niedziela, 29 maja 2016

Metoda kubeczkowa | Jak myć głowę, nie niszcząc włosów?


Chociaż myję głowę co drugi dzień (lub codziennie w zależności od kilku czynników), jeden szampon starcza mi zazwyczaj na wiele miesięcy używania. Powodem tak dużej wydajności jest metoda, którą stosuję, a która w blogosferze nazywana jest „kubeczkową”. Ja wprawdzie kubeczka do niej nie wykorzystuję, ale mimo to jest ona dla mnie na tyle wygodna i wiąże się z tyloma zaletami, że nie zamieniłabym jej obecnie na żadną inną.

Nie chcę wciskać Wam kitu, że opisywana przeze mnie metoda to rewolucja – tak naprawdę większość szamponów to koncentraty i powinniśmy używać ich właśnie w ten sposób, czyli w naprawdę maleńkiej ilości. Dochodzą mnie jednak słuchy, że wiele dziewczyn zużywa kosmetyki do włosów w hurtowych ilościach, wylewając na siebie zatrważające ich ilości na raz. Nie ma to sensu, a co więcej – może być szkodliwe dla włosów i skóry głowy.

Na czym polega metoda kubeczkowa?

Zasada jest bardzo prosta: chodzi o to, aby rozcieńczyć szampon z wodą i spienić go zanim zostanie nałożony na głowę. Możemy to zrobić w kubeczku – stąd nazwa – ale może nam do tego posłużyć też butelka po zużytym kosmetyku, w którym, jak w shakerze, spienimy szampon, mieszając go z wodą. Niby nic, a tak wiele zalet. W ten sposób myjemy głowę pianą, a nie roztworem z butelki. Pianą tą należy delikatnie masować skórę głowy i lekko przeciągać ją na włosach. To im wystarczy – pamiętajmy, że sebum produkowane jest przez skórę, a nie włosy, końcówek więc nie musimy myć aż tak dokładnie. Ważne jest też oczywiście, aby głowę i włosy masować, a nie szorować i szarpać. 

Mnie nigdy nie chce się „bawić” w używanie do tego celu dodatkowych pojemników, wylewam więc odrobinę szamponu na dłoń i dolewam do niego wodę. Lekko mącę ją i rozprowadzam na skórze głowy. W ten sposób szampon lepiej się pieni i bez potrzeby dokładania dodatkowej porcji kosmetyku mogę pokryć taką mieszanką całą głowę.

Ta sama metoda może być też wykorzystywana do mycia głowy odżywką.


Zalety metody kubeczkowej to:
  • lepsze pienienie się szamponu (sprawdza się szczególnie przy szamponach delikatnych, bez silnych detergentów, np. Babydream, które z natury mniej się pienią),
  • lepsze rozprowadzanie szamponu na głowie podczas mycia,
  • szampon dzięki tej metodzie działa delikatniej na skórę głowy, ponieważ jest rozcieńczony (nie drażni tak bariery lipidowej skóry),
  • oszczędność szamponu (dużo mniejsze zużycie) oraz czasu (nie trzeba dokładać kosmetyku),
  • mniejsze prawdopodobieństwo podrażnień i swędzenia skóry,
  • mniejsze przetłuszczanie się włosów,
  • może spowodować zmniejszenie ilości myć (w przypadku osób, które zazwyczaj myją głowę dwa razy),
  • sprawia, że włosy mniej się puszą (nie są szorowane i drażnione na końcówkach),
  • włosy wyglądają zdrowiej,
  • takie mycie nie wymaga tarcia włosów, które je niszczy i powoduje plątanie.

Wiem, że wiele osób dzięki tej metodzie zamiast myć głowę codziennie, myje ją co 3-4 dni – włosy mniej się przetłuszczają i są dłużej świeże. Na logikę: jeśli wylewamy dużo szamponu bezpośrednio na głowę, to nie dość, że możemy go potem nie domyć lub niedokładnie spłukać, to jeszcze działa on drażniąco na skórę. Efektem jest oczywiście zwiększone wydzielanie sebum, czyli przetłuszczenie włosów.

Jak ja myję głowę?

Najprościej jak się da :) Wygląda to następująco:
  1. Delikatnie rozczesuję włosy, zaczynając od końcówek.
  2. Moczę włosy letnią wodą (zazwyczaj myję głowę nad wanną).
  3. Na dłoń wylewam odrobinę szamponu (wielkości mniej więcej jednego lub półtora orzecha laskowego) i wyciskam z końcówek włosów nieco wody, a następnie całość mieszam i nakładam na skórę głowy.
  4. Wmasowuję, przeciągając pianę w kierunku końcówek, a w razie potrzeby (np. po olejowaniu) lekko je pocieram.
  5. Spłukuję letnią wodą, odciskam nadmiar wody i owijam głowę na chwilę w bawełnianą koszulkę, którą stosuję zamiast ręcznika. Dopiero wtedy, gdy włosy nie ociekają już wodą i są odsączone, nakładam odżywkę lub maskę.

Trochę szamponu, odrobina wody...
...i mieszamy!

W sposobie, który stosuję, nie wykorzystuję zbyt dużo wody – powiedzmy, że w stosunku do szamponu jest jej 5:1 (ile zmieści się na dłoń). Spokojnie jednak można szampon rozcieńczać bardziej, nawet 10:1 (gdzie 10 to oczywiście woda) – dobrze wymieszany na pewno domyje skórę. Jeśli z takiej mieszanki wyjdzie nam za dużo piany, możemy zużyć ją do kolejnego mycia (postoi kilka dni, przed użyciem trzeba ją tylko ponownie wstrząsnąć).

Dajcie znać, jak ta metoda sprawdza się u Was – a może stosujecie inną?


Polecam też:

piątek, 27 maja 2016

Recenzja: L`biotica, Professional Therapy, Volume Express Mask, Intensywnie regenerująca odżywka zwiększająca objętość


Może się tak zdarzyć, że kosmetyk ma świetny skład, ale beznadziejne działanie. Albo na odwrót – działa świetnie, ale substancje, które się w nim znajdują, do najlepszych nie należą. W dzisiejszej recenzji będzie właśnie o takim dysonansie.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Miękkie i spłaszczone, dzięki czemu pozornie wygląda na dużo pojemniejsze niż jest w rzeczywistości. Mieści 200 ml odżywki. Korek jest jednocześnie wadą i zaletą tego opakowania – z jednej strony umożliwia postawienie kosmetyku pionowo i spływanie produktu, z drugiej zaś bardzo trudno jest go odkręcić.

Odżywka zapakowana jest w kartonowe pudełko, na którego jednej ze ścianek widnieje zdjęcie Mistrza Świata Fryzjerstwa OMC 2014 Pawła Matrackiego.


Zapach

Lekki, mało charakterystyczny. Ulatnia się z włosów po ich wyschnięciu. Po kilku dniach od skończenia odżywki już go nie pamiętałam. 


Skład

Aqua (woda), Cetearyl Alcohol (emolient), Cyclopentasiloxane (silikon lotny), Octyldodecanol (emolient), Parfum (zapach), Cetrimonium Chloride (konserwant, antystatyk), Behentrimonium Methosulfate (ułatwia rozczesywanie), C10-40 Isoalkylamidopropylethyldimonium Ethosulfate (antystatyk), Cetyl Alcohol (emolient), Silicone Quarternium-18 (silikon zmywalny delikatnym szamponem), Zea Mays Oil (olej kukurydziany), Rosa Moschata Seed Oil (olej z róży rdzawej), Citric Acid (kwas cytrynowy), Tocopheryl Acetate (witamina E), Rosmarinus Officinalis Leaf Extract (ekstrakt rozmarynowy), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Hydrolyzed Keratin (hydrolizowana keratyna), Tetrasodium Iminodisuccinate (składnik chelatujący), PEG-8 (zapobiega wysychaniu kosmetyku), PEG-8/SMDI Copolymer (emolient), Palmitoyl Myristyl Serinate (działa odżywczo na skórę), Sodium Polyacrylate (substancja filmotwórcza), Benzyl Alcohol (alkohol, który może wysuszać), Limonene (zapach), Trideceth-6 (substancja myjąca), Triethylene Glycol (zapach), Trideceth-12 (emulgator), Benzyl Salicylate (filtr przeciwsłoneczny, zapach, konserwant), Propylene Glycol (ułatwia przenikanie substancji w głąb skóry), Hexyl Cinnamal (zapach), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), Magnesium Chloride (regulator lepkości), Magnesium Nitrate (konserwant pochodzenia mineralnego), Phenoxyethanol (zapach), Etylhexylglycerin (humektant, naturalny konserwant), Potassium Sorbate (konserwant).

Zawiodłam się, gdy pierwszy raz przeczytałam ten skład. Przede wszystkim przed zapachem znajdują się tu tylko trzy składniki (poza wodą): dwa emolienty i lotny silikon. Szału nie ma. W środku listy dwa PEG-i – substancje zawierające gaz uznawany za rakotwórczy – kilka konserwantów i wysuszający alkohol. Z drugiej strony jest też hydrolizowana keratyna, witamina E, dwa oleje i ekstrakt. To jednak trochę za mało, żeby można było taki skład uznać za dobry – kolorystycznie widać nawet, że substancji zaznaczonych na zielono jest prawie tyle samo, co niebieskich i czerwonych.


Działanie

Mimo słowa "mask" w tytule, jest odżywką. Skład ma wprawdzie średni, ale za to, jak działa, naprawdę ją uwielbiam! Na moje włosy bardzo dobrze wpływają kosmetyki proteinowe, szczególnie z keratyną, więc i ta odżywka się u mnie sprawdziła. Stosowałam ją z przyjemnością przez kilka tygodni i za każdym razem sprawiała, że włosy były mięsiste, wygładzone, błyszczące i mniej niż przy niektórych innych kosmetykach się strączkowały. Odżywka nadawała im poślizgu, więc nie musiałam ich nawet rozczesywać po myciu, czego nie robię też przy innych kosmetykach, jednak po tym konkretnym nie miałam do czynienia z żadnym plątaniem w trakcie ich wysychania. Nie zaobserwowałam wprawdzie efektu zwiększenia objętości włosów (co sugeruje producent na opakowaniu), a raczej lepszą ich strukturyzację i wygładzenie, ale to już dla mnie sporo.

Konsystencja i wydajność

200 ml odżywki starczyło mi na kilka tygodni stosowania. Sięgałam po nią średnio co kilka myć. Jest dość rzadka, ale nie spływała mi z włosów.


Cena i dostępność

Odżywka L’Bioticy Volume do najtańszych nie należy – kosztuje około 28 zł – ale z drugiej strony nie nazwałabym jej też drogą. Biorąc pod uwagę jej skład, pewnie można znaleźć coś lepszego i tańszego od niej, mnie jednak na tyle przypadło do gustu jej działanie, że ta cena nie wydaje mi się wygórowana.

A gdzie jej szukać? Na pewno jest dostępna w Rossmannie i innych drogeriach.

Podsumowanie

Na pewno będę chciała do niej wrócić, a także przetestować inne produkty z tej serii. Lojalnie ostrzegam, że jej skład nie jest idealny, ważne jest jednak dla mnie też działanie, dlatego nie skreślam jej, a wręcz wspominam z sympatią.


Znacie tę odżywkę? A może stosowaliście już inne produkty z tej serii? Co jest dla Was ważniejsze: skład czy działanie?


Polecam też:

środa, 25 maja 2016

Wyniki konkursu na milion wyświetleń bloga!


Do minionej niedzieli wszyscy chętni mogli wziąć udział w konkursie, w którym do wygrania były dwa duże zestawy kosmetyczne. Mimo wielu zgłoszeń, niektóre (by pozostać fair) musiałam odrzucić ze względu na niezrozumienie pytania. Nie wiem dlaczego niektórzy bowiem, zamiast pisać w odpowiedzi o tym, jaki temat związany z włosami najbardziej ich ciekawi, pisali o tym, jakie wpisy najbardziej lubią na moim blogu :)

Oficjalnie ogłaszam więc, że w konkursie zwyciężyły następujące czytelniczki:

Zestaw nr 1: Psychodelax3
Zestaw nr 2: Karolina Całuch

Serdecznie dziękuję wszystkim osobom, które brały udział w konkursie, a zwyciężczyniom gratuluję i proszę o przesłanie swoich adresów korespondencyjnych do wysyłki paczek na mfairhaircare@gmail.com :)

niedziela, 22 maja 2016

Farbowanie z Olaplex – rezultaty na moich włosach | Jak używać Olaplex nr 3 do stosowania w domu?


Kilka tygodni temu podjęłam decyzję o zafarbowaniu odrostów i zrównaniu ich z jasnym kolorem moich końcówek. Przekonałam się, że z naturalnym kolorem nie czuję się dobrze, nie podkreśla on niczego pozytywnego, a wręcz sprawia, że wyglądam na smutną i zmęczoną. Jako fanka pielęgnacji włosów postanowiłam jednak, że zrobię wszystko, aby farbowanie jak najmniej negatywnie odbiło się na kondycji mojej fryzury. Zdecydowałam się więc przetestować Olaplex – system, który ma zarówno swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników.

Nie będę w tym wpisie po raz kolejny skupiać się na ogólnym działaniu Olaplex – jeśli jesteście zainteresowani czym jest ten system, jak działa i jakie daje efekty, zapraszam do mojego wywiadu, w którym te kwestie zostały już wyjaśnione:


Zamiast tego opiszę Wam, na czym polegało użycie Olaplex w salonie fryzjerskim, jakie są moje wrażenia po jego zastosowaniu i jak dbam o przedłużenie rezultatów tego zabiegu w domu.

Jak używa się Olaplex?

Zacznę od tego, że moje włosy zostały pofarbowane (a nie rozjaśnione – a to spora różnica) jedynie od nasady do wysokości ucha, czyli na odcinku ciemnych odrostów i to właśnie na tym obszarze, już po zmyciu farby, fryzjerka nałożyła mi Olaplex Bond Multiplier N°. 1, czyli pierwszą część systemu (przeciągając go w kierunku końcówek). Ma on za zadanie rekonstruować uszkodzone lub zerwane wiązania siarczkowe we włosach i zapobiegać ich dalszym uszkodzeniom (według zapewnień producenta). Włosy zostały następnie przykryte foliowym czepkiem, a ja przez około 40 minut siedziałam pod specjalną lampą wydzielającą delikatne ciepło, które ułatwiało odchylanie łusek włosów i wnikanie preparatu do środka.

Następnie fryzjerka opłukała moje włosy i nałożyła Olaplex Bond Perfector N°. 2, którego celem jest wzmacnianie działania pierwszej części systemu i utrwalanie wiązań siarczkowych. Ponownie – tym razem na 10 minut – włosy zostały zawinięte pod foliowy czepek i wystawione na przyjemne grzanie lampy.

Na samym końcu preparat został spłukany, a włosy umyte. Użycie Olaplex w moim salonie fryzjerskim kosztowało 80 zł.

Jakie są efekty zastosowania Olaplex na moich włosach?

Tuż po wysuszeniu fryzjerka stwierdziła, że włosy są gładkie i miękkie w dotyku. Nie przyjęłam tego za dowód działania Olaplex, ponieważ:
  • moje włosy są miękkie z natury, a gładkie odkąd o nie systematycznie dbam;
  • fryzjerka suszyła moje włosy na szczotce, co samo z siebie sprawia, że włosy stają się bardzo gładkie, lejące i miękkie.
Zdjęcia poniżej zostały zrobione po prawie 2,5 tygodniach od zabiegu, niestety w dość wietrzny dzień, dlatego miejscami włosy tak odstają :)


Niemniej jednak nie żałuję, że przetestowałam Olaplex – a zaznaczam, że zrobiłam to ponad dwa tygodnie temu i specjalnie odczekałam z opisaniem swoich wrażeń, aby sprawdzić, jak w tym czasie będą wyglądać moje włosy. Z moich obserwacji wynika, że obszar farbowany niczym (w strukturze ani wyglądzie – poza odrobinę ciemniejszym kolorem) nie różni się od obszaru, który nie został pokryty farbą. Włosy nie zaczęły bardziej wypadać, nie kruszą się, nie plączą ani nie wyglądają na zniszczone. Na całej długości pozostały gładkie. 

Oczywiście trzeba tu zwrócić uwagę na ważny aspekt: farbowałam tylko odrost, a więc górną, najzdrowszą część włosów. Nie mam pewności, czy bez Olaplex nie wyglądałyby one podobnie. Ponadto było to farbowanie, a nie rozjaśnianie, które jest dla włosów bardziej szkodliwe.


Jak prawidłowo używać Olaplex N°.3?

Od czasu wizyty w salonie fryzjerskim dbam o przedłużenie efektów zabiegu, stosując trzecią część systemu, czyli Olaplex Hair Perfector N°. 3. Można ją kupić w internecie, na przykład na stronie hair2go.pl, za około 150 zł/100 ml.

Tę część Olaplex stosuję raz w tygodniu w następującym schemacie:
  1. moczę włosy wodą i odsączam je,
  2. nakładam Olaplex Hair Perfector N°. 3 – szczególnie na świeżo farbowaną część włosów,
  3. w razie potrzeby przeczesuję delikatnie włosy grzebieniem,
  4. zawijam włosy (często pod foliowy czepek),
  5. po minimum 10 minutach (im dłużej, tym lepiej, więc często trzymam produkt na włosach około pół godziny) zmywam go wodą, a następnie myję włosy szamponem i nakładam odżywkę lub maskę.

Olaplex Hair Perfector N°. 3 dość dobrze rozprowadza się na włosach, przyjemnie i delikatnie pachnie. Biorąc pod uwagę dotychczasowe zużycie oceniam, że jedna buteleczka preparatu wystarczy mi na około 8 zastosowań. W moim przypadku jest to więc około 2 miesiące używania (nakładam Olaplex raz w tygodniu).

Warto wiedzieć, że po Olaplex nie należy stosować kosmetyków z siarczanami (np. SLS lub SLES – więcej pisałam o tym tutaj), ponieważ mogą one wypłukiwać preparat z włosów. Poza tym na długość rezultatów kuracji wpływa to, jak dbamy o włosy – wiązania dwusiarczkowe w ich strukturze mogą bowiem ulegać zniszczeniu na wskutek niewłaściwej pielęgnacji, narażania włosów na promieniowanie słoneczne czy gorącą temperaturę (np. suszarki lub prostownicy).


Olaplex – używać czy unikać?

Najważniejszym składnikiem Olaplex jest Bis-Aminopropyl Diglycol Dimaleate – to właśnie on ma budować most zastępczy w miejscu, gdzie wiązanie dwusiarczkowe zostało zerwane. Jego działanie jest szybsze niż reakcja rozjaśniania – stąd jego moc działania na włosy. Składnik ten znajdziemy we wszystkich trzech częściach systemu Olaplex.

Użyć więc Olaplex, czy raczej lepiej odpuścić? Moje zdanie jest takie: jeśli coś może nam pomóc, to warto spróbować. Cena zastosowania Olaplex, a także pielęgnacja w domu (Olaplex nr 3), jest niestety dość droga, jednak użycie systemu może być naprawdę dobrym pomysłem w przypadku włosów bardzo zniszczonych i rozjaśnianych. Słyszałam wprawdzie od zaprzyjaźnionej pani trycholog, że nie da się skleić na stałe wiązań siarczkowych we włosach, a tym samym efekt zabiegu musi być wciąż podtrzymywany, jednak według mnie nie ma w tym nic dziwnego – weźmy pod lupę na przykład słynne już keratynowe prostowanie. Raz wykonany zabieg nie zapewnia nam pięknych włosów na stałe, o efekty trzeba wciąż dbać, prawda? Myślę, że z Olaplex jest podobnie.

A czy Olaplex działa? Moim zdaniem tak, co udowadnia eksperyment rozjaśniania pasm włosów pokazany na tej stronie. Pukiel pokryty Olaplex prezentuje się na zdjęciu zdecydowanie najzdrowiej.

Trzeba też zaznaczyć, że system Olaplex jest trzyczęściowy – dwie pierwsze jego części używane są zazwyczaj w salonach fryzjerskich, a trzecią stosujemy w domu dla potrzymania efektów. I tu dwie uwagi:
  1. zastosowanie tylko trzeciej części Olaplex, którą można kupić w internecie, w założeniu nie da nam takiego samego rezultatu. Myślę, że może ona jedynie zadziałać jak maska do włosów;
  2. cały system Olaplex można kupić w internecie, kosztuje około 350-500 zł w zależności od sklepu.  Warunkiem uzyskania pozytywnego rezultatu jest jednak użycie prawdziwego systemu z pewnego źródła – tak jak w przypadku wielu innych zabiegów zastosowanie preparatu-podróbki, który nie zawiera ważnych składników, może w najlepszym razie nie dać żadnych efektów.  Olaplex można kupić na przykład tutaj.


A czy Wy stosowaliście kiedyś Olaplex lub czy jesteście zainteresowani tym systemem? Co myślicie o jego działaniu?

Przy okazji zachęcam do udziału w konkursie, który kończy się dziś (w niedzielę) o północy!


Polecam też:

środa, 18 maja 2016

Recenzja: BingoSpa, Szamponowe serum keratynowe 100%


Początkowo nie dawałam szamponowi BingoSpa dużych szans na to, że może okazać się dobry – zaskoczyło mnie połączenie silnego detergentu z olejem i mnóstwem ekstraktów i obawiałam się, że może obciążać mi włosy. W dodatku produkt jest niesamowicie gęsty, ma żelową konsystencję i… dziwną nazwę.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Przeźroczysta, plastikowa butelka mieści 300 ml szamponu. Dobrze go widać i łatwo wydobyć, chociaż otwór na czubku opakowania jest niewielki, a kosmetyk bardzo gęsty. Odkręcana nakrętka dodatkowo ułatwia zadanie. Napisy są dobrze widoczne, nie ścierają się ani nie rozmazują. Butelka jest wytrzymała i stabilna.

Zapach

Przepiękny: owocowy, słodki, bardzo wyrazisty. Bardzo umilał mi mycie głowy!


Skład

Aqua (woda), Sodium Laureth-2 Sulfate (silny detergent), Lauramidopropyl Betaine (antystatyk), Polyquaternium-7 (antystatyk, wygładza), Propylene Glycol (hydrofilowa substancja nawilżająca), Cocamide DEA (substancja myjąca), Sodium Chloride (chlorek sodu, substancja ścierająca, polerująca, niwelująca nieprzyjemny zapach, zagęszczacz), Argania Spinosa (Argan) Oil (olej arganowy), Hydrolized Keratin (hydrolizowana keratyna), Rosmarinus Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z liści rozmarynu), Chamomilla Recutita Flower Extract (wyciąg z kwiatów rumianku), Arnica Montana Flower Extract (wyciąg z arniki górskiej), Laminum Album Extract (wyciąg z jasnoty białej), Salvia Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z liści szałwii lekarskiej), Pinus Sylvestris Bud Extract (ekstrakt z szyszki sosnowej), Nasturtium Officinale Extract (ekstrakt z rukwii wodnej), Arctium Majus roqt Extract (ekstrakt z korzenia łopianu), Citrus Medica Limonum Peel Extract (ekstrakt z pestek cytryny), Hedera Helix Extract (wyciąg z bluszczu pospolitego), Calendula Officinalis Flower Extract (ekstrakt z nagietka), Tropaeolum Majus Flower Extract (ekstrakt z nasturcji), Disodium EDTA (stabilizator, potencjalnie kancerogenny), Citric Acid (reguluje pH), Parfum (zapach), Limonene (zapach), Hexyl Cinnamal (substancja zapachowa imituje zapach jaśminu), DMDM-Hydantoin (konserwant), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant).

Minusy: jeden składnik, który w nadmiarze może być szkodliwy, a także trzy konserwanty. Plusów jest jednak znacznie więcej: szampon zawiera olej arganowy (dość wysoko w składzie) oraz aż dwanaście roślinnych ekstraktów. Taka moc składników przywodzi mi na myśl wspaniały szampon Orientany, który stosowałam rok temu. Trzeba też przyznać, że wydaje się także zawierać sporo hydrolizowanej keratyny. 

Działanie

Byłam bardzo zadowolona z działania tego szamponu – za każdym razem moje włosy były po nim sypkie, gładkie, błyszczące i przede wszystkim czyste. Mimo zawartości oleju arganowego był moim remedium na przyklapnięte włosy i świetnie sprawdzał się do oczyszczania. Nie przetłuszczał, a wręcz przeciwnie – miałam wrażenie, że po jego użyciu włosy są dłużej świeże. Niestety, najwidoczniej na każdego działa nieco inaczej – moja Mama, która też swego czasu próbowała go używać, skarżyła się na szybsze przetłuszczanie włosów po jego zastosowaniu.

Konsystencja i wydajność

Szampon ma konsystencję żelu – jest tak gęsty, że początkowo przy każdym myciu głowy miałam poczucie, że pomyliłam butelki i wylałam na włosy kleisty żel do mycia ciała. Dzięki temu produkt jest jednak bardzo wydajny, chociaż trudno mi ocenić, na jak długo wystarcza – ja stosowałam go bowiem co kilka tygodni, aby za pomocą silnych detergentów w nim zawartych oczyścić włosy i skórę. Dobrze się pieni i rozprowadza, nie pozostawia tłustego filmu i nie obciąża.


Cena i dostępność

Produkty tej marki widziałam niedawno w Auchan. Myślę, że można go też kupić w popularnych drogeriach. Kosztuje niewiele – około 10-14 zł za 300 ml.

Podsumowanie

Szampon BingoSpa, a w zasadzie serum szamponowe (nazwa jest zdecydowanie dziwna!) to dla mnie przykład na to, że nie każdy tego typu produkt, w którym znajduje się olej, będzie obciążał moje włosy i przyspieszał ich przetłuszczanie. Jeśli więc szukacie taniego, ale wydajnego i dobrego w działaniu szamponu, zdecydowanie polecam. Ja na pewno w przyszłości jeszcze po niego sięgnę.

Znacie ten szampon? Co myślicie o szamponach z olejami w składzie?



Inne recenzje szamponów:

niedziela, 15 maja 2016

Konkurs z okazji miliona odsłon bloga | Dwa duże zestawy kosmetyczne do wygrania!


Z okazji przekroczenia miliona odsłon bloga chciałabym zaprosić Was dziś na konkurs, który potrwa do przyszłej niedzieli. Do wygrania są dwa duże zestawy kosmetyczne widoczne na zdjęciach (można je powiększyć), w skład których wchodzą produkty do pielęgnacji włosów, cery i ciała oraz kolorówka.

Zestaw nr 1 zawiera:
  1. Keratyna w płynie (Prosalon Professional, Chantal);
  2. Spray przyspieszający opalanie Masło kakaowe (Ziaja);
  3. Mgiełka do włosów z olejkiem Inca Inchi (John Frieda);
  4. Spray Efekt plażowych fal (Marion);
  5. Satynowe mleczko do kręconych włosów (Marion);
  6. Intensywnie nawilżający krem ochronny SPF 15 (Oeparol);
  7. Krem CC SPF 20 (Kolastyna);
  8. Czerwona matowa szminka (Avon);
  9. Intensywne serum wzmacniające paznokcie (Luxury Paris).

Zestaw nr 2 zawiera:
  1. Aktywny krem BB na niedoskonałości SPF 15 (Ziaja);
  2. Płyn do stylizacji włosów z kolagenem i ceramidami (Marion);
  3. Termoochronny spray do włosów (Farmona);
  4. Lakier do ust (Bell);
  5. Guma usztywniająca włosy z witaminami i filtrem UV (Marion);
  6. Krem-żel ultranawilżający do skóry bardzo suchej i odwodnionej (Dermedic);
  7. Peeling enzymatyczny do skóry bardzo suchej i odwodnionej (Dermedic);
  8. Wodoodporny balsam do opalania SPF 6 (Eveline);
  9. Odżywcze serum wygładzające i nabłyszczające włosy (Toni&Guy).

Co trzeba zrobić, aby wziąć udział w konkursie?

Należy spełnić 2 warunki:
  1. Być publicznym obserwatorem tego bloga i/lub fanem na Facebooku.
  2. W komentarzu pod tym wpisem napisać, który zestaw chcielibyśmy wygrać, a także odpowiedzieć na pytanie: Jaki temat związany z włosami najbardziej Cię ciekawi i dlaczego?
Będzie mi także miło, jeśli zamieścicie na swojej stronie lub na Facebooku ten banner konkursowy:


Wzór komentarza:

Obserwuję blog/fan page jako:
Banner: tak/nie
Odpowiedź na pytanie:
Wybieram zestaw nr:

Regulamin konkursu

  1. Organizatorem i fundatorem nagród jestem ja, autorka bloga mfairhaircare.blogspot.com.
  2. Konkurs trwa od 15 do 22 maja 2016 roku do północy.
  3. Warunkiem koniecznym uczestnictwa w rozdaniu jest bycie publicznym obserwatorem bloga mfairhaircare.blogspot.com lub fanem na Facebooku, udzielenie odpowiedzi na pytanie konkursowe w komentarzu pod tym wpisem oraz wskazanie, który zestaw chce się otrzymać.
  4. Wyniki rozdania zostaną podane w ciągu 3 dni od jego zakończenia.
  5. Wygraną wysyłam tylko na terenie Polski.
  6. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych /Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm./

Powodzenia!

środa, 11 maja 2016

Milion wyświetleń bloga i ankieta dla czytelników!


Po równo półtora roku od założenia mój blog osiągnął milion wyświetleń. Jest to dla mnie niezwykły moment, ponieważ nigdy nie sądziłam, że uda się to w tak krótkim czasie, zaczynając od zera i nie wydając na jego rozwój nawet złotówki. Blogowanie, jak każda pasja, ma swoje jasne i ciemne strony, nie zawsze wiąże się z pełnym zaangażowaniem, a przyznam, że przez ostatnie miesiące nieraz brakowało mi czasu i energii na jej kontynuację. Włożyłam jednak w jego prowadzenie mnóstwo siły, wiedzy, a przede wszystkim serca, niejednokrotnie odrzucając opłacalne – pod względem finansowym – formy współpracy tylko po to, by zachować wiarygodność i nie doprowadzić do tego, by mój blog stał się polem reklamowym dla produktów, których normalnie nigdy bym nikomu nie poleciła. Patrząc wstecz, wiem, że podjęłam w związku z nim same dobre decyzje, nie muszę się wstydzić żadnego wpisu, a jednocześnie uważam, że udało mi się zachować rzetelność i być szczerą.

Prowadzenie własnego bloga okazało się być dla mnie także ciekawym eksperymentem związanym z funkcjonowaniem stron internetowych – mogę dzięki temu porównać swoje doświadczenia z pracy (związane z prowadzeniem portali należących do naprawdę dużych wydawnictw) z pisaniem własnej, bądź co bądź maleńkiej strony. To zestawienie „makro” kontra „mikro” sporo mnie nauczyło i pokazało, że te dwa światy, chociaż nachodzą na siebie, są jednak wciąż bardzo odległe. Różni je chociażby podejście reklamodawców, producentów czy firm PR, które często traktują blogerów (mających nieraz porównywalne do dużych portali wyniki wyświetleń) jako mniej istotny materiał do własnych inwestycji. Co zabawne, zdarzało mi się otrzymywać maile od tych samych osób w pracy i na skrzynkę blogową (oczywiście nadawcy nie wiedzieli, że piszą do tej samej osoby, czyli mnie, bo nie zdawali sobie sprawy, że prowadzę blog), pisanych w zupełnie innym tonie, w tej drugiej wersji będących często karykaturą poważnej wiadomości, traktujących mnie jako blogerkę w sposób infantylny i „z góry”. Nie wiem, co kieruje poważnymi specami od marketingu, aby w takim mailu (pisanym przecież w interesach, a nie towarzysko!) nie przedstawić się i zwracać się do adresatki per „ty”, jakbyśmy znali się od lat lub jakbym była blogującą uczennicą podstawówki. Rozumiem, że nie podałam swojego wieku w stopce kontaktowej, ale czy naprawdę nie widać na zdjęciu i po przeczytaniu kilku pierwszych zdań, że już dawno temu stałam się osobą pełnoletnią? ;)

Nie o tym jednak chciałam dziś pisać. Dzisiejszy dzień jest dla mnie szczególny, bo choć liczby to tylko liczby, wiem dobrze, że kryje się za nimi moje i Wasze zaangażowanie, bo blog – mimo że pisany przeze mnie – bez Was by nie istniał :)

I dlatego w związku z tak ogromną i okrągłą liczbą wyświetleń chciałabym bardzo podziękować osobom, które zaglądają na mój blog, czytają wpisy, komentują je i są ze mną – gdyby nie Wy, na pewno nie miałabym takiej motywacji do pisania i prowadzenia tej strony!

Bardzo bym chciała dalej ją rozwijać i tworzyć takie treści, które będą dla Was przydatne i ciekawe, w związku z tym będę bardzo wdzięczna każdej osobie, która anonimowo i szczerze wypełni poniższą ankietę.

W najbliższych dniach, w ramach podziękowania dla czytelników, pojawi się na blogu konkurs, w którym do wygrania będą dwa ogromne zestawy kosmetyczne. Szykuję też swoją MWH, o którą wielokrotnie mnie prosiliście. Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i jeszcze raz dziękuję za wszystkie Wasze odwiedziny i aktywności! :)

poniedziałek, 9 maja 2016

Recenzja: Mixa Baby, Łagody szampon i płyn do kąpieli


Wielokrotnie pisałam już na blogu o kosmetykach, które mimo tego, że są reklamowane jako łagodne, w rzeczywistości wcale nimi nie są. Oto kolejny przykład – na szamponie, który dziś biorę pod lupę, widnieje informacja „5% bardzo łagodnych składników myjących + olejek ze słodkich migdałów”, w jego nazwie znajduje się słowo „łagodny”, a mimo to w składzie na pierwszym miejscu po wodzie ma… SLES. Jestem bardzo ciekawa, na ile tak znikoma ilość delikatnych dodatków może złagodzić działanie silnego detergentu będącego podstawą tego kosmetyku.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Plastikowe, z wygodną pompką. Moja działała sprawnie, nie zacinała się ani nie zapychała. Można ją też z łatwością odkręcić. Butelka jest wprawdzie dość wywrotna i może się przewracać przy mocniejszym nacisku, jednak mi korzystało się z niej dość wygodnie.

Na butelce dobrze widoczny jest skład kosmetyku oraz opis producenta.


Zapach

Słodkawy, ale nie przeszkadzał mi. Wydawał się dość przyjemny.

Skład

Aqua/Water (woda), Sodium Laureth Sulfate (SLES), PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate (substancja zmiękczająca), Glycerin (gliceryna), Coco-Betaine (łagodny detergent), Sodium Chloride (zagęstnik, ułatwia pienienie), PPG-5-Ceteth-20 (nawilża i nabłyszcza, rozpuszczalnik), Polysorbate 20 (emulgator), PEG-7 Glyceryl Cocoate (koemulgator), PEG-60 Hydrogenated Castor Oil (substancja myjąca), Parfum/Fragrance (zapach), Sodium Benzoate (konserwant), Sodium Hydroxide (regulator pH), Prunus Amygdalus Dulcis Oil/Sweet Almond Oil (olej ze słodkich migdałów), Citric Acid (kwas cytrynowy), Polyquaternium-10 (kondycjoner).

Niby szampon ma być łagodny, a na pierwszym miejscu składu po wodzie ma silny detergent – SLES. Jest on wprawdzie łagodzony przez inne dodatki, jednak sama już jego obecność powinna dać do myślenia.

Zawartość oleju ze słodkich migdałów jest w tym kosmetyku wręcz śladowa, tak samo jak substancji kondycjonującej – Polyquaternium-10 – znajdującej się na ostatnim miejscu listy. Nie warto chyba zatem nawet rozwodzić się na temat ich właściwości.

Nie mogę jednak napisać, że skład jest zły. Jeśli szukamy zwykłego szamponu o (wbrew nazwie) silniejszym działaniu, to jak najbardziej będzie on spełniał nasze wymagania.


Działanie

Dobrze domywał włosy, nie powodował podrażnień ani swędzenia. Używałam go zazwyczaj co kilka myć w celu oczyszczenia włosów z nadmiaru różnych kosmetyków. Kilka razy użyłam go też, zgodnie z przeznaczeniem, jako płyn do kąpieli, ale w tej roli sprawdził się średnio.

Pomimo niewielkiej zawartości oleju nie zauważyłam też przyspieszonego przetłuszczania ani nadmiernego oklapnięcia włosów po jego użyciu.

Konsystencja i wydajność

Dość rzadki, musiałam użyć go sporo, aby dobrze zapienić i pokryć nim całą głowę. Mimo wszystko starczył mi na długo ze względu na spore opakowanie.


Cena i dostępność

Dostępny na przykład w Rossmannie za niecałe 23 zł. Cena niewysoka, szczególnie, że szamponu jest w butelce aż 400 ml.

Podsumowanie

Mimo tego, że nie zgadzam się z określeniem go jako „łagodny”, mogę polecić ten szampon osobom, które szukają kosmetyku do oczyszczania włosów, na przykład stosowanego raz na tydzień lub dwa. W moim przypadku zbyt częste sięganie po niego spowodowałoby pewnie przesuszenie włosów, ale jako kosmetyk używany od czasu do czasu sprawdził się naprawdę dobrze.



Polecam też:

Popularne w tym miesiącu: