W
połowie lutego pisałam Wam o mojej wizycie w Instytucie Trychologii, podczas której miałam możliwość
skorzystania z profesjonalnej konsultacji oraz badania trychologicznego włosów
i skóry głowy. Byłam z niej bardzo zadowolona, więc kiedy kilka miesięcy
później zostałam ponownie zaproszona do Instytutu, chętnie umówiłam się na
kolejne spotkanie. Tym razem miałam przetestować karboksyterapię, na miejscu
okazało się jednak, że stan zapalny, który pojawia się od czasu do czasu na
tylnej części mojej skóry głowy, właśnie powrócił, więc zabieg trzeba będzie
przełożyć. Pani trycholog Anna Mackojć zaproponowała mi w zamian skorzystanie z
protokołu trychologicznego dopasowanego do moich potrzeb, którego celem było oczyszczenie
skóry głowy specjalnym peelingiem i ukojenie jej, by zapobiec pieczeniu i
swędzeniu. Borykam się z tym problemem co kilka miesięcy, postanowiłam więc
spróbować.
I Etap: Etap
D’arsonvalizacji
Na
wstępie pani Anna użyła urządzenia zwanego D’arsonval, które wykorzystuje
działanie prądu elektrycznego. Uspokoiła mnie jednak, że jego zastosowanie nie
sprawia bólu (a więc skurczów mięśni) i wbrew pierwszemu skojarzeniu „nie kopie
prądem" :) Podczas tej części zabiegu odczuwałam
jedynie delikatne łaskotanie. Szklana część urządzenia – pelota o niebieskim
kolorze, którą na zdjęciu pani trycholog przykłada mi do skóry – wykazuje
działanie dezynfekujące i dotleniające dzięki temu, że przy zetknięciu ze skórą
wytwarza się ozon. Zabieg działa więc antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo, co
przy skórze łojotokowej jest niezwykle istotne.
D’arsonval w akcji |
W
tej części zabiegu tkanki są więc delikatnie podgrzewane za pomocą przenikania
prądu i wytwarzania ozonu, w wyniku czego dochodzi do pobudzenia procesów odnowy
komórkowej oraz dotlenienia nowych komórek. Co więcej, delikatne drgania
cząsteczek wywołane przez D’arsonval pobudzają mikrokrążenie krwi w kapilarkach
oplatających brodawkę włosa, a efektem tego procesu jest wzmocnienie włosów, przyspieszenie
podziałów komórkowych i wzrostu. Dochodzi też do regeneracji i odbudowy mikrouszkodzeń
naskórka. Niepozorne urządzenie, a tyle korzyści!
II Etap: Zastosowanie
peelingu kwasowego
Wiele
osób świadomych potrzeb skóry głowy stosuje domowe peelingi, których celem jest
oczyszczenie skóry z martwego naskórka, zanieczyszczeń – także środowiskowych –
czy zalegających na tym obszarze resztek kosmetyków. I świetnie, warto jednak
wiedzieć, że popularne peelingi przygotowywane z kawy czy cukru (a więc
gruboziarniste), nie każdemu służą. Mogą bowiem powodować podrażnienia i nie
poleca się ich skórze wrażliwej i delikatnej, skłonnej do powstawania ranek.
Zamiast tego lepiej czasem skorzystać z peelingów drobnoziarnistych czy
enzymatycznych.
Jest
jeszcze jeden ważny aspekt, który powinniśmy wziąć pod uwagę przy wyborze
peelingu: świąd. Gdy swędzi nas skóra głowy, drapiemy się, pobudzając gruczoły
łojowe do nadprodukcji. To z kolei powoduje namnażanie się kolonii patogenów,
czyli grzybów i bakterii. Wtedy też pojawia się świąd, na który reagujemy
drapaniem – i tak w kółko. Kluczowe w takiej sytuacji jest więc zastosowanie
peelingu bez grudek, który nie będzie powodował chęci drapania skóry, a
jednocześnie zadziała przeciwzapalnie.
W drugim etapie zabiegu pani Anna użyła więc produktu,
w którym substancją czynną są kwasy owocowe AHA. Ma on lekko kwasowe pH równe
5,0, które zapewnia dokładne oczyszczenie warstw naskórkowych, a jednocześnie
utrzymuje odpowiedni biofilm nawilżający.
Jakie
są zalety kwasów owocowych AHA dla łojotokowej skóry głowy? Zasadnicze. Po
pierwsze, nie powodują maceracji naskórka i nie wzmagają reaktywności gruczołów
łojowych, a po drugie – zapewniają dotlenienie nowych, zdrowych komórek oraz
dokładną eliminację zalegających grudek łojowych.
W
preparacie zawarte są też ekstrakty z winorośli właściwej, męczennicy wielkiej
oraz ananasa, które działają przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie i
przeciwhistaminowo, a więc zbawiennie w przypadku zmian łojotokowych (w ich
przypadku należy bowiem obniżać kolonizację flory bakteryjnej i grzybiczej).
Po
nałożeniu peelingu na najbardziej problematyczne partie skóry (w moim przypadku
był to tył głowy) przyszedł czas na krótki masaż, w czasie którego odczuwałam
delikatne szczypanie. Łącznie z czasem nakładania peeling trzymałam na głowie
15-20 minut.
Peeling i używane na końcu zabiegu ampułki - tonik z ekstraktami |
III Etap: Zastosowanie
ekstraktu przeciwłojotokowego
Na
końcu, przed umyciem głowy, trycholog nałożyła mi miejscowo na zmiany
chorobowe, czyli te miejsca skóry, które mnie swędziały, preparat z ekstraktami
zawierającymi:
- melisę lekarską – wykazuje działanie przeciwzapalne, wyciszające, przeciwbakteryjne;
- miętę pieprzową – ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, pobudza krążenie krwi, wzmacnia naczynia krwionośne;
- oczar wirginijski – ściąga rozszerzone pory, regeneruje i przyspiesza gojenie;
- olejek z drzewa herbacianego – działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo;
- skrzyp polny – wykazuje działanie remineralizujące, ściągające i sebostatyczne.
IV Etap: Mycie głowy
szamponem balsamicznym do wrażliwej skóry głowy
W końcu przyszedł czas na mycie głowy. Szampon, którego pani Anna do niego użyła, zawierał różne ekstrakty, które także wykazują rozmaite działania, np. ekstrakt z rumianku (łagodzi podrażnienia, świąd i pieczenie), ekstrakt z szałwii lekarskiej (nawilża świeżo odkryty naskórek, zapobiega łuszczeniu się naskórka i niweluje stany zapalne spowodowane zakażeniem bakteryjnym podczas drapania) oraz mentol (pobudza mikrokrążenie i nadaje chłodny odczyn świeżości, co niweluje uczucie napięcia).
V Etap: Aplikacja maski
Ten etap zabiegu odbywał się na tak zwanej „myjce”, czyli w miejscu, gdzie myje się głowę (tak jak u fryzjera). Trycholog nałożyła mi na skórę głowy maskę regulującą pracę gruczołów łojowych (ma ona lekko kwasowe pH – 4,5 – co pozwala na absorbcję sebum i działa ściągająco, a przy tym zawiera składniki, które działają antyseptycznie i chronią warstwy naskórkowe przed rozwojem mikroorganizmów), a na same włosy maskę hydrorestrukturyzującą (w jej składzie znajdują się proteiny jedwabiu i witamina B5, które wzmacniają i chronią keratynę włókna włosowego, a duża zawartość pantenolu odpowiada za połysk, wygładzenie i jedwabistość włosów).
VI Etap: Suszenie
Na tym etapie moje włosy zostały wysuszone letnim nawiewem suszarki. Zajmowała się tym zatrudniona w Instytucie Trychologii fryzjerka, która – jak żadna inna w moim dotychczasowym doświadczeniu! – zrobiła to wyjątkowo szybko i delikatnie, bez szarpania i ciągnięcia, co niestety jest u wielu fryzjerów (a przynajmniej ja mam takiego pecha, chociaż moje włosy rzadko się plączą) nagminne.
VII Etap: Wprowadzenie składników aktywnych przy pomocy infuzji tlenowej
Ten etap zabiegu dzielił się na dwie części:
- Aplikacja substancji aktywnych w ampułkach na skórę na szczycie głowy (preparat zawierał komórki macierzyste, aminokwasy – argininę, ornitynę, cytrulinę – prekursory do podziałów komórkowych w cebulce włosa – a także witaminę B5 i B6, cynk, biotynę i PP – witaminy niezbędne do porostu włosa).
- Aplikacja za pomocą infuzji tlenowej (zdjęcie poniżej) substancji aktywnych w ampułkach na tył i boki głowy (miejsca z nadreaktywnością gruczołów łojowych). Zabieg ten polega na wtłoczeniu skoncentrowanego serum za pomocą tlenu do głębokich warstw skóry. Jest to synergistyczne połączenie dwóch innowacyjnych procesów: wprowadzenia składników czynnych oraz dotlenienia głębokich warstw skóry i mieszków włosowych.
VIII Etap: Ledoterapia
Na samym końcu mogłam skorzystać ze zbawiennego wpływu ledoterapii na skórę – część z Was widziała mnie już z głową w tym urządzeniu (sic!) na Instagramie. Jak być może wiele osób wie, mechanizm działania terapeutycznego terapii LED opiera się na wykorzystaniu terapeutycznej mocy światła dopasowanego do konkretnych potrzeb i problemów, które stymuluje naturalne procesy regeneracyjne skóry.
Sam zabieg, który trwał w moim przypadku pół godziny, odczuwałam jako przyjemne uczucie ciepła, chociaż – co ciekawe – ledoterapia nie powoduje podgrzania termicznego tkanek (jest bezinwazyjna). Wiązka światła w tym czasie penetruje skórę, docierając do wnętrza komórek i stymulując zachodzące w niej procesy. Brzmi to trochę jak zabobony, ponieważ nie widzimy efektów od razu gołym okiem, a sama nazwa „światłoterapia” (czy „fototerapia”) kojarzy się trochę z „koloroterapią” – niekonwencjonalną metodą leczniczą, jednak tutaj mamy do czynienia z faktyczną penetracją odpowiedniej długości fali do wnętrza skóry, a jej głębokość zależy od koloru użytego światła.
U mnie zastosowano naprzemiennie światło niebieskie i żółte – to pierwsze hamuje rozwój patogenów, czyli grzybów i bakterii, drugie zaś działa przeciwzapalnie, wspomaga funkcjonowanie skóry wrażliwej i hamuje reakcję świądową. Warto wiedzieć, że w światłoterapii wykorzystuje się też często światło czerwone, które przyspiesza regenerację skóry (wykorzystuje się je zazwyczaj w terapii zapobiegającej wypadaniu włosów) oraz zielone – działa kojąco, pomaga niwelować obrzęki i przebarwienia na skórze.
Światło żółte i niebieskie |
Moje wrażenia i opinia po
zastosowaniu powyższego protokołu trychologicznego
Cały
zabieg (wszystkie osiem etapów) trwał około 2-3 godziny. Było warto – efekty
mnie zachwyciły! Moja skóra głowy była czysta, nie swędziała i nie piekła, a ogniska
zapalne znikły. Pod palcami nie czułam już drobnych strupków ani ranek, które
od kilku dni zlokalizowane były z tyłu głowy. Miałam wrażenie, że skóra jest
dogłębnie oczyszczona i świeża.
Protokół
trychologiczny, który mi dobrano, sprawdzi się u osób, które mają problemy ze
stanami łojotokowymi, skarżą się na swędzenie, pieczenie i/lub łuszczenie skóry, wyczuwają pod
palcami drobne ranki i strupki (chociaż specjalista dobiera oczywiście całość zabiegów indywidualnie do potrzeb pacjenta). Problemy te nie muszą być stałe – u mnie
powracają cyklicznie, nieraz co kilka miesięcy zawsze w tym samym miejscu skóry.
Zmiany są niewidoczne, ale uciążliwe, a niewłaściwie pielęgnowane mogą zajmować
większy obszar.
Domowa pielęgnacja skóry
głowy po zabiegu
Mimo
że jednorazowy zabieg bardzo mi pomógł i w zasadzie do dziś, a minęło już
półtora miesiąca, stan zapalny nie powrócił, stosuję się do zaleceń pani
trycholog i pielęgnuję skórę głowy w domu, wykorzystując otrzymane w Instytucie
kosmetyki. Taki rytuał poprawia stan mojej skóry i przedłuża efekt zabiegu
trychologicznego.
Raz
w tygodniu przez pierwszy miesiąc na 15-20 minut nakładałam peeling, wmasowując
go w skórę w miejscu, gdzie najczęściej pojawiały mi się stany zapalne – ten
sam peeling, którego pani Anna używała podczas zabiegu. Następnie myłam głowę szamponem
z tej samej serii, a na końcu, po odciśnięciu włosów z wody, gdy skóra lekko
podeschła, nakładałam na nią odrobinę toniku na bazie alkoholu zawierającego
olejki aromatyczne. Ten plan pielęgnacji, zgodnie z zaleceniami, stosuję
obecnie nieco rzadziej (1-2 razy w miesiącu).
Efekt? Moja skóra głowy od dawna jest dobrze oczyszczona i stonizowana, nie piecze, nie łuszczy się ani nie swędzi. Mam też wrażenie, że jej dobry stan przekłada się także na mniejsze wypadanie włosów oraz ich szybszy i lepszy porost.
Kosmetyki, których używam po zabiegu. Szkoda, że nie mogę Wam pokazać, jak pięknie pachną :) |
Co myślicie o takich
zabiegach? Korzystaliście kiedyś z zabiegów trychologicznych? Macie jakieś
problemy związane ze skórą głowy?
Przypominam
także o trwającym na moim blogu do niedzieli konkursie, w którym można wygrać
dwa zestawy kosmetyków fryzjerskich Monitbello z pantenolem, witaminą B3 i
– tak potrzebnymi latem – filtrami UV! Więcej na ten temat znajduje się tutaj.
Polecam
też:
- Spotkanie z Anwen - promocja książki "Jak dbać o włosy"
- Relacja z warsztatów Dni Pięknych Włosów | Zabieg pielęgnacyjny w Instytucie Kerastase Leszka Czajki
- Siara krowia (colostrum) i mleko klaczy na porost włosów? | Preparat chroniący skórę głowy przed drażniącym działaniem farby | Spotkanie Genactiv Trade
- Relacja ze spotkania Klorane | Ekstrakt z drzewa egipskiego ratunkiem dla włosów suchych i łamliwych?
- Relacja ze spotkania „Podaruj swoim włosom drugie życie” | Nowa linia kosmetyków Kérastase: Thérapiste | Czym są KAPy i dlaczego włosy ich potrzebują?
- Na czym polega wizyta u trychologa? | Fotorelacja z wizyty w Instytucie Trychologii
O jacie, darsonvala często sobie robię, ale chętnie oddałabym się w ręce specjalisty ;)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze trychologicznych nie korzystałam ale w przyszłości kto wie, może z jakiegoś skorzystam :)
OdpowiedzUsuńFajny, kompleksowy zabieg - i prądy, i peeling i światło. Naprawdę duża dawka dobroci dla skóry głowy :)
OdpowiedzUsuńA jak to wychodzi cenowo?
OdpowiedzUsuńZależy od zabiegow, 100-200 zl :-)
UsuńNigdy nie byłam u trychologa, ale podoba mi się, że tak kompleksowo podeszli do Twoich włosów.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji być u trychologa, ale to na pewno fajna sprawa :) Czuję się skuszona :)
OdpowiedzUsuńO kurcze. No na taki zabieg pędzilabym natychmiast.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie mam problemów ze skórą głowy ;) Rzuciły mi się w oczy Twoje idealnie proste włosy ;) Kiedy ostatnio robiłaś keratynowe prostowanie? ;)
OdpowiedzUsuńKeratynowe prostowanie w sierpniu 2014, a wygładzanie w sierpniu 2015 :P Ja mam proste włosy, szczególnie po wysuszeniu suszarką :)
UsuńBardzo ciekawe doświadczenia :-) jaki jest koszt takiego zabiegu?? Teg gabinet trychologiczny wydaje sie bardzo profesjonalny :-)
OdpowiedzUsuń100-200 zł w zależności od tego, co wejdzie w skład zabiegu :) Polecam :)
UsuńWow, ale mialas swietne doswiadczenie, sama z checia bym czegos takieg sprobowala ;)
OdpowiedzUsuńIdealne na moją głowę...z tym, że mi takie cuda robią się na czubku głowy (tak gdzie kucyk u góry się wiąże).
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze na to pomaga żel aloesowy z d-panthenolem albo wcierka ziołowa, a czasem niczym tego nie ruszy aż się samo złuszczy albo z pomocą moich pazurków :D
A wtedy jest to co pisałaś...nic dobrego się nie dzieje, tylko znów swędzi :(
Ciekawe czy jest coś takiego u mnie w mieście :)
Domowa kuracja nie zawsze pomaga...
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Pamiętam, że kilka lat temu również przeszłam przez tego typu zabieg, jednak w moim przypadku nie przyniósł on długotrwałych efektów. Od kilkunastu lat borykam się z łuszczycą - największe zmiany skórne jeszcze do niedawna szpeciły moją skórę głowy. W walce o zdrowie i piękny wygląd pomógł mi pewien siarkowy szampon, łuszczyca na głowie dzięki niemu praktycznie zniknęła, co bardzo mnie cieszy.
OdpowiedzUsuń