Do
niedawna na mojej półce w łazience leżały dwie saszetki Marion: „Eliksir
Ziołowy” i „Koktajl witaminowy”, ale ze względu na bardzo długie listy ich
składników, przez które nie miałam siły się „przedzierać”, przy każdym myciu
głowy odkładałam je na później. Z czasem jednak termin ważności kosmetyków
coraz bardziej zbliżał się ku końcowi, postanowiłam więc użyć jednego z nich i
sprawdzić, jak zadziała.
Oceny
cząstkowe: dobry, neutralny, słaby.
Opakowanie
Świetny
patent! Wytrzymała saszetka z odkręcanym kurkiem, który można ponownie zatkać,
jeśli chcemy zostawić część produktu na później. Kosmetyk łatwo jest przez
niego wycisnąć, nie wymaga użycia nożyczek (dobre rozwiązanie na wyjazdy), nie
musimy się brudzić, jak to często bywa przy tradycyjnych saszetkach. Do
opakowania doklejony jest plastikowy czepek.
Zapach
Przyjemny,
delikatny, zupełnie niecharakterystyczny i dla mnie bez ziołowej nuty.
Skład
Aqua (woda), Cetyl
Alcohol (emolient), Quaternium-87
(kationowy związek amonu, poprawia rozczesywanie włosów), Cetearyl
Alcohol (emolient), Stearic
Acid (emulgator), Isopropyl Mirystate
(emulgator), Glycerin (gliceryna), Propylene Glycol (rozpuszczalnik, ułatwia
penetrację składników, może podrażniać), Ceareth-20
(emulgator), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride
(ułatwia rozczesywanie), Cetrimonium
Chloride (konserwant, antystatyk), Prunus
Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Olea Europea (Olive) Fruit Oil (oliwa z
oliwek), Helianthus Annuus Seed Oil
(olj słonecznikowy), Rosa Canina
Extract (ekstrakt z dzikiej róży), Chamomilla
Recutita Flower Extract (ekstrakt z rumianku), Arnica Montana Flower Extract (ekstrakt z
arniki górskiej), Lamium Album Extract
(ekstrakt z jasnoty białej), Pinus Sylvestris
Bud Extract (ekstrakt z cedru), Nasturtium
Officinale Extract (ekstrakt z nasturcji), Arctium
Majus Root Extract (ekstrakt z korzenia łopianu), Citrus Limon Peel Extract (ekstrakt ze
skórki cytrynowej), Hedera Helix Extract
(ekstrakt z bluszczu pospolitego), Tropaeolum Majus
Flower Extract (ekstrakt z nasturcji), Lavandula
Angustifolia Flower Extract (ekstrakt z lawendy), Rosmarinus Officinalis Leaf Extract
(ekstrakt z rozmarynu), Salvia
Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z szałwii lekarskiej), Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract
(ekstrakt z tymianku), Calendula
Officinalis Flower Extract (ekstrakt z nagietka lekarskiego), Cyclopentasiloxane
(silikon), Dimethiconol
(silikon), Acetum (ocet), Polysorbate 80 (emulgator), Parfum (zapach), Tetrasodium EDTA (zwiększa trwałość kosmetyku), Ascorbyl Palmitate (przeciwutleniacz), BHT (przeciwutleniacz), Phenoxyethanol (konserwant), Benzyl Alcohol (konserwant, może wysuszać
włosy), Methylchoroisothiazoline (konserwant), Methylisothiazolinone
(konserwant), Methylparaben (konserwant), Ethylparaben (konserwant), Propylparaben (konserwant), Butylparaben (konserwant), Isobutylparaben (konserwant), Imidazolidinyl Urea (konserwant), Citric Acid (regulator pH), Triethanolamine (regulator pH).
Ja
mam mieszane uczucia – z jednej strony kosmetyk zawiera całe mnóstwo ekstraktów
(naliczyłam ich 15!), oleje (trzy) oraz inne pozytywnie działające składniki (w
dodatku wysoko w składzie), z drugiej zaś – aż dziesięć konserwantów. Część z
nich to parabeny, ale to nas akurat nie powinno martwić (więcej pisałam na ten
temat tutaj). Czy naprawdę wszystkie
są niezbędne?
Oczywiście, ważniejsza niż
ilość konserwantów jest ich stężenie – może się przecież okazać, że kosmetyk,
który ma jeden konserwant w składzie, będzie miał go procentowo więcej niż inny
produkt, który zawiera kilkanaście różnych konserwantów – i o tym warto
pamiętać. Póki jednak
producenci nie mają obowiązku pokazywać na opakowaniu procentowych stężeń, nie
mamy jak inaczej rzetelnie rozstrzygnąć tego zagadnienia. Mam szczerą nadzieję,
że kiedyś się to zmieni.
Co
poza tym? Bardzo wysoko w składzie znajduje się Quaternium-87 – składnik
odpowiadający za poprawę rozczesywania włosów, nadawanie objętości, połysku i
miękkości, zapobiega też elektryzowaniu. Co ciekawe, pozyskuje się go z warzyw.
W
kosmetyku znajdują się także dwa silikony – jeden daje się usunąć za pomocą
łagodnych szamponów, drugi zaś do zmycia potrzebuje silnych detergentów.
Działanie
Mam
mieszane uczucia co do tego, jak wyglądały po nim moje włosy: z jednej strony
zachowały puszystość, z drugiej zaś dość długo musiałam czekać aż się wygładzą.
Dodatkowo wydaje mi się, że bardziej niż zazwyczaj się strączkowały. Na pewno
jednak kosmetyk ułatwił ich rozczesywanie. Zastanawiam się tylko, jak może
pomóc włosom przetłuszczającym się, skoro nie nakładamy go na skórę głowy?
Trudno
wyrobić sobie zdanie o produkcie po jednym użyciu, ale cóż – tylko na tyle
wystarczyło mi opakowanie, o czym przeczytacie za chwilę.
Konsystencja i
wydajność
I
tutaj mocno się zdziwiłam, widząc na opakowaniu napis „dwie – trzy aplikacje”.
Moje włosy są wprawdzie długie, ale jednocześnie przeciętnej gęstości, a mimo
to saszetka ledwo starczyła u mnie na raz. Początkowo chciałam ją podzielić na
trzy części (albo chociaż na pół), ale taka ilość kosmetyku ledwo pokryła
końcówki moich włosów – reszta wciąż była sucha i wymagała użycia większej
ilości produktu. W ten oto sposób musiałam zastosować całą saszetkę za jednym
razem, wciąż mając poczucie, że nawet taka dawka „eliksiru” jest wciąż jedynie
niezbędnym minimum.
Kosmetyk
jest dość rzadki. Zgodnie z założeniami producenta powinno się go trzymać na
włosach 10 minut (choć dłużej nie zaszkodzi) pod dołączonym do saszetki
foliowym czepkiem.
Cena i
dostępność
Opakowanie
„Eliksiru ziołowego” kosztuje około 3 zł. Z jednej strony – sporo, jeśli
weźmiemy pod uwagę, że to tylko 20 ml i pewnie nie tylko mi starcza na tylko
jedno użycie. Z drugiej zaś – do saszetki dołączono foliowy czepek i wyposażono
ją wygodny, zakręcany kurek. Tylko po co mi on, skoro nie było już czego
zakręcać?
Podsumowanie
Saszetka
kosmetyku to zawsze dobra opcja dla osób, które lubią testować nowości – nawet
jak produkt się nie sprawdzi, to przecież nie szkoda, bo majątku na niego nie
wydaliśmy. W związku z tym myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby te 3
złote z portmonetki wyskrobać i sprawdzić „Eliksir” na swoich włosach – to, że
ja nie jestem zachwycona, nie oznacza, że u Was nie będzie lepszego efektu.
Inne
recenzje kosmetyków do włosów:
- L’biotica, Biovax, BB Beauty Benefit, Bambus & Olej Avocado, Odżywka pielęgnacyjna „Pogrubienie i zagęszczenie włosów”
- Rossmann, szampon Babydream
- Orientana, Ajurwedyjski szampon do włosów jaśmin i migdałecznik
- L'biotica, Biovax, Serum wzmacniające "A+E"
- Pervoe Reshenie, Baikal Herbals, Regenerujący olejek do włosów łamliwych i zniszczonych