wtorek, 27 lutego 2018

Ciekawe włosowe linki: luty 2018


Kolejny miesiąc za nami. Mam nadzieję, że jakoś dajecie sobie radę z mrozem, który zapanował niedawno nad Polską (ja ledwo!). Na rozgrzanie do wieczornej (lub porannej – jak kto woli) kawy lub herbaty proponuję mały przegląd internetu. Zebrałam dla was ciekawostki z ostatnich czterech tygodni.

Wybrano najlepszy szampon


Polski Instytut Badań Jakości postanowił sprawdzić, który szampon do włosów normalnych jest najlepszy. Pod lupę wzięto 10 szamponów drogeryjnych. Oceniali konsumenci: pod uwagę brano m.in. pienistość, wydajność, konsystencję oraz to, jak rozprowadza się na włosach. W rankingu pierwsze miejsce zajął figowy szampon Ziaji. Nie dziwię się, sama bardzo lubię tę markę. Teraz mam tylko nadzieję, że ktoś przeprowadzi podobne badanie, oceniając składy szamponów i biorąc ich pod uwagę trochę więcej niż dziesięć… Z poniższego linku możecie się dowiedzieć, jakie inne szampony wyróżniono. 



Suszenie z sitkiem


Na początku wydawało mi się to dziwne, ale wiele komentujących dziewczyn uzmysłowiło mi, że to naprawdę działa! Podobno ta metoda jest świetna, jeśli mamy kręcone lub falowane włosy. Moje są proste, więc nic tu po mnie, ale kręconowłosym polecam spróbować!



Wyprawka dla włosomaniaczki za 50 zł


Moja koleżanka „po fachu”, autorka bloga Zołza z kitką, opublikowała niedawno bardzo ciekawy wpis dedykowany dziewczynom, które dopiero zaczynają dbać o włosy. Dowiecie się z niego, co kupić na początek i o czym nie można zapomnieć. Polecam szczególnie, jeśli jesteście początkujące w tym temacie!



Nowa seria Biovax


Wy macie mnie, a ja mam was – dzięki temu wzajemnie dowiadujemy się różnych ciekawych rzeczy z fryzjerskiego poletka :) Ostatnio to ja poszerzyłam swoją wiedzę dzięki jednej z czytelniczek, która poinformowała mnie o nowej serii kosmetyków Biovax – firmy, którą lubi i ceni wiele dziewczyn dbających o włosy. Okazało się, że na rynek trafia właśnie ich nowa seria „Czystek i czarnuszka”, w skład której wchodzi szampon, odżywka i… peeling trychologiczny. Ten ostatni bardzo mnie ucieszył, ponieważ mam wrażenie, że marki drogeryjne rzadko produkują takie – skądinąd bardzo potrzebne – specyfiki. Sama chętnie wybiorę się do sklepu, by go kupić i przetestować!



Hair Twister w Lidlu


Pamiętam, jak w podstawówce niektóre moje koleżanki miały przyrząd do robienia warkoczy i bardzo im tego zazdrościłam. Kiedy więc usłyszałam, że w połowie lutego w Lidlu pojawi się w sprzedaży podobne urządzenie, poinformowałam was o tym na Facebooku i postanowiłam sama się w nie zaopatrzyć. Niestety, pech chciał, że w weekend przed promocją się rozchorowałam i nie miałam jak wybrać się do sklepu. O zakup Hair Twistera poprosiłam więc mamę. Gdy wyzdrowiałam, pojechałam do niej i odebrałam „zabawkę”, ale jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że – w sumie zgodnie z nazwą! – urządzenie nie zaplata, a jedynie zakręca włosy wokół własnej osi. W dodatku jest mało wygodne w użyciu, jeśli chce się go wykorzystywać samodzielnie na własnych włosach. Ostatecznie Hair Twister trafił do szuflady i coś czuję, że zostanie w niej na dłużej…

Jestem ciekawa, czy któraś z was ma to urządzenie, a jeśli tak, to czy go używa? Może tylko ja mam do niego dwie lewe ręce? ;)



Jak wybrać szampon do włosów?


Kolejnym bardzo ciekawym artykułem, którym chciałabym się z wami podzielić w lutym, jest wpis Karoliny z bloga dbaj-o-wlosy.com poświęcony wyborowi najlepszego szamponu do włosów. Jak pewnie wiecie, kwestia ta wcale nie jest tak oczywista, jak może się wydawać, a w drodze po szampon idealny czyha na nas wiele pułapek. Warto je poznać!

Nowy trend: jasny kolor od skóry głowy


Odwrócony baleyage to podobno ostatni krzyk mody, który do mnie akurat zupełnie nie trafia, bo kojarzy mi się ze źle pofarbowanymi włosami. Na modelce owszem, prezentuje się pięknie, ale ciekawe, jak wygląda z przodu. A co wy o nim myślicie?



Co jeszcze ciekawego wydarzyło się w lutym? Co interesującego czytałyście lub widziałyście? Piszcie w komentarzach :)

Polecam też ciekawostki z innych miesięcy:

niedziela, 25 lutego 2018

Recenzja: L’Oreal, szampon Pro Fiber Re-Create


O zaletach tego szamponu pisałam na początku kwietnia we wpisie poświęconym miesiącowi stosowania kosmetyków fryzjerskich i trychologicznych. Wtedy zachwycił mnie swoim działaniem, nie poświęciłam jednak zbyt wiele czasu na przestudiowanie jego składu. A ten jest dość nietypowy…

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Butelka wykonana z miękkiego plastiku o ciekawym kształcie. Pojemność: 250 ml. Całkiem wygodna, da się ją postawić ją do góry nogami, chociaż można się nabrać, że jest o wiele większa niż w rzeczywistości. Wszystko przez to, że opakowanie jest niesamowicie płaskie, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. 

Zapach

Piękny, ale bardzo, bardzo mocny – długo utrzymuje się na włosach, czułam go nawet po wielu godzinach od mycia głowy. Dlaczego? Rzut oka na skład rozwiewa wątpliwości.


Skład

Aqua (woda), Sodium Laureth Sulfate (SLES), Coco-Betaine (antystatyk), Dimethicone (silikon usuwany łagodnym szamponem), Glycol Distearate (emulgator), Sodium Chloride (konserwant, antystatyk), Parfum (zapach), PPG-5-Ceteth-20 (rozpuszczalnik, nawilża, nabłyszcza), Sodium Benzoate (substancja zapachowa), Salicylic Acid (działa przeciwzapalnie i kojąco), Polyquaternium-6 (antystatyk, nawilżacz), Carbomer (zagęstnik), Hexyl Cinnamal (substancja zapachowa), Linalool (substancja zapachowa), Citronellol (substancja zapachowa), Geraniol (substancja zapachowa), Benzyl Alcohol (konserwant, działa wysuszająco), Limonene (substancja zapachowa), Hydroxycitronellal (substancja zapachowa), Benzyl Salicylate (substancja zapachowa), 2-Oleamido-1,3-Octadecanediol (emulgator, kondycjoner), Alpha-Isomethylionone (substancja zapachowa), Sodium Hydroxide (regulator pH), Citric Acid (regulator pH).

Jestem w szoku: ten szampon zawiera aż 10 substancji zapachowych! Z tak dużym ich nagromadzeniem w jednym kosmetyku jeszcze się nie spotkałam. Poza tym skład produktu jest w najlepszym przypadku średni. Powiedzmy sobie wprost: nie potrzebuję w szamponach żadnych dodatków typu olejki czy kondycjonery (i tak zawsze po myciu używam maski lub odżywki), więc nie przeszkadza mi, że ich tu brakuje, ale na litość boską, lista tych składników jest naprawdę niezbyt zachęcająca. Poza wspomnianymi już dodatkami zapachowymi w ilości wręcz hurtowej znajdziemy tu też wysuszający alkohol i silikon na początku listy. Gdyby nie ów silikon, skład szamponu przed zapachem byłby całkiem w porządku.

Według ulotki na temat L’Oreal Pro Fiber, którą posiadam, seria ta jest wzbogacona w aminosylan, który działa wewnątrz włosów, wzmacniając ich strukturę. Nie widzę go w składzie, ale wierzę na słowo…


Działanie

Mimo składu, który mnie nie zachęcił, szampon działał naprawdę dobrze: włosy były po nim błyszczące, oczyszczone i puszyste, łatwo się rozczesywały (nawet w czasie mycia zyskiwały poślizg i nie plątały się), a do tego – o czym już dokładniej pisałam we wpisie na temat miesiąca stosowania kosmetyków fryzjerskich i trychologicznych – były bardzo, bardzo miękkie. 

Konsystencja i wydajność

Szampon bardzo dobrze się pieni, więc starcza na kilka tygodni mycia głowy. Jego konsystencja nie budzi żadnych zastrzeżeń.

Cena i dostępność

Szampon kosztuje 55 zł i przypuszczam, że dostaniemy go w salonach fryzjerskich – cena nie jest więc zbyt niska, a dostępność słaba, szczególnie w mniejszych miastach.


Podsumowanie

Skład szamponu Pro Fiber Re-Create zbił mnie z tropu – zanim do niego zajrzałam, wydawało mi się, że produkt jest godny polecenia. Teraz się waham. Czy jednak dobre działanie nie powinno być na pierwszym miejscu? Na pewno, ale czy u innych produkt ten działa tak samo? Pewnie nie, więc nie mogę wziąć odpowiedzialności za to, że inni będą z niego równie zadowoleni jak ja. Jeśli jednak miałabym komuś polecić ten szampon, to osobom o szorstkich, wymagających zmiękczenia włosów – jeśli na moich z natury miękkich wyczyniał takie cuda, na bardziej wymagających też powinien się sprawdzić.

Czy 55 zł za szampon to według was mało czy dużo? Ile przeciętnie płacicie za szampony? Co jest dla was ważniejsze w kosmetyku: skład czy działanie?

Polecam też:

  • Jak i po co używać olejku lawendowego na włosy?
  • Na czym polega tłoczenie oleju i jak kupić najlepszy olej? 
  • Testowanie kosmetyków na zwierzętach – zakazane czy wciąż dozwolone? 

    • czwartek, 22 lutego 2018

      6 zdań, których nie powinno się mówić włosomaniaczce


      Postawmy sprawę jasno: (prawie) każda z nas je kiedyś usłyszała. W zależności od tego, kiedy i w jakich okolicznościach, a także z czyich ust, wzbudziły w nas złość, przygnębienie lub poczucie niezrozumienia. Niektóre są wypowiadane z troską i wynikają z niewiedzy, inne są kwintesencją złośliwości.

      Oto zdania, które usłyszała w swoim życiu większość – nie cierpię tego słowa! – włosomaniaczek. Od rodziny, przyjaciół, znajomych, a także na forach internetowych czy w mediach społecznościowych. Kolejność przypadkowa.

       „Nie nakładaj tego, bo ci włosy powypadają”

      Często pada w kontekście przygotowywania kosmetyków z produktów lodówkowych. To standardowy tekst wielu mam i babć, chociaż to właśnie one powinny chyba wiedzieć najlepiej, jak na włosy działają naturalne składniki. Moje – gdy testowałam takie różności – były raczej zainteresowane tym, co robię, i zdecydowanie je popierały zamiast odradzać, wiem jednak, że w wielu domach bywa pod tym względem inaczej.

      „Widać masz dużo wolnego czasu, żeby się tym zajmować”

      Mam poczucie, że dla dziewczyn, które myją tylko włosy szamponem, a po odżywkę sięgają raz w tygodniu albo i rzadziej, nakładanie maski czy oleju na włosy to jakieś niepotrzebne widzimisię. W ich mniemaniu taka pielęgnacja zajmuje mnóstwo czasu – zupełnie tak, jakby myślały, że trzeba w jej trakcie wisieć pół godziny z głową nad wanną…  

      „Tyle dbasz o te włosy, a i tak wyglądają kiepsko”

      To zdanie usłyszała chyba większość dziewczyn, które przynajmniej starają się dbać o włosy. Jasne, lepiej nic nie robić i się nie martwić, że nie wychodzi, prawda?...

      Przyznam szczerze, ja nie usłyszałam go nigdy, za to powtarzałam je sobie w myślach często, gdy nie podobały mi się efekty pielęgnacji, którą aktualnie stosowałam. To zdanie dołuje i niepotrzebnie odbiera sporo energii do działania.

      „Poddajesz się kolejnej modzie, która szybko przeminie”

      Może i tak, ale co z tego? Robimy to dla siebie, bo: a) sprawia nam to przyjemność, b) może nam w jakiś sposób pomóc. Hobby to hobby, nie ma się co czepiać. W czym dbanie o włosy i czytanie składów kosmetyków, a w tym poznawanie zagadnień z zakresu chemii, jest gorsze niż granie w gry komputerowe albo interesowanie się modą?

      „Głupoty wymyślasz, lepiej zrób coś pożytecznego”

      Wiem, że są domy, w których coś tak przyziemnego jak zajmowanie się olejowaniem włosów wykracza poza ramy odpowiedniego spędzania wolnego czasu, a także takie, w których najbliżsi woleliby, żeby zająć się czymś bardziej produktywnym. Na przykład sprzątaniem. A przecież jedno z drugim można połączyć.

      „Nie szkoda ci na to czasu ani pieniędzy?”

      Jakiego czasu i jakich pieniędzy? Nałożenie oleju czy maski na włosy to chwila, a z turbanem na głowie można zrobić w domu wszystko, łącznie z gotowaniem i sprzątaniem. No chyba że chodzi tu o poszerzanie swojej wiedzy z zakresu trychologii, ale to chyba nikomu nie powinno przeszkadzać? Kwestia pieniędzy jest jeszcze bardziej wątpliwa: ja zużywam kosmetyki tak wolno, że zdarza mi się nie kupować niczego nowego całymi miesiącami.

      A które z tych zdań wy kiedyś usłyszałyście? Jak reagujecie na takie wypowiedzi? A może dopisałybyście coś do mojej listy?

      Polecam:

      niedziela, 18 lutego 2018

      Recenzja: Klorane, Suchy szampon na bazie mleczka z owsa do włosów ciemnych


      Przez długi czas broniłam się przed suchymi szamponami rękami i nogami. Wydawało mi się, że zawsze lepiej jest umyć głowę niż tuszować brud kosmetykiem. Nadal tak uważam, jednak od kilku lat zawsze mam w szafce jakiś suchy szampon „na wszelki wypadek”. Korzystam z niego sporadycznie i w wyjątkowych sytuacjach: gdy idę na siłownię, a włosy wyglądają nie najlepiej i chcę je odświeżyć na dwie-trzy godziny zanim umyję głowę po ćwiczeniach czy gdy muszę wyjść na chwilę do osiedlowego sklepu. W ciągu ostatnich dwóch lat takim moim produktem „na wszelki wypadek” był właśnie suchy szampon Klorane, po który sięgałam w kryzysowych sytuacjach.

      Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

      Opakowanie

      Typowe dla suchych szamponów, czyli spray. Wygodny, nie zacina się, dobrze dozuje kosmetyk, a przede wszystkim faktycznie odpowiednio go rozpyla. 

      Zapach

      Słodki, bardzo przyjemny.



      Skład

      Butane (gaz), Propane (gaz), Isobutane (gaz), Oryza Sativa (Rice) Starch (Oryza Sativa Starch) (puder ryżowy), Alcohol (alkohol), Aluminium Hydroxide (pochłania sebum), Aluminum Starch Octenylsuccinate (pochłania sebum), Avena Sativa (Oat) Kernel Oil (olej z ziaren owsa), Benzyl Salicylate (składnik zapachowy), Cetrimonium Chloride (ułatwia spłukiwanie), Cyclodextrin (pochłania i uwalnia zapachy), Fragrance (Parfum) (zapach), Hexyl Cinnamal (składnik zapachowy), Iron Oxides (Cl 77491) (barwnik), Iron Oxides (Cl 77492) (barwnik), Iron Oxides (Cl 77499) (barwnik), Isopropyl Myristate (emolient), Limonene (składnik zapachowy), Silica (matuje, wypełniacz).

      Skład jest typowy dla suchych szamponów: kilka gazów, składniki matujące, alkohol i zapach z barwnikami. Elementem kluczowym jest tu puder ryżowy, który absorbuje sebum i ogranicza przetłuszczanie się skóry głowy, a także podobnie działające Aluminium Hydroxide i Aluminum Starch Octenylsuccinate. Ze względu na alkohol powinien być stosowany tylko u nasady włosów – inaczej może je przesuszać.

      Po psiknięciu: widać, że kolor szamponu jest jasnobrązowy 

      Działanie

      Jak już pisałam na wstępie, z suchego szamponu Klorane korzystałam bardzo rzadko, średnio raz na kilka miesięcy. To sprawiło, że przy ostatnich użyciach nie spełniał już swojej roli – zdecydowanie za długo stał otwarty i się przeterminował. To tylko i wyłącznie moja wina, ale pokazuje, jak sporadycznie był mi potrzebny i że, niestety, nawet takie suche kosmetyki mają swoją datę ważności ;)

      Wcześniej jednak, kiedy dobrze działał, był naprawdę świetny: bardzo szybko odświeżał włosy i pozostawiał na nich przyjemny zapach. Fryzura po jego zastosowaniu wyglądała bardzo dobrze przez kilka godzin: włosy były puszyste, pachnące i lekko uniesione, a przy tym niezbyt matowe, jak to bywa przy tego typu produktach. Psikałam nim zawsze włosy u nasady, najczęściej robiąc na głowie trzy przedziałki: na środku i po bokach. Następnie wmasowywałam szampon w skórę i włosy i wyczesywałam nad wanną.

      Nie zauważyłam po tym szamponie żadnych nieprzyjemnych dolegliwości w rodzaju swędzenia czy pieczenia skóry głowy. Fakt faktem jednak po jego użyciu prawie zawsze tego samego dnia wieczorem myłam głowę, nie pozwalając na to, by zalegał na skórze zbyt długo.

      Dodam jeszcze, że mimo iż szampon teoretycznie przeznaczony jest do włosów ciemnych, nie sprawiał mi żadnych kłopotów na blondzie: bez problemu się rozcierał i nie pozostawiał plam. Do jasnych włosów również się więc nadaje. 

      Przed i po użyciu. Widać, że włosy są po nim świeższe i bardziej uniesione (zdjęcia robiłam dość dawno i jedno jest w naturalnym, a drugie sztucznym świetle, stąd różnica kolorystyczna)

      Konsystencja i wydajność

      Produkt przeznaczony jest do włosów brązowych i ciemnych, więc po psiknięciu zostawia nie białą, tylko jasnobrązową plamę. Łatwo jednak wmasowuje się we włosy i skórę i po chwili całkowicie znika. Jak już wspominałam, można go więc stosować także przy blondzie. 

      Cena i dostępność

      To jego jedyna wada. Za 150 ml tego szamponu zapłacimy około 35 zł. Niby niedużo jak za produkt, który starcza na długo, wciąż jest to jednak o połowę więcej niż popularne suche szampony Batiste, które znajdziemy w prawie każdej drogerii stacjonarnej…

      Podsumowanie

      Jak to z suchymi szamponami bywa, także i na ten powinny uważać osoby, które mają bardzo wrażliwą skórę głowy i zniszczone włosy. Stosowany umiejętnie i sporadycznie nie powinien jednak zaszkodzić, a w wielu sytuacjach jest sporym ułatwieniem. Suchy szampon Klorane polecam, jednak zdaję sobie sprawę, że przy dużo niższej cenie i lepszej dostępności Batiste produkt Klorane raczej nie ma większych szans.

      Kupiłybyście ten szampon? Co myślicie o suchych szamponach?


      Bądź na bieżąco: Facebook | Instagram

      Polecam też zajrzeć do:

      niedziela, 11 lutego 2018

      Olejek eukaliptusowy – przyspiesza porost włosów, pomaga zmniejszyć przetłuszczanie i łupież. Jak go używać?


      Testowałam już wiele różnych olejków i muszę przyznać, że najbardziej lubiłam te, które dawały na skórze efekt odświeżenia – tak jak olejek eukaliptusowy. Może tego nie wiecie, ale przez setki lat ten właśnie olejek był niedoceniany i uważano, że nadaje się tylko do aromaterapii, od pewnego czasu zaś staje się coraz bardziej popularny. I nic dziwnego, bo jego właściwości są naprawdę świetne.

      Olejek eukaliptusowy to substancja bezbarwna, ale charakteryzująca się łatwym do rozpoznania zapachem. Jak sama jego nazwa wskazuje wyodrębnia się go z eukaliptusa – wiecznie zielonej rośliny, która na całym świecie kojarzy się chyba głównie z misiami koala (eukaliptus jest głównym pożywieniem).

      Tutaj ciekawostka: koala pochłaniają dziennie około 500 g liści eukaliptusa, który w takiej formie jest toksyczny i mógłby spokojnie zabić stado wołów. Tymczasem misie wpadają tylko z jego powodu w stan letargu, który nieraz zbliża się do utraty przytomności. Takie z nich małe narkomisie ;)

      W czym pomaga olejek eukaliptusowy?

      Zalet tego olejku jest naprawdę wiele – pomaga zarówno na porost włosów, jak i na różne dolegliwości skóry głowy. Jego szeroki zakres działania wykracza oczywiście poza ramy kosmetyczne (czytałam na przykład, że świetnie nadaje się nawet do sprzątania), skupmy się jednak na jego właściwościach związanych z włosami. Oto zatem najważniejsze funkcje olejku eukaliptusowego:
      • pobudza krążenie krwi, dotleniając cebulki włosów (przyspiesza więc porost),
      • reguluje wydzielanie sebum (może zmniejszać przetłuszczanie włosów),
      • zwalcza łupież,
      • łagodzi świąd skóry,
      • pomaga leczyć stany zapalne skóry,
      • przyspiesza regenerację uszkodzonych tkanek,
      • działa antywirusowo, przeciwgrzybiczo i bakteriobójczo (odświeża).

      Jak używać olejku eukaliptusowego?

      Tutaj najważniejsza jest następująca zasada: podobnie jak inne olejki, także eukaliptusowy należy bezwzględnie rozcieńczyć przed użyciem i nie stosować go wprost na skórę (może wywołać poparzenia!).

      Olejek eukaliptusowy możemy wykorzystać na wiele różnych sposobów, np. przygotować z jego użyciem:
      • macerat do skóry głowy,
      • szampon (do gotowego szamponu dodajemy kilka kropli olejku),
      • domową mgiełkę do włosów,
      • olej do olejowania włosów i skóry (kilka kropli olejku na łyżkę oleju bazowego),
      • płukankę (szklanka wody, łyżka mleka i 2-3 krople olejku).

      Powyższe sposoby przydadzą się szczególnie, jeśli walczymy z łupieżem lub swędzeniem skóry głowy. Olejek eukaliptusowy koi skórę, odświeża ją i pozostawia przyjemne uczucie chłodu.

      Jednak uwaga: jak każdy olejek, także eukaliptusowy – używany bez rozcieńczenia i w zbyt dużej ilości – może być niebezpieczny, a nawet toksyczny. Dlatego jak zawsze przy tego rodzaju produktach przypominam o rozwadze i wykonaniu testów antyalergicznych.


      Ile kosztuje olejek eukaliptusowy?

      Olejek eukaliptusowy kosztuje przeciętnie 6-7 zł za opakowanie 10 ml. Taka ilość starczy nam na długo, bo olejku i tak używamy po kilka kropel naraz. Przechowywać go należy w lodówce.

      Gdzie go kupić? Najłatwiej przez internet lub w aptece, szczególnie zielarskiej. Tutaj znajdziecie listę sklepów z półproduktami, z których część na pewno ma go w swojej ofercie.

      Używałyście kiedyś olejku eukaliptusowego? Jak i jakie były efekty?

      Inne wpisy o półproduktach:

      sobota, 10 lutego 2018

      Recenzja: John Frieda, Frizz Ease, maska do włosów Miraculous Recovery


      Maska, którą dziś recenzuję, występuje w aż trzech rodzajach opakowań. Wnioskuję jednak, że to ten sam produkt, ponieważ z tego, co widzę, ma ten sam skład oraz nazwę. Nie zdziwcie się więc, jeśli w Waszym sklepie maska ta będzie wyglądać tak lub tak.  

      Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

      Opakowanie

      Odkręcany słoik o pojemności 150 ml. Ładny, stabilny, solidny, ale z błędną naklejką, na której raz określa się ten kosmetyk jako maskę, a raz odżywkę. Na opakowaniu napisane jest jednak „masque” i tego będę się trzymać.

      Zapach

      Typowo drogeryjny, nieco słodki – mnie przypomina zapach maski Gliss Kur marki Schwarzkopf.


      Skład

      Aqua (woda), Cetearyl Alcohol (emolient), Behentrimonium Chloride (antystatyk, konserwant), Cyclopentasiloxane (silikon lotny), Behenyl Alcohol (emolient, emulgator), Dimethiconol (silikon, który można usunąć łagodnym szamponem), Lecithin (emulgator), Persea Gratissima Oil (olej z awokado), Tocopheryl Acetate (antyoksydant), Magnesium Ascorbyl Phosphate (forma witaminy C), Retinyl Palmitate (forma witaminy A), Alcohol (alkohol, konserwant, może wysuszać), BIS (C13-15 Alkoxy) PG-Amodimethicone (silikon, który można usunąć łagodnym szamponem), Benzyl Alcohol (alkohol, konserwant, może wysuszać), Phytantriol (zwiększa skuteczność wnikania innych substancji w skórę czy włosy), PEG-14M (emulgator), Hydrolyzed Milk Protein (hydrolizowane proteiny mleka), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), Parfum (zapach), Linalool (składnik zapachowy), Butylphenyl Methylpropional (składnik zapachowy), Limonene (składnik zapachowy).

      Z mojego doświadczenia wynika, że kosmetyki John Frieda nie mają zazwyczaj zbyt dobrych składów, a ten produkt to potwierdza. Przede wszystkim znajdziemy tu aż dwa alkohole, które mogą przesuszać włosy. Maska jest mocno silikonowa, na szczęście silikony te dadzą się łatwo usunąć. O dziwo nie ma tu żadnych humektantów – zamiast nawilżać kosmetyk ten tylko chroni przed utratą wody (zawiera emolienty oraz wspomniane już silikony). Zawiera też proteiny mleka oraz witaminę C oraz A, a także olej z awokado i to dość wysoko w składzie.



      Działanie

      Maska faktycznie nieźle wygładza i zapobiega puszeniu – po jej zastosowaniu moje włosy wyglądały naprawdę ładnie i były lejące oraz sprężyste i puszyste zarazem. Produkt nabłyszczał je i lekko dociążał. Efekty jej zastosowania jak najbardziej mi się podobały.

      Konsystencja i wydajność

      W słoiku znajdziemy tylko 150 ml maski – przy długich włosach taka ilość szybko się zużyje. Konsystencja kosmetyku jest jednak typowa, za taką uznaję też jej wydajność.

      Cena i dostępność

      Maska kosztuje około 35 zł – cena moim zdaniem zbyt wysoka jak za taki skład i tak niewielką pojemność. Znajdziemy ją w drogeriach i sklepach internetowych.

      Podsumowanie

      Długo zastanawiałam się, czy określić ją kolorem zielonym, czy niebieskim. Ostatecznie zdecydowałam się na to drugie, bo chociaż jej działanie mnie satysfakcjonowało, to muszę wyraźnie podkreślić, że jej skład pozostawia wiele do życzenia i zdecydowanie nie jest to – moim zdaniem – kosmetyk dobry dla włosów wymagających odżywienia, regeneracji oraz przesuszonych. Zawartość – i to dość spora! – wysuszającego alkoholu w tej masce mówi sama za siebie. Myślę, że jest to kosmetyk odpowiedni do doraźnego stosowania, raz na jakiś czas, ale nie polecam sięgać po niego regularnie.



      Co myślicie o tym składzie? Warto wypróbować?

      wtorek, 6 lutego 2018

      Zanim obetniesz włosy, czyli 5 kwestii, które warto wcześniej przemyśleć


      Kiedy we wrześniu obcięłam włosy o połowę (z długości sięgającej do połowy pleców skróciły się ledwo do ramion!), zauważyłam, że taka długość nie jest dla nich odpowiednia.  Okazało się, że ich struktura sprawiła, że kiepsko się układały, gdy były zbyt krótkie (co opisałam tutaj). Nie wzięłam tego wtedy zupełnie pod uwagę i nie wiedziałam, że może się tak stać. W efekcie przez prawie 4 miesiące wyczekiwałam, aż osiągną odpowiednią długość i wytrwale je zapuszczałam. Od stycznia jest już znacznie lepiej – włosy sięgają za ramiona, dzięki czemu zyskały punkt podparcia i prezentują się całkiem dobrze.

      Ten szczegół sprawił, że postanowiłam przygotować dla was kilka wskazówek, na co zwrócić uwagę, zanim zdecydujecie się obciąć włosy. Zaznaczam – nie chodzi o nieznaczne podcięcie, tylko o obcięcie włosów przynajmniej kilkanaście centymetrów. Nie odradzam też obcinania, sama uwielbiam ten stan, kiedy włosy są skrócone, mają wyraźnie zaostrzone końcówki i dzięki temu lepiej wyglądają. Ale… zanim sięgniemy po nożyczki, warto zastanowić się nad pięcioma sprawami. Oto one.

      1. Czy taka długość będzie wygodna?

      Chodzi przede wszystkim o dopasowanie fryzury do naszego trybu życia: przy wielu zawodach wymagane jest wiązanie włosów (gastronomia), są i takie, przy których rozpuszczone, także krótkie, na przykład sięgające do brody, są po prostu niewygodne i przeszkadzają. Wiem też, że takie – nazwijmy je – półdługie fryzury nie są zbyt dobrym pomysłem dla młodych matek, które często się schylają i są cały dzień w ruchu. Włosy lecące na twarz, a jednocześnie zbyt krótkie, by można je było łatwo związać, to w takich przypadkach udręka. Dopasujmy więc długość włosów do trybu życia.

      2. Czy struktura włosów nadaje się do tej fryzury?

      To moim zdaniem kwestia najbardziej istotna. Chodzi nie tylko o budowę naszych włosów, ale też o ich gęstość. Od tego będzie zależało to, jak włosy będą się układać, czy nie będą zbyt przyklapnięte, czy nie będzie widać prześwitów (przy tych bardzo rzadkich) i tak dalej. W tym zakresie powinien nam doradzić zaufany fryzjer – taki, który nie idzie na łatwiznę i nie wykonuje wszystkim tego samego cięcia, bo to według niego modne albo – zwyczajnie dla niego – wygodne…

      Poza tym istotne jest też to, czy nasze włosy nie przetłuszczają się zbyt szybko. Wiem, że są takie dziewczyny (szczególnie bardzo młode), które już kilka godzin po umyciu głowy skarżą się na „przyklap”. Przy dłuższych włosach to nie aż taki wielki problem, można je związać, ale przy zbyt krótkich może się to okazać kłopotliwe…

      3. Czy taka długość będzie ci pasować?

      To, co komu pasuje, to oczywiście kwestia gustu. Wyobraźmy sobie jednak, że – pod wpływem impulsu – decydujemy się obciąć włosy na krótko i okazuje się, że w takiej fryzurze wyglądamy naprawdę źle… Przed nami wtedy wiele miesięcy zapuszczania. Podobnie jest z farbowaniem włosów, szczególnie na ciemne kolory (chociaż szybciej zmienimy kolor niż doczekamy się na powrót długich włosów).

      Na to, czy dane cięcie nam pasuje, może mieć wpływ wiele czynników: kształt twarzy, struktura włosów, to, jak się układają, a nawet kolor cery czy rodzaj sylwetki. Nie polecam więc decydowanie się na drastyczne cięcie nagle, na przykład pod wpływem zachęt fryzjera. Szczególnie, że w salonach fryzjerskich jest specyficzne sztuczne światło, przy którym – na ogół – wyglądamy nieco inaczej niż przy dziennym.   

      4. Czy włosy po obcięciu będzie można związać?

      Pamiętam, jak w czasach szkolnych obcięłam włosy do ucha. Wyglądały dobrze, byłam zadowolona, ale minusem tak krótkiej fryzury okazało się to, że włosów praktycznie nie dało się związać. To było dość męczące latem czy na zajęciach z WF-u. Warto więc przemyśleć sobie tę kwestię, szczególnie, jeśli na co dzień cenimy sobie wygodę i wiążemy włosy.  

      5. Czego będą wymagały włosy po obcięciu?

      Kolejny przykład z mojego życia, także z czasów szkolnych: poszłam wtedy do fryzjera, który namówił mnie na obcięcie włosów do ramion. Niestety, mocno mi je wtedy wycieniował. Gdy wyszłam z salonu, byłam nawet zadowolona – włosy były wymodelowane i ładnie ułożone. Problemy zaczęły się w domu, gdy je umyłam, bo oczywiście nie umiałam podobnie ich podkręcić, a w dodatku nie wyobrażałam sobie robić tego codziennie przed lekcjami. A bez tego włosy się oczywiście wywijały. Może nie było tragicznie, ale to jeden z tych przypadków (dwóch albo trzech w moim życiu), kiedy obiecałam sobie: nigdy więcej cieniowania.

      Dlatego ważną sprawą jest takie cięcie, które – jeśli nie chcemy co rano przez pół godziny modelować włosów – wymaga jak najmniej układania i pracy. Zwłaszcza jeśli, tak jak ja, nie macie ku temu szczególnych zdolności.

      A co wy bierzecie pod uwagę przy obcinaniu włosów? Co jest dla was najważniejsze?

      Polecam:

      Popularne w tym miesiącu: