Chociaż
myję głowę co drugi dzień (lub codziennie w zależności od kilku czynników),
jeden szampon starcza mi zazwyczaj na wiele miesięcy używania. Powodem tak dużej wydajności jest
metoda, którą stosuję, a która w blogosferze nazywana jest „kubeczkową”. Ja
wprawdzie kubeczka do niej nie wykorzystuję, ale mimo to jest ona dla mnie na
tyle wygodna i wiąże się z tyloma zaletami, że nie zamieniłabym jej obecnie na
żadną inną.
Nie
chcę wciskać Wam kitu, że opisywana przeze mnie metoda to rewolucja – tak naprawdę
większość szamponów to koncentraty i powinniśmy używać ich właśnie w ten
sposób, czyli w naprawdę maleńkiej ilości. Dochodzą mnie jednak słuchy, że
wiele dziewczyn zużywa kosmetyki do włosów w hurtowych ilościach, wylewając na
siebie zatrważające ich ilości na raz. Nie ma to sensu, a co więcej – może być
szkodliwe dla włosów i skóry głowy.
Na czym polega metoda
kubeczkowa?
Zasada
jest bardzo prosta: chodzi o to, aby rozcieńczyć szampon z wodą i spienić go zanim zostanie nałożony na głowę. Możemy to zrobić w kubeczku – stąd nazwa – ale może nam do tego
posłużyć też butelka po zużytym kosmetyku, w którym, jak w shakerze, spienimy szampon, mieszając go z wodą.
Niby nic, a tak wiele zalet. W ten sposób myjemy głowę pianą, a nie roztworem z
butelki. Pianą tą należy delikatnie masować skórę głowy i lekko przeciągać ją
na włosach. To im wystarczy – pamiętajmy, że sebum produkowane jest przez
skórę, a nie włosy, końcówek więc nie musimy myć aż tak dokładnie. Ważne jest
też oczywiście, aby głowę i włosy masować, a nie szorować i szarpać.
Mnie
nigdy nie chce się „bawić” w używanie do tego celu dodatkowych pojemników,
wylewam więc odrobinę szamponu na dłoń i dolewam do niego wodę. Lekko mącę ją i
rozprowadzam na skórze głowy. W ten sposób szampon lepiej się pieni i bez
potrzeby dokładania dodatkowej porcji kosmetyku mogę pokryć taką mieszanką całą
głowę.
Ta sama metoda może być też wykorzystywana do mycia głowy odżywką.
Zalety metody kubeczkowej to:
- lepsze pienienie się szamponu (sprawdza się szczególnie przy szamponach delikatnych, bez silnych detergentów, np. Babydream, które z natury mniej się pienią),
- lepsze rozprowadzanie szamponu na głowie podczas mycia,
- szampon dzięki tej metodzie działa delikatniej na skórę głowy, ponieważ jest rozcieńczony (nie drażni tak bariery lipidowej skóry),
- oszczędność szamponu (dużo mniejsze zużycie) oraz czasu (nie trzeba dokładać kosmetyku),
- mniejsze prawdopodobieństwo podrażnień i swędzenia skóry,
- mniejsze przetłuszczanie się włosów,
- może spowodować zmniejszenie ilości myć (w przypadku osób, które zazwyczaj myją głowę dwa razy),
- sprawia, że włosy mniej się puszą (nie są szorowane i drażnione na końcówkach),
- włosy wyglądają zdrowiej,
- takie mycie nie wymaga tarcia włosów, które je niszczy i powoduje plątanie.
Wiem,
że wiele osób dzięki tej metodzie zamiast myć głowę codziennie, myje ją co 3-4
dni – włosy mniej się przetłuszczają i są dłużej świeże. Na logikę: jeśli
wylewamy dużo szamponu bezpośrednio na głowę, to nie dość, że możemy go potem
nie domyć lub niedokładnie spłukać, to jeszcze działa on drażniąco na skórę.
Efektem jest oczywiście zwiększone wydzielanie sebum, czyli przetłuszczenie
włosów.
Jak ja myję głowę?
Najprościej
jak się da :) Wygląda to następująco:
- Delikatnie rozczesuję włosy, zaczynając od końcówek.
- Moczę włosy letnią wodą (zazwyczaj myję głowę nad wanną).
- Na dłoń wylewam odrobinę szamponu (wielkości mniej więcej jednego lub półtora orzecha laskowego) i wyciskam z końcówek włosów nieco wody, a następnie całość mieszam i nakładam na skórę głowy.
- Wmasowuję, przeciągając pianę w kierunku końcówek, a w razie potrzeby (np. po olejowaniu) lekko je pocieram.
- Spłukuję letnią wodą, odciskam nadmiar wody i owijam głowę na chwilę w bawełnianą koszulkę, którą stosuję zamiast ręcznika. Dopiero wtedy, gdy włosy nie ociekają już wodą i są odsączone, nakładam odżywkę lub maskę.
Trochę szamponu, odrobina wody... |
...i mieszamy! |
W
sposobie, który stosuję, nie wykorzystuję zbyt dużo wody – powiedzmy, że w
stosunku do szamponu jest jej 5:1 (ile zmieści się na dłoń). Spokojnie jednak
można szampon rozcieńczać bardziej, nawet 10:1 (gdzie 10 to oczywiście woda) –
dobrze wymieszany na pewno domyje skórę. Jeśli z takiej mieszanki wyjdzie nam
za dużo piany, możemy zużyć ją do kolejnego mycia (postoi kilka dni, przed
użyciem trzeba ją tylko ponownie wstrząsnąć).
Dajcie znać, jak ta metoda
sprawdza się u Was – a może stosujecie inną?
Polecam
też: