niedziela, 8 lipca 2018

Recenzja: Delia, Cameleo, Serum naprawcze – włosy farbowane i rozjaśniane z olejem marula


Małe, tanie i dobrze działające serum do włosów? Dla mnie takim produktem w ostatnich miesiącach było serum naprawcze Delii do włosów farbowanych i rozjaśnianych z olejem marula. Muszę jednak przyznać, że ten przydługi tytuł jest tu zbędny: serum ma dość typowy skład jak na kosmetyk przeznaczony do końcówek i wydaje mi się, że będzie się sprawdzał nie tylko na włosach farbowanych i rozjaśnianych, ale na tych naturalnych również.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Plastikowe przeźroczyste opakowanie 55 ml z bardzo wygodną pompką, która nie zapycha się pomimo tego, że serum jest dość gęste. Odkręcane, z plastikową nakładką zabezpieczającą. Rurka biegnąca od pompki sięga samego dna i pozwala wydobyć resztkę produktu, w razie czego kosmetyk można też wylać na dłoń po odkręceniu opakowania.

Zapach

Bardzo słodki, wręcz mdławo-przesłodzony, ale stosowany z umiarem i w małej ilości raczej nie przeszkadza.

Skład

Cyclopentasiloxane (silikon lotny), Dimethiconol (silikon usuwalny łagodnym szamponem), Parfum (zapach), Phenyl Trimethicone (silikon usuwalny łagodnym szamponem), Limonene (składnik zapachowy), Hexyl Cinnamal (składnik zapachowy), Linalool (składnik zapachowy), Sclerocarya Birrea Seed Oil (olej marula), Beta-Carotene (beta-karoten), Citronellol (składnik zapachowy), Alcohol (konserwuje, może przesuszać włosy), Ethyl Ester of Hydrolized Silk (antystatyk, wygładza), Benzyl Salicylate (składnik zapachowy), Butylphenyl Methylpropional (składnik zapachowy), Geraniol (składnik zapachowy).

Jako że jest to kosmetyk do zabezpieczanie końcówek włosów, silikony są w nim bardzo ważne i zaznaczyłam je kolorystycznie na zielono (zwykle na niebiesko). Poza tym w serum znajduje się odrobina oleju marula, beta-karoten (świetny przeciwutleniacz) oraz ester etylowy z hydrolizatów proteinowych jedwabiu, który ma działanie antystatyczne i wygładzające. Szkoda tylko, że do serum dodano alkohol, chociaż jest go tu raczej niewiele.

A tak na marginesie: to przedziwne, że producent oraz rozmaite strony internetowe, chcąc sprzedać ten produkt, nie podają na żadnej stronie jego składu. Przekopałam się przez mnóstwo z nich i na żadnej skład nie był widoczny. To pokazuje tylko smutną prawdę, że większość osób kupuje kosmetyki w ciemno…


Działanie

Serum używałam przez wiele miesięcy po każdym umyciu i podsuszeniu włosów tylko na końcówki. Żeby dobrze opisać jego działanie, muszę zaznaczyć, że jest bardzo gęste i kleiste. Na tyle, że przy zbyt obfitym nałożeniu na włosy (w moim przypadku więcej niż 1 mała pompka) może je obciążyć i pokleić. Szybko się więc nauczyłam, ile mogę użyć go na raz i od tego czasu działało bez zarzutu, dobrze zabezpieczając końcówki przed otarciami i uszkodzeniami, a tym samym – przed rozdwajaniem.

Konsystencja i wydajność

Serum jest bardzo gęste, a ponieważ stosowałam je po kropelce po każdym myciu, starcza na baaaaardzo długo. Tak długo, że w połowie opakowania byłam nim już znudzona i wyczekiwałam, aż się wreszcie skończy ;) To jednak świadczy tylko o jego dużej zalecie: wydajności.


Cena i dostępność

Serum Cameleo kosztuje około 10 zł i jest na tyle popularne, że nie powinno być problemów z jego kupieniem i stacjonarnie, i przez internet. 

Podsumowanie

Serum Delii do włosów farbowanych i rozjaśnianych z olejem marula to całkiem dobry produkt, który mogę polecić szczególnie osobom o włosach gęstych i takich, które nie mają skłonności do obciążania. Inni – tak jak ja – muszą nakładać je z rozwagą, bo inaczej posklejane włosy murowane. Serum dobrze jednak zabezpiecza końcówki i jest bardzo wydajne.

Polecam też:

  • Jak prawidłowo używać wcierek do włosów i skóry głowy?
  • Hydrolaty w pielęgnacji włosów – który kupić, jak używać i czy warto?
  • Farbowanie i tonowanie włosów (usuwanie żółtego odcienia blondu) – moje efekty | Czym jest tonowanie?

    • środa, 4 lipca 2018

      Aktualizacja włosów – wiosna 2018 | Fotorelacja z ostatnich miesięcy

      Zmagania z wiatrem ;)

      Mimo że za nami dopiero wiosna, piękna pogoda w Warszawie sprawiła, że czuję się, jakby ta pora roku została całkowicie pominięta, a od kwietnia panowało lato. Tym bardziej, że mam już za sobą pierwszy wakacyjny wyjazd. Dopiero od kilku dni zrobiło się pochmurno i deszczowo, ale upały z pewnością szybko powrócą.

      A jak upały, to – przynajmniej w moim przypadku – motywacja do dbania o włosy spada. Gdy jest naprawdę gorąco, nie mam siły i ochoty dodatkowo się dogrzewać, susząc włosy, a na co dzień i tak je upinam lub związuję, bo inaczej przyklejałyby mi się do skóry. W takie dni moja pielęgnacja ogranicza się do użycia szamponu, szybkiego nałożenia odżywki lub maski i pozostawienie włosów samym sobie. Schną naturalnie, na noc je związuję i czeszę dopiero następnego dnia rano (głowę myję wieczorem). Przed pójściem spać, gdy włosy są już prawie suche, staram się jeszcze nałożyć na końcówki serum ochronne, a czasem także nakładam na głowę wcierkę (obecnie jest to serum Hair Jazz). W ten sposób ograniczam wszelkie czynności pielęgnacyjne do niezbędnego minimum.

      W kiepskim oświetleniu i w dodatku blogger zniszczył jakość, ale przynajmniej długość widać ;)

      Gdy się trochę ochładza i mam więcej energii do działania, zwiększam zakres pielęgnacji. Wiosną sięgałam wówczas po peeling do skóry głowy Biovax Botanic, który dobrze ją oczyszczał. Muszę jednak przyznać, że odkąd regularnie stosuję serum Hair Jazz do skóry głowy, jest ona naprawdę uspokojona, nie swędzi, nie piecze i nie pojawiają się na niej strupki. Dla mnie to zdecydowanie najlepszy produkt tej serii spośród tych, które testowałam.

      Jakich kosmetyków używałam wiosną?


      Do mycia służył mi szampon La Roche Posay (z mocniejszymi detergentami) stosowany zamiennie z Viankiem (łagodniejszy), jako odżywkę używałam naprawdę dobrze działającej „Volumizing Collagen Bamboo” marki Marc Anthony i kokosowej Hello Nature, a gdy potrzebowałam odżywczej maski, sięgałam po regenerującą Biovax z nowej serii (niedługo planuję ją zrecenzować).

      Dodatkowo staram się systematycznie ochładzać blond za pomocą maski Davines i szamponu L’biotica, a o skórę głowy dbałam dzięki peelingowi Biovax oraz wspomnianego już dwukrotnie serum Hair Jazz (dacie wiarę, że stosuję je prawie pół roku i wciąż się nie kończy?!). Do zabezpieczania końcówek wykorzystuję maleńkie serum multifunkcyjne Floslek.

      Olejowałam rzadko (choć i tak z większą częstotliwością niż pół roku temu), a jeśli już, to korzystałam z Nanoil do włosów średnioporowatych, który już wykończyłam. Teraz został mi już tylko do niskoporowatych, więc nie wiem, czy się u mnie sprawdzi (moje włosy do takich zdecydowanie nie należą). Jeśli nie, nic straconego – czeka na mnie jeszcze kilka nowych olejków.



      W najbliższym czasie na pewno podetnę włosy, bo zaczynam już zauważać przerzedzenia na końcach. Na szczęście po zbyt mocnym cięciu w zeszłym roku odrosły mi już na tyle, że z przyjemnością skrócę je o te kilka centymetrów.

      Wiosenne migawki z Instagrama











      Polecam:

      Popularne w tym miesiącu: