Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wypadanie włosów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wypadanie włosów. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 marca 2017

Recenzja: Farmona, Radical, Odżywka wzmacniająco-regenerująca do włosów zniszczonych i wypadających


Większość osób, które zaglądają na mój blog, z pewnością zna wcierkę Jantar – dziś chciałabym zrecenzować jej „siostrę bliźniaczkę”, czyli wcierkę Radical tej samej firmy, czyli Farmony. Kosztuje i wygląda podobnie, czy zatem warto ją kupić?

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Szklana przeźroczysta butelka z maleńkim otworem na czubku zamykanym czerwoną nakrętką. Opakowanie było z jednej strony mało wygodne, bo wymagało niezłego trząchania nad głową, żeby wydobyć ze środka płyn, z drugiej zaś tego typu „zaworek” zabezpieczał przed wylaniem zbyt dużej ilości wcierki na włosy. Jeśli zdecyduję się w przyszłości na kolejne opakowanie, raczej przeleję ją jednak do innej butelki.

Zapach

Wcierka pachnie jak męska woda po goleniu: mocno, zdecydowanie, na dłuższą metę męcząco, ale przyzwyczaiłam się do tego zapachu.


Skład

Aqua (woda), Alcohol Denat (alkohol, może przesuszać, ale we wcierkach ułatwia wnikanie substancji aktywnych), Equisetum Arvense (Horsetail) Extract (wyciąg ze skrzypu polnego), Panthenol (pantenol), Inulin (inulina), Hydrolyzed Silk (hydrolizowany jedwab), Camelia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract (ekstrakt z zielonej herbaty), PEG-40 Hydrogenated Castrol Oil (emulgator), DMDM Hydantoin (konserwant), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), Citric Acid (regulator pH), Parfum (zapach), Butylphenyl Methylpropional (składnik zapachowy), Citronellol (składnik zapachowy), Hexyl Cinnamal (składnik zapachowy).

Wcierka bazuje przede wszystkim na wyciągu ze skrzypu polnego – ważnym składniku, po który często sięgają producenci kosmetyków do włosów. Wyciąg taki ma właściwości regenerujące, wzmacnia włosy, zapobiega łupieżowi, rozdwajaniu się i łamaniu włosów.

W kosmetyku znajdziemy też ekstrakt z zielonej herbaty, który tonizuje skórę i zapobiega rozwojowi stanów zapalnych, działa regenerująco, ściągająco, kojąco i nawilżająco. Przypuszczam, że to właśnie ten ekstrakt sprawił, że odżywka tak dobrze się u mnie sprawdziła i łagodziła wszelkie podrażnienia skóry głowy. Mimo że zawiera alkohol, nie podrażniała jej ani nie wywoływała swędzenia.


Działanie

Wcierkę Radical stosowałam po prawie każdym myciu głowy przez dwa miesiące. Nakładałam ją na skórę, gdy włosy już trochę podeschły, aby z niej nie spłynęła wraz z wodą. Parę razy zdarzyło mi się o niej zapomnieć, ale mogę powiedzieć, że korzystałam z niej regularnie 2-3 razy w tygodniu.

Mam wrażenie, że wcierka zahamowała u mnie wypadanie włosów w około 60-70%, czyli całkiem nieźle. Najlepszą jej funkcją okazał się jednak wpływ na moją skórę głowy – gdy zaczęłam stosować ją regularnie, całkowicie pozbyłam się problemu podrażnień i świądu, który dokuczał mi wcześniej. Pod tym względem kosmetyk okazał się być naprawdę świetny.

Konsystencja i wydajność

Wcierka ma wodnistą konsystencję i jest praktycznie przeźroczysta. Nie skleja włosów, nie przetłuszcza ich, nie zauważyłam też, aby przesuszała. Mi starczyła na równo 2 miesiące używania.


Cena i dostępność

Odżywka Radical Farmony kosztuje około 12 zł za opakowanie, w którym znajdziemy 100 ml płynu. Kupimy ją w drogeriach, myślę też, że może być dostępna w aptekach.

Podsumowanie

Obok wcierki Jantar, do której jest zresztą trochę podobna, to drugi popularny kosmetyk Farmony. Jest od niej wprawdzie dużo biedniejsza pod kątem składu, ale za to w przynajmniej moim przypadku lepiej zadziałała na stan skóry głowy. Polecam wcierkę Radical, jeśli poszukujecie wcierki taniej, łatwo dostępnej i efektywnej, a jednocześnie nie boicie się wcierek na bazie alkoholu. Ja mam raczej wrażliwą skórę głowy, a mimo to nie dość, że kosmetyk ten jej nie podrażnił, to jeszcze ukoił i uspokoił sprawiając, że przez bite dwa miesiące nie miałam z nią żadnych problemów.


Co myślicie o tej odżywce? Jak jest Wasza opinia na jej temat?

Polecam:

czwartek, 23 lutego 2017

Karboksyterapia skóry głowy – moje wrażenia z zabiegu (fotorelacja) | Jak karboksyterapia pomaga na wypadanie włosów?


W minioną sobotę skorzystałam z zabiegu w Instytucie Trychologii, który miałam przetestować już kilka miesięcy temu, ale musiałam go przesunąć z powodu ówczesnych podrażnień skóry głowy. Mowa o karboksyterapii, którą stosuje się głównie w celu zwalczenia problemów z wypadaniem włosów, przy łysieniu i łuszczycy. Mnie dotyczy tylko pierwszy z wymienionych – na szczęście w stopniu umiarkowanym, ale uznałam, że nie zaszkodzi spróbować. Tym bardziej, że moje włosy  okresowo przynajmniej dwa razy do roku mocniej wypadają i wymagają wzmocnienia.

W tym wpisie opowiem Wam o swoich wrażeniach z zabiegu, o tym, ile kosztuje, jak się do niego przygotować i o czym pamiętać, gdy już wyjdziemy z gabinetu trychologa.

Czym jest karboksyterapia?

Karboksyterapia polega na nakłuwaniu skóry i wstrzykiwaniu pod nią dwutlenku węgla pod specjalnym kątem, który jest dobierany w zależności od celu, jaki chcemy osiągnąć (inny jest na przykład w przypadku hamowania wypadania włosów, a inny – redukowania zmian łuszczycowych). Gaz podczas zabiegu wstrzykuje się za pomocą specjalnej aparatury wyposażonej w filtry, które go oczyszczają, oraz wenflony, które obniżają ciśnienie gazu w miejscu wyjścia z igły (dzięki czemu zabieg jest mniej odczuwalny).


Karboksyterapia powoduje przyspieszenie krążenia krwi – naczynia krwionośne poszerzają się i udrożniają, a także powstają nowe. Zabieg powoduje dotlenienie obszaru, na którym został przeprowadzony, a także zwiększenie wchłaniania się czynników aktywujących podziały komórkowe, które to zapewniają wzrost włosów. Na dłuższą metę, dzięki seriom karboksyterapii, dochodzi do znacznego zahamowania wypadania włosów. Zabieg stosuje się głównie w przypadku leczenia łysienia, wypadania włosów oraz łuszczycy.
  • Cena za jeden zabieg karboksyterapii: 200 zł (najlepiej jest wykonać serię zabiegów).
  • Czas trwania: około 20 minut (plus konsultacja, w tym zbadanie skóry głowy mikrokamerą).

Przeciwwskazania do karboksyterapii

Karboksyterapia jest zabiegiem bezpiecznym, ponieważ nasz organizm sam produkuje CO2, a dostarczony do organizmu w ten sposób jego nadmiar jest wydalany przez płuca i nerki. Jak przy każdym zabiegu jednak istnieją pewne przeciwwskazania do jego wykonywania, wśród których wymienia się:
  • nowotwory,
  • ciążę,
  • laktację,
  • niewyrównane ciśnienie tętnicze,
  • niewydolność płuc, serca i nerek,
  • stany zapalne.

Więcej przeciwwskazań znajdziecie na poniższej ulotce informacyjnej.


Jak przygotować się do karboksyterapii?

W dniu, w którym korzystamy z karboksyterapii, powinniśmy być zdrowi (nie przeziębieni). Należy przyjść do gabinetu z umytą głową, jednak umyć ją możemy nie później niż trzy godziny przed zabiegiem. Nie powinno się też zażywać tego dnia przeciwzapalnych leków przeciwbólowych, ponieważ mogą one zniweczyć efekty zabiegu.

Czy karboksyterapia boli?

Uczucie podczas zabiegu zależy od wielu czynników, m.in. od grubości naszej skóry, predyspozycji do odczuwania bólu, a także miejsca wkłuć – najmniej problematyczny pod tym względem jest tył głowy, a najbardziej odczuwany – obszar przednio-boczny, czyli okolice skroni.

Czy jednak zabieg jest bolesny jako taki? Moim zdaniem nie, ja czułam jedynie delikatne ukłucia. Muszę przy tym zaznaczyć, że nie należę do osób, które boją się igieł (doświadczyłam w swoim życiu już sporo zastrzyków), ale z drugiej strony mam wrażenie, że mój próg bólu jest dosyć niski, więc osoby o wyższym mogą odczuwać ukłucia jeszcze delikatniej.


Moje odczucia po zabiegu. O czym trzeba pamiętać, by zabieg miał sens?

Po zabiegu ze skórą głowy nic się nie działo – nie czułam żadnej różnicy, skóra nie bolała, nie piekła ani nie swędziała. Gdzieniegdzie między włosami udało mi się jedynie dostrzec mikroskopijne czerwone kropeczki – drobinki zaschniętej krwi z miejsc wkłucia, które szybko znikły.

Po karboksyterapii warto odczekać chociaż dobę z myciem głowy. W dniu zabiegu ani kilka dni później nie powinno się zażywać przeciwzapalnych leków przeciwbólowych (zniweczą efekty karboksyterapii), opalać się ani spędzać czasu na basenie, w saunie ani na mrozie (mam tu na myśli uprawianie sportów zimowych). Nie powinno się też pić alkoholu ani intensywnie ćwiczyć.

Aby dopełnić serię, czekają mnie jeszcze 2-3 zabiegi (jeden to trochę za mało, żeby zauważyć efekty). Pani Anna, która wykonywała u mnie karboksyterpaię i którą widzicie na zdjęciach, uprzedziła, że po kilku z nich mogę odczuwać szybsze przetłuszczanie się skóry głowy, jednak po pewnym czasie wszystko wraca do normy. Póki co jest jeszcze za wcześnie na takie efekty, ale na pewno będę Was na bieżąco informować o moich wrażeniach po kolejnych zabiegach!

Co myślicie o karboksyterapii? Chcielibyście z niej skorzystać?

Polecam też:

niedziela, 4 grudnia 2016

Jak prawidłowo używać wcierek do włosów i skóry głowy?


Najlepsza wcierka do włosów i skóry głowy to taka, która pasuje naszej skórze i odpowiada naszym potrzebom – każda z nich ma bowiem inne funkcje i działanie, chociaż większość wpływa na wzmocnienie włosów, odżywienie ich i zagęszczenie. Czym jest zatem wcierka, czy warto kupować te, które mają w składzie alkohol (np. Alcohol Denat.), kiedy i jak ich używać?

Czym jest wcierka do skóry głowy?

Wcierka, której używa się do skóry głowy, to odżywka w płynie o różnych funkcjach. Jej głównym zadaniem jest dotarcie do cebulek włosów, odżywienie ich i wzmocnienie. W połączeniu z masażem skóry głowy, powodującym lepsze ukrwienie skóry, sprawiamy, że na głowie pojawiają się baby hair (młode włosy), a pozostałe rosną szybciej, stają się mocniejsze i lepiej odżywione, a tym samym mniej wypadają.

Wcierki działają nie tylko na włosy, ale też na skórę głowy. W zależności od rodzaju mogą spowalniać przetłuszczanie się włosów, nawilżać skórę i sprawiać, że mniej się łuszczy i przestaje swędzieć, łagodzić podrażnienia, pomagać w walce z łupieżem i regulować sebum. Niektóre wcierki sprawiają ponadto, że włosy są mniej przyklapnięte i ładnie odbite u nasady.

Kiedy używać wcierek?

Tak naprawdę to zawsze – tak samo jak dbamy o skórę twarzy i ciała, skóra głowy także potrzebuje odpowiedniej pielęgnacji. Jeśli zaś chodzi o potrzeby, ja wymieniłabym następujące główne powody, dla których byłoby wskazane sięgnięcie po wcierkę:
  • chcemy przyspieszyć porost włosów,
  • chcemy zagęścić włosy,
  • chcemy wzmocnić włosy, odżywić je, sprawić, by mniej wypadały,
  • zależy nam na tym, by włosy mniej się przetłuszczały,
  • nasza skóra głowy jest podrażniona, łuszczy się, swędzi, piecze i/lub pojawiają się na niej stany zapalne,
  • mamy łupież.

Jaką wcierkę kupić? A może zrobić ją w domu?

Przy wyborze wcierki kierujmy się jej składem i potrzebami – szczególnie skóry głowy. Większość z nich to wodniste mieszanki ekstraktów roślinnych, ziół, czasem też olejów. Zazwyczaj mają na początku składu Alcohol Denat. – mimo że alkohol ten działa na włosy wysuszająco, w przypadku wcierek pełni on ważne funkcje:
  • pomaga składnikom aktywnym (z ekstraktów, olejów itp.) wnikać w głąb skóry, dzięki czemu mogą one zadziałać;
  • rozgrzewa skórę i wzmacnia krążenie krwi,
  • konserwuje wcierkę.

Jeśli więc nie mamy przesuszonej skóry głowy, otwartych ran czy podrażnień, a nasza skóra nie jest wyjątkowo wrażliwa, nie obawiajmy się tego składnika we wcierkach (nie nakładajmy jej jednak na długości włosów, tylko precyzyjnie na skórę). O dziwo zasada ta nie zawsze się sprawdza: przykładowo ja mam wrażliwą skórę głowy, skłonną do swędzenia i podrażnień, a mimo to wcierki z Alcohol Denat. zazwyczaj dobrze się u mnie sprawdzają. W razie przesuszeń zawsze możemy przygotować sobie odpowiednią nawilżającą mieszankę – ja polecam moje ulubione nawilżające mgiełki do włosów suchych i elektryzujących się.

Wcierki możemy też przygotować w domu – wiele z nich tworzy się na bazie ziół lub składników, które większość z nas ma w lodówce. Polecam przepis na wcierkę z kozieradki (świetnie hamuje wypadanie włosów!) lub przygotowanie domowych maceratów. W ramach inspiracji polecam też wpis o tym, jak wykorzystać produkty kuchenne na włosy.

W roli wcierek sprawdzą się także glinki oraz hydrolaty (pisałam już który na co działa), które możemy też ze sobą mieszać – te ostatnie mają jednak bardzo delikatne działanie.

Rodzaje opakowań wcierek

Wcierki nazywa się też tonikami, serum lub sprayami do skóry głowy. Sprzedaje się je zazwyczaj w opakowaniu z atomizerem, pipetą lub w zwykłej butelce. Niektóre występują w postaci ampułek, zazwyczaj szklanych. Możemy je więc rozpylać, wcierać lub rozprowadzać za pomocą buteleczki „z dziubkiem” lub innym aplikatorem (ja mam jedną zachowaną po jakimś leku – pokazałam ją we wpisie na temat wcierki z kozieradki – i czasem przelewam w nią domowe wcierki lub te kupne, które mają niewygodne opakowania). Innym sprytnym patentem jest wykorzystanie strzykawki bez igły (wciągamy do środka trochę wcierki i aplikujemy precyzyjnie na skórę głowy) oraz opakowania typu roll-on, o którym już pisałam.

Przykłady wcierek do skóry głowy oraz typy opakowań:

1. Bardzo wygodną formą opakowania w przypadku wcierki jest "dziubek", czyli nakrętka z wąską rurką umożliwiającą dosięgnięcie do skóry głowy nawet przy bardzo gęstych i splątanych włosach. Takie butelki mają często odkręcane korki, dzięki czemu wcierkę można też łatwo przelać lub wylać na dłoń. Przykład: tonik Novoxidyl


 2. Zwykła nakrętka to nieco mniej wygodny sposób aplikowana wcierki (moim zdaniem), chyba że jest odkręcana. Takie butelki mają zwykle bardzo mały otwór na szczycie, przez co wydobycie odrobiny produktu nie jest łatwe (chociaż nie jest to reguła). Zazwyczaj wcierki z takich opakowań warto przelać do innych, bardziej wygodnych. Przykład: wcierka Jantar (dla mnie to opakowanie było bardzo niewygodne) czy tonik Kaminomoto (z o dziwo dobrym aplikatorem). 



3. Z atomizerami bywa różnie, wszystko zależy bowiem od tego, jak dozują wcierkę: czy wylatuje ona szerokim czy wąskim strumieniem. Od tego zależy, czy można takiego opakowania używać precyzyjnie, psikając produktem na skórę głowy, czy też trzeba się liczyć z tym, że przy okazji zmoczymy sobie sporą część włosów. Przykłady: wcierka Klorane oraz wcierka Agafii.



4. Najefektywniej wyglądają chyba ampułki, czyli malutkie, zazwyczaj szklane buteleczki z płynem w środku. Są sprzedawane w opakowaniach o różnej ilości sztuk, ale producenci starają się, aby jeden zestaw ich preparatu starczył chociaż na miesięczną kurację. Ampułki wymagają najczęściej usunięcia lub wręcz zbicia górnej ich części i nałożenia plastikowej nakładki dozującej. Przykład: testowana przeze mnie obecnie kuracja Radical Farmony, którą wkrótce zamieszczę. 

5. Opakowania z pipetą są chyba najrzadsze, a szkoda, bo to dość wygodna forma aplikacji (o ile pipeta się nie zapycha). Przykładem takiej wcierki jest serum Colosregen


5 zasad stosowania wcierek

Wiemy już co, po co i czym, skupmy się więc na tym, jak wcierać wcierkę. Poniżej wypisałam 5 głównych zasad, którymi warto się kierować, by mieć pewność, że robimy to dobrze i doczekamy się pozytywnych efektów.

Po pierwsze: regularnie

Systematyczność i regularność to podstawa (nie tylko) w pielęgnacji włosów. Wcierka nałożona raz na tydzień na pewno nam nie pomoże. Każdy produkt wymaga czasu, aby zadziałać. I w drugą stronę – wylewanie na siebie wcierki kilka razy dziennie nie przyspieszy tego procesu.

Nie wszystkie jednak trzeba stosować codziennie – warto w tym zakresie kierować się zaleceniami producenta podanymi na opakowaniu. Przykładowo testowana przeze mnie niegdyś wcierka Agafii nadawała się do używania 2-3 razy w tygodniu.

Po drugie: precyzyjnie

Chodzi o to, by pokrywać wcierką całą skórę głowy: przód, tył i oba boki. Wylewamy tylko tyle produktu, by była lekko wilgotna. Podobnie jak w przypadku masek czy odżywek nie chodzi bowiem o to, by kosmetyk ściekał nam z włosów – nadmiar nie jest tu wskazany, bo zmoczymy sobie całe włosy, a przecież wcierka to produkt do skóry. Przy regularnym polewaniu włosów niektórymi wcierkami mogą one zresztą stać się suche i matowe.

Po trzecie: minimum miesiąc

Znowu: wcierka potrzebuje czasu, aby zadziałać i byśmy zauważyli efekty jej stosowania. Zazwyczaj dopiero po miesiącu powoli zaczyna być widać różnicę (chociaż bywają chlubne wyjątki). Jeśli na przykład oczekujemy, że wcierka wspomoże odrost baby hair, młode włosy będą zauważalne dopiero po około 4 tygodniach stosowania kosmetyku.

Przy wielu produktach należy uzbroić się w cierpliwość i regularnie aplikować wcierkę przez 2-3 miesiące. Po tym czasie robimy przerwę – chociaż tydzień.

Po czwarte: w odpowiednim momencie

W przypadku większości wcierek nie ma znaczenia, czy użyjemy jej przed myciem głowy czy po nim. Ważne są dwie zasady:
  • jeśli używamy wcierki przed myciem głowy, należy odczekać przynajmniej godzinę od jej aplikacji, żeby wraz z szamponem nie zmyć kosmetyku ze skóry,
  • jeśli używamy wcierki po myciu głowy, nie aplikujmy jej na bardzo mokre włosy, by nie rozrzedziła się i/lub nie spłynęła z nich razem z wodą.

Po piąte: w połączeniu z masażem skóry głowy

Samo polanie skóry głowy wcierką na niewiele się zda – trzeba jeszcze pobudzić skórę i mieszki włosowe do działania. Po zaaplikowaniu kosmetyku warto więc wykonać chociaż 2-3-minutowy masaż głowy (czym dłuższy, tym lepszy!). Możemy to zrobić specjalnym masażerem lub palcami. Ważne: masaż ma być przyjemnością i relaksem. Nie powinien polegać na bolesnym i zbyt mocnym ugniataniu ani nerwowym szarpaniu! Najlepiej wykonywać płynne, spokojne ruchy, a jeśli wykonujemy masaż rękami, warto skupić się na delikatnym masowaniu skóry opuszkami palców.

Jak aplikujecie wcierki? Robicie to regularnie? Jaki rodzaj opakowania wcierek jest według Was najlepszy? Którą wcierkę lubicie najbardziej, a jaka okazała się niewypałem?

Zachęcam do dyskusji w komentarzach i do zaglądania do moich mediów społecznościowych: 
Facebook | Instagram


Polecam:

poniedziałek, 5 września 2016

Olejowanie olejem z czarnuszki – sposób na wypadanie włosów?


Około dwa lata temu odkryłam smak czarnuszki – od tego czasu zdarza mi się posypać jej czarnymi nasionkami kanapkę czy inne danie. Kupuję ją w sklepie ze zdrową żywnością, czasem też widzę, że jest dostępna nawet w supermarketach na dziale z przyprawami lub żywnością ekologiczną. Smak i zapach czarnuszki są bardzo intensywne i nie każdemu mogą przypaść do gustu – ja jednak lubię ją właśnie za tę wyrazistość.

Wiosną w moje ręce trafił olej z tej rośliny (podobnie jak ziarenka bardzo mocno pachnący). Postanowiłam wykorzystać go nie tylko do jedzenia (nadaje się do spożywania na zimno), ale też do włosów. Dziś chciałabym napisać Wam, czy było warto.

Co zawiera olej z czarnuszki?

Olej z czarnuszki wykorzystywany jest zarówno w kuchni, jak i kosmetyce i leczeniu. Wykazuje szereg właściwości: przeciwdziała trądzikowi, pomaga przy wrzodach i alergiach, a nawet działa antynowotworowo. Jak chyba każdy olej naturalny nadaje się także do olejowania włosów – i to właśnie w tej wersji (poza dodawaniem go do sałatek) używałam oleju z czarnuszki przez ostatnie tygodnie.

Olej ten nie na darmo już w czasach starożytnego Egiptu nazywany był „złotem faraonów” – zawiera bowiem całe mnóstwo pozytywnie działających na zdrowie substancji. Znajdziemy w nim przede wszystkim nienasycone kwasy tłuszczowe (85%!), a w tym: kwas linolowy (omega-6), oleinowy (omega-9) i alfa-linolenowy (omega-3), a także liczne mikroelementy oraz przeciwutleniacze, witaminę E, sterole, biotynę i beta-karoten.

Co zaobserwowałam po olejowaniu włosów olejem z czarnuszki?

Przede wszystkim zahamowanie wypadania włosów – jeszcze w czerwcu i na początku lipca włosy „leciały” mi masowo, obecnie tracę ich o wiele mniej i wszystko jest w normie. Włosy po olejowaniu takim olejem są wygładzone i lśniące, nie zauważyłam też zmiany ich koloru (chociaż zapobiegawczo stosuję fioletowy szampon lub spray). Stały się bardziej sprężyste i mniej wysuszone. Myślę też, że się wzmocniły.

Jak olejować włosy olejem z czarnuszki?

Klasycznie, czyli na dwa sposoby: wmasowując odrobinę oleju na całej długości włosów łącznie ze skórą głowy lub tylko od połowy ich długości (aby zadziałał na wypadanie, musimy jednak wmasować go w skórę!). Po minimum 20-30 minutach myjemy głowę delikatnym szamponem, po którym stosujemy wybraną odżywkę lub maskę. Ja do niedawna olejowałam w ten sposób włosy 1-2 razy w tygodniu (zazwyczaj zostawiam olej na 1-2 godziny).

Zauważyłam też, że olej ten łatwo zmywa się z moich włosów. Ani razu nie zdarzyła mi się sytuacja, aby się nie domył. Muszę jednak zaznaczyć, że jego zapach jest bardzo intensywny i może przeszkadzać innym domownikom.

Olej z czarnuszki – ile kosztuje i gdzie go kupić?

Olej z czarnuszki znajdziemy w sklepach ze zdrową żywnością i internetowych. Jego cena to zazwyczaj około 20-40 zł za 100 ml (stacjonarnie zazwyczaj drożej). Ja swój mam ze sklepu Olini (cena: 34,90 zł za 100 ml). Najlepiej szukać oleju nierafinowanego, bez dodatków – taki będzie miał najwięcej korzystnych właściwości.


Znacie olej z czarnuszki? Jakie są Wasze opinie na jego temat?

Polecam też:

piątek, 26 sierpnia 2016

Recenzja: Novoxidyl, Tonik przeciwko wypadaniu włosów


Niektóre wcierki charakteryzują się dobrym działaniem pod kątem wzmacniania włosów, ale mają inne poważne wady, które z czasem wypierają tak długo oczekiwane zalety, a nawet sprawiają, że mamy ochotę wyrzucić kosmetyk do kosza i dopchnąć go nogą. Takimi wadami mogą być: sklejanie i usztywnianie włosów, niewygodna butelka, z której wszystko się wylewa, czy okropny zapach. Zgadnijcie, co było problemem tym razem…

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Świetne! Idealna do używania wcierek odkręcana, plastikowa butelka z długim dziubkiem, dzięki któremu rozprowadzanie toniku było precyzyjne i równomierne. Na pewno zostawię ją do przelewania innych kosmetyków tego typu. Do butelki dołączona jest też nakrętka, a dziubek można wygodnie zamknąć dzięki maleńkiej nakładce.

Bez nakładki, z nakładką i z nakrętką
Zapach

Do przyjemnych nie należy: mocny, ziołowy, z wyraźną alkoholową nutą. Drażniący i męczący.

Skład

Alcohol Denat (alkohol), Aqua (woda), Propylene Glycol (humektant), Laureth-7 Citrate (emulgator), Coceth-7 (emulgator), PPG-1-PEG-9 Lauryl Glycol Ether (emulgator), Pyrrolidinyl Diaminopyrimidine Oxide (wzmacnia, zapobiega wypadaniu), PEG-40 Hydrogenated Castor Oil (emulgator), Lactic Acid (kwas mlekowy), Tocopheryl Acetate (przeciwutleniacz), Esculin (składnik przeciwutleniający i tonizujący), Methionine (antystatyk), Cysteine (regeneruje), Tryptophan (przeciwdziała łysieniu), Lauric Acid (przeciwdziała łysieniu), Retinyl Palmitate (pochodna witaminy A), Parfum (zapach).

Alcohol Denat we wcierkach zawsze zaznaczam na niebiesko, ponieważ (mimo ze działa wysuszająco) pełni w nich ważną funkcję: ułatwia penetrację składników aktywnych. Jego działanie wysuszające w produktach nakładanych tylko u nasady włosów nie ma przy tym większego znaczenia – tak długo, jak nie polewamy nim włosów na długości.

We wcierce znajdziemy kilka ważnych – z punktu widzenia wzmocnienia włosów – składników. Patrząc na skład, możemy założyć, że produkt może pomóc przy nadmiernym wypadaniu.


Działanie

Toniku używałam dość regularnie przez miesiąc, wcierając go w skórę głowy (opakowanie starczyło tylko na cztery tygodnie, na pudełku zaznaczono jednak, że kuracja powinna trwać 60-90 dni – wymaga więc dokupienia preparatu). Jego wygodna w użyciu butelka pozwalała na szybkie robienie przedziałków i wylewanie odpowiedniej ilości produktu.

Nie wierzyłam za bardzo, że może mi pomóc, a jednak! Novoxidyl zaczęłam stosować podczas okresu dość dużego wypadania włosów i po pewnym czasie zauważyłam, że trochę hamuje ten proces. Nie był to może pełen sukces, ale wypadanie zmniejszyło się o około 60%. Wynik średni, a wcierałam tonik dwa razy dziennie z uporem maniaka, mimo tego, jak wyglądały po nim włosy… Ale o tym za chwilę.


Konsystencja i wydajność

75 ml wystarczyło mi na około miesiąc wcierania dwa razy dziennie. Konsystencja wcierki jest płynna, kolor brązowo-bury, ale największym jej minusem okazało się to, w jakim stanie były włosy po jej zastosowaniu: posklejane, matowe, sztywne… wyglądały po prostu nieświeżo. Nawet po wyczesaniu nie prezentowały się dobrze. Po kilkunastu dniach stosowania zaczęłam już marzyć o tym, by się wreszcie skończyła!

Cena i dostępność

Widuję go czasem w aptekach i przez internet. Kosztuje około 40 zł, co za buteleczkę o pojemności 75 ml jest ceną – jak sądzę – wcale niemałą.

Podsumowanie

Mam mieszane uczucia do tego toniku. Myślę, że już do niego nie wrócę – za bardzo przeszkadzało mi to, że niesamowicie skleja włosy. Trzeba mu jednak przyznać, że nieco zahamował wypadanie. Najlepszym jego elementem okazała się jednak być… butelka.


Znacie tonik Novoxidyl? Zachęca Was do kupna?


Inne recenzje wcierek:

środa, 8 czerwca 2016

Recenzja: Gelacet Plus, Piękna skóra, włosy i paznokcie


Średnio wierzę w niezwykłą moc suplementów – z moich obserwacji wynika, że mało który działa i daje zadowalające efekty. Rzadko więc po jakiś sięgam. Gdy po spotkaniu prasowym wpadł mi w ręce nowy Gelacet Plus, początkowo odstawiłam go na półkę w kuchni zakładając, że raczej z niego nie skorzystam. Po kilku dniach jednak „obtykania” się z zajmującym miejsce pudełkiem postanowiłam, że skoro już go mam, to przetestuję, chociaż na pewno nie zauważę żadnych rezultatów. Zaczęłam go pić na początku maja, gdy zauważyłam naprawdę spore wypadanie włosów. Po trzech tygodniach problem… zmniejszył się o trzy czwarte.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Wygodne saszetki do rozpuszczania w wodzie. Każda ma nacięcie, dzięki któremu łatwo się je otwiera. W opakowaniu znajduje się też ulotka ze składem, informacją dotyczącą dawkowania, działania i przechowywania.


Zapach i smak

Chemiczno-owocowy. Dość słodki. Smakuje trochę jak pomarańczowa oranżada. Nie obrzydł mi podczas regularnego picia, chętnie po niego sięgałam, chociaż muszę przyznać, że znacznie łatwiej jest mi połknąć tabletkę niż rozpuszczać saszetkę w wodzie – szczególnie w pracy. Tym bardziej, że w czasie upałów mieszałam suplement z chłodną wodą, w której niełatwo było go rozpuścić.


Skład

W składzie Gelacetu znajdują się: hydrolizat kolagenu (zawierający aminokwasy: glicyna, prolina, hydroksyprolina, kwas glutaminowy, alanina, arginina, kwas asparaginowy, lizyna, seryna, leucyna, walina, fenyloalanina, treonina); regulator kwasowości: kwas cytrynowy; octan DL-alfa-tokoferylu (witamina E); kwas L-askorbinowy (witamina C); naturalny aromat pomarańczowy; maltodekstryna, koncentrat z buraka; barwnik: karoteny; selenian (VI) sodu (selen); tlenek cynku (cynk); substancja słodząca: aspartam; octan retinylu (witamina A); D-biotyna (biotyna).

Znajdziemy tu więc przede wszystkim hydrolizat kolagenu (zawierający różne aminokwasy), witaminy, cynk, biotynę i selen. Poza tym możemy się tu też dopatrzeć aromatów, regulatora kwasowości, barwników i substancji słodzącej. Mam wrażenie, że suplement w formie pastylki miałby mniej niepotrzebnych dodatków, ale mimo to nie ma tragedii.

Działanie

Początkowo myślałam, że trzy tygodnie stosowania suplementu będzie zdecydowanie za krótkim odcinkiem czasu, aby zauważyć jakiekolwiek rezultaty. Ku mojemu zdziwieniu jednak pod koniec picia Galecetu moje włosy znacznie przestały wypadać – nie wiem, czy to przypadek, czy akurat ten preparat tak na mnie podziałał, ale coś zdecydowanie pomogło. A dodam, że w tym czasie nie stosowałam niczego na wzmocnienie – żadnych innych suplementów ani wcierek. Nawet teraz, po zakończeniu kuracji, problem nie jest tak wzmożony jak w pierwszej połowie maja. Chcąc nie chcąc oceniam więc jego działanie na plus.



Konsystencja i wydajność

Saszetkę należy wymieszać ze 100 ml niegazowanej wody i wypić. Każda saszetka zawiera 5,7 g proszku. Jedno opakowanie suplementu starcza na 3 tygodnie, ale niestety nie mogłam znaleźć informacji, jak długi czas stosowania kuracji zaleca producent.

Cena i dostępność

Gelacet kosztuje sporo, bo około 40-50 zł. Jest dostępny przez internet, ale myślę, że dostaniemy go też w aptece.

Podsumowanie

Chcę wierzyć, że to Gelacet pomógł u mnie zahamować wypadanie włosów – jeśli tak (a wiele na to wskazuje), to jest to suplement naprawdę godny polecenia. Żaden inny preparat doustny nie dał u mnie chyba tak szybkich efektów.


Jakie jest Wasze podejście do takich suplementów? Uważacie, że warto je przyjmować?


Polecam też:

Popularne w tym miesiącu: