Z przechowywaniem kosmetyków do
włosów jest jak z każdymi innymi – należy chronić je przed słońcem oraz zbyt
niskimi i zbyt wysokimi temperaturami. Najlepiej, jeśli stoją w zamkniętej
szafce w pokoju lub łazience, gdzie będziemy je mieć pod ręką.
Każda z nas preferuje inne
miejsca na przetrzymywanie kosmetyków do włosów – temat ten postanowiłam więc
poruszyć w ramach serii „Z różnych punktów widzenia”, w której – poza mną – o
swoich sposobach opowiedzą też inne blogerki!
Jak
przechowuję swoje kosmetyki
do włosów?
W czerwcu przeprowadziłam się z
domu do mieszkania, więc ilość miejsca, które mogłam przeznaczyć na swoje
kosmetyki, znacząco się zmniejszyła. Dla mnie była to spora zmiana – wcześniej
miałam do dyspozycji dużą łazienkę i sporej wielkości szafę, w której
przechowywałam swoje pokaźne zapasy. Mimo to jednak nie narzekam – tym
bardziej, że mój narzeczony wspaniałomyślnie oddał mi do dyspozycji 90% miejsca
w łazienkowych szafkach, a sam tłoczy swoje przybory na niewielkiej przestrzeni
dwóch półek :)
W
moim przechowywaniu kosmetyków (poza trzymaniem ich w odpowiedniej temperaturze
i nie na słońcu) bardzo ważne są dwa elementy: rodzaj kosmetyku i data ważności. Co
kilka tygodni przeglądam więc swoje zbiory upewniając się, czy na pewno żaden
kosmetyk się wkrótce nie przeterminuje. Korzystam zaś z tych, których data
ważności jest stosunkowo najkrótsza. Podział według rodzaju ułatwia mi zaś
korzystanie z kosmetyków na co dzień – gdzie indziej trzymam w łazience maski,
odżywki i szampony, z których korzystam najczęściej, a gdzie indziej odżywki bez
spłukiwania, suche szampony, olejki i serum.
Moje kosmetyki do włosów
stacjonują więc przede wszystkim w szafce-słupku w łazience: na jednej półce
trzymam szampony, odżywki oraz zestaw do peelingowania skóry głowy, z którego
korzystam co 2-3 tygodnie, na drugiej zaś – maski. Gdy któryś produkt się
kończy, dostawiam na jego miejsce kolejny, który wyciągam z szuflady w pokoju –
ale o szufladzie za chwilę.
W łazience kosmetyki do włosów
trzymam też w malutkiej oszklonej szafce nad wanną – lubię ją, bo jest bardzo
płytka i mam wrażenie, że łatwo w niej znaleźć to, czego aktualnie potrzebuję. W
niej na najwyższej półce przechowuję m.in. prosty grzebień, którego czasem
używam do rozprowadzania masek lub olejów na wilgotnych włosach, a także miękką
opaskę do ochrony włosów na przykład podczas mycia twarzy (to świetny gadżet,
który polecałam w tym wpisie). Niżej
składuję odżywki w sprayu oraz serum do włosów i oleje (te, których nie trzeba
trzymać w lodówce), a w środkowej części szafki (tej już nie fotografowałam) – suche szampony i spraye (tych
używam zdecydowanie najrzadziej).
Lubię, gdy wszystko w domu jest
uporządkowane i pozamykane, dlatego uwielbiam wszelkiego rodzaju pudełka z
przykrywkami. Ostatnim miejscem w łazience, w którym można się natknąć na moje
włosowe gadżety, jest więc malutkie pudełko z kokardą, w którym przechowuję szczotki,
gumki, spinki, opaski i inne drobiazgi potrzebne do czesania.
Na koniec przeniosę Was jeszcze
na chwilę do jednego pokoju, w którym w dolnej, głębokiej szufladzie
przetrzymuję resztę zbiorów – są to kosmetyki, których aktualnie nie używam
(nowe, z najdłuższymi datami ważności). Z lewej strony uporządkowałam je w
rzędach według rodzaju, żebym zawsze wiedziała, kiedy muszę ewentualnie coś
dokupić, w pudełku po prawej zaś trzymam nieco inne produkty, które też
przydają mi się do włosów – na razie nie zdradzę, co to, ale o nich przygotuję
wkrótce odrębny artykuł.
Początkowo szczotki do włosów
trzymałam jeszcze na toaletce w pokoju, ale z czasem przeniosłam je do
łazienki, bo tam, przy większym lustrze, jest mi wygodniej się czesać.
„Swoje kosmetyki do włosów
mam poustawiane w trzech różnych miejscach w domu. Te najczęściej używane szampony i odżywki trzymam na półce w łazience,
gdzie mam je zawsze pod ręką. Stylizatory, produkty b/s i olejki poustawiałam
na regale w swoim pokoju, bo zazwyczaj tam ich używam przed lub po myciu głowy.
Wybrałam półkę z dala od okna i grzejników, także nic im tam nie grozi.
Pozostają produkty rzadko używane oraz zapasy – je przechowuję w szafce w swoim
pokoju, a w razie potrzeby przenoszę w inne miejsce. Marzy mi się jakaś mała
komódka, gdzie mogłabym przechowywać wszystkie swoje kosmetyki, ale na razie
musi mi wystarczyć to, co mam.
Staram się nie gromadzić
zbyt wielu kosmetyków. Zazwyczaj robię zakupy, kiedy kończy mi się jakiś
produkt – no chyba że napotkam świetną promocję. Czasami trafi do mnie też
nagroda z konkursu lub z akcji testowania. Obecnie posiadam 2 szampony, 1 mydło
do włosów, 1 suchy szampon, 3 odżywki, 2 maski, 3 stylizatory, 4 produkty b/s, 1 serum silikonowe, 2 oleje i 4
półprodukty. Dla jednych może to dużo, dla innych pewnie niewiele. Dla mnie to
ilość w sam raz – mam w czym wybierać i mogę stosować zrównoważoną pielęgnację
włosów, a przy tym nie tonę w zapasach kosmetycznych”.
„Zacznę
od tego, że nie jestem i chyba prędko nie będę minimalistką jeżeli chodzi o
włosowe kosmetyki. Lubię testować nowości, moje włosy często przyzwyczajają się
do kosmetyków, więc posiadanie jednego olejku, maski i szamponu jest
praktycznie niemożliwe. Moja kolekcja liczy nie tylko kosmetyki naturalne, ale
też drogeryjne i fryzjerskie, które wcale nie uważam za złe.
Wszystkie
przechowuję w łazience, tam gdzie myję włosy, tak jest mi najwygodniej. Jako
jedyna kobieta w domu mam taki przywilej, że praktycznie cała półka przy wannie
należy do mnie ;) Dużym
ułatwieniem dla mnie są plastikowe koszyczki, jeden służy mi do przechowywania
szamponów i silikonowych serum, drugi do masek/odżywek, a trzeci do olei, które
przetrzymuje z dala od promieni słonecznych. Ustawiłam je nazwą do góry, a
więc bez problemu za każdym razem chwytam ten, na który mam ochotę, nie robiąc
przy tym bałaganu ;) Na chwilę obecną takie rozwiązanie jest dla mnie
najłatwiejsze, niepotrzebne mi są inne szafki/szufladki. Rzeczy, które się u
mnie nie sprawdzają, oddaje koleżankom, robię rozdania na blogu lub czasem
wystawiam licytację od 1 zł na allegro ;) Co do akcesoriów włosowych, te już
przechowuję w sypialni w szkatułce. Tam trzymam gumki, spinki, opaski i tym
podobne rzeczy”.
„Swoje kosmetyki do włosów w
dużej mierze przechowuje w łazience. Ale oczywiście od każdej reguły są
wyjątki. Tak samo jest z moim przechowywaniem kosmetyków. W łazience trzymam w szczególności kosmetyki, które używam na
bieżąco. Są to szampony, odżywki i
maski. Swoje miejsce ma tam też
grzebień. Jako posiadaczka włosów kręconych czeszę je tylko gdy są wilgotne
więc tak jest mi najwygodniej. Wszystko to znajduje się ułożone na ozdobnej
podstawce. tak aby moje produkty nie mieszały się z produktami innych. W pokoju zaś trzymam wszystkie inne
produkty, które używam np. oleje, wcierki, żele itp. To wszystko oczywiście ma
swoje miejsce w pudełku. Znajdują się tam też inne kosmetyki, które lubię mieć
pod ręką. Niekoniecznie do włosów, np. krem do rąk czy balsam.
Z kolei wszystkie inne
akcesoria „włosowe” staram się trzymać w zamkniętym pudełku. Suszarka, czepki
jednorazowe i turbany z mikrofibry. Staram się, aby wszystko miało swoje stałe
miejsce.
Oczywiście marzy mi się
miejsce, w którym mogłabym trzymać wszystkie swoje kosmetyk do włosów i
akcesoria. Myślę, że biała toaletka z dużym lustrem i dużą ilością półek byłaby
idealna. Przy dużym lustrze spokojnie mogłabym czesać najróżniejsze fryzury, a
półki na pewno nie stałyby puste ;)
Co do ilości kosmetyków do
włosów to bywa różnie. Są momenty, że mam niezłe zapasy, a czasami mam tylko
zestaw podstawowy. Nie lubię kiedy mam
zbyt duży wybór kosmetyków, bo zazwyczaj kończy się to tak, że mam ochotę przetestować
każdy nowy kosmetyk, a później na półce mam 5 otwartych szamponów i 5 różnych odżywek. Od jakiegoś
czasu staram się eliminować ten nawyk. A gdy pojawi mi się za dużo kosmetyków,
po prostu oddaje je bliskim”.
„Moje
kosmetyki do włosów przechowuje w łazience w specjalnym wiszącym koszyczku w
pozycji stojącej. Koszyczek ten jest wyłożony folią (z tego co kojarzę powinien
z założenia służyć jako osłonka do doniczki na kwiatki) dlatego łatwo utrzymać
go w czystości, stanowi również fajny element dekoracyjny
łazienki.
Przy łóżku przechowuję jedynie
płyn do kręconych włosów, którym psikam włosy przed spaniem i zwijam w
ślimaczki. Dzięki temu na drugi dzień mam śliczne fale.
Mam po jednym reprezentancie z
każdego etapu pielęgnacji. Wobec tego nie muszę stosować jakiejś specjalnej
segregacji. Wszelkie inne kosmetyki, które nie sprawdziły się na moich włosach,
zostały komuś sprezentowane, a kompletne buble zostały wyeliminowane. Często
kosmetyki, które nie sprawdzają się na moich wysokoporowatych, podatnych,
falowanych włosach, podarowuje mojej mamie, która ma zupełnie inny rodzaj
włosów niż moje – jej włosy są proste i grube wobec tego często produkty, które
u mnie się nie sprawdziły, u niej spisują się dobrze.
Obecny sposób przechowywania
moich kosmetyków jest dla mnie optymalny. Oczywiście mogę sobie pomarzyć o
nowej łazience z wielką wanną z hydromasażem i z przeszkloną szafeczką z
przedziałkami między kosmetykami przeznaczonymi do różnego rodzaju pielęgnacji.
Jednakże obecnie dobrze jest tak jak jest teraz. Kosmetyki są pod ręką właśnie
wtedy, kiedy ich używam, czyli podczas kąpieli.
Obecnie mam niewielką ilość
kosmetyków do włosów, ponieważ znalazłam już produkty, które najbardziej im
służą. Znajdziemy tu szampon do włosów,
odżywkę, maskę do włosów, olejek i szczotkę do włosów, ponieważ po nałożeniu
maski przeczesuję delikatnie włosy, aby lepiej rozprowadzić produkt. Mam
również płyn do kręconych włosów, o którym wspominałam już wcześniej. Nie muszę
już testować masy produktów, aby odkryć ten, który sprawdzi się na moich
włosach. Ponieważ znam już potrzeby moich kosmyków, potrafię dobrać dla nich
odpowiedni produkt i zdecydowanie rzadziej zdarzają mi się nietrafione produkty
czy wręcz kosmetyczne buble. Mam obecnie naturalny kolor włosów – dzięki temu
nie muszę je narażać na działanie farby czy też rozjaśniacza, a co
najważniejsze nie mam problemów z odrostami. Raz na jakiś czas testuję nowe
kosmetyki drogeryjne, czasami również sprawdzam nowe sposoby pielęgnacji na
bazie produktów, które mogę znaleźć w kuchni. Przynajmniej raz w miesiącu robię
peeling skóry głowy lub testuję jakąś płukankę. Jestem zadowolona z obecnego
stanu moich włosów i mam nadzieję, że każda z Was jest również na tym etapie, a
jeżeli jeszcze nie, to już wkrótce odkryje idealną pielęgnację dla swoich
włosów”.
„Odkąd zostałam
„etatową” włosomaniaczką, produkty do pielęgnacji zaczęły pojawiać się jak
grzyby po deszczu. Nie wiadomo kiedy półka w łazience zapełniła się do granic
możliwości. Problemem zaczął być nie tylko brak wolnej przestrzeni do
gromadzenia kolejnych perełek – w dotychczasowej kolekcji zapanował chaos, a ja
całkowicie straciłam kontrolę nad tym, co mam!
Ze względu na to, że
życiowo jestem raczej osobą poukładaną, która lubi mieć wszystko zaplanowane,
posegregowane i dopięte na ostatni guzik, długo tak ciągnąć nie mogłam.
Wszystkie kosmetyki zebrałam więc na jednym dywanie – jak się okazało, kolekcja
była całkiem spora…
Podczas kosmetycznych porządków
każdorazowo pierwszym krokiem jest wybór tych produktów, których używać będę w
najbliższym miesiącu – moja pielęgnacja jest przeważnie zaplanowana na 2
miesiące do przodu. Staram
się uwzględniać w niej aktualne potrzeby moich kosmyków, porę roku oraz datę
ważności i czas, jaki upłynął od pierwszego otwarcia. Dbam, by włosom
dostarczane były wszystkie wartości, zachowując PEH-ową równowagę.
Kiedy już oddzielę
„bieżące” kosmetyki, pozostałe segreguję ze względu na zastosowanie. Mam
wyróżnione 7 grup: szampony (z uwzględnieniem delikatnych i tych z SLS), oleje,
maski, odżywki, produkty do skóry głowy (peelingi, wcierki, odżywki
stymulujące), serum na końce oraz tzw. „inne”, czyli mgiełki nawilżające,
produkty termoochronne, półprodukty, intensywnie odżywiające i regenerujące
ampułki.
Niestety, nie mam
niekończącej się przestrzeni, którą poświęcić mogę na składowanie. Dlatego
właśnie kosmetyczne zapasy na co dzień
zgromadzone są na dnie sypialnianej szafy, w białych, opisanych boxach.
Ze względów czysto wygodnickich jedynie
aktualnie stosowane produkty mieszkają na środkowej półce szafki w łazience –
też są poukładane, tym razem kryterium jest częstotliwość ich użytkowania.
Mimo że nie jestem
posiadaczką kosmetycznej garderoby, mój składzik całkowicie mi wystarcza.
Dzięki temu, że jest taki mały, mam go pod kontrolą, a nieład i chaos nie mają
szans na przedarcie się do środka. Prawda jest też taka, że gdybym tylko
zyskała więcej przestrzeni, pewnie i produktów do pielęgnacji włosów byłoby
nieskończenie więcej. Bo mimo że bardzo, ale to naprawdę bardzo, staram się
zostać minimalistką, akurat w tej dziedzinie życia daje się ponieść szaleństwu…
;)”.
A
jak Wy przechowujecie swoje kosmetyki do włosów? Jak wiele ich macie? Według
jakiego klucza je składujecie? Chętnie poznamy z dziewczynami Wasze metody!
Inne wpisy z tej serii: