środa, 30 marca 2016

Fair hair care na Instagramie!


Po latach opierania się (sic!) założyłam blogowego Instagrama, na którego serdecznie Was zapraszam :) Będę na nim zamieszczać m.in. fotorelacje ze spotkań, konferencji i eventów (zazwyczaj kosmetycznych), w których uczestniczę, nie zabraknie nowości produktowych i ciekawych wydarzeń, które mnie spotykają, zdjęć z podróży, fotografii jedzenia (bo bardzo lubię gotować) czy innych mniej lub bardziej ważnych momentów. Do tej pory na blogu i fan page'u ograniczałam się do tematyki związanej z pielęgnacją włosów, na Instagramie natomiast zamierzam ją mocno rozszerzyć. 

Jeśli więc używacie Instagrama, zachęcam do obserwacji (mój nick to mfair_hair_care), chętnie poznam nowe osoby w tej fotograficznej przestrzeni  tym bardziej, że sama w niej zaczynam dopiero raczkować :)

poniedziałek, 28 marca 2016

Aktualizacja włosów – marzec


Ostatnią aktualizację opublikowałam tak późno, że w przypadku tej za punkt honoru obrałam sobie zamieszczenie jej przed końcem miesiąca :) Muszę jednak przyznać, że piszę je z coraz mniejszą werwą – może dlatego, że na mojej głowie niewiele się dzieje: nie podcinam włosów, ponieważ się nie rozdwajają, nie farbuję (od równo roku!) i nie planuję żadnych nagłych zmian, chociaż korci mnie udać się do fryzjera i ponowne ochłodzić i zrównać kolor z odcieniem odrostu, który – nota bene – mierzy już aż 15 cm.

Co robiłam w marcu?
  • Byłam na spotkaniu prasowym marki Klorane – dotyczyło 50. rocznicy (!) istnienia firmy oraz powstania nowej serii do pielęgnacji włosów blond (i nie tylko), którą możecie zobaczyć poniżej w części „Nowości produktowe” (po zdjęcia z eventu zapraszam na fan page).
  • Zaczęłam testować nowość – japońską wcierkę Kaminomoto Accelerator II, która ma hamować wypadanie i przyspieszać wzrost włosów. Słyszałam, że jest niezła i jestem ciekawa, czy i u mnie zadziała!

Co stosowałam w marcu?


Na zdjęciu wygląda jak arsenał, ale tak naprawdę regularnie używałam jak zwykle tylko małej części kosmetyków – po resztę sięgałam od czasu do czasu :)

Do mycia głowy stosowałam szampon Wella Profesional, sporadycznie oczyszczając skórę szamponem Mixa Baby. Do olejowania – olejek Agafii, do zabezpieczania końcówek – Bielendy oraz ewentualnie Alcantara, który dostałam podczas wizyty w Instytucie Trychologii. Z masek zużyłam (wreszcie!) do końca bananowego Kallosa, a z odżywek testowałam L’bioticę „Volume Express Mask”, Biovax „Naturalne oleje” oraz Agafii „Balsam na kwiatowym propolisie”, który dopiero od niedawna zaczął mi się sprawdzać. Od kilku dni testuję też wcierkę Kaminomoto. Dodatkowo od czasu do czasu po myciu spryskiwałam włosy sprayem Marion, który niweluje żółty odcień włosów, a także sięgałam po krem „No frizz” brytyjskiej firmy Creightons.

Nowości produktowe

W marcu dostałam serię Klorane, która wydaje się być przeznaczona tylko do włosów blond, ale tak naprawdę mogą ją stosować także brunetki. Zawiera rumianek i miód, a jej głównym zadaniem jest lekkie rozjaśnianie i ocieplanie koloru włosów. Pachnie dość intensywnie, ale według mnie niestety mało naturalnie.



W tym miesiącu otrzymałam także zestaw kosmetyków Perfect.Me (można je obecnie kupić na przykład w Biedronce, a ich niewątpliwą zaletą jest niska cena), nowy szampon Barwy (łopianowy), maskę Il Salone Milano, dwa nowe kosmetyki Rene Furterer (szampon i odżywka) oraz Chantal (również szampon i odżywka).



Co planuję w kwietniu?

Na pewno będę kontynuować testowanie Kaminomoto Accelerator II – od niedawna moje włosy zaczęły bardziej niż ostatnio wypadać i mam nadzieję, że zwalczę ten problem właśnie przy użyciu tej japońskiej wcierki. Oby pomogła.

Pomyślałam też, że mogę przetestować i porównać dla Was maski Perfect.Me – każda z nich jest nieco inna i zawiera inne składniki, więc myślę, że efekty ich użycia mogą się dość mocno różnić. Myślę, że ze względu na ich niskie ceny i łatwą dostępność wiele z Was będzie chciała je wypróbować :)


Pozostałe aktualizacje znajdują się tutaj

piątek, 25 marca 2016

Recenzja: Marion, Repair Complex, Eliksir ziołowy do włosów słabych i przetłuszczających się


Do niedawna na mojej półce w łazience leżały dwie saszetki Marion: „Eliksir Ziołowy” i „Koktajl witaminowy”, ale ze względu na bardzo długie listy ich składników, przez które nie miałam siły się „przedzierać”, przy każdym myciu głowy odkładałam je na później. Z czasem jednak termin ważności kosmetyków coraz bardziej zbliżał się ku końcowi, postanowiłam więc użyć jednego z nich i sprawdzić, jak zadziała. 

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Świetny patent! Wytrzymała saszetka z odkręcanym kurkiem, który można ponownie zatkać, jeśli chcemy zostawić część produktu na później. Kosmetyk łatwo jest przez niego wycisnąć, nie wymaga użycia nożyczek (dobre rozwiązanie na wyjazdy), nie musimy się brudzić, jak to często bywa przy tradycyjnych saszetkach. Do opakowania doklejony jest plastikowy czepek.

Zapach

Przyjemny, delikatny, zupełnie niecharakterystyczny i dla mnie bez ziołowej nuty.


Skład

Aqua (woda), Cetyl Alcohol (emolient), Quaternium-87 (kationowy związek amonu, poprawia rozczesywanie włosów), Cetearyl Alcohol (emolient), Stearic Acid (emulgator), Isopropyl Mirystate (emulgator), Glycerin (gliceryna), Propylene Glycol (rozpuszczalnik, ułatwia penetrację składników, może podrażniać), Ceareth-20 (emulgator), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride (ułatwia rozczesywanie), Cetrimonium Chloride (konserwant, antystatyk), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Olea Europea (Olive) Fruit Oil (oliwa z oliwek), Helianthus Annuus Seed Oil (olj słonecznikowy), Rosa Canina Extract (ekstrakt z dzikiej róży), Chamomilla Recutita Flower Extract (ekstrakt z rumianku), Arnica Montana Flower Extract (ekstrakt z arniki górskiej), Lamium Album Extract (ekstrakt z jasnoty białej), Pinus Sylvestris Bud Extract (ekstrakt z cedru), Nasturtium Officinale Extract (ekstrakt z nasturcji), Arctium Majus Root Extract (ekstrakt z korzenia łopianu), Citrus Limon Peel Extract (ekstrakt ze skórki cytrynowej), Hedera Helix Extract (ekstrakt z bluszczu pospolitego), Tropaeolum Majus Flower Extract (ekstrakt z nasturcji), Lavandula Angustifolia Flower Extract (ekstrakt z lawendy), Rosmarinus Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z rozmarynu), Salvia Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z szałwii lekarskiej), Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract (ekstrakt z tymianku), Calendula Officinalis Flower Extract (ekstrakt z nagietka lekarskiego), Cyclopentasiloxane (silikon), Dimethiconol (silikon), Acetum (ocet), Polysorbate 80 (emulgator), Parfum (zapach), Tetrasodium EDTA (zwiększa trwałość kosmetyku), Ascorbyl Palmitate (przeciwutleniacz), BHT (przeciwutleniacz), Phenoxyethanol (konserwant), Benzyl Alcohol (konserwant, może wysuszać włosy), Methylchoroisothiazoline (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), Methylparaben (konserwant), Ethylparaben (konserwant), Propylparaben (konserwant), Butylparaben (konserwant), Isobutylparaben (konserwant), Imidazolidinyl Urea (konserwant), Citric Acid (regulator pH), Triethanolamine (regulator pH).

Ja mam mieszane uczucia – z jednej strony kosmetyk zawiera całe mnóstwo ekstraktów (naliczyłam ich 15!), oleje (trzy) oraz inne pozytywnie działające składniki (w dodatku wysoko w składzie), z drugiej zaś – aż dziesięć konserwantów. Część z nich to parabeny, ale to nas akurat nie powinno martwić (więcej pisałam na ten temat tutaj). Czy naprawdę wszystkie są niezbędne?

Oczywiście, ważniejsza niż ilość konserwantów jest ich stężenie – może się przecież okazać, że kosmetyk, który ma jeden konserwant w składzie, będzie miał go procentowo więcej niż inny produkt, który zawiera kilkanaście różnych konserwantów – i o tym warto pamiętać. Póki jednak producenci nie mają obowiązku pokazywać na opakowaniu procentowych stężeń, nie mamy jak inaczej rzetelnie rozstrzygnąć tego zagadnienia. Mam szczerą nadzieję, że kiedyś się to zmieni.

Co poza tym? Bardzo wysoko w składzie znajduje się Quaternium-87 – składnik odpowiadający za poprawę rozczesywania włosów, nadawanie objętości, połysku i miękkości, zapobiega też elektryzowaniu. Co ciekawe, pozyskuje się go z warzyw.

W kosmetyku znajdują się także dwa silikony – jeden daje się usunąć za pomocą łagodnych szamponów, drugi zaś do zmycia potrzebuje silnych detergentów.


Działanie

Mam mieszane uczucia co do tego, jak wyglądały po nim moje włosy: z jednej strony zachowały puszystość, z drugiej zaś dość długo musiałam czekać aż się wygładzą. Dodatkowo wydaje mi się, że bardziej niż zazwyczaj się strączkowały. Na pewno jednak kosmetyk ułatwił ich rozczesywanie. Zastanawiam się tylko, jak może pomóc włosom przetłuszczającym się, skoro nie nakładamy go na skórę głowy?

Trudno wyrobić sobie zdanie o produkcie po jednym użyciu, ale cóż – tylko na tyle wystarczyło mi opakowanie, o czym przeczytacie za chwilę.

Konsystencja i wydajność

I tutaj mocno się zdziwiłam, widząc na opakowaniu napis „dwie – trzy aplikacje”. Moje włosy są wprawdzie długie, ale jednocześnie przeciętnej gęstości, a mimo to saszetka ledwo starczyła u mnie na raz. Początkowo chciałam ją podzielić na trzy części (albo chociaż na pół), ale taka ilość kosmetyku ledwo pokryła końcówki moich włosów – reszta wciąż była sucha i wymagała użycia większej ilości produktu. W ten oto sposób musiałam zastosować całą saszetkę za jednym razem, wciąż mając poczucie, że nawet taka dawka „eliksiru” jest wciąż jedynie niezbędnym minimum.  

Kosmetyk jest dość rzadki. Zgodnie z założeniami producenta powinno się go trzymać na włosach 10 minut (choć dłużej nie zaszkodzi) pod dołączonym do saszetki foliowym czepkiem.


Cena i dostępność

Opakowanie „Eliksiru ziołowego” kosztuje około 3 zł. Z jednej strony – sporo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to tylko 20 ml i pewnie nie tylko mi starcza na tylko jedno użycie. Z drugiej zaś – do saszetki dołączono foliowy czepek i wyposażono ją wygodny, zakręcany kurek. Tylko po co mi on, skoro nie było już czego zakręcać?

Podsumowanie

Saszetka kosmetyku to zawsze dobra opcja dla osób, które lubią testować nowości – nawet jak produkt się nie sprawdzi, to przecież nie szkoda, bo majątku na niego nie wydaliśmy. W związku z tym myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby te 3 złote z portmonetki wyskrobać i sprawdzić „Eliksir” na swoich włosach – to, że ja nie jestem zachwycona, nie oznacza, że u Was nie będzie lepszego efektu.


Inne recenzje kosmetyków do włosów:

niedziela, 20 marca 2016

Najlepsze wyszukiwarki składników kosmetyków

Nie znam wszystkich składników kosmetycznych na pamięć (to przecież niemożliwe dla laika!), więc przy każdej próbie rozszyfrowania składu posiłkuję się ulubionymi stronami, dzięki którym mogę dowiedzieć się, jakie są funkcje każdego zawartego w nim elementu. Po wielu próbach i testach mam już kilka swoich ulubionych wyszukiwarek, które według mnie najlepiej spełniają swoje zadanie. Żadna z nich nie jest niestety idealna, ale przydają się i nieraz trudno by mi było napisać bez nich wiele recenzji. Dziś chciałabym przedstawić Wam moją ulubioną szczęśliwą siódemkę!

[Nazwy poszczególnych wyszukiwarek po kliknięciu przeniosą Was na odpowiednią stronę.]



Ostatnio moja ulubiona strona do sprawdzania składów kosmetyków – pozwala nie tylko na zapoznanie się z daną substancją, ale też podpowiada zawierające ją kosmetyki i daje możliwość wyszukiwania po funkcji danego składnika. Co ciekawe, Kosmeter zawiera też porównywarkę kosmetyczną (wystarczy wybrać, które nas interesują), opisy produktów z wyszczególnionymi składami, a także dość szczegółową wyszukiwarkę pozwalającą odnaleźć kosmetyk najlepiej pasujący do naszych kryteriów. Miejmy nadzieję, że baza produktów będzie się sukcesywnie powiększać, ponieważ na razie jest jeszcze niewielka.



Jej mocną stroną jest naprawdę duża baza składników kosmetycznych, słabą zaś – nie zawsze jasny i wyczerpujący opis, szczególnie w kontekście szkodliwości danego składnika. Encyklopedia INCI Kosmopedii jest jednak bardzo przejrzysta i łatwo jest się poruszać w jej obrębie. Bardzo lubię też tutejsze artykuły, większość z nich to naukowe publikacje, z których można się dowiedzieć wielu ciekawych informacji na temat kosmetyków, ich stosowania i bezpieczeństwa.



Obszerna, czytelna i bardzo dobrze zorganizowana baza składników kosmetycznych na blogu Kokoszki to kolejna strona, na którą chętnie zaglądam, rozszyfrowując składy INCI. Ogromnym jej plusem są opisy zgromadzonych w niej substancji – zrozumiałe, przejrzyste i zawierające najważniejsze informacje, minusem zaś – brak wyszukiwarki*. Często znajduję tutaj składniki, których nie ma na innych stronach.

*[EDIT 17.04.2016: już jest wyszukiwarka!]



Strona, mówiąc najprościej, dla leniuchów :) Wystarczy przekleić skład kosmetyku, kliknąć „analizuj” i już – mamy wgląd w każdą substancję, a system określa dodatkowo, ile dany produkt zawiera elementów nawilżających, barwników czy konserwantów. Niestety, opisy składników są często bardzo powierzchowne i nie zawsze wyczerpujące – przykładowo „Benzyl alcohol” jest tu określany tylko jako rozpuszczalnik i konserwant, nie zaznaczono jednak, że działa wysuszająco. Niestety, podobnie działają między innymi zarówno Kosmeter, jak i Kosmopedia.



Baza składników INCI, często z odnośnikami do Kosmopedii i innych stron. Ładna, przejrzysta szata graficzna, wygodna wyszukiwarka. Niestety, ilość zgromadzonych tu składników jest dość niewielka, podobnie jak ilość recenzji.



Anglojęzyczna strona, na której można sprawdzić ponad 60,000 kosmetyków wraz z ich składami, a także poszczególne substancje – ich funkcje, kancerogenność czy synonimy, pod którymi może pojawiać się w składach INCI. Bardzo często zaglądam tu w poszukiwaniu mało znanych składników i zazwyczaj udaje mi się je odnaleźć właśnie na tej stronie.



Niezwykle obszerna baza składników w języku angielskim – często także dość skomplikowanych i mało znanych. Niestety, aby odblokować pełen opis każdego elementu, system wymaga zalogowania. Często jednak nawet niewielka część informacji pozwala określić, z jakim składnikiem mamy do czynienia. Strona pozwala też wyszukiwać po funkcji składnika.

A jakie są Wasze ulubione wyszukiwarki kosmetyczne? Korzystacie z nich? A może macie inne metody na rozszyfrowanie składów?

Na koniec zapraszam też do mojej wyszukiwarki składników kosmetyków!


Przydatne wpisy:

niedziela, 13 marca 2016

Najlepsza metoda na pozbycie się rozdwojonych końcówek bez ścinania włosów na długości


Włosy rozdwajają się z różnych powodów: mogą być zniszczone lub osłabione niewłaściwą pielęgnacją lub złym odżywianiem, chorobą i jej leczeniem, działaniem klimatyzacji, warunkami atmosferycznymi (w tym nadmiarem słońca), chlorem, solą morską lub częstym farbowaniem. Czasem rozdwojeń jest na tyle dużo, że włosy trzeba sukcesywnie podcinać na długości – bez tego zniszczenia będą „pięły się w górę”, naruszając strukturę dotychczas zdrowych partii pasm. Bywa jednak, że przyglądając się końcówkom, zauważamy niewiele rozdwojeń – jeśli nie chcemy wówczas skracać całych włosów, warto zlokalizować i wyciąć tylko te miejsca, które wymagają obcięcia. Tylko jak to zrobić?

Cztery kroki do wycięcia rozdwojonych końcówek
  1. Po pierwsze: musimy użyć odpowiednich, ostrych nożyczek, które zetną, a nie poszarpią włosy. Tępe nożyce, zamiast obcinać – miażdżą, co prowadzi do kolejnych rozdwojeń włosa. Takie zniszczenie łatwo zauważyć – zmiażdżony włos ma na końcu białą kuleczkę, którą można dostrzec gołym okiem.
  2. Po drugie: porządnie, ale delikatnie rozczesujemy włosy. Za chwilę będziemy przesuwać pasma między palcami, nie może więc być na nich żadnych kołtunów.
  3. Po trzecie: zaczynamy od końcówek najdłuższych włosów – chwytamy pasma jedną ręką i wycinamy te włosy, które mają widoczne rozdwojenia lub białe kuleczki na końcach.
  4. Po czwarte: nie wszystkie włosy mają taką samą długość – musimy teraz zlokalizować zniszczenia na wyższych partiach fryzury. W tym celu mocno chwytamy kilkucentymetrowe pasmo włosów między palce tak, jak na poniższym zdjęciu, i, przesuwając się od jego góry ku dołowi, skracamy te włoski, które wymagają obcięcia. Warunek: pasmo należy mocno złapać, żeby naprężyło się między palcami (warto je też dobrze rozłożyć – aby nie było zbyt grube – w innym przypadku możemy przeoczyć część rozdwojeń, gdyż dostaną się one pod resztę włosów i nie będziemy w stanie ich dostrzec). W ten sposób wszystkie krótsze włosy będą idealnie widoczne – podczas przesuwania dłoni zaczną – w odróżnieniu od reszty pasm – odstawać, ukazując swoje końcówki. Po „przejechaniu” po jednym paśmie to samo powtarzamy od spodu, a następnie na kolejnym fragmencie włosów aż do sprawdzenia w ten sposób całej fryzury.

Oczywiście ten sposób będzie idealny dla dziewczyn z długimi lub półdługimi włosami – na krótkich jednak rzadko zdarzają się rozdwojenia, ponieważ młode, niedawno odrośnięte włosy są jeszcze zdrowe i nie wymagają skracania.

Pamiętajmy, że raz rozdwojona końcówka nigdy się nie zrośnie, nie sklei ani nie naprawi w żaden inny sposób – należy ją jak najszybciej obciąć, żeby zniszczenie się nie powiększało. Poza właściwą dietą, delikatnym rozczesywaniem i pielęgnacją, na końcówki bardzo dobrze wpływa też zabezpieczanie ich różnego rodzaju olejami i silikonowymi serum, które chronią włosy przez urazami mechanicznymi takimi jak ocieranie się o ubrania.

A jakie są Wasze sposoby na pozbycie się rozdwojonych końcówek? :)

Przydatne linki:

czwartek, 10 marca 2016

Aktualizacja włosów – luty


Niedawno wróciłam z urlopu i mam wrażenie, że wstąpiła we mnie nowa energia. Do tej pory byłam tak zmęczona i zniechęcona do wszystkiego, że nawet rzeczy, które do tej pory mnie cieszyły, przestały być interesujące. Wystarczyło jednak kilka dni pochodzić po górach, popływać w basenach termalnych i posiedzieć w gorącym jacuzzi i od razu mam więcej chęci do działania :)

Jeśli chodzi o włosy, najciekawszym wydarzeniem lutego była dla mnie wizyta w Instytucie Trychologii, podczas której dowiedziałam się wielu rzeczy na temat swojego zdrowia. Upewniłam się też, że doprowadziłam swoje włosy do zdrowego stanu – nie są rozdwojone (mimo kilkumiesięcznej przerwy w podcinaniu), odrastają i zagęszczają się. Jedynym elementem, który mnie obecnie trapi, jest wrażliwa skóra głowy z tendencją do swędzenia. Aby sobie z nią poradzić, poza używaniem odpowiednich kosmetyków (na przykład peelingów enzymatycznych), zamierzam – zgodnie z sugestią pani trycholog – wykonać badania krwi (m.in. hormonów tarczycy). Jestem ciekawa, czy w najbliższym czasie uda mi się załagodzić ten problem.

Zazwyczaj w podsumowaniach wklejałam jedno zdjęcie włosów robione w tym samym miejscu domu w sztucznym świetle – żeby mieć porównanie w tych samych warunkach do fotek z pozostałych miesięcy. Dziś zamieszczam zdjęcie robione w innym miejscu w środku dnia – zobaczcie, jak bardzo światło wpływa na odcień moich włosów: na jednym są prawie białe z dziwnym pomarańczowym cieniem i mocno odznaczającym się odrostem, na drugim wpadają w żółty. Na żywo wyglądają jeszcze inaczej, ale każdy, kto kiedykolwiek spróbował sfotografować własne włosy, wie, jak trudne jest to zadanie i jak ciężko jest na zdjęciu oddać ich rzeczywisty kolor :)

Co robiłam w lutym?
  • Kontynuowałam suplementację Merz Spezial – produktem, który ma wzmacniać włosy, skórę i paznokcie – oraz wcierką Klorane.
  • Zostałam zaproszona na wizytę do Instytutu Trychologii.
  • Miałam też okazję uczestniczyć w krótkiej wizycie u trychologa występującego z ramienia marki ReGenesis, jednak nie otrzymałam zdjęć ze spotkania, a cała wizyta trwała tylko kilka minut i była tak pobieżna, że niczego sensownego z niej dla siebie nie wyciągnęłam i dlatego odpuściłam sobie opisywanie jej na blogu lub Facebooku.

Co stosowałam w lutym?


Po wielu miesiącach stosowania wreszcie skończył mi się szampon Natural – dawno nie używałam produktu, który byłby tak wydajny, a jednocześnie dobry w swoim działaniu. W dni, które chciałam mocniej oczyścić włosy, sięgałam zaś po szampon Mixa Baby, który tylko z nazwy jest „łagodny”…

Jeśli chodzi o odżywki, używałam Biovax Bambus&Olej Avokado na zmianę z bananowym Kallosem, którego zapomniałam umieścić na zdjęciu. Od miesiąca testuję też nową odżywkę L’Biotica z keratyną, o której wkrótce napiszę coś więcej.

Z pozostałych produktów muszę jeszcze wymienić wcierkę Klorane, która już mi się skończyła, olejek Baikal Herbals, którego używam 1-2 razy w tygodniu, olejek Bielendy, którym zabezpieczam końcówki, a także sporadycznie stosowany spray niwelujący żółty odcień włosów oraz piankę Wella, która w założeniu ma dodawać objętości włosom u nasady (niestety nie zaobserwowałam jak dotąd takiego efektu).

Nowości produktowe


W lutym otrzymałam nowości trychologiczne ReGenesis – szampon, spray i odżywkę. Jest to linia produktów do włosów marki RevitaLash, którą część z Was na pewno kojarzy z produktami do rzęs i brwi. Ja do niedawna korzystałam z ich odżywki do rzęs i muszę przyznać, że efekt był spektakularny – bardzo się w tym czasie zagęściły i wydłużyły. Jestem więc tym bardziej ciekawa, jak zadziałają ich kosmetyki do włosów. Niestety, zainteresowanych informuję, że nie są tanie – szampon kosztuje 90 zł (250 ml), tyle samo odżywka, a spray – i tu o mało nie zemdlałam – 430 zł (60 ml).

Na początku miesiąca dostałam także maskę do włosów z kawiorem firmy Avon oraz olejek Schwarzkopf.


Co planuję w marcu?

W marcu skończy się moja 3-miesięczna suplementacja Merz Spezial, w tym czasie napiszę więc na pewno jego recenzję. Sięgnę też po nowy produkt do skóry głowy, ale nie wiem jeszcze, co to będzie. Wybiorę coś ciekawego :)

Inne podsumowania znajdują się tutaj

wtorek, 8 marca 2016

Recenzja: Klorane, Cure de Force Antichute, Kuracja przeciw wypadaniu włosów z chininą


Nadmiar jesiennych stresów spowodował u mnie większe niż dotychczas wypadanie włosów. Postanowiłam je wzmocnić, sięgając po kosmetyk apteczny: wcierkę Klorane z chininą, która jest dostępna w sprzedaży od września – stanowi więc nowość na naszym rynku. Czy było warto?

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Półprzeźroczysta plastikowa butelka z atomizerem, który rozpyla wcierkę dość szerokim strumieniem. Nie zacina się, nie psuje, nie urywa, a od góry jest zabezpieczony białą nakładką ochronną. Górną część opakowania można łatwo odkręcić, dzięki czemu butelka nadaje się do ponownego wykorzystania. Z tyłu dobrze widoczny jest skład INCI, brakuje jedynie wzmianki po polsku. Według mnie jest to bardzo porządne opakowanie.

Zapach

Na początku uznałam go za okropny, z czasem jednak mój nos się do niego przyzwyczaił. Jest bardzo silny, ziołowy, przypomina wręcz zapach jakiejś mocnej, lekarskiej maści. Nie mogę jednak uznać go za odpychający.


Skład

Alcohol Denat (alkohol), Aqua (woda), Propylene Glycol (nawilża, ułatwia przenikanie substancji), Hexylene Glycol (konserwant, zmiękczacz), Niacinamide (witamina B3), Panthenol (pantenol), Arginine HCL (aminokwas), Biotin (biotyna), Caffeine (kofeina), Caramel (karmel), Cinchona Succirubra Bark Extract (chinina), Cleome Spinosa Flower Extract (ekstrakt z kleomy ciernistej), Parfum (zapach), Glutamic Acid (aminokwas), Glycerin (gliceryna), Limonene (składnik zapachowy), Pinene (składnik zapachowy), Rosmarinus Officinalis Leaf Oil (olejek z liści rozmarynu), Tocopherol (witamina E).

Alkohol Denat na pierwszym miejscu w składzie wcierek nie jest niczym niezwykłym – nie tylko konserwuje, ale też pozwala substancjom z kosmetyku wnikać w głąb skóry. Mimo wszystko jednak wykazuje działanie podrażniające i wysuszające, powinny więc na niego uważać szczególnie osoby z wrażliwą skórą głowy. Na szczęście we wcierce Klorane jest poza tym wiele innych, dobrze działających substancji – między innymi tytułowa chinina, która stymuluje wzrost włosów i wzmacnia je (składnik opatentowany przez laboratorium Pierre Fabre, z którego marka Klorane się wywodzi), a także kofeina – pobudza ona system nerwowy i krążenie w cebulkach włosowych, przeciwdziała wypadaniu włosów. Poza tym w składzie znajdziemy też m.in. witaminy, aminokwasy i jeden olejek.


Działanie

Kurację Klorane stosowałam zgodnie z zaleceniami przez równo trzy miesiące co 2-3 dni, pryskając nią skórę głowy i lekko masując palcami. Rezultaty nie okazały się jednak być spektakularne – myślę, że wypadanie włosów zostało zahamowane w około 30-40% (co i tak jest pewnym sukcesem), nie zauważyłam jednak szczególnego wzrostu nowych włosów (a po 12 tygodniach powinnam już coś zaobserwować). Myślę więc, że kosmetyk może być odpowiedni dla osób, które – tak jak ja – nie mają obecnie dużych problemów z wypadaniem włosów, a jedynie chcą podtrzymać ich obecną formę.

Konsystencja i wydajność

Zgodnie z zapewnieniem producenta wcierka starczyła mi na trzy miesiące używania. Sięgałam po nią co 2-3 dni, czyli średnio 3 razy w tygodniu, najczęściej wieczorem przed pójściem spać lub po umyciu głowy, gdy włosy zdążyły lekko podeschnąć (aby nie spłynęła wraz z wodą). Początkowo wydawało mi się, że skleja włosy, ale po wchłonięciu się całkowicie z nich odparowuje – przy skórze głowy mogą być one przez nią lekko zlepione, ale problem znika po przeczesaniu. Wcierka jest bezbarwna, przeźroczysta, jej konsystencja przypomina wodę, nie klei się ani nie maże. Nie zauważyłam, aby podrażniała skórę głowy, ale z pewnością nie zadziałała też (przynajmniej u mnie) łagodząco.


Cena i dostępność

Kosmetyki Klorane można kupić wyłącznie w aptekach. Cena „Kuracji przeciw wypadaniu włosów z chininą” sięga nawet 130 zł, ale w internecie można kupić ją za 70-80 . Jeśli weźmiemy pod uwagę, że jedno opakowanie starcza na 3 miesiące stosowania, miesięczna kuracja wcierką będzie nas kosztować od około 25 do 45 zł.

Podsumowanie

Jeśli macie spory problem z wypadaniem włosów, radziłabym sięgnąć po coś mocniejszego. Jeśli jednak potrzebujecie tylko delikatnego wspomagacza, kuracja Klorane będzie w sam raz – przynajmniej u mnie sprawdziła się na średnim poziomie. Jej dużą zaletą jest wodnista konsystencja i wygodne w użytku opakowanie, wadą zaś – dość wysoka, w porównaniu do konkurencyjnych kosmetyków, cena.

Używaliście jakiś kosmetyków Klorane? Jakie jest Wasze zdanie o tej firmie i innych markach typowo aptecznych?


Inne recenzje wcierek:

niedziela, 6 marca 2016

Ciekawe włosowe linki: luty


Jak co miesiąc zapraszam Was na krótki przegląd ciekawych materiałów, na które natknęłam się w ostatnich tygodniach. Tym razem będzie trochę m.in. o liście toksycznych kosmetyków, odrastaniu włosów, bajkowej księżniczce z Denver oraz dwa włosowe quizy. 

Imbirowa maska na porost włosów

Imbir świetnie wpływa na włosy, a przygotowana z jego użyciem maseczka pomaga przyspieszyć ich porost i zwalczyć łupież – jak ją przygotować, zobaczycie na jednym z najnowszych filmów Beautyklove:


Jak przyspieszyć odrastanie włosów?

Uważa się, że zdrowej osobie wypada od 50 do 100 włosów dziennie. Niestety, ich wypadanie to jedno, a odrastanie nowych to już zupełnie inna historia – u niektórych osób proces ten bowiem nie postępuje lub jest bardzo powolny. W rezultacie włosy znacząco się przerzedzają. Jak pobudzić je do wzrostu? Na tym video pokazano, które produkty wspomagają odrastanie włosów:



Długie włosy: oczekiwania kontra rzeczywistość

Coś dla relaksu: kilka przykładowych sytuacji związanych z posiadaniem długich włosów. Trafione czy chybione? Naprawdę jest aż tak źle? ;)



Lista toksycznych kosmetyków

Garnier, L’Oreal czy Head&Shoulders to tylko niektóre ze znanych firm, które pojawiły się na czarnej liście toksycznych kosmetyków opisanych jako potencjalnie szkodliwe dla zdrowia. Mimo to wszystkie znajdujące się na niej marki działają legalnie i to od konsumenta zależy, czy po nie sięgnie. Trochę to dziwne, że prawo jednak nas nie chroni, prawda? Niektóre ze wspomnianych na liście firm już wystosowało w tej sprawie oświadczenia i niestety nic nie wskazuje na to, żebyśmy w najbardziej toksycznych składach doczekali się jakiś zmian. Pozostaje więc tylko rozsądnie i świadomie podchodzić do produktów, które – często z przyzwyczajenia – wrzucamy do sklepowych koszyków.

Amerykanka wciela się w postaci z bajek Disneya

25-letnia Sarah Ingle z Denver wydała już wiele tysięcy dolarów na przebrania przypominające stroje księżniczek z bajek Disneya. Dziewczyna na co dzień pracuje w marketingu, a „po godzinach” występuje na eventach dla dzieci. Ma już 17 własnoręcznie wykonanych sukni. Pasja i źródło dochodów w jednym, tylko pozazdrościć!  






Quiz: co fryzura mówi o Twojej osobowości?

Czy fryzura może określać naszą osobowość? To naciągana zabawa, ale na fan page’u zrobiła furorę, więc… enjoy ;)








Quiz: czy dobrze traktujesz swoje włosy?

Kolejny quiz, tym razem bardziej przemyślany: odpowiadamy na kilka pytań i sprawdzamy, jak dbamy o własne włosy. Dla początkujących w sam raz.







Inne podobne wpisy:

Popularne w tym miesiącu: