wtorek, 30 czerwca 2015

Kosmetyki do włosów na wakacje | Co zabrać na wyjazd?


Tak się cudownie składa, że lada dzień wyjeżdżam na pierwszy w tym roku dłuższy wakacyjny wyjazd. Do ostatniej chwili będę jednak chodzić do pracy, pakowanie walizki musiałam więc rozpocząć już w niedzielę, aby ze wszystkim zdążyć i nie odkładać niczego na ostatnią chwilę. Do kosmetyczki powędrowały także produkty do włosów, których w tych dniach zamierzam używać. W tym wpisie chciałabym Wam pokazać, które z nich i dlaczego moim zdaniem warto zabrać na wakacje.

Które kosmetyki do włosów przydadzą się na wakacjach?

Najważniejsze są dwa: szampon (najlepiej łagodny) i odżywka. Do tego maleńkie serum na końcówki i, w słoneczne dni, a takich na wyjazdach zazwyczaj nie brakuje, jakiś kosmetyk z filtrem UV. Inne produkty to już kwestia wyboru – wszystko zależy od tego, gdzie i na jak długo jedziemy. Istotny jest także środek transportu – ja mam o tyle wygodnie, że na urlop jadę samochodem, nie muszę się więc aż tak ograniczać w kwestii bagażu :) Nie wyobrażam sobie jednak pakować tak wielu kosmetyków, jak na zdjęciu, do autobusu lub pociągu. W takim przypadku albo ograniczyłabym ilość produktów, albo przelała część do małych opakowań. Puste buteleczki kupimy przez internet (np. w tych sklepach) lub w drogeriach (np. w Rossmannie jest osobna półka z miniaturowymi kosmetykami i pustymi opakowaniami do przelewania różnych produktów).

Poniżej mój subiektywny ranking najważniejszych kosmetyków na wyjazd:

#1: Szampon

Po prostu must have, z którym nic nie może się równać. Najlepiej, jeśli szampon jest łagodny, bez silnych detergentów, w małej buteleczce. Szampony z SLS/SLES dobrze jest natomiast zabrać na naprawdę długie wyjazdy – na tych krótkich możemy się obyć bez oczyszczania skóry i włosów. Moim wyborem w tym roku będzie łagodny Biovax "Naturalne oleje".

#2: Wszechstronna odżywka

Wszechstronna to znaczy taka, która zawiera w sobie najważniejsze niezbędne składniki: nawilżacze, proteiny i emolienty. Stosujemy ją po każdym myciu głowy na odsączone z wody włosy na przynajmniej 1-2 minuty – ułatwi rozczesywanie, odżywi i nada blasku. Ja tym razem skorzystam z widocznej na zdjęciu odżywki Ziaja Kozie Mleko.

#3: Kosmetyk z filtrem UV/produkt do zabezpieczania końcówek

O tym, jak ważna jest ochrona przeciwsłoneczna, pisałam już w tym wpisie. Jej brak może skutkować przesuszeniem i zniszczeniem włosów. Wcześniej nie myślałam o tym etapie pielęgnacji, w tym roku zaś w mojej walizce znajdą się dwa kosmetyki do ochrony przed UV: mgiełka Jantar Farmony i Krem CC Kerastase do zabezpieczania końcówek. Ten drugi kosmetyk jest również istotny do ochrony włosów przed otarciami i zniszczeniami, a tych na wakacjach nie brakuje.

#4: Suchy szampon

Na wakacjach nie zawsze mamy czas i ochotę na częste mycie głowy, a włosy w wysokiej temperaturze szybciej się przetłuszczają. Dlatego zabranie ze sobą suchego szamponu uważam za dobry pomysł – taki produkt pomoże szybko odświeżyć fryzurę. Oczywiście dla zdrowia włosów i skóry głowy warto z niego korzystać tylko od czasu do czasu – inaczej może przesuszać. Ja zabiorę ze sobą suchy szampon Klorane, którego używam sporadycznie od kilku miesięcy.  

#5: Olej

Pewnie mało kto ma czas i ochotę na olejowanie włosów na wakacjach – dlatego zabranie ze sobą malutkiej buteleczki oleju uważam za element dodatkowy, polecany w przypadku dłuższego wyjazdu. Olej może się też przydać do zabezpieczania końcówek – wtedy serum będzie już zbędne. Ja ostatnio używam olejku Soraya, którego opakowanie to zaledwie 50 ml, więc nie zajmie mi zbyt wiele miejsca w kosmetyczce.


#6: Maska

Kolejny kosmetyk, który nie będzie nam potrzebny, jeśli weźmiemy ze sobą dobrą odżywkę, a tym bardziej, jeśli w wyjazdowej kosmetyczce znajdzie się też olej. Kilka dni bez używania maski nie zaszkodzi włosom, a my zaoszczędzimy sporo miejsca w walizce – szczególnie, że większość masek produkowana jest w sporych objętościowo opakowaniach. Ja na swój wyjazd, jeśli będę brała maskę, prawdopodobnie postawię na maleńką lawendową Alteya Organic, której słoik ma zaledwie 50 ml pojemności. W dodatku jest to produkt o stałej konsystencji – nie ma więc obaw (jak w przypadku większości masek do włosów), że wyleje się w torbie.

#7: Wcierka

Moim zdaniem najmniej przydatny produkt na wakacjach. Spójrzmy prawdzie w oczy: kto na wyjeździe ma czas na używanie wcierki? Ja spędzam zazwyczaj urlop aktywnie i wieczorami jestem już tak zmęczona, że mam ochotę jedynie na szybki prysznic – użycie serum na skórę głowy wydaje się wówczas zadaniem ponad siły :) W tym roku na wyjeździe spróbuję zmotywować się do używania raz dziennie Colostrum– zobaczymy, jak mi się to uda ;)


A co Wy zabieracie ze sobą na wakacje? Macie swoje ulubione „wyjazdowe” kosmetyki do włosów?

Zobacz też:

niedziela, 28 czerwca 2015

Aktualizacja włosów: czerwiec


Ostatnie miesiące mijają mi błyskawicznie, ale czerwiec jest pod tym względem prawdziwym rekordzistą. Niedługo minie rok od czasu, kiedy wykonałam keratynowe prostowanie – wiele z Was zagląda na mój blog w poszukiwaniu informacji na temat tego zabiegu i jego efektów, pomyślałam więc, że zrobię wkrótce małe podsumowanie i pokażę Wam, jak moje włosy wyglądały po nim miesiąc po miesiącu.

A co się działo w czerwcu? W połowie miesiąca moje włosy znacznie się skróciły – po spotkaniu z Leszkiem Czajką do kosza trafiły około 10-centymetrowe końcówki. Były to najbardziej zniszczone partie moich włosów, nie żałuję więc ich ani trochę i cieszę się, że wyglądają teraz znacznie bardziej zdrowo :) Na razie obywam się też bez koloryzacji – nie wiem, jak długo to potrwa i czy faktycznie będę zapuszczać włosy w naturalnym kolorze, ale tymczasem nie sięgam po farbę i wcale mi jej nie brakuje. Ponadto wiele osób, w tym dwóch fryzjerów, zauważyło też w tym miesiącu, że w dużej ilości odrastają mi nowe włosy!

W czerwcu na blogu powstała też seria WASZE HISTORIE – zapraszam do zgłaszania się :)

Miesięczny przyrost włosów: około 1 cm. Ostatnio było 1,5 cm, więc zastanawiam się, czy powodem nie jest nieużywanie żadnej wcierki przez ostatnie 1,5 tygodnia czerwca (po zużyciu serum Agafii chciałam odczekać kilka dni zanim sięgnę po nowy produkt).

Co robiłam w czerwcu?
  • Skończyłam kurację skrzypem i pokrzywą pitych w formie ziół (nie herbat) – niedługo zamieszczę pewnie jakieś podsumowanie.
  • Skończyłam stosować serum na porost włosów Agafii.
  • Skończyłam stosować „Naturalny młody jęczmień” i zaczęłam testować ten suplement w formie rozpuszczanego w wodzie proszku (smak jest tak okropny, że nie wiem, czy wytrzymam do końca kuracji!).
  • Wzięłam udział w spotkaniu Klorane, na którym dowiedziałam się o ciekawym składniku kosmetyków do włosów: ekstrakcie z drzewa egipskiego.
  • Wzięłam udział w spotkaniu Kèrastase, na którym poddałam się zabiegowi na włosy i dowiedziałam się o KAP-ach oraz zastosowaniu rośliny rezurekcyjnej w pielęgnacji włosów.
  • Wzięłam udział w spotkaniu Schwarzkopf w salonie Milek Design, na którym mogłam posłuchać wykładu o tym, jak włosy „zachowują się” w trakcie farbowania oraz skorzystać z usług fryzjerskich – na mojej głowie powstały wówczas ładne fale (niestety do tej pory nie otrzymałam zdjęć od fotografa z tego dnia; te zrobione przeze mnie znajdziecie na moim fan page’u na Facebooku + jedno poniżej).


Co stosowałam w czerwcu?

Z szamponów korzystałam głównie z Biovax „Naturalne oleje” oraz sporadycznie z silniej działającego VitalDerm, z odżywek – z Białego Jelenia, Biovax oraz Pharmaceris, a z masek – jedynie z Farmony „Bamboo&Oils”. Jako wcierka służyło mi serum na porost włosów Agafii, a do zabezpieczania końców Biovax "A+E", a pod koniec miesiąca olejek Organix. Po oleje do olejowania włosów na długości sięgałam tylko dwa: najczęściej służył mi olejek Agafii, od czasu do czasu używałam też małego olejku Soraya (ten ma przeznaczenie do twarzy, ale jego skład jest naprawdę świetny). Jeśli chodzi zaś o półprodukty, to pod koniec miesiąca, gdy skończyło mi się już serum Agafii, korzystałam z ekstraktu z drożdży piwnych, które mieszałam z wybraną odżywką.


Nowości produktowe

Seria Schwarzkopf Proffesional i Montibello
Szampony, odżywka i wcierka Klorane, odżywka Organix, szampon Biovax (z nowej serii) i zestaw nowych kosmetyków Kerastase
Co planuję w lipcu?

Odpocząć :) Włosowo i nie tylko. Planuję w tym miesiącu pierwsze wakacyjne wyjazdy, więc nie będę pewnie miała zbyt wiele czasu na tak regularne jak do tej pory testowanie różnych produktów i metod. Kuracja skrzypem i pokrzywą dobiegła końca – polubiłam ich smak, ale cieszę się, że w lipcu nie będę już musiała przygotowywać tego napoju, bo gotowanie pokrzywy i parzenie skrzypu już trochę mi się znudziło. Na pewno sięgnę natomiast po nową wcierkę z colostrum (siarą krowią i mlekiem klaczy), ponieważ serum Agafii skończyło mi się już tydzień temu. Jestem bardzo ciekawa jej działania, bo skład ma naprawdę niezwykły.

Pozostałe podsumowania znajdują się tutaj.

piątek, 26 czerwca 2015

Ciekawe włosowe linki: czerwiec


W połowie czerwca „Wysokie obcasy” opublikowały artykuł na temat włosomaniaczek – jego wartość merytoryczną pozostawiam Wam do oceny. W tym miesiącu wciąż mówiło się też o Olaplex, a sieć zalały artykuły dotyczące pielęgnacji włosów latem. Cóż, wakacje :)


Pierwsze obcięcie włosów w wieku… 30 lat


Ta kobieta ma 30 lat i nigdy nie obcinała włosów. Na filmie można zobaczyć, jak robi to po raz pierwszy – myślę, że z pozytywnym efektem. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale tak długie włosy zdecydowanie nie są ozdobą…



Kobieta jak lalka?


Pewnie kojarzycie już Valerię – dziewczynę uznaną za żywą lalkę Barbie. Poznajcie zatem też Alinę, która jest do niej łudząco podobna i zyskała ten sam przydomek. Alina ma za sobą pewnie kilka operacji plastycznych (chociaż się ich wypiera), ale mnie, w kontekście tego bloga, zastanawiają jej włosy. Jak myślicie, czy są naturalne?



Artykuł w „Wysokich obcasach”


Pod tym linkiem możecie przeczytać go w całości. Tekst dotyczy „społeczności włosomaniaczek” i tego, które produkty polecane są przez najsławniejsze z nich – Anię, czyli Anwen, oraz Natalię, autorkę bloga Blondhaircare. Pozycja ciekawa dla początkujących, reszta dziewczyn raczej nie dowie się z tekstu niczego nowego.














Irańskie kobiety pokazują włosy


Kilka lat temu spędziłam miesiąc w Iranie. Skwar niemiłosierny, ale – podobnie jak miejscowi – byłam zmuszona zakrywać się praktycznie od stóp do głów. Nie było łatwo paradować przy 35 stopniach Celsjusza w pełnym słońcu w długich spodniach, długim rękawie i chuście na głowie. Współczułam wtedy Irankom, które muszą żyć w ten sposób na co dzień, a w wielu sytuacjach widać było, jak bardzo jest im z tym źle. Nie dziwi mnie więc akcja zdejmowania hijabów i pokazywania włosów… tym bardziej, że kto jak kto, ale mieszkanki Iranu mają się czym pochwalić!





Farbowanie zabiło seksbombę lat 30.?


O Jean Harlow już Wam wspominałam we wpisie o fryzurach gwiazd sprzed lat – jeśli jesteście zainteresowani jej historią, polecam artykuł, w którym opisano dokładnie jej życie oraz określono, co było faktycznym powodem śmierci aktorki. Burzliwy, niezwykły życiorys!







Jak często trzeba myć włosy?


Raz dziennie, a może raz na tydzień? Lepiej częściej czy rzadziej? Zdania na ten temat są podzielone od wielu lat, a każdy fachowiec hołduje innej teorii. Jak jest naprawdę? Dziennikarka pokusiła się o zadanie tego pytania różnym znanym i mniej znanym fryzjerom










Ciekawe linki z innych miesięcy:

czwartek, 25 czerwca 2015

Zrób to sama: maska na włosy z truskawek


Sezon na truskawki wkrótce się skończy, ale to idealnym moment na to, by kupić te owoce w najniższej cenie. Z truskawek możemy przygotować maseczki nie tylko na skórę (te są dość popularne), ale też na włosy. Warto wybierać te najbardziej dojrzałe – będzie je łatwiej zmiksować i połączyć z innymi składnikami.

Dlaczego truskawki są dobre na włosy?

Truskawki zawierają wiele witamin i minerałów, na przykład kwas salicylowy, który działa jak delikatny peeling (warto najpierw wykonać próbę uczuleniową i sprawdzić, czy nie mamy na niego alergii!), witaminy A, C i z grupy B oraz wapń, fosfor, żelazo czy magnez. Dodatkowo wykazują działanie przeciwbakteryjne.

Truskawek nie poleca się jednak do zbyt częstego stosowania przy włosach farbowanych – spora ilość zawartych w nich kwasów owocowych może osłabiać kolor. Od razu zaznaczę też, że truskawki nie farbują włosów na czerwono, nawet tych w odcieniu blond (testowałam na sobie), a ich zapach utrzymuje się na włosach jeszcze jakiś czas po spłukaniu. 

Jak przygotować maskę z truskawek na włosy?

Ja znam dwa ogólne przepisy na maski z truskawek, które stosowałam i które powinny się sprawdzić na większości rodzajów włosów (moje są po nich puszyste i gładkie), oraz kilka z przeznaczeniem do walki z różnymi problemami (o tym w dalszej części wpisu).

Ujmując temat najogólniej, truskawki, podobnie jak inne owoce, możemy łączyć z produktami kuchennymi, ulubionym olejem do włosów lub wybranymi odżywkami bądź maskami.

Maska z majonezem


Potrzebujemy:
  • kilka truskawek,
  • łyżkę majonezu.

Truskawki mieszamy (najlepiej na gładko) z łyżką majonezu. Nakładamy na umyte włosy, a następnie głowę owijamy ręcznikiem. Trzymamy 20-30 minut. Po tym czasie spłukujemy.

Pomysł zastosowania majonezu na włosy brzmi dziwacznie, ale to świetna opcja dla włosów suchych i zniszczonych. Majonez ponadto wzmacnia i nadaje połysk.

Maska proteinowo-nawilżająca


Potrzebujemy:
  • kilka truskawek,
  • łyżkę miodu,
  • łyżkę jogurtu naturalnego.

Truskawki blendujemy z łyżką miodu (nawilżacz) i odrobiną jogurtu (proteiny). Delektując się pięknym zapachem (sic!) nakładamy na włosy i owijamy głowę ręcznikiem.  Zmywamy po 20-30 minutach.

Truskawki na problemy z włosami

Z truskawek możemy przygotować wiele różnych maseczek – od tego, z czym je połączymy, będzie zależał efekt końcowy.
  1. Maska na włosy pozbawione blasku: kilka truskawek mieszamy z łyżką miodu, jogurtem naturalnym i oliwą lub olejem. Nakładamy na całą długość włosów i spłukujemy po 20 minutach.
  2. Maska na włosy przetłuszczające się: truskawki blendujemy i delikatnie wcieramy we włosy na pół godziny, po czym spłukujemy.
  3. Maska na włosy suche: truskawki blendujemy z miękkim awokado i nakładamy na suche partie włosów. Możemy przykryć je folią lub ręcznikiem. Spłukujemy po 30 minutach.
  4. Maska na łupież: truskawki łączymy z sokiem z cytryny i wmasowujemy w skórę głowy. Spłukujemy po 30 minutach.
Używacie truskawek inaczej niż do jedzenia? ;)


Zobacz też:

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Jak prawidłowo zabezpieczać końcówki włosów?


Kiedy nie zabezpieczałam końcówek włosów, częściej zauważałam, że się rozdwajają, łamią, a nawet kruszą. Od kilku miesięcy tak bardzo wyrobiłam w sobie nawyk używania serum lub olejków, że stosuję je co rano, zawsze wieczorem po umyciu głowy i raz dziennie w pracy, nie odchodząc nawet od komputera.

Od czasu do czasu w rozmowach z koleżankami słyszę od nich: „dbam o włosy, ale nie zabezpieczam końcówek, bo boję się ich zatłuszczenia”. Bez obaw – prawidłowo roztarty produkt nie spowoduje takiego efektu. Trzeba tylko wiedzieć, jak to zrobić!

Zanim przejdziemy do praktyki, kilka zdań wstępu teoretycznego. Dodam jeszcze, że zabezpieczanie końcówek ma sens w przypadku włosów długich i półdługich – krótkim raczej nie będzie potrzebne.

Po co zabezpiecza się końcówki włosów?

Główne powody są dwa: serum lub olej sprawią, że końce włosów – partie najstarsze i najbardziej sfatygowane – będą zabezpieczone przed kolejnymi zniszczeniami, a także dodatkowo nie będzie z nich uciekać woda (ochrona przed przesuszeniem). Dzięki temu włosy będą bardziej wytrzymałe i zdrowe, a ich zapuszczenie stanie się łatwiejsze.


Jak zabezpieczać końcówki włosów, aby nie były tłuste?

Należy połączyć dwa elementy: wybranie dobrego produktu do zabezpieczenia włosów oraz odpowiedniej techniki jego używania. 

Po pierwsze: odpowiedni produkt

Odpowiedni to znaczy taki, który przede wszystkim włosy zabezpieczy, ewentualnie odżywi, a jednocześnie nie wysuszy. Idealne serum do końcówek powinno więc zawierać mieszaninę olejów i silikonów, a nie powinien się w nim znaleźć alkohol, np. Alkohol Denat, Benzyl Alcohol lub Isopropyl Alcohol. Dobrze, jeśli taki kosmetyk zawiera filtry przeciwsłoneczne.

Godne polecenia są na przykład „Jedwab do włosów” Green Pharmacy lub serum „A+E” Biovax (ten pierwszy zawiera wprawdzie Benzyl Alcohol, ale prawie na końcu składu, a ja przy jego stosowaniu nie zaobserwowałam żadnego wysuszenia).

Do zabezpieczania końcówek służą nie tylko produkty drogeryjne, ale też czyste oleje, np. arganowy, kokosowy czy macadamia. Odpowiednie będą też niektóre kremy do włosów – ja od czerwca stosuję na przykład Krem CC Kèrastase, który dobrze zabezpiecza pasma przed uszkodzeniami i promieniowaniem UV, a dodatkowo nie obciąża i nie zatłuszcza włosów.

Po drugie: prawidłowa technika

Przede wszystkim serum lub olejem pokrywamy tylko ostatnich kilka lub kilkanaście centymetrów włosów (chyba że chcemy też odrobinę wygładzić włosy na długości). Na rękę wyciskamy maksymalnie 1-2 kropelki produktu (rzadko która z nas będzie musiała używać go na raz więcej), rozcieramy mocno w dłoniach i delikatnie przejeżdżamy po włosach w kierunku od góry w dół (szczególnie same końcówki). Nie dociskamy, a jedynie lekko muskamy pasma – produkt ma się osadzić w minimalnej ilości.

Niektóre kosmetyki, na przykład wybrane kremy, można wgnieść we włosy bez obawy o przetłuszczenie, serum i oleje są jednak bardziej tłuste i lepiej stopniowo dokładać je na pasma poprzez delikatne pocieranie zgodnie z ułożeniem łusek włosów.

Roztartym w dłoniach olejem lub serum delikatnie pocieramy włosy od zewnątrz i od wewnątrz
A jaka jest Wasza ulubiona technika zabezpieczania końcówek włosów?

Zobacz też:

niedziela, 21 czerwca 2015

Niedziela dla włosów (7): olejek Agafii i ekstrakt z drożdży piwnych


Od kilku ostatnich tygodni podchodzę do pielęgnacji włosów dość minimalistycznie, nie sięgając po zbyt wiele kosmetyków na raz. Dawno nie korzystałam też z półproduktów, co, jak się okazuje, było sporym błędem, bo kilka z nich niedługo straci swoją ważność.

W tę "niedzielę", która, dla porządku,  wypadła mi w sobotę wczesnym popołudniem, kiedy miałam najwięcej czasu, sięgnęłam więc do swoich półproduktowych zbiorów i wyciągnęłam ekstrakt z drożdży piwnych. Uznałam, że najlepiej będzie go zastosować na skórę głowy, mieszając z jakąś odpowiednią dla skalpu odżywką.

Po spryskaniu skóry głowy resztką wcierki Agafii "Aktywne serum na porost włosów" (której zapomniałam umieścić na zdjęciu) i trzygodzinnym olejowaniu olejkiem Agafii "Odżywienie włosów" umyłam głowę szamponem Biovax "Naturalne oleje". Nie przepadam za jego gęstą konsystencją nawet mocne rozwodnienie sprawia, że szampon trudno jest rozprowadzić na całej skórze.

Po odciśnięciu włosów z wody wymieszałam odżywkę Biały Jeleń z kilkunastoma kroplami ekstraktu z drożdży piwnych i tak przygotowaną mieszankę nałożyłam na skórę głowy i włosy na 10-15 minut. Myślę, że ekstrakt świetnie sprawdzi się jako dodatek do wcierek i wszelkich kosmetyków nakładanych na skalp, a trochę gorzej rozprowadzany na pasmach, ponieważ zawiera alkohol.

Po zmyciu odżywki z ekstraktem podsuszyłam włosy letnim nawiewem suszarki. Były gładkie, lśniące i dobrze się układały. Na koniec nałożyłam na nie kropelkę serum Biovax "A+E".

Na zdjęciu możecie zobaczyć jak bardzo moje włosy skróciły się po ostatnim podcięciu. I chociaż początkowo (po pierwszym i drugim umyciu głowy) końcówki nieco mi się wywijały, teraz wróciły już do swojego normalnego stanu. Wydaje mi się, że za kilka miesięcy, gdy podetnę włosy o kolejnych kilka centymetrów, uda mi się całkowicie pozbyć zniszczonych partii (tych, które jeszcze nieco się puszą tuż po myciu). Nie mogę się tego doczekać ;)


Inne "NdW":

piątek, 19 czerwca 2015

Recenzja: Pervoe Reshenie, Apteczka Agafii, Aktywne serum ziołowe na porost włosów



Po 3 miesiącach kuracji mogę wreszcie sama ocenić działanie wcierki Apteczki Agafii, która zbiera w internecie bardzo różne opinie. Jedni piszą, że świetnie przyspiesza porost włosów, inni, że nie robi zupełnie nic i nie ma sensu po nią sięgać. Jak jest naprawdę? Zapewne u każdego efekty będą nieco inne, a ja mogę tylko zdać relację z własnych obserwacji.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Początkowo myślałam, że jest bardzo wygodne – plastikowa butelka z atomizerem dozuje serum dość mocnym strumieniem, a nakładka zabezpiecza produkt przed zanieczyszczeniami, rozlaniem (o ile można rozlać kosmetyk z dozownikiem) czy nieumyślnym naciśnięciem.

Po kilku dniach stosowania zaczęłam jednak zauważać jego wady: przy każdym użyciu wcierki, z winy dozownika, który po naciśnięciu mocno rozpryskuje kosmetyk, miałam mokre nie tylko włosy przy skórze głowy, ale też częściowo te na długości – mniej więcej do 10 centymetrów. Z serum korzystałam więc tylko kilka godzin przed umyciem głowy. Kolejną wadą był zacinający się atomizer – nie wiem, czy usterka dotyczyła tylko mojego egzemplarza kosmetyku, a raczej w to wątpię, ale dozownik przestawał działać za każdym razem, gdy lekko przechylałam butelkę z pozycji pionowej, chcąc na przykład spryskać skórę z tyłu głowy. Doprowadzało mnie to do szału, bo mimo kilkukrotnego wstrząsania butelką dozownik przestawał reagować na naciskanie. Musiałam więc wylewać produkt na dłoń, rozcierać i w tej sposób aplikować na tył głowy.

Wadą opakowania jest też nieprzeźroczysta butelka, która sprawia, że nie byłam pewna ile produktu zostało mi jeszcze do końca kuracji. Co więcej, napisy na naklejce z polskim opisem starły się już po kilku dniach używania (chociaż to akurat wina polskiego sklepu).

Zapach

Okropny. Nie wiem dlaczego niektórzy porównują go do zapachu Pepsi – dla mnie jest to raczej woń jakiegoś środka czystości typu Domestos. Można się do niego przyzwyczaić, ale początkowo byłam w szoku, że kosmetyk może tak… śmierdzieć. Za sprawą występującego na początku składu cytryńca chińskiego woń ta jest lekko cytrynowa, niczym zapach mleczka do czyszczenia łazienki.

Na szczęście zapach szybko się ulatnia i nie pozostaje na włosach.

Skład

To zdecydowanie najlepszy element wcierki Agafii. W skład serum wchodzą bowiem: Althaea Officinalis Extract (ekstrakt z prawoślazu), Shizandra Chinensis Officinalis Oil (cytryniec chiński), Panax Ginseng Extract (ekstrakt z żeń-szenia), Mellissa Officinalis Leaf Oil (melisa), Arctium Lappa roqt Extract (ekstrakt z łopianu), Urtica Dioica Extract (ekstrakt z pokrzywy), Betula Alba Extract (ekstrakt z kotków brzozowych), Yeast Extract (ekstrakt z drożdży piwnych), Capsicum Anuum Fruit Extract (ekstrakt z ostrej papryki), Climbazole (hamuje rozwój grzybków odpowiedzialnych za powstawanie łupieżu), Allantoin (alantoina), Pantothenic Acid (prowitamina B5), Neolone (bezpieczny konserwant).

Imponujące, prawda? Same godne uwagi składniki, zero niebezpiecznych dodatków, nawet tych zapachowych – nic więc dziwnego, że wcierka nieprzyjemnie pachnie. Może jednak to lepsze niż perfumowane kosmetyki? Zmniejsza się dzięki temu ryzyko uczuleń i podrażnień.

A co w składzie? Przede wszystkim ekstrakty: z prawoślazu (nawilża i zmiękcza), żeń-szenia (regeneruje i zapobiega wypadaniu włosów), łopianu (także przeciwdziała wypadaniu, tonizuje, zwalcza łupież, ogranicza łojotok), pokrzywy (wzmacnia włosy, przeciwdziała wypadaniu, przetłuszczaniu i łupieżowi), kotków brzozowych (poprawia ukrwienie, nadaje blask, zapobiega wypadaniu), drożdży piwnych (zapewnia kompleksowe działanie odżywcze) i ostrej papryki (aktywizuje mikrokrążenie). Do tego we wcierce znajdziemy też: cytryniec chiński (działa tonizująco i wzmacniająco), melisę (odżywia i tonizuje), Climbazol (pomaga w walce z łupieżem), alantoinę (nawilża, działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia) i prowitaminę B5 (aktywizuje regenerację komórek skóry). Naprawdę na bogato!


Działanie

Serum używałam 2-3 razy w tygodniu przez blisko 3 miesiące, czyli tak, jak radzi producent. Spryskiwałam nim skórę głowy minimum 1,5 godziny przed myciem i lekko wmasowywałam. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia, szybszego przetłuszczania się włosów ani też nie czułam mrowienia tuż po aplikacji, na co zwracały uwagę w sieci niektóre dziewczyny.

Ocenienie działania wcierki w moim przypadku jest dość łatwe: zaczęłam jej używać na początku kwietnia, a w marcu ostatnim razem farbowałam włosy, a zatem wszystkie krótkie włoski pojawiające się na przykład nad czołem, które noszą ślady farbowania, wyrosły jeszcze przed zastosowaniem preparatu. Jest ich sporo i wnioskuję, że ich wyrośnięcie zawdzięczam kuracji drożdżowej. Ciemniejszych, nie objętych koloryzacją włosów jest znacznie mniej, ale są – i pojawiają się głównie na przodzie i środku głowy. W tych miejscach czuję je także pod palcami, gdy dotykam skóry. Co więcej, na wczorajszym spotkaniu w salonie Milek Design (zdjęcia możecie zobaczyć na Facebooku) jedna z czeszących mnie fryzjerek zwróciła uwagę na to, że mam na głowie mnóstwo odrastających włosów.

W czasie kuracji moje włosy co miesiąc rosły około 1,5 cm. Przyrost bez wspomagania, mierzony na początku jesieni, wynosił około 1 cm. Czy lepszy wynik jest zasługą wcierki Agafii? Niewykluczone, chociaż w czasie jej stosowania łykałam też suplement „Młody jęczmień” (od kwietnia) i piłam skrzyp oraz pokrzywę (też od kwietnia). W kwestii wypadania trudno jest mi ocenić działanie wcierki, ponieważ od wielu miesięcy nie mam z tym problemów. Przy jej stosowaniu wypadanie moich włosów ani się nie zwiększyło, ani nie zmniejszyło –  pozostawało w normie.

Reasumując: myślę, że wcierka zadziałała u mnie połowicznie: lekko przyspieszyła porost, spowodowała mały wysyp nowych włosów. Nie dostrzegłam jednak żadnego efektu „wow” i obawiam się, że bez pomocy ze strony ziół, które piłam, rezultat jej stosowania oceniłabym na znacznie słabszy. Mimo wszystko nie mogę też uznać, że wcierka była wyrzuceniem pieniędzy w błoto – wierzę, że tak pozytywny skład na pewno chociaż odrobinę mi pomógł w przyroście i wzmocnieniu włosów.

Konsystencja i wydajność

Bardzo wodnista, o brązowym zabarwieniu. Dzięki aplikacji z użyciem atomizera nie spływa z włosów. Przy stosowaniu 2-3 razy w tygodniu starcza na około 3 miesiące używania.

Cena i dostępność

Wcierkę Agafii kupiłam niegdyś w sklepie internetowym Naturashop.pl, kosztowała 16 zł. Najłatwiej dostać ją właśnie przez internet tak jak wszystkie inne kosmetyki rosyjskie – myślę, że najszybciej w którymś z tych sklepów. Cena jest niewysoka, szczególnie, że produkt starcza na 3 miesiące. W sklepach stacjonarnych, chociaż dostępna jest zapewne w niewielu, może być nieco droższa.

Podsumowanie

Myślę, że warto ją przetestować – jest duża szansa, że zadziała, a jeśli nie, to po pierwsze jej cena nie jest wysoka, więc niewielka strata, a po drugie zawsze możemy ją nieco ulepszyć, dodając ulubione półprodukty (w minimalnej ilości, aby uniknąć podrażnień) lub też dolać wcierkę na przykład do maski drożdżowej nakładanej na skórę głowy – nawet takiej domowej, przygotowanej z drożdży piekarskich. W takim wydaniu serum powinno chociaż odrobinę wzmocnić swoje działanie.

Jestem ciekawa opinii osób, które już tej wcierki używały!


Zobacz też:

Popularne w tym miesiącu: