Ocenienie, czego potrzebują nasze włosy, a co mają w
nadmiarze, to podstawa ich świadomej pielęgnacji. Cała „zabawa” polega na tym,
że nigdy nie mamy pewności, jak dany składnik zadziała na nasze włosy ani jaka
forma pielęgnacji okaże się dla nich najbardziej korzystna.
Co więc należy robić? Próbować. Eksperymentować. Sprawdzać.
Zanim jednak nałożymy na włosy litr oleju kokosowego albo
spryskamy je obficie sokiem z aloesu, warto nauczyć się diagnozować typowe sygnały
wysyłane przez nasze włosy – czego
innego będą bowiem potrzebowały te suche, a jeszcze czegoś innego elektryzujące
się, strączkujące, puszące czy matowe.
Poniżej opisałam typowe przypadłości oraz proponowane formy
pielęgnacji, które powinny pomóc włosom. Zanim jednak przejdziemy do
diagnozowania, jak pomóc fryzurze, powinniśmy znać chociaż podstawy związane z
funkcjonowaniem emolientów, humektantów i protein.
Równowaga emolientowo-humektantowo-proteinowa
Idealna pielęgnacja
włosów to połączenie dostarczania włosom protein, nawilżaczy i substancji
natłuszczających. O czym trzeba pamiętać?
- Proteiny, które są
budulcem włosów, potrzebują nawilżenia.
- Humektanty to
nawilżacze, ale potrzebują czegoś, co zatrzymuje wilgoć.
- Emolienty zatrzymują
wilgoć, tworzą barierę na powierzchni włosa, a dodatkowo ochraniają go przed
urazami mechanicznymi.
Co to oznacza w
praktyce?
Aby dostarczać włosom wszystkich niezbędnych elementów,
musimy umieć odczytywać je w składach
produktów takich
jak maska czy odżywka. Czego więc szukać? Poniżej przykłady.
Proteiny:
- hydrolyzed keratin
(keratyna),
- hydrolized silk
(jedwab),
- hydrolized elastin
(elastyna),
- hydrolized wheat
protein (proteiny pszenicy),
- hydrolized soy protein
(proteiny sojowe),
- hydrolized milk
protein (proteiny mleczne),
- hydrolized oat protein
(proteiny owsa).
Humektanty:
- mel (miód),
- panthenol (pantenol),glycerin
(gliceryna),
- linum usitatissimum(siemię
lniane),
- aloe vera, aloe barbadensis z dopiskiem np. juice, extract,
gel itd. (aloes),
- urea (mocznik),
- hyaluronic acid (kwas
hialuronowy).
Emolienty:
- zakończone na "oil" (oleje, wyjątek: Mineral Oil – jest to parafina),
- Cetearyl Alcohol, Cetyl
Alcohol, Stearyl Alcohol (alkohole
tłuszczowe),
- Isopropyl Palmitate, Isopropyl Myristate (estry),
- masła, np. Butyrospermum Parkii Butter (masło
shea), Persea Gratissima Butter (masło awokado),
- woski, np. Cera Alba, Cera
Flava, Euphorbia Cerifa (Candelilla) Wax,
- a nawet silikony, np. Dimethicone
Copolyol, Lauryl Methicone Copolyol, Hydrolyzed Wheat Protein
Hydroxypropyl Polysiloxane, silikony z PEG na początku, Amodimethicone,
Dimethicone, Dimethiconol, Beheonoxy Dimethicone, Phenyl
Trimethicone, Cyclomethicone, Cyclopentasiloxane, Cyclotetrasiloxane,
Cyclohexasiloxane, Octamethyl Cyclotetrasiloxane.
Jeśli włosy są
łamliwe, matowe i suche, może to oznaczać, że dostarczamy im za mało humektantów, czyli substancji nawilżających.
Humektanty wiążą i absorbują wodę, a ponadto zmiękczają i nawilżają włosy.
Niestety, nie wystarczy tylko dostarczać włosom nawilżaczy –
humektanty nie będą spełniały swojej
dobroczynnej funkcji bez emolientów (np. olejów), ponieważ to właśnie
emolienty tworzą na włosach powłokę zapobiegającą odparowywaniu wody.
Jeśli nasze włosy są
suche i matowe, a do tego łatwo się łamią, warto wzbogacić więc pielęgnację w
większą ilość humektantów (które łączymy z emolientami).
Przykładowe
humektanty domowe:
- miód,
- cukier,
- żel lniany,
- aloes.
Przykładowe
humektanty, które możemy kupić w sklepach z półproduktami:
- kwas hialuronowy,
- koncentrat aloesu,
- mleczko pszczele,
- gliceryna,
- witaminy A i E,
- mocznik.
Zimą
powinniśmy stosować humektanty bardzo ostrożnie, ponieważ reagują one na
wilgotność –
przy dużej wyłapują
cząsteczki wody z powietrza, przy suchym powietrzu zaś –
oddają wilgoć, co może skutkować tym, że
nasze włosy, pozbawione należytej emolientowej otoczki, zamienią się w puch! Zimą
więc większość z nas powinna raczej sięgać po oleje niż aloes, miód czy
mocznik. Obszerniej opisałam ten problem
tutaj.
Jeśli więc włosy,
mimo nakładania nawilżaczy, wciąż się puszą, oznacza to, że widocznie
potrzebują emolientów (i ewentualnie odrobiny protein). Zafundujmy im
wówczas porządne i regularne olejowanie.
Jeśli włosy się
strączkują i wyglądają, jakby były mokre, a dodatkowo mogą się też ciągnąć,
być przyklapnięte i sprawiać wrażenie zbyt ciężkich, to oznaka, że dostarczamy im za dużo humektantów. Co wtedy robić?
W takim przypadku
najlepiej jest oczyścić włosy szamponem z SLS/SLES i położyć maskę proteinową. Po
niej osoby o włosach wysokoporowatych powinny zastosować dodatkowo maskę
nawilżająco-natłuszczającą.
Jeśli włosy się
elektryzują, puszą i są zbyt lekkie, powodem jest prawdopodobnie zbyt mała ilość emolientów, czyli substancji natłuszczających.
Emolienty tworzą film na włosach, który zabezpiecza przed odparowaniem wody.
Gdy jest ich za mało, włosy puszą się i mamy wrażenie, że za bardzo się unoszą
(fruwają dookoła fryzury).
Emolienty dodatkowo
zabezpieczają też włosy przed urazami mechanicznymi – to dlatego po umyciu
głowy i nałożeniu odżywki warto dodatkowo położyć na nie odpowiednie serum na
końcówki – tym serum może być dowolny, dobrany do włosów olej (np. arganowy lub
lniany).
Przykładowe emolienty
domowe:
- wszelkie oleje, np. lniany, kokosowy, arganowy, ze słodkich
migdałów, macadamia, oliwa z oliwek.
Przykładowe
emolienty, które możemy kupić w
sklepach z półproduktami:
- parafina,
- woski roślinne,
- silikony.
Jeśli więc mamy problem z elektryzującymi i puszącymi się włosami, warto poświęcić trochę czasu na ich olejowanie.
Jeśli włosy wyglądają
na tłuste, strączkują się i nadmiernie błyszczą lub są matowe i pozbawione objętości,
może to oznaczać, że przesadzamy z
emolientami i warto nieco zmniejszyć ilość substancji natłuszczających w
pielęgnacji włosów.
Jeśli włosy są zbyt
śliskie i przyklapnięte to prawdopodobnie dostarczamy im za mało protein, czyli budulca, który do pewnego
stopnia pozwala uzupełniać ubytki w strukturze włosów. Proteiny mogą być:
- wielocząsteczkowe, np. kolagen (Collagen), jedwab (Silk),
elastyna (Elastin),
- małocząsteczkowe, np. keratyna (Hydrolized Keratin), jedwab (Hydrolized
Silk), elastyna (Hydrolized Elastin),
pszenica (Hydrolized Wheat Protein).
W takim przypadku warto eksperymentować z proteinowymi maskami.
Jeśli włosy są suche,
puszą się i wyglądają na zniszczone, to możemy mówić o ich przeproteinowaniu. Aby im wówczas
pomóc, zaleca się oczyszczenie włosów szamponem z SLS/SLES i nałożenie maski
głęboko nawilżającej z dodatkiem emolientów.
Włosy łatwo jest
przeproteinować – aby tego uniknąć, należy stosować dawkę
protein nie częściej niż 2-3 razy w miesiącu! Warto też wiedzieć, że
niektóre włosy zupełnie nie tolerują protein.
A jakie są Wasze
włosy? Potraficie odgadnąć ich potrzeby?