziennie.

      Co 2-3 dni

      Średnio 3 razy w tygodniu myję głowę łagodnym szamponem. To też czas na olejowanie i odżywianie włosów – dostarczam im różnych składników za pomocą kosmetyków drogeryjnych, produktów spożywczych i/lub półproduktów sklepowych. Ostatnim etapem moich działań po myciu jest podsuszenie prawie wyschniętych włosów chłodnym nawiewem suszarki, które domyka łuski włosów.

      Kilka razy w tygodniu sięgam też po wybraną wcierkę do skóry głowy, którą aplikuję zazwyczaj na czas olejowania.

      Co 2-3 tygodnie

      Nie pilnuję tego czasu z zegarkiem w ręku – średnio jednak raz w miesiącu decyduję się na peeling skóry głowy i oczyszczanie włosów mocniejszym szamponem. W te dni nie olejuję włosów, ale nakładam na nie po myciu bogatą maskę, która odżywia i nawilża wymęczone po SLS czy SLES włosy.

      Okazjonalnie

      Farbowanie, płukanki i podcinanie końcówek to czynności, które wykonuję najrzadziej. Płukanki – bo przyznam szczerze, że rzadko o nich pamiętam i mam na nie czas, farbowanie i podcinanie – w miarę potrzeb.


      A jak wyglądają Wasze plany?

      Zobacz też:

      poniedziałek, 2 lutego 2015

      Niedziela dla włosów (4): olej ze słodkich migdałów, wcierka chilli i zestaw Biovax


      Są takie tygodnie, kiedy nie ma się czasu na nic, a "Niedziela dla włosów" staje się poniedziałkiem. Planując dzisiejszą "NdW", z powodu narastającego bólu głowy, przyświecała mi jedna myśl: przeprowadzić ją ekspresowo. Początkowo chciałam wymieszać olej z maską i w ten sposób zyskać na czasie, ostatecznie jednak jak zwykle rozłożyłam wszystkie czynności na etapy.

      Z racji tego, że proteiny ostatnim razem przyniosły mi więcej puchu niż pożytku (klik), a humektanty zimą ograniczam, postawiłam na pielęgnację głównie emolientową.

      Ciekawostka jest taka, że dzisiejsze włosowe spa okazało się mieć... moc terapeutyczną :) Na początku bowiem, gdy zaczęłam wmasowywać w skórę głowy domowy macerat chili (przepis), na ponad 40 minut przestała mnie boleć głowa. Nie wiem, czy to przypadek, czy może podziałał tak na mnie rozluźniający masaż głowy, który towarzyszy aplikacji wcierki, a także jej dość ostry zapach, ale na kilkadziesiąt minut poczułam się lepiej. Potem ból wrócił, ale był już słabszy.

      Na długości włosów zaaplikowałam olej ze słodkich migdałów z dodatkiem ciągnącej się niczym guma witaminy B5. Ma ona wiele funkcji:
      • wzmacnia i buduje łodygę włosa,
      • osłania włosy ochronnym filmem,
      • wpływa na porost włosów i poprawia ich pigmentację.

      Na tak naolejowane włosy na 1,5 godziny założyłam podgrzewany turban termalny HairSpa. Po tym czasie nie opłukałam włosów, tylko dołożyłam na nie warstwę maski Biovax BB do włosów blond.

      Po pół godzinie, czyli optymalnym czasie trzymania masek, umyłam włosy ajurwedyjskim szamponem Orientany, który długie miesiące przeleżał na mojej łazienkowej półce w oczekiwaniu na użycie. Szampon jest bardzo gęsty i ma przyjemny, kwiatowy zapach. Miło było wreszcie użyć czegoś innego niż Babydream :)

      Na końcu użyłam odrobiny odżywki Biovax BB 60 sekund do włosów blond oraz płukanki z domowego octu jabłkowego (przepis) w proporcji dwie łyżki na litr letniej, przegotowanej wody. Ocet działa zakwaszająco i domyka łuski włosów, dzięki czemu są one mniej podatne na uszkodzenia, a także bardziej się błyszczą.

      Włosom dałam wyschnąć naturalnie, na samym końcu podsuszając je tylko lekko letnim nawiewem suszarki. Już wysuszone zabezpieczyłam na końcach Drogocennym olejkiem arganowym Bielendy.

      Efekt? W starciu olej kontra szampon Orientany ten pierwszy zwyciężył wynikiem 1:0... Włosy na czubku głowy wyraźnie się nie domyły i świecą się jak miliony monet. Poza tym są raczej gładkie, z jak zwykle problematycznymi, ale będącymi w lepszym niż poprzednio stanie końcówkami.


      A jak minęły Wasze NdW? Były udane?

      niedziela, 25 stycznia 2015

      Niedziela dla włosów (3): oliwa, maska z ziemniaka, miodu i żółtka


      Tym razem postawiłam na bardzo proste, tanie i naturalne produkty, które większość z nas ma w kuchni: oliwę, jajko, ziemniaka i miód, dzięki czemu udało mi się dostarczyć włosom wszystkich niezbędnych składników: emolientów, humektantów i protein.

      Po rozczesaniu włosów szczotką Tangle Teezer wtarłam w skórę głowy resztę domowego maceratu imbirowego, który stosowałam przez ostatni miesiąc (przepis: Zrób to sama: maceraty, czyli domowe wcierki do włosów). Do maceratu dodałam kilka kropli olejku herbacianego, który stymuluje krążenie krwi w skórze, działa bakteriobójczo, pomaga zwalczyć łupież i reguluje produkcję sebum. Na długości włosów rozprowadziłam natomiast oliwę i nałożyłam turban termalny HairSpa.

      Po dokładnie 2 godzinach i 20 minutach opłukałam włosy ciepłą wodą, by odchylić ich łuski. Po delikatnym osuszeniu nałożyłam na 3/4 długości włosów maskę składającą się z:
      • żółtka jajka,
      • łyżki miodu,
      • soku z jednego ziemniaka (poprzednim razem wrzuciłam do maski całego startego na tarce ziemniaka i dość trudno było mi potem spłukać osadzone na włosach drobinki; więcej o tym, jak zrobić tanie kosmetyki z tego warzywa i dlaczego warto, pisałam tutaj: Zrób to sama: kosmetyki do włosów z ziemniaka),
      • łyżkę maski Crema al Latte (Serical).

      Maska wyglądała i pachniała jak kogiel-mogiel :)
      Maskę zmyłam po 15 minutach szamponem Babydream i nałożyłam na chwilę odżywkę Biovax BB 60 sekund do włosów blond. Włosy zostawiłam do naturalnego wyschnięcia, podsuszając je tylko odrobinę na końcu chłodnym nawiewem suszarki, by domknąć łuski. Końcówki zabezpieczyłam Drogocennym olejkiem arganowym Bielenda.

      Efekt? Włosy na długości gładkie i błyszczące, ale końcówki spuszone. Przypuszczam, że sporo w tym winy zbyt dużej ilości protein (żółtko i proteiny mleczne w masce Crema al Latte).

      Kilka dni temu przeprowadziłam podobny plan pielęgnacji z tą różnicą, że wówczas nie użyłam maski Kallos. W rezultacie włosy wyglądały wtedy odrobinę lepiej, były bardziej wygładzone, chociaż wciąż sporo im do ideału brakowało.

      Dziś (z maską Crema al Latte)
      Kilka dni temu (bez maski Crema al Latte)
      A jak minęły Wasze włosowe spa?

      niedziela, 11 stycznia 2015

      Niedziela dla włosów (1): olej arganowy, domowa wcierka imbirowa i Kallos z dynią


      Dziś wieczorem, korzystając z tego, że miałam wreszcie odrobinę czasu dla siebie w domu, mogłam bez przeszkód zorganizować włosom małe emolientowo-proteinowe spa :)

      Najpierw wtarłam w skórę głowy odrobinę domowego maceratu imbirowego (przepis), który wzmacnia włosy, zapobiega wypadaniu i wpływa na porost. O dziwo taki macerat nie pachnie zbyt ładnie, dodałam więc do niego kilka kropli olejku lawendowego, który też ma wiele zalet: poprawia ukrwienie skóry (dzięki czemu wpływa na szybszy porost włosów), odżywia je i zmniejsza przetłuszczanie. Nie chcę wysnuwać zbyt pochopnych wniosków, ale używam go już od jakiegoś czasu i faktycznie włosy są dłużej świeże!

      Na długości włosów rozprowadziłam olej arganowy, założyłam czepek, a na niego podgrzany turban termalny HairSpa.

      Po dwóch godzinach opłukałam włosy ciepłą wodą, by zmyć z nich nadmiar oleju i otworzyć łuski. Nałożyłam na włosy maskę Kallos Latte wymieszaną z miąższem dyni (pełny przepis na odżywczą maskę z dyni znajdziecie tutaj) w ten sposób moje włosy dostały dużą bombę witaminową oraz odrobinę protein (proteiny mleczne z maski).

      Maska Latte i dynia wyglądały jak deser owocowy, a pachniały jak dyniowo-waniliowy budyń :)
      Mieszankę maski i dyni zmyłam po pół godzinie, umyłam skalp (nie cierpię tego słowa!) szamponem Babydream, a na końcu, aby wygładzić włosy i sprawić, by stały się miękkie, nałożyłam na nie na kilka sekund odżywkę Biovax do włosów blond.

      Po odsączeniu włosów w bawełnianą koszulkę (całkowicie zrezygnowałam już z tarcia i wyciskania włosów ręcznikiem) zostawiłam je (bez czesania) do naturalnego wyschnięcia, podsuszając je jedynie na samym końcu letnim nawiewem. W końcówki wtarłam kroplę Drogocennego olejku arganowego Bielendy.

      Efekt: włosy są puszyste i lśniące, ale niedociążone i lekko spuszone na końcach. Być może sprawdza się moje podejrzenie, że nie odpowiada im olej arganowy, a może po prostu keratyna po keratynowym prostowaniu bardzo się już wypłukała...

      Moje włosy często wyglądają o wiele lepiej po nocy niż tuż po umyciu, liczę więc na to, że do jutra będą wyglądać znacznie lepiej :)


      Tym wpisem otwieram u siebie popularną w blogosferze serię "Niedziela dla włosów". Lubicie takie posty?

      czwartek, 20 listopada 2014

      Zrób to sama: dyniowa maska na włosy


      Długo się przed nią opierałam, a po wypróbowaniu jestem zachwycona i polecam przetestować – tym bardziej, że jesienią o dynię nietrudno.

      Dlaczego warto? Dynia to bogactwo witamin (zawiera m.in. witaminy A, B, C, E i PP) oraz minerałów (np. potas, wapń i fosfor). Ma działanie przeciwzapalne, a jeden z jej składników – skwalen – buduje płaszcz lipidowy skóry. Warto wybierać dynie dojrzałe, o mocnym kolorze – takie zawierają najwięcej karotenu.

      Co będzie nam potrzebne?



      Potrzebujemy:
      • pół szklanki miąższu z dyni (może być wymieszany z resztkami skóry),
      • ¼ szklanki jogurtu naturalnego (dostarczy włosom dużych protein wielocząsteczkowych!),
      • 2 łyżki miodu (nawilżą włosy!),

      Nic się też nie stanie, jeśli wymieszamy składniki w nieco innych proporcjach :)

      Jak zrobić maskę z dyni?

      Dynię szatkujemy i zalewamy 1,5 litra zimnej wody. Odstawiamy na 3-4 godziny, a następnie gotujemy 40 minut. Studzimy, dodajemy miód i jogurt. Dokładnie mieszamy i nakładamy na całe włosy.

      Opcjonalnie: dynię od razu po pokrojeniu gotujemy, a następnie studzimy i mieszamy z pozostałymi składnikami.

      Tak przygotowaną maskę najlepiej jest trzymać na głowie pół godziny pod foliowym czepkiem i ręcznikiem (idealnie: ogrzewanymi delikatnie np. suszarką – pod wpływem ciepła łuski włosa otwierają się, więc maseczka lepiej w nie wniknie). Następnie spłukujemy.

      Ugotowana dynia





      Po co nam maska z dyni?

      Włosy po masce z dyni są:
      • odżywione,
      • nawilżone,
      • lśniące,
      • miękkie.

      Oczywiście włosy każdego z nas są inne i rezultaty również mogą się różnić. Aby wzmocnić efekt maski, warto zastosować np. taki plan pielęgnacji:

      1. olejowanie ulubionym olejem, np. lnianym, arganowym, oliwą z oliwek (dzięki temu dostarczymy włosom niezbędnych emolientów, których zadaniem jest otaczanie włosów otoczką zapobiegającą utracie nawilżenia oraz chronią przed urazami mechanicznymi),
      2. umycie włosów delikatnym szamponem, np. Babydream (chodzi o to, aby nie zdzierać z włosów resztek oleju szamponem z silnymi detergentami w składzie; idealnie: myjemy tylko skalp, reszta włosów płucze się spływającym po nich szamponem),
      3. nałożenie maski z dyni,
      4. spłukanie maski letnią wodą,
      5. nałożenie odżywki bez spłukiwania/do spłukiwania.





      Używaliście kiedyś maski do włosów z dyni? Jakie były efekty?

      Popularne w tym miesiącu: