sobota, 31 stycznia 2015

Aktualizacja włosów – styczeń


Aż trudno uwierzyć, że minął kolejny miesiąc – mam wrażenie, że dopiero co bawiłam się na sylwestrze… Styczeń upłynął mi pod znakiem „systematyczność” – wcierałam, co miałam wcierać (domowy macerat), piłam, co zaplanowałam pić (drożdże i skrzyp z pokrzywą) i regularnie oddawałam się olejowaniu. Wszystko zgodnie z planem.

Pod koniec stycznia mija pół roku od wykonania przeze mnie keratynowego prostowania włosów. Oznacza to, że od tego czasu ich stan zależy tylko od mojej pielęgnacji, a nie od samego zabiegu (producent preparatu używanego w trakcie keratynowego prostowania zaznacza, że efekty utrzymują się od 3 do maksymalnie 6 miesięcy).

Włosy wyglądają dobrze, są zdrowe, nie rozdwajają się, a wypada ich dziennie prawdopodobnie znacznie mniej niż przepisowe 100 sztuk. Jedynym problemem zdają się puszące się od czasu do czasu końcówki, które są w najgorszym stanie i to w tym fragmencie włosów najbardziej zauważam wypłukującą się keratynę. Plusy? Zauważam masowe wyrastanie nowych włosów!

Miesięczny przyrost włosów: około 2,5 cm!

Co robiłam w styczniu?
  • Drugi miesiąc z rzędu piję drożdże oraz skrzyp z pokrzywą w formie herbat. Obie kuracje planuję zakończyć za miesiąc i wtedy napiszę coś więcej na ich temat. Po miesiącu przerwy chciałabym też wrócić do picia skrzypopokrzywy, ale tym razem w formie naturalnych ziół.
  • Wciąż regularnie jem zmielone na świeżo siemię lniane. Zazwyczaj dorzucam je do mleka i miksuję z bananem. Wychodzi z tego pyszne i zdrowe śniadanie :)
  • Staram się jeść zdrowo, unikać gotowego jedzenia i jak najwięcej samodzielnie gotować – w tym miesiącu udało mi się przyrządzić kilka zdrowych dań, które na pewno na stałe zagoszczą w moim repertuarze :)
  • Stosowałam olejowanie przed każdym myciem głowy, czyli około 3 razy tygodniowo. W styczniu używałam następujących olejów: lnianego, arganowego, ze słodkich migdałów, oliwy i Drogocennego olejku arganowego Bielendy.
  • Przed każdym myciem wmasowywałam w skórę głowy odrobinę domowego maceratu imbirowego, który wzmacnia cebulki i zapobiega wypadaniu włosów. Nie mam oczywiście pewności, na ile taka wcierka mogła pomóc, a na ile jest to efekt działania innych czynników, ale włosy faktycznie wypadają jedynie w minimalnej, dopuszczalnej ilości. Minusem maceratu jest – o dziwo – jego nieładny zapach. Aby go zmienić, dodawałam do wcierki po kilka kropli wybranych pachnących olejków eterycznych.
  • Zafarbowałam odrosty odcieniem piaskowy blond firmy Marion (recenzja i zdjęcia).

Czego używałam w styczniu?

Poza korzystaniem z kosmetyków drogeryjnych (maski: Crema al Latte, Biovax Blond, balsamu Agafii na kwiatowym propolisie, odżywki Biovax BB Blond, szamponów Babydream i Agafii) używałam także półproduktów (a konkretnie mleczka pszczelego, kolagenu i elastyny, keratyny) oraz domowych maseczek: z ziemniaka, a także starą dobrą maskę z dyni. Do moich łask wróciły też olejki eteryczne, które dodawałam do maceratu imbirowego.

Poza tym od ponad miesiąca testuję turban termalny HairSpa.


Nowości produktowe

W styczniu nic nie kupiłam, ale sporo dostałam:
  • dwa szampony Barwa Ziołowa: pokrzywowy i z czarnej rzepy (nowe opakowania!),
  • szampon i odżywka Cece Med Jedwab do włosów suchych i zniszczonych,
  • szampon i odżywka z kozim mlekiem (!) Biały Jeleń,
  • zabieg laminowania Marion,
  • serum nawilżające i nabłyszczające oraz sól morską w sprayu Toni&Guy (znacie tę firmę?),
  • zestaw do keratynowego prostowania włosów Nano Technology Brazilian Keratin.

Plany na luty
  • Stosować przygotowany niedawno domowy macerat chili w formie wcierki na skórę głowy (tutaj przepis). Chili w takiej formie zwiększa porost włosów, wzmacnia je i zapobiega wypadaniu.
  • Pić drożdże i skrzyp z pokrzywą – luty jest trzecim miesiącem obu kuracji, po których planuję zrobić co najmniej miesiąc przerwy.
  • Postawić na częstsze olejowanie włosów na odżywkę.
  • Używać domowego octu jabłkowego jako płukankę na włosy (tu przepis) – w styczniu zupełnie o nim zapomniałam.
A jakie są Wasze włosowe plany na kolejny miesiąc?

piątek, 30 stycznia 2015

Ciekawe włosowe linki: styczeń 2015



Zbliża się koniec miesiąca, czas na najciekawsze linki ostatnich czterech tygodni. Wprawdzie w styczniu nie miałam czasu na przeglądanie internetu, ale i tak udało mi się natrafić na kilka linków, które (mam nadzieję!) mogą Was zaciekawić lub się przydać.

25 ciekawostek na temat włosów

Od razu uprzedzam: ciekawostki pokazane w tym filmie są dość wyjątkowe i myślę, że dla wielu mogą stanowić spore zaskoczenie! Dowiadujemy się z niego m.in. że włosy bywają przydatne w ogrodnictwie, pomagają zniwelować skutki kataklizmu środowiskowego, a dawniej, aby wysuszyć włosy, używano… odkurzaczy. Dla mnie najbardziej zaskakującą ciekawostką jest zakład fryzjerski w Kolumbii, gdzie łysi mogą skorzystać z osobliwej usługi: lizania po głowie przez… krowę. 

Włosowy szaman

Na tym filmie Anthony Morrocco, zwany włosowym szamanem, pokazuje, jak używać szczotki z włosia dzika i prawidłowo czesać włosy. To też dobra inspiracja do masażu skóry głowy!


Świeżomierz, czyli sprawdzamy datę przydatności kosmetyku

Zdarza Wam się kupić kosmetyk, na którym nie ma daty przydatności? Jest na to rada – możemy sprawdzić ją właśnie na tej stronie. Z listy wybieramy nazwę firmy, następnie, zgodnie z instrukcją, wpisujemy numer serii – w tej sposób otrzymujemy datę produkcji. Poniżej znajduje się informacja dotycząca tego, jak długo dany kosmetyk jest zdatny do użycia!



Analizator kosmetyków

Ta strona przyda się szczególnie osobom, które mają problemy z odczytaniem składów kosmetyków – wystarczy wpisać interesującą nas substancję lub skopiować cały skład produktu, by dowiedzieć się, co dokładnie zawiera. Opisy są jednak dość oszczędne i warto je porównać z informacjami na innych stronach.




Test na porowatość włosów

Godny uwagi test na jednym z blogów – oczywiście nie możemy go traktować jako wyrocznię, ale myślę, że może pomóc wielu osobom określić, jaką porowatość mają ich włosy.





Ludowe szampony

Bardzo ciekawe przepisy na szampony, które możemy przygotować samodzielnie w domu, korzystając tylko z naturalnych produktów: ziół, olejków, mydła, a nawet chleba czy kefiru. Kto się odważy? :)









Rozpikselowane włosy

Nastaje chyba nowy trend w farbowaniu – ten pionierski styl stara się tymczasowo rozpropagować pewien salon fryzjerski w Madrycie. Nowocześnie, ale czy ładnie? Mam wątpliwości.















Gdyby bohaterki Disneya miały prawdziwe włosy…

Na koniec coś z przymrużeniem oka: bohaterki disney’owskich bajek, podobnie jak gwiazdy w filmach, mają zawsze piękne i nienaganne fryzury. Jakby jednak te baśniowe włosy wyglądały w prawdziwym świecie? :)

















Więcej linków w grudniowym wpisie: klik.

wtorek, 27 stycznia 2015

Recenzja: L'biotica, Biovax, odżywka BB 60 sekund do włosów blond




Zdarza się Wam zużyć jakiś kosmetyk i żałować, że już się skończył? Takim produktem jest dla mnie odżywka Biovax BB 60 sekund do włosów blond, która służyła mi nieprzerwanie od kilku ostatnich miesięcy.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Miękka tubka, z której łatwo jest wycisnąć odżywkę. Zamykana na duży korek, na którym możemy ją postawić (ułatwia to spływanie odżywki i wydobycie jej, gdy produkt się kończy).

Zapach

Słodkawy, przyjemny, dość neutralny. Na włosach w zasadzie niewyczuwalny.


Skład

W skład odżywki wchodzą: Aqua (woda), Glycerin (gliceryna), Cetyl Alcohol (emolient), Ricinus Communis Seed Oil (olej rycynowy), Cetearyl Alcohol (emolient), Ceteareth-20 (emulgator), Stearamidopropyl Dimethylamine (naturalny składnik pozyskiwany z oleju rzepakowego, który działa podobnie jak silikony), Sorbitol (zagęszczacz, stabilizuje emulsję, chroni kosmetyk przed wysychaniem), Quaternium-80 (zapobiega elektryzowaniu się włosów i odżywia je), Hydrolyzed Keratin (hydrolizowana keratyna), Citrus Medica Limonum Peel Extract (ekstrakt cytrynowy), Potassium Sorbate (konserwant), Phenoxyethanol (konserwant), Ethylhexylglycerin (konserwant pochodzenia naturalnego, ma działanie nawilżające), Parfum (zapach), Citric Acid (kwas cytrynowy), C.I. 15985, C.I. 19140 (barwniki), Linalool (imituje zapach konwalii).

Poza dwoma konserwantami, których obecność w składzie drogeryjnego produktu jest nieunikniona, odżywka obfituje w pozytywne składniki – znajdziemy w niej glicerynę (nawilża), dwa emolienty, olej rycynowy (wzmacnia włosy, nadaje im blask, nabłyszcza, chroni przed wypadaniem), hydrolizowaną keratynę (uzupełnia ubytki we włosach) i ekstrakt cytrynowy (źródło m.in. flawonoidów i witaminy C).

Sądząc po składzie, odżywka nada się nie tylko do włosów blond – produkt drogeryjny z dodatkiem ekstraktu z cytryny, w dodatku nakładany zaledwie na minutę po myciu, na pewno nie rozjaśni ciemnych włosów (tym bardziej, że dużo wyżej w składzie znajduje się olejek rycynowy, który wykazuje pozorne działanie przyciemniające). 


Działanie

Dochodzimy do sedna: odżywka Biovax BB 60 sekund do włosów blond działa tak, jak powinna spisywać się każda odżywka, czyli wygładza i zmiękcza włosy, ułatwia rozczesywanie, nawilża i nabłyszcza. Zazwyczaj myję głowę nad wanną i tak, jak potrafię poświęcić sporo czasu na olejowanie i noszenie na włosach maski, tak nie lubię zbyt długo wisieć głową w dół – nałożenie odżywki (jak sama nazwa głosi) na 60 sekund to w tej sytuacji czas optymalny. Szybko i efektywnie!

Dodam jeszcze, że najczęściej myję głowę szamponem Babydream, po którym włosy wydają się być sztywne, suche, matowe i splątane. Po zastosowaniu odżywki Biovax BB 60 sekund w ciągu niecałej minuty stają się gładkie, śliskie i lejące. Nie ma chyba lepszej rekomendacji :)

Konsystencja i wydajność

Odżywki Biovax BB 60 sekund do włosów blond używam od jesieni zeszłego roku praktycznie po każdym myciu głowy (średnio 3 razy w tygodniu) – przy tak częstym stosowaniu starczyła mi na kilka miesięcy użytkowania. Konsystencja odżywki jest średnio gęsta – łatwo wydobyć ją z tubki, ale nie spływa z włosów. Pojemność opakowania to 200 ml.

Cena i dostępność

Odżywka kosztuje około 15 zł. Znajdziemy ją w większości drogerii i w sklepach internetowych.

Podsumowanie

Odżywka Biovax BB 60 sekund do włosów blond to jeden z moich faworytów ostatnich miesięcy – jest niedroga, spełnia swoje zadanie, jest wydajna i łatwo dostępna. Wraz z odżywką możemy kupić podobną do niej maskę, różniącą się głównie zawartością ekstraktów. Produkt(y) godne polecenia! 


Używaliście kiedyś tej odżywki?

niedziela, 25 stycznia 2015

Niedziela dla włosów (3): oliwa, maska z ziemniaka, miodu i żółtka


Tym razem postawiłam na bardzo proste, tanie i naturalne produkty, które większość z nas ma w kuchni: oliwę, jajko, ziemniaka i miód, dzięki czemu udało mi się dostarczyć włosom wszystkich niezbędnych składników: emolientów, humektantów i protein.

Po rozczesaniu włosów szczotką Tangle Teezer wtarłam w skórę głowy resztę domowego maceratu imbirowego, który stosowałam przez ostatni miesiąc (przepis: Zrób to sama: maceraty, czyli domowe wcierki do włosów). Do maceratu dodałam kilka kropli olejku herbacianego, który stymuluje krążenie krwi w skórze, działa bakteriobójczo, pomaga zwalczyć łupież i reguluje produkcję sebum. Na długości włosów rozprowadziłam natomiast oliwę i nałożyłam turban termalny HairSpa.

Po dokładnie 2 godzinach i 20 minutach opłukałam włosy ciepłą wodą, by odchylić ich łuski. Po delikatnym osuszeniu nałożyłam na 3/4 długości włosów maskę składającą się z:
  • żółtka jajka,
  • łyżki miodu,
  • soku z jednego ziemniaka (poprzednim razem wrzuciłam do maski całego startego na tarce ziemniaka i dość trudno było mi potem spłukać osadzone na włosach drobinki; więcej o tym, jak zrobić tanie kosmetyki z tego warzywa i dlaczego warto, pisałam tutaj: Zrób to sama: kosmetyki do włosów z ziemniaka),
  • łyżkę maski Crema al Latte (Serical).

Maska wyglądała i pachniała jak kogiel-mogiel :)
Maskę zmyłam po 15 minutach szamponem Babydream i nałożyłam na chwilę odżywkę Biovax BB 60 sekund do włosów blond. Włosy zostawiłam do naturalnego wyschnięcia, podsuszając je tylko odrobinę na końcu chłodnym nawiewem suszarki, by domknąć łuski. Końcówki zabezpieczyłam Drogocennym olejkiem arganowym Bielenda.

Efekt? Włosy na długości gładkie i błyszczące, ale końcówki spuszone. Przypuszczam, że sporo w tym winy zbyt dużej ilości protein (żółtko i proteiny mleczne w masce Crema al Latte).

Kilka dni temu przeprowadziłam podobny plan pielęgnacji z tą różnicą, że wówczas nie użyłam maski Kallos. W rezultacie włosy wyglądały wtedy odrobinę lepiej, były bardziej wygładzone, chociaż wciąż sporo im do ideału brakowało.

Dziś (z maską Crema al Latte)
Kilka dni temu (bez maski Crema al Latte)
A jak minęły Wasze włosowe spa?

sobota, 24 stycznia 2015

Zamawiamy półprodukty do włosów: przykładowe zakupy, ceny, przechowywanie (poradnik cz. II)


Ten wpis stanowi drugą część poprzedniego postu: Zamawiamy półprodukty do włosów: gdzie i co kupić? (poradnik cz. I), w którym pisałam gdzie najlepiej zamawiać półprodukty, dlaczego warto i co dobrze jest wrzucić do zakupowego koszyka.

Jakie ilości półproduktów zamówić?

Najlepiej jest kupić po 2-3 półprodukty z każdej kategorii – humektantów, emolientów, protein i substancji aktywnych – w najmniejszych dostępnych ilościach. Dlaczego? Z trzech powodów:
  • jeśli nie wiemy, co się u nas sprawdzi, nie ma sensu zamawiać od razu dużych ilości półproduktów,
  • większości półproduktów używamy po kropelce (kilka kropli na porcję maski czy mgiełki) – są one więc bardzo wydajne,
  • większość półproduktów ma niedługą datę ważności – nie zdążymy więc zużyć wszystkiego.

Wyjątkiem są tutaj oleje, które zużywają się najszybciej – warto więc zamówić je więc w nieco większych buteleczkach, ale tylko wtedy, gdy orientujemy się, który się u nas sprawdzi (pisałam o tym tutaj w części o emolientach).

Ile kosztują półprodukty?

Ceny półproduktów są bardzo różne – za najmniejsze pojemności zapłacimy (orientacyjnie):
  • humektanty (np. aloes, kwas hialuronowy czy mocznik): 3-12 zł (pojemność 10-50 ml);
  • emolienty (np. oleje i masła): 3-10 zł (pojemność 15-30 ml);
  • proteiny (np. keratyna, kolagen, elastyna): 3-7 (pojemność 10-30 ml),
  • witaminy i inne substancje aktywne (np. panthenol, witamina E, mleczko pszczele): 3-10 zł (pojemność 10-15 ml).

Przykładowy koszyk zakupowy

Załóżmy, że zamawiam półprodukty po raz pierwszy – wybieram więc:
  • 2-3 nierafinowane oleje w buteleczkach o pojemności 50-100 ml (zakładając, że wiemy, że będą odpowiadać naszym włosom – jeśli nie, zamawiamy mniejsze ilości, np. po 15-30 ml!);
  • 2-3 proteiny o różnych cząsteczkach w buteleczkach o pojemności 10-30 ml,
  • 2-3 humektanty w buteleczkach o pojemności 10-30 ml,
  • 2-3 substancje aktywne w buteleczkach o pojemności 10-30 ml.

Koszt: około 100 zł.

Przykładowe zakupy za około 100 zł w sklepie e-naturalne.pl
Jeśli chcemy zrobić mniejsze zakupy, za około 50 zł, możemy zamówić  np.:
  • 1-2 oleje (jak wyżej, czyli większa ilość – jeśli wiemy, co się sprawdzi, mniejsza – jeśli nie mamy o tym pojęcia),
  • 1-2 proteiny,
  • 1-2 humektanty,
  • 1-2 substancje aktywne.
Przykładowe zakupy za około 50 zł w sklepie e-naturalne.pl

Co jeszcze może się przydać?

Jeśli chcemy samodzielnie wzbogacać maski czy oleje oraz tworzyć mgiełki, przydadzą się nam też:
  • butelka z atomizerem (do mgiełek) lub/i z dozownikiem (u mnie ta pierwsza jest wciąż w użyciu, druga się raczej kurzy, ale bywa przydatna do wcierek) – około 1-3 zł w zależności od wielkości i materiału wykonania (plastik, szkło),
  • łyżki miarowe (aby odmierzać składniki) – około 6 zł,
  • konserwanty (jeśli chcemy, by nasze mieszanki były bardziej trwałe; możemy też kupić działającą jak konserwant witaminę E) – około 2-10 zł,
  • papierki lakmusowe (aby sprawdzać pH mieszanek) – około 0,45-4 zł,
  • olejki eteryczne (jeśli chcemy, aby nasze kosmetyki ładnie pachniały + olejki eteryczne wykazują się wieloma pozytywnymi właściwościami) – około 5-8 zł.


Czego nie zamawiać?

W moim pierwszym zamówieniu znalazł się hydrolat cytrynowy – kupiłam go z zamiarem dodawania do mgiełek. Niestety, nie zauważyłam żeby w jakikolwiek sposób działał na moje włosy, a do tego jest praktycznie bezzapachowy (wbrew moim oczekiwaniom). Uważam więc, że hydrolat, jeśli już chcemy go używać, lepiej jest zrobić sobie samemu w domu. Podobnie jest z maceratami (tu przepis) czy octem, np. jabłkowym (tu przepis).

U mnie nie sprawdziła się też butelka z dozownikiem (znacznie częściej używam tej z atomizerem) oraz z pipetą. Ta pierwsza może być jednak potrzebna do wcierek – wtedy jednak radzę zamówić jak najmniejszą, ponieważ domowe wcierki możemy przechowywać maksymalnie tydzień w lodówce i nie ma sensu tworzyć ich od razu w dużych ilościach, bo zwyczajnie nie zdążymy takiej wcierki zużyć.

Nie korzystam także z łyżek miarowych – większość składników odmierzam po kropelkach, a oleje dozuję w małych ilościach na dłoń, spodek lub odmierzam łyżką stołową.

Gdzie i jak przechowywać półprodukty?

Gdy półprodukty już do nas dotrą, sprawdźmy informacje na ich etykietach – powinny się tam znaleźć:
  • daty przydatności,
  • formy przechowywania.

Zdecydowana większość półproduktów musi być przechowywana w lodówce! Chrońmy je więc przed światłem i wysoką temperaturą.


Jak długo będą nam służyć półprodukty?

Tu wszystko zależy od produktu i sklepu. Na przykładzie swoich zamówień mogę wysnuć wniosek, że półprodukty zazwyczaj tracą ważność w okresie od pół roku do dwóch lat. Większość z nich posłuży nam jednak około roku.

Przykładowo z 5 olejków eterycznych zamówionych przeze mnie na e-naturalne.pl jeden jest ważny około pół roku od zamówienia, trzy – około roku, a jeszcze jeden aż trzy lata.

Datę przydatności sprawdzamy oczywiście na opakowaniu.


Jak często zamawiacie półprodukty? Co najczęściej „ląduje” w waszych zakupowych koszykach? Które półprodukty się u Was sprawdzają, a które okazały się niewypałem?

czwartek, 22 stycznia 2015

Zrób to sama: kosmetyki do włosów z ziemniaka


O tym, że mąka ziemniaczana dodana do maski wygładza włosy, wie wiele z nas. A co z surowym ziemniakiem? Jak działa na włosy w czystej postaci?

Okazuje się, że bardzo dobrze – ziemniaki zawierają bowiem witaminy – w tym A, z grupy B, C i PP – oraz składniki mineralne, a wśród nich fosfor, potas, wapń i żelazo. Możemy je wykorzystać w formie surowej (do maseczek na włosy), soku (jako wcierka), wywaru (jako płukanka) bądź użyć ziemniaczanych obierek (polecane także do płukanek).

Ziemniak w masce do włosów

Maska do włosów z dodatkiem ziemniaka ma za zadanie sprawić, by pasma były gładkie i błyszczące, a włosy mniej się przetłuszczały i rozdwajały. Poleca się ją szczególnie do włosów suchych.

Potrzebujemy:
  • 2-3 obrane ziemniaki,
  • żółtko jajka,
  • łyżkę miodu.

Ziemniaki należy zmielić w sokowirówce lub zetrzeć na drobnych oczkach tarki, dodać pozostałe składniki i rozprowadzić na włosach, a następnie spłukać po około 20 minutach.

Maska w takiej postaci jest dość rzadka, warto więc wymieszać ją z maską lub odżywką drogeryjną. 

Maska ziemniaczana 
Ziemniak we wcierkach

Wyciskany sok z ziemniaka może posłużyć jako prosta i tania wcierka do włosów, która przyspiesza porost i zapobiega wypadaniu – wystarczy wmasować sok w skórę głowy.

Wcierkę możemy też urozmaicić – potrzebujemy:
  • 2 łyżek soku z ziemniaków,
  • 2 łyżek soku z aloesu,
  • 1 łyżkę miodu.

Składniki mieszamy i wmasowujemy w skórę głowy (można też we włosy na długości). Po kilkunastu minutach spłukujemy.


Ziemniak w płukance

Taka płukanka pomaga przyciemnić włosy i nadać im blasku.

Potrzebujemy:
  • kilka ziemniaków,
  • 1 litr wody.

Ziemniaki obieramy i gotujemy. Po odcedzeniu ziemniaków wodę z garnka studzimy i polewamy nią włosy.

Podobnie możemy postąpić, używając tylko ziemniaczanych obierków: gotujemy je, a ostudzonym wywarem polewamy głowę po umyciu.

Co ciekawe, takie płukanki przyciemniają także siwe włosy, a sok z ziemniaka stosowany w formie wcierki pomaga nawet w łysieniu plackowatym.

Czy ktoś z Was używał kiedyś ziemniaków w takiej formie?

środa, 21 stycznia 2015

Pozornie bezpieczne produkty i domowe zabiegi, które mogą zniszczyć włosy!


Soda oczyszczona – przesuszenie i podrażnienia

Mycie włosów sodą oczyszczoną to jeden z popularniejszych ostatnio sposobów na oczyszczenie włosów z nagromadzonych silikonów, protein czy stylizatorów – sprawdza się zwłaszcza w przypadku włosów niskoporowatych, gdyż łatwo odchyla ich łuski. Może się jednak okazać, że włosy po szorowaniu sodą będą bardzo przesuszone.

Soda nie jest polecana do mycia delikatnych i wysokoporowatych włosów, może też podrażniać skórę głowy i przyspieszać wypłukiwanie się farby (przez odchylenie łusek). Ponadto soda ma pH zasadowe, co oznacza, że po jej zastosowaniu musimy zakwasić włosy (np. zakwaszającą płukanką octową lub cytrynową), by domknąć łuski. Konieczne będzie także natychmiastowe nawilżenie włosów w postaci maseczki, by uniknąć przesuszenia.

Aloes i inne humektanty – spuszone włosy

Nawilżacze (humektanty), zamiast nawilżać, powodują na włosach puch, kiedy powietrze jest zbyt wilgotne lub zbyt suche. Więcej na ten temat (w tym także o tym, jak odczytywać punkt rosy) pisałam tutaj: Jak stosować humektanty w zależności od pogody?

Najbezpieczniej jest więc w suche i wilgotne dni zrezygnować lub mocno ograniczyć stosowanie następujących składników w kosmetykach do włosów:
  • mel (miód),
  • panthenol (pantenol),
  • glycerin (gliceryna),
  • linum usitatissimum (siemię lniane),
  • aloe vera, aloe barbadensis z dopiskiem np. juice, extract, gel itd. (aloes),
  • urea (mocznik),
  • hyaluronic acid (kwas hialuronowy).

Żelatyna i inne proteiny – sztywne, suche włosy

Laminowanie włosów żelatyną, podobnie jak stosowanie nadmiaru protein w innej postaci, może prowadzić do przeproteinowania – wtedy zamiast sypkich, gładkich włosów będziemy mieć suche, matowe, sztywne, napuszone i łamliwe. Żelatyna może zaszkodzić przede wszystkim włosom wrażliwym i rozjaśnianym (o czym pisała dawno temu Natalia z Blondhaircare).

Jak radzić sobie z przeproteinowaniem?
  1. Myjemy głowę szamponem z silnym detergentem, np. SLS lub SLES, by usunąć nadbudowane proteiny.
  2. Sięgamy po oleje – olejujemy dowolnym sposobem, ale przed każdym myciem, regularnie.
  3. Używamy nawilżających masek bez protein – takich, które zawierają n. aloes lub mocznik. Możemy też dodawać do zwykłych drogeryjnych masek miód, siemię lniane czy mleczko pszczele. Siemię sprawdzi się też w roli płukanki.
  4. Nakładamy na wysuszone włosy odrobinę oleju lub silikonowego serum.

Jeśli po kilku dniach tak intensywnej pielęgnacji włosy – głównie końcówki – będą wciąż suche i sztywne, warto je podciąć.


Niektóre oleje, płukanki, zioła – barwienie włosów

Dziewczyny o jasnych włosach powinny uważać na niektóre produkty, które mogą je barwić lub przyciemniać, np.:
  • cynamon (głównie w płukance) – może barwić na rudo,
  • olej Amla, z orzechów włoskich i rycynowy – mogą przyciemniać włosy,
  • parafina – może przyciemniać,
  • nafta kosmetyczna – może przyciemniać,
  • szałwia, pokrzywa, skrzyp, rozmaryn (szczególnie w formie płukanek) – mogą przyciemniać włosy, a nawet zabarwić je lekko na zielono (szałwia, pokrzywa),
  • hibiskus – może barwić na rudo,
  • kora dębu – może przyciemniać,
  • płukanka z kawy – może przyciemniać,
  • płukanka z czarnej herbaty – może przyciemniać,
  • płukanka z łupin orzecha włoskiego – może przyciemniać.

Oczywiście nie wszystkie zioła czy produkty od razu wpłyną na kolor włosów – zmianę możemy zauważyć dopiero po kilkukrotnym ich użyciu.

Niektóre zioła – podrażnienia i przesuszone włosy  

To mit, że ziół możemy używać bez obaw, bo są naturalne i nie zrobią nam krzywdy – wiele z nich działa drażniąco i wysuszająco na skórę głowy i włosy. Niektóre mogą też uczulać (np. rumianek).

Działanie wysuszające wykazują m.in.:
  • kora dębu,
  • skrzyp,
  • pokrzywa,
  • szałwia,
  • niektóre zioła indyjskie zawarte w indyjskich olejach, np. Bringraj, Heennara,  Sesa, Vatika koksowa,
  • ziołowe farby takie jak henna.

Peeling skóry głowy – podrażnienia i wypadanie włosów

Peeling skóry głowy, wykonywany na przykład za pomocą rozpuszczonych w szamponie cukru lub kawy, oczyszcza skórę z obumarłego naskórka, wzmacnia włosy poprzez poprawę krążenia, pomaga pozbyć się łupieżu i reguluje pracę gruczołów łojowych. Jednak wykonywany zbyt często lub za mocno może prowadzić do podrażnień i osłabienia cebulek włosowych, a w konsekwencji wypadania włosów.

Zaleca się wykonywać peeling skóry głowy nie częściej niż raz w tygodniu. Jak zrobić to prawidłowo? Do łyżki szamponu (na dłoni lub w miseczce) wsypujemy odrobinę cukru lub kawy, mieszamy i nakładamy na skórę głowy. Delikatnie masujemy i spłukujemy.

Olejowanie skóry głowy – wypadanie włosów

O tym, dlaczego warto olejować włosy, już pisałam (klik), ale dobrze też wiedzieć, że nie każdemu służy nakładanie oleju na skórę głowy – u niektórych osób powoduje to nadmierne wypadanie włosów. Warto też dodać, że nie powinniśmy olejować bardzo przetłuszczonej skóry głowy, która jest pożywką dla grzybów i bakterii – to także może powodować ich wypadanie.


Cytryna – przesuszenie włosów

Cytryna wykazuje rozmaite pozytywne działania na włosy: pomaga je rozjaśnić, hamuje łojotok, dodaje blasku, wzmacnia cebulki. Muszą jednak na nią uważać osoby o włosach zniszczonych i wysokoporowatych – cytryna powoduje często przesuszenie. Po zastosowaniu cytrynowych kosmetyków na włosy warto więc pamiętać o nawilżeniu i użyciu sporej dawki emolientów.

Gorczyca – wypadanie i przesuszenie włosów

Gorczyca to od jakiegoś czasu hit internetu – wystarczy wymieszać gorczycę z wodą, żółtkiem, oliwą i cukrem i nałożyć na skórę głowy. Niektórzy twierdzą, że przyspiesza porost nawet do… 10 cm miesięcznie. Abstrahując od tego, że jest to fizycznie niemożliwe (chociaż gorczyca faktycznie może przyspieszać wzrost włosów), warto wiedzieć, że taka mieszanka może mocno podrażnić skórę głowy, a w efekcie spowodować skutek odwrotny od zamierzonego – wypadanie włosów, a do tego przesuszyć je, wywołać łupież, swędzenie i pieczenie skóry.

Jeśli jednak bardzo chcemy ją wypróbować na sobie, najlepszym wyjściem jest chyba wykonanie uprzednio próby uczuleniowej na małym fragmencie skóry głowy. A jeszcze lepiej – kupienie oleju musztardowego, który działa podobnie, ale nie mamy w jego przypadku aż tak dużego ryzyka podrażnień!

Maść końska – wypadanie włosów, łupież i zmiany alergiczne

Kolejna moda związana z przyspieszaniem porostu jest związana ze stosowaniem maści końskiej w formie wcierki. Dziewczyny, które jej używają, często zaznaczają, że włosy po niej rosną szybciej, pojawiają się baby hair, a sama maść powoduje lekkie pieczenie i uczucie ciepła.

Objawy niepożądane, które mogą się pojawić podczas stosowania końskiej maści na skórę głowy, to: wypadanie włosów, łupież, zmiany alergiczne (wypryski, wysypka), przesuszenie skóry, pieczenie, świąd, a nawet łuszczące się obszary skóry i podrażnienia wyglądające jak poparzenia. Warto ryzykować?

Jak myślicie, jakie jeszcze produkty mogą niszczyć włosy?

Popularne w tym miesiącu: