Od
czasu do czasu świat obiega informacja o szkodliwości jakiegoś składnika
dodawanego powszechnie do kosmetyków – tak było z silikonami, alkoholem czy
silnymi detergentami typu SLS czy SLES.
Powoduje to masową panikę, wiele dziewczyn na oślep wyrzuca produkty z
(nierzadko tylko rzekomo) trującymi substancjami, a producenci kosmetyków zacierają
ręce i na kanwie nowej mody wypuszczają na rynek nowości z naklejkami
wskazującymi na to, że w ich produktach nie znajdziemy tychże szkodliwych dodatków.
Rynek wymaga, rynek dostaje – szkoda tylko, że często te złe substancje są
zastępowane… znacznie gorszymi.
Podobnie
jest od dłuższego czasu z parabenami
– miejskie legendy głoszą, że są to substancje trujące, powodujące raka i
najczęściej ze wszystkich dodatków dodawanych do kosmetyków wywołują alergie. Okazuje
się jednak, że nie taki diabeł straszny.
Czym są parabeny?
Parabeny (estry kwasu
p-hydroksybenzoesowego) to konserwanty, które chronią kosmetyk przed
namnażaniem się w nim drożdży, bakterii, grzybów i pleśni. Bez konserwantów produkt szybko stałby
się siedliskiem szkodliwych mikroorganizmów – tym bardziej, że kosmetyki, pełne
wody i substancji organicznych, są dla drobnoustrojów idealnym środowiskiem dla
rozwoju. Tym samym chronią nas one przed
chorobotwórczymi organizmami, np. gronkowcem złocistym czy pałeczkami ropy
błękitnej.
Parabeny
nie są żadną nowością – stosuje się je już od lat 30. XX wieku. Występują nie
tylko w kosmetykach do włosów, twarzy czy ciała, ale też w środkach do
pielęgnacji ust, balsamach używanych przed goleniem i po nim, dezodorantach,
mydłach, żelach czy kosmetykach do opalania. Co więcej, znajdziemy je też w
jedzeniu i niektórych produktach leczniczych.
Jak rozpoznać parabeny?
Parabeny
są bardzo łatwe do rozpoznania w składzie kosmetyków – poznamy je po końcówce
–paraben. Warto wiedzieć, że niektóre parabeny występują w naturze – takim
przykładem jest Metyloparaben, który
znajdziemy w borówce amerykańskiej.
Parabeny
najczęściej stosowane w kosmetykach to: Isopropylparaben,
Methylparaben,
Butylparaben,
Ethylparaben,
Propylparaben,
Isobutylparaben,
Potassium
Methylparaben, Potassium
Ethylparaben, Potassium
Propylparaben, Potassium
Butylparaben, Sodium Methylparaben,
Sodium Ethylparaben,
Sodium Propylparaben,
Sodium Isopropylparaben, Sodium Butylparaben
i Sodium
Isobutylparaben.
Czy parabeny są szkodliwe?
Ich bakteriobójcze
i grzybobójcze działanie wykorzystywane jest w przemyśle kosmetycznym
od wielu, wielu lat. Przez ten czas parabeny zostały
gruntownie przebadane – mówi się, że są to jedne z najlepiej poznanych
konserwantów.
Parabeny
wykazują działanie przeciwko grzybom, pleśniom i drożdżom, a nieco słabsze – przeciwko
bakteriom. W kosmetykach stosuje się
więc najczęściej mieszaninę parabenów lub dorzuca do nich wybrany konserwant.
Dzięki takiej mieszance możliwe jest zastosowanie niższego stężenia
konserwantów (w porównaniu do sytuacji, w której w kosmetyku znalazłby się
tylko jeden paraben).
Stosowanie parabenów jest
dozwolone i regulowane prawnie. Ich maksymalne stężenie w kosmetyku wynosi
0,04% w przypadku pojedynczego parabenu i 0,8% – gdy zastosowano mieszaninę
kilku z nich.
Pomimo
wielu (często nieudokumentowanych) informacji, z których dowiadujemy się o ich
szkodliwości, parabeny stosowane w
drogeryjnych kosmetykach są bezpieczne. Obecny stan naszej wiedzy, rzetelne
badania i opinie wielu specjalistów wskazują jasno, że nie musimy się ich
obawiać.
Obalono także mit dotyczący
rzekomego wpływu parabenów na częstotliwość występowania raka piersi u kobiet i
zaburzania gospodarki hormonalnej. Co więcej, wykazano, że parabeny to jedne z
najlepiej tolerowanych przez naszą skórę konserwantów.
Nie
oznacza to oczywiście, że parabeny są wspaniałe i mamy ich szukać w kosmetykach
– dowodzi raczej, że nie należy ślepo wierzyć we wszystko, co powszechnie powtarzane.
Co wybrać: kosmetyk z
parabenami czy bez?
W
kosmetykach drogeryjnych prawie zawsze znajdziemy jakiś konserwant – jeśli nie
będzie to paraben, może się okazać, że producent dorzucił do kremu, odżywki czy
żelu inny, często znacznie gorszy i słabiej przebadany składnik.
Na
sklepowych półkach coraz częściej można znaleźć kosmetyki z naklejkami „Paraben
free” lub „Bez parabenów”. W świadomości wielu osób parabeny zakorzeniły się
bowiem jako te złe, szkodliwe i trujące. Producenci wykorzystują więc ten
trend: „uważacie parabeny za złe? No to napiszemy, że u nas ich nie ma, a w
zamian zakonserwujemy kosmetyk czymś innym!”. Czy taki kosmetyk jest jednak
lepszy, bardziej ekologiczny czy mniej inwazyjny? Niekoniecznie.
Jeśli w drogeryjnym kosmetyku nie ma
parabenów, możemy być prawie pewni, że znajdują się w nim inne konserwanty. Jakie? Niestety, często wcale nie
bardziej bezpieczne.
Parabeny są bowiem często
zastępowane środkami z grupy donerów formaldehydu – są to np. Bronopol, Quaternium 15, Germall 115, German II, DMDM Hydantoin,
które uwalniają w środowisku wodnym wolny formaldehyd. Nie znamy zbyt dobrze
zależności pomiędzy uczuleniami na związki z tej grupy. Według badań
najsilniejsze właściwości alergizujące wykazują Diazolidinyl Urea (diazolidynylomocznik) i Quaternium-15. U osób które mają alergię na kosmetyki w
Polsce najczęściej występowała alergia na Bronopol, diazolidynylomocznik, DMDM
Hydantoin i imidazolidynylomocznik. W USA zaś alergie tego typu są
znacznie częstsze, gdyż donory formaldehydu występują w aż 40% kosmetyków.
Do
związków uwalniających formaldehyd dopuszczonych do stosowania
w kosmetykach należą:
- Bronidox – można go stosować jedynie
w kosmetykach do spłukiwania,
- Bronopol INN, DNPD,
Bronosol,
- Germall 115,
imidazolidynylomocznik,
- Metenamina, urotropina,
- Quaternium – 15, Dowicil
200 – należy do
najczęściej uczulających uwalniaczy formaliny, stosowany do prawie wszystkich
rodzajów kosmetyków, szczególnie do pielęgnacji włosów,
- DMDM – hydantoina,
- Germall II,
diazolidynylomocznik
(źródło).
Do
kosmetyków dodawane są też często konserwanty syntetyczne, np. phenoxyethanol oraz kwas sorbowy (i jego pochodne zaliczane do alergenów kontaktowych). Kwas
sorbowy został jednak uznany za całkowicie bezpieczny.
Inne konserwanty dodawane do kosmetyków
to:
- Methylisothiazolinone
– konserwant, który może
podrażniać i powodować alergiczne zapalenie skóry,
- Izotiazolinony
(Katon CG) – dopuszczalne stężenie to zaledwie 0,0015 %, więc wykazują
one znikome ryzyko wywołania uczulenia w produktach zmywalnych,
- Euksyl K 400 – mieszanina dwóch związków
o działaniu przeciwdrobnoustrojowym, często powodował uczulenia, wycofano
go więc najpierw z produktów, które pozostają na ciele, a potem całkowicie – w
Polsce jednak jest dopuszczalnym konserwantem, którego stężenie nie może
przekraczać 0,1%,
- Tiomersal (timerosal) – nie wykazuje działania drażniącego,
można go stosować jedynie w kosmetykach do makijażu oraz demakijażu oczu
w stężeniu do 0,007 % w przeliczeniu na rtęć,
- Glycasil (IPBC) – szczególnie często stanowi składnik
szamponów oraz odżywek do włosów, według dyrektyw Unii Europejskiej jego
stężenie w kosmetyku nie może przekraczać 0,1%, a w Polsce dopuszcza się
zawartość 0,05%.
Jakie problemy skórne mogą
wywoływać konserwanty?
Konserwanty
w kosmetykach mogą powodować różnego rodzaju reakcje skórne, np.:
- alergiczne kontaktowe
zapalenie skóry – według
badań przeprowadzonych w Łodzi na grupie 1937 pacjentów okazało się, że najwięcej
uczuleń powodowały: timerosal (będący organicznym połączeniem rtęci) -11,8%;
formaldehyd - 4,9%; Euksyl K 400 - 3,7%; Katon CG - 1,1%; Quaternium 15 - 0,8%
i parabeny - 0,3% (źródło);
- pokrzywka – wywołuje ją najczęściej formaldehyd,
- kontaktowe zapalenie skóry
z podrażnienia (skóra
jest zaczerwieniona, wysuszona, łuszczy się).
Uważa
się, że wieloletnie używanie kosmetyków z konserwantami może zwiększać ryzyko
zachorowania na nowotwory.
Konserwanty – używać czy
unikać?
Co
to wszystko dla nas oznacza? Wybierajmy świadomie. To, że kosmetyk nie ma parabenów, nie znaczy, że jest bezpieczny. I
odwrotnie. Z pewnością parabeny i inne konserwanty nie są środkami korzystnie
działającymi na skórę, jednak ich użycie ma na celu ochronę kosmetyku, a tym
samym nas, przed szkodliwymi mikroorganizmami.
Stężenie
konserwantów i ich mało efektywne wnikanie przez skórę powoduje, że ich wpływ
na nasze zdrowie jest zazwyczaj znikome. Z drugiej jednak strony ich
powszechność w kosmetykach sprawia, że wciąż używane mogą powodować alergie. Zauważmy też, że zwykle stosujemy wiele
kosmetyków jednocześnie: kremy, odżywki, balsamy, żele… Jak na jeden dzień może
to być naprawdę duża dawka konserwantów.
Możemy
też oczywiście szukać kosmetyków, które nie zawierają konserwantów wcale
(zazwyczaj będą one miały o wiele krótszą datę przydatności) lub takie, które
zawierają… konserwanty naturalne.
A może konserwanty
naturalne?
Konserwanty naturalne,
stosowane w odpowiednim stężeniu i formie chemicznej, nie wywołują alergii,
podrażnień ani innych skutków ubocznych. Niestety, przydatność do użycia kosmetyków z tego rodzaju
konserwantami jest znacznie niższa – najczęściej możemy je przechowywać w
lodówce 12-18 tygodni.
Konserwanty
naturalne to np.:
- witamina E,
- olejki eteryczne,
- biguanid i jego pochodne,
- alkohol etylowy w minimalnym
stężeniu,
- kwas sorbowy i jego związek – sorbinian potasu,
- kwaśne pH powodowane przez: kwas borny i jego związki, kwas mlekowy,
kwas cytrynowy, kwas octowy,
- Myristamidopropyl PG-Dimonium Chloride
Phosphate,
- srebro.
Przy
wyborze kosmetyku warto też zwrócić uwagę na jego opakowanie – najbardziej
higieniczne są produkty w tubach lub atomizerach, a najmniej – w słoikach, z
których produkt wyjmujemy palcami.
Zwracacie uwagę na
konserwanty w kosmetykach? Kupujecie te bez parabenów?
Przydatne wpisy: