piątek, 30 października 2015

Ciekawe włosowe linki: październik


Od ostatnich tygodni na topie pozostaje farbowanie zwane „galaxy hair”, które polega na wielobarwnej koloryzacji, a od kilkunastu dni coraz większą popularność na świecie zyskują… tatuaże na włosy. Czy obie mody przyjmą się też w Polsce? Zobaczymy, na razie zaczynają coraz bardziej opanowywać internet!

Tęcza na włosach

Ten sposób farbowania niby nie jest nowy, ale nigdy jeszcze nie był tak popularny jak obecnie. Za jego popularyzatora uznaje się amerykańskiego fryzjera gwiazd Guya Tanga. Niedawno byłam na konferencji prasowej Olapex, na której jednym z gości honorowych i prelegentką była jego koleżanka po fachu Rebecca Taylor – fryzjerka była zaskoczona tym, że tylko ona jedna z całego grona zebranych miała kolorowe włosy i zawyrokowała, że ten trend na pewno wkrótce opanuje też nasz kraj. A co Wy sądzicie o tej modzie?



Zrób to sama: fryzura… Donalda Trumpa

Uczesanie Donalda Trumpa wydaje się banalne, ale spróbujcie to powtórzyć! Można oczywiście polemizować, czy efekt faktycznie przypomina oryginał, plus jednak dla autorki za poczucie humoru i pomysłowość. 


Tatuaże na włosach

No dobrze, słowo „tatuaż” nie jest tu zbyt dobrym określeniem – to po prostu metaliczna naklejka, którą przytwierdza się do włosów. Nie jest to coś na stałe, chociaż – odpowiednio dopasowana – wygląda naprawdę ładnie. Ciekawe, czy przyjmie się na naszym rynku tak dobrze jak "tatuaże" na paznokcie!






Piękne rudzielce

Mity i krzywdzące stereotypy na temat osób o rudym kolorze włosów powtarzane są z pokolenia na pokolenie. Prawda jest taka, że rudy jest najbardziej niezwykłym i najrzadziej spotykanym kolorem włosów występującym w naturze – aby podkreślić jego piękno, stworzono specjalny kalendarz. Zawarte w nim zdjęcia są naprawdę piękne!










Srebrne włosy u faceta

Mam wrażenie, że ten trend już powoli przemija, wciąż jeszcze siwe – czy raczej srebrne – włosy uznawane są za modne. Przynajmniej na świecie, bo u nas „granny hair” bywają różnie kojarzone – szczególnie u panów. A jak przebiega farbowanie na ten kolor? Dowiecie się z tego tekstu.  








Męski koczek na głowach przywódców

Na koniec coś zabawnego: pamiętacie wakacyjną modę wśród panów na koki z długich włosów? To wyobraźcie sobie Baracka Obamę w takiej fryzurze. Albo Adolfa Hitlera. I George’a W. Busha. A nawet Papieża Franciszka. Ktoś miał fantazję…

środa, 28 października 2015

Recenzja: Farmona, Jantar, Mgiełka nawilżająco-ochronna


Seria Jantar słynie głównie ze znanej wielu dziewczynom wcierki do skóry głowy – mgiełka produkowana pod tym samym szyldem jest kosmetykiem nieco mniej popularnym. Używałam jej przez całe lato wraz z Kremem CC Kèrastase – głownie ze względu na zawarte w obu produktach filtry UV chroniące przed promieniowaniem. Dziś chciałabym Wam napisać, czy było warto po nią sięgać.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Bardzo, bardzo wygodne w użyciu – plastikowa, półprzeźroczysta buteleczka (200 ml) z dobrze sprawującym się atomizerem i przeźroczystą chroniącą go nakładką. Opakowanie jest poręczne, a pompka się nie zacina i odpowiednio dozuje oraz rozpyla produkt. W razie potrzeby butelkę można odkręcić (świetnie nadaje się do ponownego użycia). Dla mnie bez zastrzeżeń.  


Zapach

Prawie niewyczuwalny, odrobinę słodki. Pachnie trochę jak delikatnie perfumowana woda termalna. Trudno go wyczuć przy rozpylaniu, a po chwili zupełnie nie czuć go na włosach.

Skład

Prosty, krótki i treściwy – naprawdę niezły. Bazuje na filtrze przeciwsłonecznym i składnikach nawilżająco-kondycjonujących. Jedynym kiepskim elementem jest konserwant, ewentualnie niepotrzebne wydają się też (słabo wyczuwalne w kosmetyku) składniki zapachowe. W mgiełce znajdziemy też jeden silikon.

Ważnym elementem jest też tytułowy wyciąg z bursztynu, który ma wzmacniać i odżywiać zniszczone włosy.

W mgiełce znajdziemy więc: Aqua (woda), Polyquaternium-59 (filtr UV), Butylene Glycol (nawilża i kondycjonuje), Amber Extract (wyciąg z bursztynu), Inulin (nawilża i ułatwia rozczesywanie), Silicone Quaternium-22 (kondycjonuje), Polyglyceryl-3 Caprate (emulgator), Dipropylene Glycol (składnik zapachowy, zwiększa lepkość), Cocamidopropyl Betaine (emulgator, antystatyk), Cetrimonium Chloride (konserwant, ułatwia rozczesywanie, nadaje połysk, wygładza i zapobiega plątaniu), Phenoxyethanol (konserwant), Ethylhexylglycerin (naturalny konserwant, nawilżacz), Polysorbate 20 (emulgator), Disodium EDTA (stabilizator), Parfum (zapach), Benzyl Salicylate (składnik zapachowy), Limonene (składnik zapachowy), Alpha-Isomethyl Ionone (składnik zapachowy).

Działanie

Mgiełka nie obciążała ani nie przetłuszczała moich włosów – nawet użyta w nadmiarze nie sklejała ich, co było dla mnie dość istotne. Myślę, że dobrze chroni pasma przed promieniami UV – nie dostrzegłam po lecie przesuszenia włosów, nie stały się sianowate ani nadmiernie spuszone, mimo że w czasie wakacji spędziłam trochę czasu na słońcu. Najczęściej spryskiwałam nią czubek głowy oraz pasma na długości, na końcówki nakładałam zaś Krem CC Kèrastase.

Konsystencja i wydajność

Konsystencja mgiełki jest wodnista, a wydajność oceniam jako bardzo wysoką – przez ponad 3 miesiące regularnego, w zasadzie codziennego stosowania zużyłam około ¾ opakowania tego produktu.

Cena i dostępność

Koszt kosmetyku jest wręcz śmiesznie niski – mgiełka kosztuje około 6 zł i jest raczej łatwo dostępna (znajdziemy ją w najpopularniejszych drogeriach typu Rossmann czy Hebe oraz supermarketach, np. Real czy Auchan).

Podsumowanie

Ostatnio polecałam Wam kilka dość drogich kosmetyków – miło mi więc tym razem napisać recenzję czegoś, co kosztuje tylko kilka złotych i jest chyba w cenowym zasięgu każdego z nas. Mgiełka Jantar to produkt, który mogę polecić z czystym sumieniem, do którego sama będę chętnie wracać i co naprawdę warto mieć w swoim kosmetycznym niezbędniku – szczególnie latem, gdy najwięcej czasu spędzamy na słońcu, a włosy łatwiej się przesuszają. Mgiełka będzie odpowiednia dla włosów suchych, zniszczonych, farbowanych i takich, którym brakuje ochrony przeciwsłonecznej. Może pomóc w rozczesywaniu i zwalczeniu elektryzowania.

Uczulam tylko, aby zawsze sprawdzać składy – ten produkt występuje też w gorszej wersji z wysuszającym alkoholem (Alcohol Denat), który przy dłuższym stosowaniu może znacząco pogorszyć stan włosów.

Znacie mgiełkę Jantar? Co o niej sądzicie?

Inne recenzje:

czwartek, 8 października 2015

Keratyna hydrolizowana – jak jej używać?


Proteiny w pielęgnacji włosów są wręcz nieocenione – uzupełniają ubytki w ich strukturze, sprawiają, że włosy stają się bardziej sprężyste, sypkie, mają większą objętość, są mocniejsze i bardziej odporne na działanie czynników zewnętrznych. Bez nich fryzura jest płaska i przyklapnięta, a pasma zbyt śliskie.

Uważa się, że tylko proteiny hydrolizowane (czyli bardzo małe, podzielone cząsteczki), szczególnie jedwabiu i keratyny, są na tyle małe, że mogą wniknąć w strukturę włosa zamiast osadzać się na nich, tworząc swoisty film. Keratyna hydrolizowana jest jedną z protein, które możemy kupić w sklepach z półproduktami i używać do włosów. Tylko jak to zrobić?

Komu przyda się keratyna hydrolizowana?

Stosowanie keratyny szczególnie poleca się osobom o włosach zniszczonych, rozdwajających się i łamliwych, a także w przypadku, gdy są one bardzo oklapłe i brakuje im objętości (taki problem może się pojawić w przypadku nadmiaru emolientów w pielęgnacji – więcej o diagnozowaniu potrzeb włosów pisałam tutaj).

Uzupełnianie keratyny we włosach jest też ważnym elementem pielęgnacji po keratynowym prostowaniu.

Jak używać keratyny hydrolizowanej?

Keratyny dobrze jest używać w otoczeniu emolientów i nawilżaczy, a jej stężenie może wynosić około 3-5%, ale też można stosować ją bezpośrednio na włosy (trzeba jednak uważać, aby ich nie przeproteinować). Jednym z ciekawszych pomysłów na jej użycie są mgiełki do włosów przygotowywane na bazie wody lub hydrolatu – do takiego sprayu, poza keratyną, możemy dodać kilka kropli ulubionego oleju oraz humektanty, np. ekstrakt z aloesu albo kwas hialuronowy.

Jeden z moich ulubionych przepisów tego typu jest następujący: 50 ml wody lub hydrolatu mieszamy z kilkoma kroplami keratyny hydrolizowanej, dodajemy odrobinę ekstraktu z aloesu i ulubionego oleju. Do mieszanki możemy dołożyć też kilka kropel olejku eterycznego, np. cedrowego albo lawendowego. Spryskujemy włosy. Na taką mieszankę możemy też nałożyć olej i zmyć po kilku godzinach.

Keratynę możemy też w niewielkiej ilości dodać do maski, odżywki, szamponu, a nawet wykorzystać jako płukankę, mieszając z wodą lub płukanką ziołową. Ten półprodukt sprawdzi się nawet jako odżywka do paznokci!

Ile kosztuje keratyna hydrolizowana?

Cena jak zwykle bywa różna i zależy od sklepu – zazwyczaj jednak kosztuje od około 8 do 10 zł za 30 ml. Keratyna, jak większość półproduktów, jest dość wydajna, a stosowana po kilka kropel starczy nam na kilka tygodni używania.

Czy warto ją kupić?

I tak, i nie. Kosztuje niewiele, więc nie zaszkodzi spróbować – szczególnie, jeśli wiemy, że nasze włosy dobrze reagują na proteiny. Plusem posiadania hydrolizowanej keratyny jest to, że możemy dodać ją do słabiej działającego kosmetyku, aby wzmocnić jego oddziaływanie. Z drugiej strony podobny efekt można osiągnąć, wybierając w sklepie dobrą proteinową maskę czy sięgając po proteinową odżywkę (chociaż ich działanie bywa różne), posiadanie buteleczki z keratyną nie jest więc koniecznością.

A jaki jest Wasz ulubiony sposób na użycie hydrolizowanej keratyny?


Wpisy o innych półproduktach:

niedziela, 4 października 2015

Aktualizacja włosów – wrzesień


Wrzesień był dla mnie bardzo smutnym miesiącem i nie zapowiada się, aby październik miał być weselszy. Niestety, nie mamy wpływu na takie kwestie jak zdrowie naszych najbliższych, a kiedy pojawiają się tego typu problemy, mało istotne sprawy, takie jak pielęgnacja włosów, odchodzą na dalszy plan. 

Jeśli miałabym napisać, co robiłam z włosami w ciągu ostatnich czterech tygodni, mogłabym w zasadzie zostawić pustą kartkę. Poza zwykłym myciem i stosowaniem odżywki, a od czasu do czasu oleju, nie robiłam bowiem prawie nic. Jednocześnie wraz z końcem września mija miesiąc od wykonania keratynowego wygładzania, mogę więc napisać, że moje początkowe obserwacje się sprawdziły: włosy są mniej podatne na wilgoć, nie wymagają suszenia i nie puszą się. Najbardziej cieszy mnie to, że mogę odstawić suszarkę – po naturalnym wyschnięciu są gładkie i proste (ale nie jak druty). 

Przyrost włosów we wrześniu: 1 cm, czyli standardowo. 


Co robiłam we wrześniu?
  • Uczestniczyłam w spotkaniach Olaplex i Fibreplex oraz w otwarciu nowego na polskim rynku sklepu z kosmetykami (m.in. do włosów) Origins (wszystkie relacje wraz ze zdjęciami znajdziecie na moim fan page’u).
  • Piłam skrzyp i pokrzywę w formie herbat – picie ziół to chyba najprostszy i jeden z najprzyjemniejszych form wpływania na porost włosów.
  • Testowałam lotion MonRin, który zastąpił mi peeling skóry głowy.
Co stosowałam we wrześniu?

Niewiele. Najczęściej sięgałam po zestaw przeznaczony do pielęgnacji włosów po keratynowym wygładzaniu: szampon i odżywkę Prosalon Keratin Style. Od czasu do czasu używałam też zestawu Living Proof, które mogliście we wrześniu wygrać w moim konkursie. Testowałam także szampon Colway oraz lotion MonRin – oba produkty przypadły mi do gustu. Pod koniec miesiąca pomyślałam, że dawno już nie stosowałam żadnej maski, otworzyłam więc świetną składowo Ziaję Kozie Mleko. Jeśli zaś chodzi o oleje, kończę używać Agafii i pewnie wkrótce postaram się go zrecenzować. 

Dodatkowo, od kiedy się ochłodziło, zaczęłam coraz częściej sięgać po turban termalny Hair Spa. Całą wiosnę i lato przeleżał w pudełku, ponieważ było mi zbyt gorąco, aby dodatkowo się ogrzewać. 


Nowości produktowe

Mój włosowy arsenał powiększył się o buteleczki Olaplex oraz Fibreplex, zestaw John Frieda nadający objętości włosom, a także maleńki, wręcz kieszonkowy suchy szampon Delia Cosmetics. 


Co planuję w październiku?
  • Wybrać się na konferencję Meet Beauty – zostałam zakwalifikowana jako jedna z uczestniczek i mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć na spotkanie. 
  • Udać się do fryzjera i przetestować ciekawy produkt – dostałam zaproszenie, ale nie napiszę na razie nic więcej.
  • Zacząć stosować wcierkę Jantar – jesień (a przede wszystkim nadmiar stresu, który mi ostatnio towarzyszy) to dobry moment na to, by wzmocnić włosy zanim zaczną wypadać garściami.
Przy okazji przypominam, że wciąż możecie korzystać ze zniżki -10% na cały asortyment sklepu Centrum Zdrowego Włosa, wystarczy przy zamówieniu wpisać hasło: haircare. Polecam!

czwartek, 1 października 2015

Pytania do eksperta: jak i kiedy reklamować usługę fryzjerską?



Wyobraźmy sobie taką sytuację: przychodzimy do fryzjera i prosimy o zafarbowanie włosów na słoneczny blond. Specjalista jednak, w wyniku swojej niewiedzy lub nieuwagi, nakłada nam na głowę nieodpowiednią farbę i w efekcie wychodzimy z salonu jako brunetka. Albo chcemy tylko podciąć końcówki, 2-3 centymetry, a fryzjer obcina ich 10. Może się też zdarzyć, że po wizycie w salonie nasze włosy zaczną masowo wypadać, skóra głowy będzie podrażniona, a fryzura czy wykonany zabieg nie spełnią naszych oczekiwań. Co wtedy robić?

Jeśli nie zawsze jesteście zadowoleni z wizyty u fryzjera i chcecie dowiedzieć się, jak reklamować usługi fryzjerskie, a także kiedy wolno to zrobić i co w wyniku reklamacji można uzyskać, zapraszam do przeczytania poniższego wywiadu – na moje pytania odpowiedział p. Dariusz Puczydłowski z kancelarii prawnej Pro Bono!

Kiedy możemy reklamować usługę fryzjerską? W jakiej sytuacji przysługuje nam prawo do reklamacji, a w jakiej nie?

Umowa, którą zawieramy z fryzjerem, to klasyczna umowa o dzieło. Fryzjer zobowiązuje się wykonać określone prace, których rezultat będzie zgodny z naszymi oczekiwaniami, czyli przedstawioną fryzjerowi wizją co do fryzury, zaś my zobowiązujemy się zapłacić za tą usługę.

Reklamować usługę fryzjerską możemy zawsze wtedy, gdy efekt pracy fryzjera jest odmienny, aniżeli przez nas zakładany (np. fryzjer zbyt mocno skrócił włosy, zastosował inną farbę niż przez nas wybraną, włosy zostały przypalone itp). Co innego jednak, gdy daliśmy fryzjerowi swobodę doboru fryzury, nie umawialiśmy się z nim na wykonanie określonej fryzury, czy dobór konkretnego koloru, a po jej wykonaniu stwierdzamy, że nam się nie podoba. Jest to nasze subiektywne odczucie, kwestia gustu i w takim przypadku nie możemy mieć roszczeń do fryzjera.

W jaki sposób możemy reklamować usługę fryzjerską? Co krok po kroku musimy wówczas zrobić? Czy należy zrobić to ustnie czy pisemnie, a jeśli pisemnie, to w jaki sposób?

Usługę fryzjerską można reklamować od razu po jej wykonaniu, gdy widzimy, że fryzjer błędnie ją wykonał. Wtedy oczywiście powinno dojść do „usunięcia wady” lub zwrotu wartości usługi. Najlepiej jednak zrobić to w formie pisemnej, gdyż w ten sposób mamy dowód na to, że reklamację w ogóle złożyliśmy.

W treści tego pisma powinniśmy wskazać, co fryzjer wg nas zrobił źle, tzn. na jaki efekt się umawialiśmy, a co w zamian tego otrzymaliśmy, a także wskazać, czego żądamy. Ponieważ u fryzjera często oprócz nas w kolejce czekają inne osoby, dobrze też jest wskazać świadka, który słyszał naszą rozmowę z fryzjerem i może potwierdzić to, że umowa była odmienna niż rezultat. Pisma nie musimy składać u fryzjera osobiście, możemy je wysłać pocztą.

Co zrobić, jeśli nie jesteśmy zadowoleni z usługi fryzjerskiej, ale fryzjer nie chce przyjąć reklamacji?

Fryzjer ma obowiązek przyjąć naszą reklamację. Jeżeli tego nie uczyni, mamy prawo żądać od niego oświadczenia, że odmówił jej przyjęcia. Gdy odmówi przyjęcia takiego oświadczenia, dobrze jest wyposażyć się w świadka, który potwierdzi powyższe. W takiej sytuacji możemy udać się do Państwowej Inspekcji Handlowej albo Rzecznika Praw Konsumenta, albowiem w przypadku zawierania umowy z fryzjerem jesteśmy konsumentami, a on przedsiębiorcą. Wzmiankowane instytucje wyposażone są w środki, które pozwolą nam wyegzekwować nasze prawa.

Czego możemy domagać się w ramach rekompensaty lub zadośćuczynienia?

Jeżeli dzieło ma wady, zamawiający, czyli konsument – klient fryzjera – może żądać ich usunięcia. Jeśli wady nie dadzą się usunąć, zamawiający może od umowy odstąpić – pod warunkiem, że wady są istotne. Jeżeli wady są nieistotne, zamawiający może żądać obniżenia wynagrodzenia w odpowiednim stosunku (art. 560 kc i 561 kc w zw. z art. 638 k.c.).

Poza tym, na podstawie art. 471 kc, można żądać odszkodowania, jeśli nienależyte wykonanie usługi przyczyniło się do powstania szkody majątkowej (np. konieczne było przeprowadzenie przez nas, na własny koszt, działań przywracających stan sprzed wykonania usług).

Teoretycznie możemy żądać również zadośćuczynienia, tj. rekompensaty za szkody niemajątkowe, czyli nasze złe samopoczucie z powodu wyglądu, oszpecenia. Jednakże nie słyszałem jeszcze o tego typu sprawach i nie mogę powiedzieć, jak zachowałby się w takim przypadku sąd. Oczywiście jeśli podczas wizyty u fryzjera doszłoby do uszkodzenia ciała, np. fryzjer zaciąłby nas nożyczkami bądź maszynką albo oparzył, wtedy należy nam się zadośćuczynienie za rozstrój zdrowia.

Wyobrażam sobie taką sytuację, że przychodzę do fryzjera, proszę o podcięcie 5 cm końcówek włosów, a fryzjer przez nieuwagę obcina 15 cm. Albo chcę zafarbować włosy na ciemny blond, a wychodzę z salonu z ciemnym brązem, którego nie mogę rozjaśnić tak szybko, jak bym chciała bez szkody dla włosów. Jednym słowem: jestem niezadowolona z usługi, ale moje włosy nie zostały zniszczone – po prostu nie spełniają moich oczekiwań z powodu niewiedzy bądź nieuwagi fryzjera. Czy w takiej sytuacji mogę reklamować usługę? Czy każdą usługę fryzjerską, która nie spełni naszych oczekiwań, możemy zareklamować? Trudno przecież udowodnić, że chcieliśmy tylko podciąć włosy, a nie skracać ich o połowę… Gdzie leży granica takiej reklamacji?

Tak jak wcześniej już wspomniałem, wady muszą być istotne. W pani przykładzie moglibyśmy reklamować usługę. Trudno jednak sobie wyobrazić, żebyśmy reklamowali ją np. gdy chcieliśmy skrócić włosy o 5 cm, a fryzjer skrócił je o 6-7 cm. Wszak ani my, ani fryzjer nie będziemy ich mierzyć linijką. Dodatkowo, nie zareklamujemy usługi, gdy np. mieliśmy błędne wyobrażenie o tym, czy będzie nam do twarzy z daną fryzurą, a fryzjer po prostu ją należycie wykonał. We wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek i umiar.

Czy do złożenia reklamacji u fryzjera potrzebujemy dowodu zapłaty za usługę w postaci paragonu? O czym jeszcze musimy pamiętać?

Fryzjer powinien nam wydać paragon. Jest to dowód na to, że korzystaliśmy z jego usług. Jeśli nie mamy natomiast paragonu, nic straconego. Fryzjer nie może uzależniać reklamacji od posiadania przez nas paragonu.

Może się okazać, że negatywne skutki usługi fryzjerskiej zauważymy dopiero po jakimś czasie, np. zniszczenie włosów spowodowane źle dobranym zabiegiem. Czy istnieje jakiś limit czasowy, w którym możemy złożyć taką reklamację?

Umowa z fryzjerem, jak już wspomniałem, to umowa o dzieło, a więc przedawnienie naszych roszczeń następuje po 2 latach od chwili oddania nam dzieła, tj. od wykonania usługi (art. 646 kc).

Załóżmy taką sytuację, że klient, po zabiegu u fryzjera, zauważa u siebie masowe wypadanie włosów. Z tego powodu zmuszony jest rozpocząć leczenie, nierzadko kosztowne. Czy może się wówczas ubiegać o odszkodowanie ze strony fryzjera? Jeśli tak, to jakie kroki musi przedsięwziąć?

Oczywiście, w takim przypadku należy się nie tylko odszkodowanie, czyli świadczenie majątkowe, np. za zwrot kosztów leczenia, ale także zadośćuczynienie za ból, krzywdę i cierpienia z tym związane, jednakże warunkiem uzyskania tych świadczeń jest to, aby wzmiankowana szkoda (czyli w tym przypadku wypadanie włosów) było związane z usługą fryzjerską. Musimy to, niestety, udowodnić. Często konieczna będzie np. opinia biegłego, np. dermatologa, który zbada związek pomiędzy zabiegiem fryzjerskim a szkodą.

Fryzjerzy mają też możliwość dobierania i sprzedawania w swoich salonach kosmetyków fryzjerskich. Co zrobić w sytuacji, gdy kupimy produkt, który – wbrew zapewnieniom fryzjera – jest dla nas nieodpowiedni i nie spełnia naszych oczekiwań, np. został nam przedstawiony jako łagodny dla skóry głowy, a tymczasem w domu zauważamy, że zawarte w nim składniki wcale nie są delikatne?

W takim wypadku możemy produkt zwrócić i żądać zwrotu pieniędzy, gdyż zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Gdybyśmy go jednak użyli i z tego tytułu ponieśli jakieś szkody, trudno niestety byłoby ustalić odpowiedzialność fryzjera, gdyż przed użyciem produktu powinniśmy przeczytać etykietę i w najlepszym przypadku należne nam odszkodowanie byłoby znacznie pomniejszone o nasze przyczynienie się do szkody poprzez nieuwagę polegającą na niezapoznaniu się z informacjami na etykiecie, chociaż najprawdopodobniej niestety nie uzyskalibyśmy go w ogóle.

Zdarzyło Wam się kiedyś reklamować usługę fryzjerską?

Inne wpisy z cyklu „Pytania do eksperta”:

Popularne w tym miesiącu: