wtorek, 18 sierpnia 2015

Najdziwniejsze składniki kosmetyków do włosów


Łożysko, śluz, robaki, sperma, a nawet… gile z nosa – to wszystko i jeszcze więcej znajdziemy w niektórych kosmetykach do włosów. Ich użyteczność budzi niesmak i wątpliwości, ale są kraje, w których korzysta się z nich na potęgę. O czym mowa?

Bycza sperma

Kurację na włosy z zastosowaniem tego składnika można wypróbować w jednym z londyńskich salonów fryzjerskich – Hari’s Salon. Bycza sperma, pobierana od byków z regionu Angus ze Szkocji, według zwolenników tej metody dzięki dużej zawartości białka nawilża, odżywia i zmiękcza włosy. Podobno nie wydziela nieprzyjemnego zapachu i świetnie nadaje się do włosów zniszczonych farbowaniem, trwałą i utlenianiem.

Tłuszcz i szpik koński

Kosmetyki z tym składnikiem są produkowane m.in. w Korei, Chinach i Japonii. Uważa się tam, że tłuszcz konia (mający podobny skład co ludzkie sebum) to remedium na problemy skórne i idealny składnik kosmetyków do włosów, który ma sprawić, że będą one lśniące i zdrowe. Minusy? Podobno włosy po takiej kuracji pachną jak zwierzęca sierść…

Tłuszcz konia używany jest w Azji nie tylko do produkcji kosmetyków do włosów, ale też kremów do twarzy, a nawet… pomadek.

Szpik koński możemy znaleźć m.in. w maskach do włosów. Uważa się, że poprawia ukrwienie skóry głowy, odżywia i wzmacnia włosy, a także wygładza je, uelastycznia i wspomaga rozczesywanie, chociaż to oczywiście jedynie teoria. 

Kosmetyk z tłuszczem końskim i maska do włosów z końskim szpikiem 

Siara krowia

O tym niecodziennym składniku pisałam już tutaj. Siara to produkt gruczołów mlekowych krowy, który powstaje w ostatnim okresie ciąży zwierzęcia. Zawiera białko, sporą ilość witamin i minerałów. Uważa się, że siara odbudowuje mieszki włosowe, jest więc polecana w przypadku problemów z włosami.

Tłuszcz i szpik z norek

Składniki te pozyskuje się z norek hodowanych na futra, ze zdechłych zwierząt laboratoryjnych i z zoo oraz tych, które padły ofiarą wypadków drogowych. Tłuszcz z norek ukrywa się w kosmetykach pod nazwą Mink Oil i jest używany w stężeniu 5-10%. Ma działanie zmiękczające. Jego główną funkcją jest umożliwienie rozprowadzenia kosmetyku cienką warstwą na skórze lub włosach. Zawiera m.in. działający odżywczo na skórę kwas oleopalmitynowy oraz 75% nasyconych kwasów tłuszczowych. Natomiast szpik z norek znajdziemy w INCI pod nazwą Mustela (Mink) Oil.

Głównymi jego producentami są Chiny i Stany Zjednoczone. W Polsce olej z norek nie jest produkowany, jednak niektóre firmy używają go w swoich kosmetykach. Produkty ze składnikami z norek zostały zakazane w Niemczech przez tamtejszy związek producentów kosmetyków naturalnych.

Szampon ze szpikiem z norek i balsam do włosów z ich tłuszczem

Zwierzęce łożysko

Zwierzęce łożyska (placenta) to wbrew pozorom dość popularny składnik kosmetyczny – w przypadku włosów zazwyczaj znajduje się w maskach, ampułkach i wcierkach w formie ekstraktu. Uważa się, że łożysko wzmacnia włosy i sprawia, że stają się bardziej jedwabiste. Poleca się je do włosów suchych, łamliwych, farbowanych i rozjaśnianych.

Ampułki z ekstraktem z łożyska zapewniają lepsze ukrwienie cebulek włosów, ponieważ łożysko stymuluje funkcje pobierania wilgoci i tlenu. Polecane są w przypadku wypadania włosów, ich osłabienia, do pielęgnacji włosów cienkich i delikatnych, do zwalczania łupieżu i nadmiernego przetłuszczania się skóry głowy, a także w przerzedzeniach czołowych.

Co ciekawe, z obawy przed chorobami bydła (łożysko pobiera się głównie od krów) w Polsce używa się często placenty... roślinnej. Pozyskuje się ją ze szczepów roślinnych.

Śluz ślimaka

Przeciętnie ślimak ma na sobie około łyżeczki śluzu o działaniu antybakteryjnym. Jak się go pobiera? Większe firmy posiadają specjalne maszyny, których działanie opiera się na umieszczaniu ślimaków w koszach i podgrzaniu ich delikatnie aerozolem. W wyniku takiego drażnienia mięczaki wydzielają więcej śluzu (jest to ich mechanizm obronny), ale nie są zabijane, a po kilku tygodniach ponownie pobiera się od nich kolejną dawkę śluzu. Metody chałupnicze polegają natomiast na delikatnym drażnieniu ślimaków cienkim patyczkiem, solą, a nawet… prądem.

W produktach do włosów śluz ślimaczy najczęściej występuje jako dodatek do olejków i serum. Według producentów pomaga zabezpieczyć włosy przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, jest odpowiedni dla włosów zniszczonych, nadaje im blask, miękkość, zapobiega wysuszaniu i zwiększa ich elastyczność.


Czerwce kaktusowe

Są to owady (widoczne na kolażu u góry wpisu) z gatunku pluskwiaków, z których pozyskuje się koszenilę – czerwony barwnik. Koszenila dodawana jest do jedzenia i kosmetyków, np. szamponów i farb do włosów. Obok henny jest jednym z najdłużej stosowanych przez ludzkość barwników. W Polsce produkowano go już od XV wieku z czerwców polskich. Obecnie kosmetyki z dodatkiem sproszkowanych owadów możemy znaleźć w asortymencie takich firm jak np. Joanna, Ziaja, Evelyn, Joko czy Vipera.

Gile goryla

Gile, inaczej mówiąc smarki z nosa, to zdecydowanie jeden z najbardziej zaskakujących składników kosmetyków, o których słyszałam. Wydzielina z nosa goryla służy na przykład do produkcji niektórych żeli do włosów, które – podobno – bardzo mocno utrwalają fryzurę. Kosmetyki z tym składnikiem produkowane są w Meksyku.


Co sądzicie na temat takich dodatków do kosmetyków? Gdzie są granice testowania nowych składników, których używamy do włosów i ciała?

Zobacz też:

28 komentarzy :

  1. o spermie czy szpiku nawet słyszałam, ale smarki ?! okropność ;/ wolę jednak bardziej pospolite składniki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł maj got, smarki goryla! I jeszcze ten sugestywny rysunek na opakowaniu... Chybabym w życiu nie użyła, ble :)
    Czy możesz szerzej wytłumaczyć o co chodzi z tą placentą roślinną?? Jak jest możliwe uzyskanie łożyska z rośliny???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Placenta pozyskiwana ze szczepów roślinnych. Uprawia się zborze w bardzo trudnych warunkach, gdyż wówczas stymulują one więcej składników czynnych, aktywnych i po osiągnięciu pewnego pułapu wzrostu- są zbierane i oddzielane są owe czynne składniki. Jest to bardzo duży skrót drogi jaką musi pokonać placenta roślinna by trafić do słoiczków z maseczką czy ampułkami". Wyczytałam też, że może być pobierana z kiełków.

      Usuń
  3. Zaskoczyły mnie niektóre składniki i zniesmaczyły

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprawiłaś mój humor no nie mogę gile goryla :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O ile wydzieliny średnio mi przeszkadzają, traktuję je na równi z ekstraktami roślinnymi, tak łożysko skutecznie mnie odstraszyło. A nosiłam się z zamiarem kupna Kallosa Placenta... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kallosie placencie juz kiedys bula dyskusja i z tego co pamietam to wlasnie ma roslinne lozyska.

      Osobiscie uwazam ze granica jest tam, gdzie ilosc gatunku nie jest zagrozona wyginieciem przez ludzkie dzialania.

      Usuń
  6. Haha, trochę się uśmiałam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra. Siarę i sluz obczailam:). Siara okazała sie siarą toralną. Sluz slimaka - jak najbardziej na tak( wystarczy nie myślec). Moze jeszxze na ta spermę bym sie skusiła:D. Nie wiem sama:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. o masakra, w życiu bym nie pomyślała, że mogą być składnikami kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno jest pewne - dziś nie zjem śniadania, może i obiadu też :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O szpiku konia slyszalam, ale gile goryla to juz przesada! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mi flaki zaczęło wywijać jak to czytałam... Masakra!
    http://bytheselfishd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O krowiej siarze czy o śluzie ślimaka słyszałam, ale żeby stosować smarki małpy? Nie, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko, idę przejrzeć moje kosmetyki. Śluz ślimaka i czerwce kaktusowe jakoś mnie nie przerażają, ale reszta....szok.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta bycza sperma to mnie rozweseliła :D obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  15. No cóż.... obrzydliwość ;))) Ale dla mnie jeszcze większym szokiem było, kiedy dowiedziałam się, że cukier wanilinowy, który używamy do pysznych ciast i deserów pozyskiwany jest z krowich placków ( czyli krowiego gówienka ).... To dopiero masakra...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeny i pomyśleć, że takie składniki mogłybyśmy mieć na włosach.. fuj :o

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja pierdziele :-D no nigdy nie spodziewalabym sie gili i spermy :-D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta sperma i gile z nosa lekko mnie przerazily ;D Bardzo fajny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  19. no ni padłam i bede tak leżeć do południa :)

    OdpowiedzUsuń
  20. O masakra...aż mi ciężko uwierzyć, że ktoś dobrowolnie takie rzeczy stosuje :D

    OdpowiedzUsuń
  21. nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego typu składników - sperma, smarki ;o
    obserwuję i zapraszam do siebie :)
    http://xsweetlikecinnamonx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja tylko sie zastanawiam kto wpada na takie popieprzone pomysly jak utrwalanie wlosow smarkami goryla, ja nie uwazam ze brak mi wyobrazni ale gdybym miala do czynienia ze smarkami gpryla to nigdy bym nie wpadla na to zastosowanie. A na powaznie uwazam ze stosowanie np szpiku zwierzat, lub zwierzecych tluszczy jest nieetyczne. Powinno byc jakies specjalne oznaczenie na kosmetyku ze uzyto skladnikow pochodzenia zwierzecego. Swoja droga stare szare mydlo Bialy Wielblad (czy jakos tak, ten drugi rodzaj) tez zawieralo tluszcz zwierzecy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Słyszałam o większości tych substancji i nic mnie już nie zdziwi, chociaż wolałabym, żeby zwierzęcych części w kosmetykach nie było :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Podobno Unia Europejska zabrania stosowania produktów odzwierzęcych w kosmetykach. Jak widać, koncerny musiały znaleźć lukę i obeszły ten zakaz :/

    OdpowiedzUsuń

Popularne w tym miesiącu: