Pokazywanie postów oznaczonych etykietą baby hair. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą baby hair. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 grudnia 2015

Najlepsze metody na przyspieszenie porostu włosów – moje roczne obserwacje i ranking


Przez ostatni rok testowałam różne metody porostu włosów, które uznawane są za najlepsze: piłam drożdże oraz skrzyp z pokrzywą, wypróbowałam popularne wcierki, kozieradkę, wybrane maceraty i suplementy. Niektóre z nich mnie zachwyciły – włosy rosły po nich znacznie szybciej, zagęszczały się i stawały bardziej lśniące i sprężyste. Co więcej, w ciągu ostatniego roku bardzo wzmocniły się również moje paznokcie. Część sposobów w moim przypadku okazało się jednak niewypałem i jestem przekonana, że nie będę już w przyszłości do nich wracać.

Które metody mogę więc polecić, a które mnie zawiodły? Oczywiście nie jest powiedziane, że te same sposoby sprawdzą się u Was, warto jednak je porównać i poprzez wymianę doświadczeń wybrać te, które działają u większości testujących je osób!

Metody na przyspieszenie porostu włosów – mój ranking

W moim przypadku zdecydowanie najlepsze rezultaty przyniosło picie drożdży – kuracja była zdecydowanie niesmaczna i uciążliwa, jednak efekty mówią same za siebie. Na drugim miejscu ex aequo znalazły się dwie wcierki do skóry głowy: Agafii oraz Jantar. Muszę przyznać, że nieco rozczarowały mnie efekty picia skrzypu i pokrzywy, natomiast zupełnie nietrafioną u mnie metodą okazała się wcierka Colosregen, w której pokładałam spore nadzieje. Poniżej znajdziecie więcej informacji na temat każdego z wypróbowanych przeze mnie sposobów z adnotacją, ile centymetrów moje włosy rosły przy nich miesięcznie.

Drożdże – do 2,5 cm miesięcznie


Na picie drożdży zdecydowałam się równo rok temu w grudniu 2014 roku. Kurację kontynuowałam przez trzy kolejne miesiące, co zdecydowanie nie było łatwe – drożdże w formie pitnej wybitnie mi nie smakowały, a już sam ich zapach wywoływał u mnie mdłości. Codzienne zmuszanie się do wypicia okropnego płynu opłaciło się jednak na tyle, że obiecałam sobie powrót do tej metody w niedalekiej przyszłości: moje włosy pod jej wpływem rosły nawet 2,5 cm miesięcznie, czyli przyrost przyspieszył aż o 250%! W dodatku na głowie zaczęłam zauważać coraz więcej nowych włosów, a to właśnie na baby hair zależało mi najbardziej.


Serum Agafii – około 1,5 cm miesięcznie


Nieładny zapach i mało wygodne opakowanie nie zniechęciło mnie do używania tej wcierki. I słusznie, bo efekty, które dzięki niej uzyskałam, okazały się być naprawdę niezłe. Szkoda, że produkty Agafii są dostępne głównie przez internet, mimo wszystko jednak przypuszczam, że jeszcze kiedyś zdecyduję się na jej zakup.


Wcierka Jantar – około 1,5 cm miesięcznie


Hit nad hitami w blogosferze. Wychwalane cudo o niezwykłej mocy, opisane wzdłuż i wszerz na wielu stronach. Szczerze mówiąc po naczytaniu się wielu pozytywnych recenzji miałam nadzieję, że tak popularny kosmetyk zrewolucjonizuje moje włosy, przyspieszy porost i sprawi, że i ja stanę się jego „wyznawcą”, ale… efekty jego użycia były po prostu dobre. Nie świetne, nie fantastyczne – dobre. U mnie wcierka Jantar okazała się być tak samo skuteczna jak serum Agafii, a przy tym jest tańsza, więc tym bardziej dostaje ode mnie kciuk w górę. Największą wadą tego produktu jest opakowanie, na szczęście jednak można go łatwo przelać do innego, np. butelki z atomizerem. 


Skrzyp i pokrzywa – około 1 cm miesięcznie


Kuracja skrzypem i pokrzywą wspomogła trochę przyrost moich włosów, jednak nie mogę uznać jej za przełomową, chociaż próbowałam ziół zarówno w formie sypanej, jak i herbat i piłam je przez wiele miesięcy z przerwami. Polubiłam jednak ich smak i z całą pewnością będę do nich od czasu do czasu wracać.


Wcierka Colosregen – około 0,5 cm miesięcznie


Wcierka Colosregen okazała się być dla mnie klapą roku – nie dość, że jej używanie było dla mnie uciążliwe z powodu zapachu i konsystencji, to jeszcze nie przyniosło żadnych rezultatów. Jestem ciekawa, czy tylko ja mam z nią tak złe doświadczenia – jeśli więc zdarzyło się Wam jej używać, chętnie przeczytam Wasze spostrzeżenia!


Metody wspomagające

Postanowiłam dodatkowo wyróżnić trzy metody przyspieszania porostu (i nie tylko, bo to nie jedyne ich działanie), które przetestowałam w ostatnim roku. Każdą z nich testowałam jednak jako dodatek do innych, nie jestem więc w stanie ocenić w pełni, jak wpłynęły na moje włosy. Z tego względu traktuję je jako metody pomocnicze.

Kozieradka


Kozieradka bardzo szybko zahamowała u mnie wypadanie włosów – wcześniej zbierałam je garściami ze szczotki, a po zaledwie dwóch dniach kuracji ten problem przestał mnie dotyczyć. Nie wiem niestety, czy kozieradka wpłynęła na mój porost włosów, ponieważ go wówczas nie mierzyłam. Ze względu na właściwości wzmacniające włosy na pewno jednak będę po nią regularnie sięgać w przyszłości.


Domowe maceraty – imbirowy, czosnkowy i chili


Domowe maceraty w formie wcierek używałam wraz z kuracją drożdżową, nie jestem więc pewna jak bardzo wpłynęły one na porost moich włosów. Ze względu jednak na swoje właściwości i różnorodność pod względem elementów, których możemy użyć do ich przygotowania, maceraty są metodą godną polecenia – chociażby jako sposób wspomagający stosowany przy innych metodach.


Suplement „Naturalny młody jęczmień”


Wybitnie niesmaczny i nie dający żadnych efektów – tak mogłabym najkrócej podsumować ten suplement, a testowałam go w dwóch formach: proszku i tabletek. Niestety, mimo 3-miesięcznego stosowania nie zauważyłam nawet minimalnych rezultatów – chyba że negatywne, bo w tym czasie zdarzyło się parokrotnie, że na mojej zazwyczaj gładkiej cerze wyskakiwały pojedyncze „niespodzianki”. Zdecydowanie jestem na „nie”.



A które metody porostu włosów okazały się być najlepsze i najgorsze w Waszych przypadkach? Co możecie polecić, a do czego na pewno już nigdy nie wrócicie? 

Polecane:

niedziela, 22 listopada 2015

Jak picie skrzypu i pokrzywy wpływa na włosy? | Jak parzyć skrzypopokrzywę? | Herbaty czy sypane zioła – co wybrać?

Z lewej: pokrzywa, z prawej: skrzyp
Picie skrzypu i pokrzywy to jeden z najtańszych i najpopularniejszych sposobów na wzmocnienie włosów i przyspieszenie ich porostu. Zioła możemy pić zarówno w formie zalewanych wrzątkiem saszetek herbat, jak i gotując je w formie sypanej na wolnym ogniu. Który sposób jest lepszy? Ile kosztuje taka kuracja? I w końcu: czy faktycznie przynosi pozytywne efekty?

Skrzyp i pokrzywę (zwane też potocznie skrzypopokrzywą) piłam przez większą część ostatniego roku – przez wiele miesięcy testowałam różne połączenia i formy picia ziół, sprawdzałam, które z nich najlepiej na mnie działają i obserwowałam, czy poza włosami wpływają także na inne elementy, np. skórę lub paznokcie. Dziś chciałabym Wam zaprezentować swoje wnioski.

Po co pije się skrzyp i pokrzywę i jak często to robić?

Pokrzywa jest bogata w witaminy (C, E, K, B) i minerały (wapń, potas, żelazo).  Poza tym redukuje poziom cukru we krwi, poprawia pracę wątroby, wykazuje działania oczyszczające i detoksykujące.

Skrzyp zaś zawiera m.in. związki mineralne, sterole roślinne, flawonoidy, saponiny, kwasy organiczne i krzemionkę. Zioło to reguluje metabolizm i działa moczopędnie.

Picie skrzypu i pokrzywy skutkuje najczęściej szybszym porostem włosów, które stają się mocniejsze i mniej wypadają, a także robią się bardziej lśniące. Wiele osób obserwuje też wyrastanie baby hair, czyli nowych, młodych włosów. Warunkiem jest jednak regularne picie tych ziół – najlepiej jedną do dwóch szklanek naparu dziennie przez trzy miesiące. Po tym czasie warto zrobić miesiąc przerwy, aby organizm nie przyzwyczaił się do ich działania.

Skrzyp i pokrzywa – jak parzyć?

Sposoby są dwa w zależności od formy ziół. Możemy kupić herbatę ze skrzypu i pokrzywy (dwa osobne opakowania), wrzucać do szklanki po jednej saszetce i zaparzać według instrukcji na opakowaniu (zazwyczaj do 5 minut pod przykryciem). Herbaty dostaniemy w każdym supermarkecie, a także sklepach zielarskich.

Druga opcja jest bardziej pracochłonna i polega na gotowaniu ziół (saszetki kupimy w aptekach zielarskich lub przez internet) na wolnym ogniu (pokrzywa) bądź zalewaniu ich wrzątkiem (skrzyp). Łyżkę pokrzywy zalewamy szklanką gorącej wody i gotujemy pod przykryciem przez 5 minut. W tym czasie łyżkę skrzypu zalewamy szklanką wrzątku i zaparzamy (także pod przykryciem) przez 15 minut. Zioła przecedzamy, łączymy ze sobą i pijemy.

Smak skrzypu i pokrzywy początkowo może wydawać się mocny i nieco gorzki, łatwo się jednak do niego przyzwyczaić (w razie czego możemy dodać do niego trochę soku). Mi na początku wydawał się bardzo ziołowy, po kilku dniach zasmakował mi jednak i obecnie piję skrzypopokrzywę bardzo chętnie.

Zaparzanie skrzypu

Cena kuracji skrzypem i pokrzywą

Ceny herbat i ziół w saszetkach są zbliżone – wynoszą zazwyczaj około 3 zł za opakowanie. Ceny mogą się różnić w zależności od producenta i sklepu.

W pudełkach znajdziemy najczęściej 20 herbat, na miesiąc będziemy więc potrzebować około 1,5 opakowania skrzypu i tyle samo pokrzywy – koszt miesięczny takiej kuracji wyniesie więc około 9 zł.

Saszetki z sypanymi ziołami w ilości 50 gramów są często o kilkadziesiąt groszy droższe, ale z moich obserwacji wynika, że jedna taka saszetka zazwyczaj starcza na miesiąc stosowania (wszystko zależy oczywiście od jej gabarytów i tego, ile skrzypu i pokrzywy dziennie pijemy) – cena za 4 tygodnie będzie więc zbliżona do kwoty, którą zapłacimy za ziołowe herbaty.




Efekty picia skrzypopokrzywy

Mówi się, że efekty picia sypanych ziół są szybciej widoczne niż herbat – ja jednak nie zaobserwowałam takiej prawidłowości u siebie. Początkowo przez 3 miesiące piłam skrzyp i pokrzywę w formie herbat, a po miesiącu przerwy przez na kolejne 3 miesiące – zioła sypane. Wtedy skrzyp i pokrzywę łączyłam z różnymi innymi metodami przyspieszania porostu (drożdżami, wcierkami, suplementami), uznałam więc, że aby zaobserwować faktyczny wpływ ziół na włosy, muszę do nich wrócić i używać ich w pojedynkę, bez pozostałych sposobów.

Przez miesiąc piłam więc skrzypopokrzywę w formie sypanych ziół, a następnie – herbat. Efekty przyrostu były identyczne i wynosiły po 1 cm na miesiąc. Zważywszy na to, że – zgodnie z moimi obliczeniami – moje włosy bez żadnego wspomagania rosną około 0,5 cm miesięcznie, a rekordem był czas, kiedy piłam drożdże – od 2 do nawet 2,5 cm – picie skrzypu i pokrzywy okazało się dla mnie metodą średnio skuteczną.

Trudno mi ocenić, czy skrzypopokrzywa wpłynęła na wygląd moich włosów – wierzę, że miała swój udział w tym, że są błyszczące i zdrowe. Myślę, że (przynajmniej w moim przypadku) jest to sposób, który warto łączyć z innymi, np. wspomnianymi już suplementami, używaniem wcierek czy piciem drożdży. Niestety, nie zauważyłam, aby picie skrzypu i pokrzywy wzmocniło moje paznokcie, nie wpłynęło także – na szczęście – na stan mojej cery.


A jak skrzyp i pokrzywa sprawdziły się u Was?

Inne sposoby na przyspieszenie porostu włosów:

wtorek, 17 listopada 2015

Recenzja: Farmona, Jantar, Odżywka do włosów i skóry głowy


Wcierka Jantar to bez wątpienia jeden z najpopularniejszych kosmetyków używanych w celu wzmocnienia włosów i przyspieszenia ich porostu, chwalony często za to, że zahamowuje wypadanie włosów i przyczynia się do pojawienia się upragnionych baby hair. Oczywiście ile użytkowników, tyle opinii, od dawna chciałam więc sama sprawdzić, czy faktycznie warto po nią sięgnąć. Po sześciu tygodniach (czyli dwóch 3-tygodniowych kuracjach, bo tyle, według producenta, maksymalnie ciągiem możemy jej używać) mogę opisać Wam swoje wrażenia i obserwacje.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Zazwyczaj określane jest jako „okropne” i „niewygodne” – jest w tym sporo racji, ponieważ szklana butelka jest dość nieporęczna, a wydobywanie wcierki za pomocą maleńkiego plastikowego otworu na jej czubku bywa irytująco uciążliwe. Wiele dziewczyn, zniechęconych tą niewygodą, odkręca zresztą plastikową nakładkę i przelewa kosmetyk do innego opakowania. Ja postanowiłam tego nie robić i spróbować korzystać z wcierki w oryginalnej butelce.

Moim sposobem było nakładanie produktu na przedziałki wzdłuż głowy ruchem stemplującym (co kilka centymetrów) – dzięki temu wcierka wypływała z butelki w niewielkiej ilości, nie rozlewając się na resztę włosów i nie spływając z nich. Sposób oceniam jako dość wygodny i wydajny, jednak nie unikałam dzięki niemu zmoczenia pasm – podobnie jak w przypadku atomizera (np. we wcierce Agafii) czy pipety (np. w Colostrum). Wygląda na to, że żaden sposób nie jest idealny.

Butelka jest przy tym szklana i przez to dość ciężka, łatwo też może wyślizgnąć się z rąk. Takie opakowanie na pewno jednak nie wejdzie w żadną reakcję z płynem w środku, a co więcej, jest przeźroczyste, co pozwala kontrolować ilość wcierki. 


Zapach

Dość oryginalny – do złudzenia przypomina woń męskich kosmetyków (wody toaletowej lub po goleniu). Mnie się podoba, a jeśli komuś nie pasuje, bez obaw – szybko ulatnia się z włosów.

Skład

Moja butelka zawiera nowy, nieco zmieniony skład. Znajdują się w nim następujące elementy:

Aqua (woda), Propylene Glycol (humektant), Glucose (glukoza), Amber Extract (ekstrakt z bursztynu), Hedera Helix (Ivy) Extract (wyciąg z bluszczu), Lamium Album (White Nettle) Extract (ekstrakt z jasnoty białej), Arnica Montana (Mountain Arnica) Flower Extract (ekstrakt z arniki górskiej), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract (ekstrakt z rumianku), Arctium Majus (Burdock) Root Extract (wyciąg z korzenia łopianu większego), Officinalis (Marigold) Flower Extract (ekstrakt z nagietka), Pinus Sylvestris (Pine) Bud Extract (ekstrakt z cedru), Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract (ekstrakt z liści rozmarynu), Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract (ekstrakt z szałwii lekarskiej), Nasturtium Officinale (Watercress) Extract (ekstrakt z rukwi wodnej), Calendula Tropaeolum Majus (Nasturtium) Flower Extract (ekstrakt z kwiatów nasturcji większej), Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract (ekstrakt ze skórki cytrynowej), Arginine (arginina), Biotin (biotyna), Zinc Gluconate (kwas glukonowy), Acetyl Tyrosine (działający odżywczo aminokwas), Niacinamide (witamina PP), Panax Ginseng root Extract (ekstrakt z korzenia żeń-szenia), Hydrolyzed Soy Protein (hydrolizowane proteiny soi), Calcium Pantothenate (witamina B3), Ornithine HCI (aminokwas), Polyquaternium-11 (polimer), Citrulline (działa odżywczo), PEG-12 Dimethicone (silikonowy wosk), Glucosamine HCI (zwiększa produkcję kolagenu i kwasu hialuronowego, zmniejsza suchość skóry), Panthenol (pantenol), Glyceryl Laurate (emulgator, emolient), Tocopherol (pochodna witaminy E), Linoleic Acid (emolient, zagęszczacz), Retinyl Palmitate (pochodna witaminy A), Polysorbate 20 (emulgator), PEG-20 (emulgator), Zinc PCA (reguluje produkcję sebum), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (wygładza i zmiękcza włosy, poprawia lepkość produktu), Triethanolamine (reguluje pH), Diazolidinyl Urea (konserwant), Iodopropynyl Butylcarbamate (konserwant), Parfum (zapach), Hexyl Cinnamal (składnik zapachowy), Limonene (składnik zapachowy), Linalool (składnik zapachowy).

Skład jest naprawdę dobry – wystarczy spojrzeć, ile elementów zaznaczyłam na zielono. Przede wszystkim mamy tu do czynienia z bogactwem ekstraktów – naliczyłam ich aż czternaście! Poza nimi na uwagę zasługują też cztery witaminy, hydrolizowane proteiny soi, aminokwasy i cynk, który reguluje produkcję sebum. Na takiej bazie włosy rzeczywiście mogą się zagęścić i rosnąć szybciej.


Działanie

Jedno opakowanie wcierki Jantar wystarczyło mi na dwie 3-tygodniowe kuracje, podczas których regularnie, zazwyczaj co wieczór, wcierałam płyn w skórę głowy w dość niewielkiej ilości. Efekty w moim przypadku nie są zbyt spektakularne, chociaż kosmetyk nieco przyspieszył mój porost włosów (do 1,5 cm w miesiącu) i myślę, że przynajmniej częściowo zahamował ich wypadanie. Niespecjalnie zauważam jednak wyrastanie nowych włosów, co nieco mnie rozczarowało. Czytałam jednak, że ten efekt jest zauważalny często dopiero po wielu miesiącach stosowania wcierki.

Odżywka nie powodowała u mnie wzmożonego przetłuszczania się włosów ani ich matowienia, nie zaobserwowałam także żadnych skutków ubocznych w zakresie stanu skóry głowy (podrażnień czy wysuszania).

Konsystencja i wydajność

Wcierka ma konsystencję wody, jest całkowicie płynna. Przy potrząsaniu mocno się pieni. Mi wystarczyła na sześć tygodni stosowania, czyli dwie pełne kuracje. Myślę, że to dobry wynik. 


Cena i dostępność

Za wcierkę Jantar zapłacimy około 10 zł za 100 ml. Należy jej szukać w aptekach lub różnych drogeriach, często pojawia się w promocji.

Podsumowanie

Duże plusy za brak alkoholu w składzie, niską cenę i bogactwo dobroczynnych składników. Działanie wcierki w moim przypadku okazało się mało spektakularne, wciąż jednak na tyle niezłe, że nie wykluczam sięgnięcie po nią w przyszłości. Biorąc pod uwagę, jak wiele dziewczyn opisuje ją jako remedium na problemy z wypadaniem włosów i najlepszy przyspieszacz porostu, myślę, że warto dać jej szansę i sprawdzić, jak zadziała na naszych włosach – szczególnie, że nie należy do zbyt drogich produktów. 


Inne recenzje wcierek i mgiełki Jantar z tej samej serii:

niedziela, 9 sierpnia 2015

Jak odróżnić włosy połamane od odrastających (baby hair)?


Dziesiątki czy setki odstających na długości fryzury włosków to zmora niejednej z nas – jak poznać, czy mamy do czynienia z młodymi, odrastającymi baby hair, czy może z połamanymi włosami?

Oczywiście jedyną pewną metodą jest wizyta u trychologa i spojrzenie na włosy pod mikroskopem – tylko w ten sposób możemy rozwiać wszelkie wątpliwości. Istnieje jednak też kilka przesłanek, które – moim zdaniem – mogą świadczyć o tym, z jakimi rodzajami włosów mamy do czynienia. Po dłuższym zastanowieniu i zgłębieniu tematu przedstawiam Wam te, które przyszły mi do głowy.

Mamy do czynienia z połamanymi włosami jeśli:
  • odstające włoski są na różnych długościach włosów i głównie lub wyłącznie na ich wierzchniej warstwie (to właśnie tam włosy najszybciej się niszczą);
  • włoski przy próbie lekkiego pociągnięcia urywają się, pękają, są mało sprężyste, łamią się lub kruszą;
  • włosy są suche i/lub zniszczone, często są (lub były) poddawane zabiegom typu kręcenie, prostowanie, suszenie gorącym nawiewem, trwała ondulacja itp.;
  • czasem na pourywanych włosach można zaobserwować (np. pod lupą) w jak fatalnym stanie są ich końcówki.

Mamy do czynienia z młodymi włosami (baby hair) jeśli:
  • odstające włoski są sprężyste, wytrzymałe, wyglądają na zdrowe i nie urywają się przy próbie lekkiego ich naprężenia;
  • włoski pojawiają się nie tylko na wierzchu fryzury, ale można je też zaobserwować pod spodem, po odgarnięciu włosów;
  • włoski są podobnej długości, a gdy jest ich bardzo dużo, mogą tworzyć kolejne warstwy fryzury (coś aktywowało je do wzrostu o podobnym czasie),
  • gdy przyjrzymy się końcówkom baby hair, nie zauważymy zazwyczaj rozdwojeń ani zniszczeń (chociaż nie jest to regułą i zależy od długości i kondycji takiego młodego włosa).

A jakie są Wasze sposoby na odróżnienie włosów połamanych od odrastających?

Polecam:

poniedziałek, 2 marca 2015

Czy warto pić drożdże? | Efekty 3-miesięcznej kuracji


Kurację polegającą na piciu drożdży stosowałam regularnie przez równe 3 miesiące. Przyznam szczerze, nie zawsze było łatwo! Dziś chciałabym Wam zrelacjonować, czy było warto i na czym dokładnie taka kuracja polega. A jeśli ktoś nie może znieść smaku drożdży do picia, na dole tego wpisu znajdzie rozwiązanie, które może pomóc :)

Jak drożdże wpływają na włosy i organizm?

Zacznijmy od tego, że drożdże to organizmy jednokomórkowe – grzyby, które rozkładają cukry proste. Dzięki tej właściwości z powodzeniem wykorzystuje się je w kuchni do pieczenia ciast lub pieczywa czy fermentacji alkoholu.

Drożdże zawierają m.in.:
  • witaminy z grupy B,
  • minerały (np. miedź, potas, mangan, selen, chrom, cynk, kobalt, fosfor, molibden, magnez, żelazo, jod, sód),
  • aminokwasy (tyrozyna, tryptofan, arginina, cystyna, alanina).

Pozytywne działanie drożdży na organizm jest naprawdę szerokie – warto wyróżnić np. to, że:
  • wzmacniają i regenerują organizm,
  • pomagają w leczeniu prostaty i zapobieganiu nowotworom,
  • wzmacniają włosy, skórę i paznokcie,
  • wpływają na pracę trzustki, zmniejszają apetyt na słodycze,
  • wspomagają leczenie łojotoku, trądziku i łupieżu,
  • likwidują zaparcia i zajady,
  • hamują siwienie włosów,
  • poprawiają przemianę materii,            
  • przywracają włosom sprężystość,
  • wzmacniają system nerwowy, dzięki czemu zapobiegają depresji.

Picie drożdży w kontekście poprawy stanu włosów ma najczęściej dwa cele: wzmocnienie ich (a więc zapobieganie wypadaniu) oraz przyspieszenie porostu. Drożdże mogą też pomóc wzmocnić paznokcie oraz oczyścić cerę (chociaż początkowo mogą przyczyniać się do zwiększonego pojawiania się wyprysków).

Jakie drożdże kupić i gdzie ich szukać?

Kupujemy zwykłe drożdże sklepowe – zazwyczaj piekarskie. Mogą też być piwne czy instant, ale te trudniej jest dostać (zauważmy, że 7 g drożdży instant to 25 g świeżych!). Drożdże znajdziemy w każdym sklepie spożywczym – zazwyczaj w lodówce na dziale z przetworami mlecznymi bądź w pobliżu pieczywa.

Ile kosztuje kuracja drożdżowa?

Jedno opakowanie drożdży (100 g) to kosz rzędu około 1 zł (ceny lekko się wahają w zależności od sklepu i producenta). Zakładając, że dziennie pijemy 1/3 kostki drożdży, miesięcznie wydamy na kurację około 10 zł. Koszt jest więc zbliżony do kuracji drożdżowymi tabletkami z apteki, ale skuteczność picia drożdży jest zwykle o wiele większa.


Real/Auchan, cena drożdży: 1,13 zł
Carrefour, cena drożdży: 0,85 zł, 0,89 zł, 1,19 zł
Czy drożdże tuczą?

Mimo powiedzenia „rosnąć jak na drożdżach”, kuracja z udziałem tych grzybów do specjalnie tuczących nie należy: 100 gram drożdży (kostka) zawiera około 100 kcal. Zazwyczaj spożywamy dziennie tylko połowę, 1/3 lub ćwiartkę takiej kostki – nie ma więc obaw, że przytyjemy.

Jak pić drożdże?

Porcja drożdży, jaką spożywamy w ciągu dnia, zależy od nas – zaleca się jednak pić od 1/6 do ½ kostki dziennie. Ja przez 3 miesiące piłam po 1/3 kostki – była to dla mnie ilość optymalna.

Drożdże należy rozdrobnić i zalać wrzątkiem – jest to konieczne, by je zabić (w innym przypadku mogą – jak to grzyby – panoszyć się w naszym układzie pokarmowym i powodować różne dolegliwości). Ilość wrzątku zależy od tego, ile drożdży pijemy naraz – ja na 1/3 kostki potrzebowałam około połowy szklanki.

Po zalaniu wrzątkiem napój dokładnie mieszamy i możemy wypić lub odstawić do wystygnięcia. Resztę drożdży przechowujemy w lodówce.



Dlaczego drożdży nie można słodzić?

Słodzenie drożdży może znacznie obniżyć ich działanie i przyswajalność dobroczynnych składników – do drożdży nie dodajemy więc żadnego cukru, słodkiego soku, miodu czy owoców! Lepiej też nie jeść niczego słodkiego godzinę przed i godzinę po wypiciu drożdży.

Jak zmienić smak drożdży?

Przyznaję szczerze – początkowo zakładałam, że wszystkie lamenty dziewczyn pijących drożdże i narzekających na ich smak są grubo przesadzone. „Przecież drożdże są pyszne, w dzieciństwie jadłam je czasem na surowo, gdy mama lub babcia piekły ciasto i bardzo mi smakowały” – myślałam pobłażliwie, czytając wpisy o „obrzydliwym smaku drożdży” na forach internetowych czy blogach. Błąd. Duży błąd. Drożdże w formie napoju są naprawdę ohydne i w niczym nie przypominają tych surowych!

Ale od początku. Picie drożdży zaczęłam chyba w sposób najgorszy z możliwych – o tym, że miałam zacząć kurację, przypomniałam sobie późno wieczorem w którąś listopadową niedzielę. Pobiegłam do kuchni, chwyciłam kostkę drożdży, odmierzyłam 1/3 i zalałam ją wrzątkiem. Oczywiście nie miałam już czasu czekać aż ostygną – próbowałam więc wypić napój na gorąco. Skończyło się na mdłościach i myślach „i ja mam to pić przez 3 miesiące? Nie dam rady!”.

Z każdym dniem jednak było coraz lepiej, a po 1-2 tygodniach ich picie weszło mi w krew. Nauczyłam się, że zimne drożdże są o wiele mniej intensywne w smaku niż gorące – po zalaniu ich wrzątkiem odstawiałam więc napój na kilka godzin do całkowitego ostygnięcia. Wtedy o wiele łatwiej było je przełknąć, a wręcz stawały się neutralne w smaku. Piłam je zawsze duszkiem. Próbowałam też dodawać do nich różne niesłodzone rzeczy (kawę, naturalne kakao, mleko), ale ostatecznie uznałam, że najlepiej pije mi się zwykłe, bez niczego.

Jak długo można pić drożdże?

Organizm szybko się przyzwyczaja – optymalny czas picia drożdży to maksymalnie 3 miesiące, po których robimy minimum miesiąc przerwy. Możemy też pić drożdże przez 3 tygodnie, a następnie zrobić tydzień przerwy – taki system też się sprawdza. Grunt, to robić odstępy i nie pić drożdży non stop.

Drożdży – jeśli pijemy zaledwie do pół kostki dziennie – nie da się przedawkować, gdyż zdecydowana większość zawartych w nich witamin rozpuszcza się w wodzie i w przypadku nadmiaru jest wydalana wraz z moczem.


Moja jednorazowa porcja drożdży

Co mi dała kuracja drożdżowa?

Pierwsze efekty kuracji zauważyłam po kilku tygodniach picia drożdży. Podsumowując ostatnie 3 miesiące mogę zaobserwować, że:
  • zaczęły mi wyrastać nowe włosy (baby hair są widoczne, czuję je też pod palcami, gdy dotykam skóry głowy),
  • wzmocniły mi się włosy (drożdże okazały się być dobrą kontynuacją kuracji z kozieradką, która zahamowała u mnie wypadanie włosów),
  • przyspieszył mi się porost włosów (w listopadzie wynosił około 1 cm, w kolejnych trzech miesiącach po około 2 cm; bardzo żałuję, że nie zrobiłam odpowiednich zdjęć, ale nic straconego – do drożdży jeszcze z pewnością wrócę),
  • nie choruję (być może to tylko przypadek, ale tej zimy nie przyplątało mi się dotychczas żadne przeziębienie),
  • odrobinę wzmocniły mi się paznokcie.

Nie zauważyłam natomiast żadnych zmian w kwestii:      
  • cery (nie miałam żadnego wysypu, cera jest gładka i nie sprawia problemów),
  • samopoczucia,
  • ochoty na słodycze (a szkoda),
  • zmniejszenia przetłuszczania się włosów (też szkoda, chociaż nie mam z tym aż takich problemów, więc może nie ma co narzekać).

Na koniec ważna informacja: drożdże to tylko suplement diety i nie zdziałają cudów, jeśli nasze wypadanie włosów czy zły stan skóry są efektem zmian hormonalnych. W takim przypadku niezbędna jest wizyta u lekarza i wykonanie potrzebnych badań. 

Brak spektakularnych efektów kuracji drożdżowej w kontekście włosów, skóry czy paznokci może być też znakiem, że zawarte w drożdżach witaminy zostały „ulokowane” w bardziej potrzebujących organach i dla innych części naszego ciała już ich po prostu „nie starczyło”. Warto bowiem wiedzieć, że dobroczynne substancje są dostarczane do skóry, włosów i paznokci na samym końcu, gdy nie brakuje ich nigdzie indziej. To dlatego jeśli brakuje nam witamin i minerałów, zauważamy, że nadmiernie wypadają nam włosy, skóra robi się szara i ziemista, a paznokcie zaczynają się łamać – w tych miejscach owe braki są widoczne od razu. Aby być zdrowym i ładnie wyglądać, niezbędna jest odpowiednia, bogata w dobroczynne dla zdrowia elementy dieta!



Popularne w tym miesiącu: