Strony

środa, 31 grudnia 2014

Aktualizacja włosów – grudzień


Grudzień utwierdził mnie w przekonaniu, że potrafię być systematyczna, gdy naprawdę mi na czymś zależy! W tym miesiącu działałam dość intensywnie i niektóre kuracje zamierzam kontynuować w Nowym Roku. Poza tym minęło 5 miesięcy od keratynowego prostowania włosów, a ja wciąż cieszę się efektami zabiegu, chociaż z tygodnia na tydzień keratyna coraz bardziej się wypłukuje.

Miesięczny przyrost włosów: około 2 cm, czyli o 100% więcej niż w listopadzie. Około, bo przy każdym mierzeniu wychodzi nieco inny wynik.

Co robiłam w grudniu?
  1. Przede wszystkim zaczęłam pić drożdże – przypuszczalnie to dzięki nim moje włosy zaczęły szybciej rosnąć. Kuracja jest ohydna w smaku (na pewno jeszcze o niej więcej napiszę), ale najwidoczniej daje efekty!
  2. Kolejny miesiąc jem co rano zmielone na świeżo siemię lniane.
  3. Od ponad miesiąca piję skrzyp i pokrzywę – na razie w formie herbaty, ale planuję przetestować też prawdziwe, suszone zioła (nie w formie saszetek), ponieważ podobno dużo lepiej działają.
  4. Stosuję olejowanie przed każdym myciem włosów (2-3 razy w tygodniu). W grudniu używałam oleju lnianego, macadamia, ze słodkich migdałów, Bielenda "Drogocenny olejek arganowy" oraz oliwy z oliwek. Przekonałam się też, że moim włosom raczej nie służy długie, całonocne olejowanie.
  5. Przez krótki czas łykałam suplementy diety (aż do skończenia opakowania) – tym razem był to CeCe Med Hair Complex.
  6. Staram się przestrzegać zdrowej diety i na ogół mi się to udaje, chociaż mam na sumieniu parę grzeszków (z czego najgorszy to wizyta w KFC w Mikołajki...).

Czego używałam w grudniu?

W tym miesiącu byłam wierna używanym przez ostatnich kilka tygodni lub miesięcy kosmetykom oraz półproduktom, które dodawałam do masek. W moim asortymencie pojawiły się tylko dwie nowości: balsam na kwiatowym propolisie Agafii oraz algowa maska Kallos (tę drugą użyłam nieopatrznie, ponieważ zawiera lotne silikony, a ja z racji keratynowego prostowania wciąż staram się ich unikać). Z powodzeniem przetestowałam też maskę na włosy z awokado. Na zdjęciu poniżej brakuje jedynie maski Schwarzkopf Repair Rescue, którą zużyłam do końca w połowie miesiąca. 


Nowości produktowe

Nigdy w życiu nie miałam tylu nowych kosmetyków do włosów w jednym miesiącu! Złożyły się na to dwa czynniki: Dzień Darmowej Dostawy 2 grudnia (kiedy to zamówiłam kilka produktów ze sklepów Triny i Naturashop – głównie naturalnych kosmetyków rosyjskich) oraz świąteczne prezenty (dostałam zestaw Biovax oraz turban termalny HairSpa, który mnie niezmiernie ucieszył).

Dodatkowo kupiłam też jasny wypełniacz do koka (brązowy jest dla mnie teraz stanowczo za ciemny) oraz paczkę małych przeźroczystych gumek do włosów.


Plany na styczeń

Zamierzam:
  • kontynuować kurację drożdżową oraz pić skrzypopokrzywę,
  • przetestować zrobione niedawno domowe: ocet jabłkowy (jako płukanka na włosy) oraz trzy maceraty (jako wcierki),
  • wypróbować wybrane nowości na włosy, które kupiłam w tym miesiącu,
  • zafarbować wreszcie odrosty (wciąż to odkładam!),
  • i... nie kupować już nic nowego do włosów :)

Poniżej zdjęcia pokazujące, jak wyglądają obecnie moje włosy, gdy pozostawię je do naturalnego wyschnięcia (bez absolutnie żadnego czesania i suszenia lub – zdjęcie po prawej – z kilkusekundowym podsuszeniem chłodnym nawiewem suszarki, które i tak niewiele dało, bo włosy były już w zasadzie suche). Widać, że bez podsuszenia, które domyka łuski włosów, końcówki nieco się puszą. Delikatna różowa pośwata to pozostałość kolorowej kredy do włosów (przy drugim zastosowaniu nie zmyła się do końca podczas mycia głowy!).

Zdjęcie na samej górze tego wpisu przedstawia natomiast moje włosy po identycznej jak na fotografiach poniżej pielęgnacji, ale po wysuszeniu chłodnym nawiewem suszarki. Niby drobiazg, a jednak jest różnica.


A jak Wasze włosy miewały się w grudniu?

PS. Koniec roku to czas podsumowań, ale mój blog istnieje zbyt krótko, by robić jakiekolwiek rozrachunki. Mimo wszystko jego rosnąca oglądalność (o wiele większa i zwiększająca się o wiele szybciej niż zakładałam!) i pojawiające się pierwsze opcje współpracy utwierdzają mnie w przekonaniu, że założenie bloga nie było może takim złym pomysłem... :) Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają i do "zobaczenia" w Nowym Roku!

wtorek, 30 grudnia 2014

Olejowanie włosów: dlaczego warto?


Wyobraźcie sobie taką sytuację: słyszycie gdzieś, że olejowanie włosów świetnie poprawia ich kondycję, więc gdy w sklepie ze zdrową żywnością przypadkowo znajdujecie olej kokosowy, kupujecie go i tego samego dnia wieczorem w dużych ilościach kładziecie na włosy. Ociekające olejem kosmyki wiążecie i kładziecie się spać zadowolone, że wreszcie zrobiłyście coś dobrego dla zniszczonych pasm.

Następnego dnia z marnym skutkiem próbujecie zmyć olej z włosów: część fryzury puszy się bardziej niż przed olejowaniem, druga zaś część –  ta przy skórze głowy – pozostaje tłusta i wymaga kilkukrotnego mycia. Niezrażone niepowodzeniami co kilka dni dalej nakładacie obficie olej, myśląc z wyrzutem, że zły efekt pielęgnacji nie jest przecież wynikiem nieodpowiedniej metody, lecz „tych beznadziejnych włosów, które mam na głowie”…

Brzmi znajomo? Taki był właśnie mój początek olejowania.

Jakie błędy popełniłam? Chyba wszystkie z możliwych: wybrałam nieodpowiedni dla swoich włosów olej, nakładałam go za dużo, trzymałam za długo, nie dowiedziałam się uprzednio jak i czym olejować.

Największym problemem merytorycznym w prowadzeniu tego bloga jest dla mnie dostosowanie go do osób czytających – tych, którzy mają bardzo dużą wiedzę na temat świadomej pielęgnacji włosów, oraz tych, którzy dopiero ją zaczynają i mają problem z odróżnieniem np. emolientów od humektantów. To, co dla jednych jest oczywiste, dla innych może przecież być czarną magią.

Z tego względu postanowiłam nieco połączyć dwa bieguny i stworzyć również serie (olejowanie jest jedną z nich) dla początkujących. Pisanie takich postów będzie też dobrze systematyzowało wiedzę tych, którzy są obeznani w danym temacie :)


Czy olejowanie włosów jest trudne?

Początkowo myślałam: co w tym trudnego? Kupuję olej, nakładam, zmywam. Żadna filozofia.

Okazuje się jednak, że po drodze czyha na nas wiele pułapek. No bo jak wybrać dobry olej – wartościowy i odpowiedni akurat dla naszych włosów? Ile go nakładać: łyżkę, łyżeczkę, czy może od razu pół szklanki? Jak długo trzymać olej na włosach? Jak zmywać, by następnego dnia włosy nie były tłuste? I wreszcie: po co olejować włosy?

Ten wpis jest tylko wstępem do tematu – tematu tak rozległego, że można by wydać na jego temat pokaźną encyklopedię :) – i jednocześnie pierwszym postem całej serii.

Dlaczego warto olejować włosy?

Olejowanie włosów, czyli nakładanie na nie odpowiednich olei, wiąże się z wieloma zaletami. Większość olei:
  • nawilża włosy (oleje = emolienty, substancje natłuszczające, które pokrywają włosy filmem chroniącym przed odparowaniem wody i czynnikami niszczącymi, np. mrozem czy wiatrem),
  • wzmacnia włosy (stają się one bardziej gładkie, sprężyste, mięsiste, nie puszą się),
  • dostarcza włosom wielu witamin, minerałów, kwasów,
  • sprawia, że włosy są bardziej błyszczące, zdrowsze, wzmocnione, mniej wypadają, nie rozdwajają się, łatwiej je rozczesać, mniej się plączą,
  • uwydatnia skręt włosów kręconych,
  • chroni włosy farbowane przed matowieniem i utratą koloru.

Czy olejowanie włosów ma jakieś wady?

W zasadzie wspomnieć tu należy o jednej kwestii: olej nałożony nie tylko na włosy, ale też na skórę głowy, nie każdemu służy – zdarza się, że wzmaga wypadanie włosów. Warto więc przetestować olejowanie skóry głowy i w razie problemów nakładać olej tylko na włosy.

Musimy też wziąć pod uwagę, że niektóre oleje (stosowane regularnie) mogą nieco zmieniać odcień włosów – najczęściej je przyciemniają. Do takich olei zaliczamy np.:
  • rycynowy,
  • Amla,
  • z orzecha włoskiego,
  • Brahmi.

Czy olejowanie wzmaga przetłuszczanie się włosów?

Nie, a wręcz przeciwnie: niektóre oleje mogą wręcz pomóc w regulacji sebum (np. macadamia lub jojoba).

Jak olejowanie zmienia moje włosy?

Po dwóch miesiącach systematycznego olejowania przed każdym myciem głowy (zazwyczaj co 2-3 dni) moje włosy zrobiły się dużo gładsze, mniej się puszą, wyglądają na zdrowsze i na pewno takie są. Testuję różne oleje: od spożywczej oliwy przez olej lniany do arganowego czy macadamia.

A jak olejowanie wpłynęło na Wasze włosy?

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Recenzja: Marion, kreda koloryzująca do włosów


Kredy Marion w czterech z sześciu dostępnych kolorów (czerwony, różowy, niebieski i fioletowy) dostałam kilka miesięcy temu i od tego czasu przeleżały one nieużywane w mojej szafie. Na co dzień nie wyobrażam sobie chodzić w pofarbowanych na kolorowo włosach, szczególnie do pracy, a przed imprezami zawsze coś mnie powstrzymywało, by je wreszcie otworzyć.

Sylwester to chyba jednak odpowiedni czas, by przetestować taki – bądź co bądź – gadżet. Tym bardziej, że okazuje się być dużo lepszy niż początkowo zakładałam. 

Oceny cząstkowe: dobry, neutralny, słaby.


Opakowanie

Po wyjęciu kredy z tektury okazało się, że ma ona kwadratowy kształt i została dodatkowo zabezpieczona plastikową otoczką. To wygodne opakowanie sprawia, że nieużywana kreda nie obsypuje się ani nie niszczy.

Aby użyć kredy, należy wysunąć ją z otoczki zabezpieczającej i otworzyć, w środek wsunąć pasmo włosów i przeciągnąć po nim kredą. Jedno potarcie to zwykle za mało – aby kolor był dobrze widoczny i osadził się na wszystkich włosach, potrzebna jest kilkukrotna aplikacja (tym bardziej, że kreda nie jest dwustronna – po drugiej stronie znajduje się gąbka, która pomaga odsączyć nadmiar kredy i zabezpiecza włosy przed zbyt mocnym naciskiem).

Użycie kredy – dzięki formie, w jakiej została zamknięta – jest bardzo proste i praktyczne. Każda kreda ma inny kolor osłonki, dzięki czemu w przypadku, gdy mamy ich kilka, łatwo jest znaleźć tę, która w danej chwili jest nam potrzebna.


Zapach

Praktycznie bezzapachowa.

Skład

Skład kredy Marion: talc, pigment (inny w zależności od koloru kredy), zinc stearate, kaolin, paraffinum liquidum, sorbitan oleate, dmdm hydantoin.

A po polsku: talk, pigment, stearynian cynku (inaczej: sól cynkowa kwasu stearynowego), glinka porcelanowa, olej parafinowy, emulgator, konserwant.

Skład prosty, bez niespodzianek. Talk jest, kolor także – bez tego nie byłoby kredy. Talk pochłania substancje tłuszczowe i jest dzięki temu często wykorzystywany w suchych szamponach. Używany od czasu do czasu nie powinien negatywnie wpływać na włosy (chociaż zdarza się, że powoduje elektryzowanie się). Sól cynkowa wykazuje natomiast działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne.


Działanie

Kolor kredy osadza się na włosach już przy jednokrotnym przesunięciu jej po paśmie i to od nas zależy jego intensywność. Niestety, bez zabezpieczenia koloru lakierem do włosów bardzo szybko się obsypuje i po godzinie na włosach zostaje już tylko lekka kolorystyczna poświata (u mnie koloru różowego). W czasie mycia włosów kreda całkowicie się wypłukuje.

[Edit 31.12.2014: jednak nie! Po umyciu głowy na włosach zostaje czasem różowa poświata...]

Po zastosowaniu lakieru (podobno, bo lakierów nie używam) kolor jest dużo bardziej trwały i wypłukuje się przy pierwszym myciu.

Moje włosy są jasne, więc wszystkie zastosowane na nich kolory były bardzo mocne i żywe. Na ciemnych włosach mogą jednak wyglądać nieco inaczej.

Dużo użytkowniczek narzeka na to, że kreda brudzi wszystko wokoło i obsypuje się na ubrania. Faktycznie, trzeba na to uważać, ale wystarczy położyć na ramionach folię lub ręcznik. Ja przestrzegam przed czesaniem włosów jasną szczotką po nałożeniu kredy – dotychczas białe ząbki mojego Tangle Tezeera zafarbowały na różowo...

Używanie kredy
Tuż po użyciu kredy (dwukrotne potarcie włosów każdym kolorem)
Po 24 godzinach kolory są już prawie zupełnie niewidoczne, została lekka różowa poświata
O tym, jak używać kredy, możecie się też dowiedzieć z krótkiego filmu firmy Marion:


Wydajność

Wydajność kredy jest bardzo duża – po dwukrotnym użyciu nie widać żadnych śladów ubycia produktu. Kreda ma też dość długą datę ważności – 2 lata.

Cena i dostępność

Jedno opakowanie kredy Marion kosztuje niecałe 10 zł. Niestety, nie widziałam jej w żadnym sklepie stacjonarnym, ale można ją zamówić przez internet.

Podsumowanie

Według mnie kreda Marion to niedrogi i raczej niegroźny (o ile stosowany od czasu do czasu) produkt, który będzie ciekawym urozmaiceniem fryzury na specjalne okazje.  

Czy ktoś z Was używał już tego produktu?

sobota, 27 grudnia 2014

Jak i po co określić porowatość włosów?


Czym jest porowatość włosów?

Włosy każdego z nas są inne, a w dbaniu o nie najważniejsze jest chyba określenie porowatości – dzięki temu lepiej zrozumiemy ich potrzeby i precyzyjnie dobierzemy właściwe kosmetyki i metody pielęgnacji.

Porowatość zależy od rozmieszczenia łusek włosów i od tego, jak łuski odchylają się i wracają na swoje miejsce.

Możemy wyróżnić włosy:
  • niskoporowate, w których łuski ciasno do siebie przylegają; są zdrowe, gładkie, trudne w stylizacji, długo schną, ciężko je zafarbować czy upiąć;
  • średnioporowate, ich łuski lekko odstają; takie włosy łatwo poddają się stylizacjom;
  • wysokoporowate, w których łuski są najbardziej rozchylone; są to włosy często suche jak siano, puszące się, szybko schną i chłoną wodę z otoczenia (w efekcie czego puszą się w wilgotne dni); do takiego stanu możemy doprowadzić włosy poprzez używanie suszarki, lokówki lub prostownicy, częste farbowanie i systematyczne niszczenie włosów.
Oczywiście włos na długości może wykazywać się inną porowatością – bardzo często od nasady nasze włosy są inne niż na końcach (moje od czubka głowy są nisko- lub przynajmniej średnioporowate, a od połowy wysokoporowate). Warto uwzględnić to w pielęgnacji.

Jak określić porowatość włosów?

Na początek zła wiadomość: jedyną pewną metodą na określenie porowatości jest obejrzenie włosów pod mikroskopem. Wtedy dokładnie widać, w jaki sposób są rozmieszczone łuski.

Dobra wiadomość jest taka, że istnieje kilka metod, które pomagają określić porowatość w warunkach domowych. Oto one:
  1. Metoda wzrokowa: jeśli włosy są gładkie, śliskie i trudno się układają, a do tego długo schną, to raczej są niskoporowate; i odwrotnie – jeśli są suche, puszą się, są podatne na stylizację, a do tego w dotyku wydają się szorstkie i długo schną, to prawdopodobnie są wysokoporowate.
  2. Metoda dotykowa: przejeżdżamy palcami po włosie od nasady do jego końca – jeśli jest gładki, to pewnie mamy do czynienia z włosami niskoporowatymi, jeśli zaś chropowaty – z wysokoporowatymi (ta metoda nie jest jednak zbyt wiarygodna, gdyż włosy wysokoporowate, obklejone kosmetykami, mogą wydawać się bardziej śliskie; dodatkowo możemy też mieć do czynienia z włosami dysplastycznymi).
  3. Test mąki: posypujemy włosy odrobiną mąki – jeśli osadzi się jej dużo, mamy do czynienia z włosami wysokoporowatymi, a jeśli mało – z niskoporowatymi (trudno to jednak ocenić, a wynik testu może być zaburzony przez wydzielanie przez skórę głowy sebum bądź kosmetyki, które mamy na włosach).
  4. Test wody: do miski z wodą wrzucamy kilka włosów (nie mogą być obklejone silikonami!) – jeśli opadną w ciągu 2 minut, to znak, że są wysokoporowate, jeśli zajmie im to więcej czasu – średnioporowate, a jeśli wciąż będą się unosić – mamy do czynienia z niskoporowatymi (na tę metodę mają też wpływa grubość włosów oraz ich ilość użyta do eksperymentu).
  5. Test oleju kokosowego: nakładamy na włosy olej kokosowy i zmywamy go po godzinie. Jeśli po naturalnym wyschnięciu włosy będą suche i spuszone, to raczej mamy do czynienia z wysokoporowatymi.

Zdjęcie po lewej stronie: włos niskoporowaty, łuski ciasno do siebie przylegają.
Zdjęcie po prawej stronie: włos zniszczony, wysokoporowaty.

Po co określamy porowatość włosów?

W zależności od porowatości możemy domniemywać, które metody pielęgnacji będą dla włosów odpowiednie.  Przykładowo:
  • włosy niskoporowate zazwyczaj lubią długie olejowanie, ale łatwo je obciążyć (nie należy przesadzać z bogatymi maskami czy odżywkami), ponieważ łuski takich włosów, które ciasno do siebie przylegają, uniemożliwiają składnikom odżywczym wniknięcie w głąb i powodują, że osadzają się one na włosach;
  • włosy średnioporowate najczęściej potrzebują humektantów i protein i to zwykle w odżywkach, a nie maskach;
  • włosy wysokoporowate na ogół wyglądają lepiej po krótkim olejowaniu, potrzebują emolientów, protein i stosowanych z umiarem humektantów, dobrze też stosować przy nich kwaśne, domykające łuski płukanki oraz suszyć je chłodnym lub letnim nawiewem.

Czy to oznacza, że posiadaczki gładkich i lśniących niskoporowatych włosów mogą machnąć ręką na pielęgnację i nic nie robić ze swoimi włosami? Niekoniecznie. Włosy niskoporowate, za sprawą nieodpowiedniego ich traktowania (suszenia czy systematycznego niszczenia) mogą bowiem stać się średnio- czy wysokoporowate. Odwrotnie nie jest już tak łatwo: możemy tymczasowo, ale nie w sposób trwały, domknąć łuski włosów wysokoporowatych  w przypadku takich włosów ważne jest też dbanie o nowopowstałe włosy, by ich porowatość była jak najniższa.

Co lubią włosy o określonej porowatości?

To teraz konkrety: jeśli znamy już porowatość naszych włosów, możemy dopasować do nich odpowiednie oleje i półprodukty.
  1. Włosy niskoporowate najczęściej będą dobrze reagowały na oleje o drobnych cząsteczkach (gdyż tylko takie "wcisną" się pod ich ciasne łuski), np. palmowy, kokosowy, babassu, arganowy, a także masło shea czy kakaowe. Warto wybierać dla nich kosmetyki lekkie, nie obciążające, bez nadmiaru silikonów. Z półproduktów będzie im służyło to, co drobnocząsteczkowe: hydrolizowana keratyna, aminokwasy, a także ekstrakty roślinne czy aloes. Aby maski czy olejki lepiej wniknęły we włosy, warto ogrzać ręcznik, pod którym je trzymamy, by otworzyć łuski włosów.
  2. Włosy wysokoporowate  potrzebują głębokiego odżywiania (bogata maska pod czepek chociaż raz w tygodniu i odżywka po każdym myciu włosów). Włosy o wysokiej porowatości lubią proteiny, które wypełniają luki w łuskach dzięki temu włosy stają się gładsze, co możemy osiągnąć też poprzez olejowanie. Inaczej niż w przypadku włosów o niskiej porowatości, wysokoporowate wolą oleje o dużych cząsteczkach, np. awokado, jojoba, macadamia, oliwę z oliwek, pestek dyni, wiesiołka, sezamowy, lniany czy ze słodkich migdałów. Takie włosy raczej nie polubią ciężkich maseł (np. shea czy kokosowego) i są dużo bardziej podatne na zniszczenia dlatego w ich pielęgnacji warto unikać silnych detergentów i korzystać raczej z metody OMO (więcej info na końcu tego postu). Włosy o wysokiej porowatości będą wyglądały lepiej, jeśli zastosujmy na nie płukankę zakwaszającą (np. z cytrusów) i wysuszymy je letnim/chłodnym nawiewem suszarki.
  3. Włosy średnioporowate mogą być bardziej zbliżone do nisko- lub wysokoporowatych i to pod tym kątem należy dobrać dla nich najlepsze metody pielęgnacji. Zazwyczaj lubią one oleje niewnikające lub półwnikające, szczególnie z omega-6. Sprawdzi się na nich na pewno umiarkowana pielęgnacja.
A jaką porowatość mają Wasze włosy? 

Gdy znamy już porowatość włosów, możemy na jej podstawie dobrać odpowiedni olej do olejowania. Piszę o tym tutaj

czwartek, 25 grudnia 2014

Ciekawe włosowe linki: grudzień


Zdarza Wam się przeglądać różne strony w poszukiwaniu inspiracji? Ja robię to dość często i w tej serii postów chciałabym pokazać Wam, co w danym miesiącu udało mi się wyłowić w sieci (niektóre z nich znalazły się już wcześniej na moim fan page'u na facebooku) :)

Does this thing really work?

Moim absolutnym faworytem i grudniowym odkryciem jest Grav3yardgirl, czyli Bunny – zabawna dziwaczka, której serię "Does this thing really work?" polecam Wam szczególnie :)

Poniżej próbka możliwości Bunny – film, na którym testuje dopinki:


Sto lat na jednym filmie

Jak zmieniały się kanony piękna w ubiegłym wieku? Jakie fryzury były modne w latach 20. czy 50.? To video zrobiło furorę w grudniu!



Magiczny "lek" na łysinę

Wygląda jak pasta do butów, a działa lepiej i szybciej niż specjalistyczne leczenie czy przeszczep... Ciekawe tylko co się dzieje, gdy klient wyjdzie na deszcz ;)


Nieudany tutorial

Dziewczynka chciała pokazać, jak używa elektrycznej lokówki, a zamiast tego... spaliła sobie włosy. Horror.



Ups, obciąłem ci włosy...

Chłopak wkręca dziewczynę, że obciął jej pasmo włosów. Na szczęście to tylko wkrętka, ale reakcja dziewczyny pokazuje, że prawie padła na zawał. Dziwicie się? ;)


Niezwykłe włosy

Nigdy nie podobały mi się aż tak długie włosy, ale ich zapuszczenie jest faktycznie wyczynem. Autorka jest 30-letnią Niemką, jej włosy mierzą ponad 160 cm, zapuszcza je od 8. roku życia.


5 lat bez mycia włosów

O tym, czy można funkcjonować bez mycia głowy, opowiada Jaquelyn Baers. To prawdziwa weteranka w tym temacie – jej włosy nie "widziały" szamponu już od ponad pięciu lat...











Cała prawda o szamponach

Z czego składają się szampony do włosów i co się stanie, gdy... przez 6 tygodni nie umyjemy głowy? Zobaczcie wyniki eksperymentu w tym filmie :)










Struny z ludzkich włosów

Co ciekawego można zrobić z włosów? Struny. A jak grają!














Farbowanie może zabić

Ten artykuł powinien być przestrogą dla osób, które farbują włosy bez wykonania próby uczuleniowej...



















Wszystko o płukankach

Blisko 100 przepisów na płukanki do włosów w jednym miejscu. Jeden z najrzetelniejszych blogowych wpisów, na jakie natknęłam się w ostatnich tygodniach!


















Szybkie obcięcie włosów

Prosty obrazkowy poradnik, z którego dowiemy się, jak szybko obciąć i wycieniować włosy. Kto się odważy? :)












Czy możemy naprawić szkody wyrządzone włosom przez suszarkę lub prostownicę?

Świetny anglojęzyczny blog z ciekawymi poradami i mnóstwem zdjęć włosów pod mikroskopem. Prowadzony przez kobietę naukowca :)










A jakie ciekawe linki odkryliście Wy w tym miesiącu?

wtorek, 23 grudnia 2014

Zrób to sama: pielęgnacja włosów pachnąca świętami


Jaki zapach kojarzy się Wam ze świętami? Mnie zdecydowanie cynamon, imbir, mandarynki i pomarańcze. Dzisiejszy wpis jest o tym, jak wykorzystać je w pielęgnacji włosów :)

1. CYNAMON

Płukanka cynamonowa

Warto wiedzieć, że płukanka cynamonowa nie jest polecana dla blondynek, ponieważ może sprawić, że włosy zyskają lekko rudawy odcień.

Potrzebujemy:
  • łyżkę cynamonu,
  • około 0,5 litra wrzątku.

Cynamon zalewamy wrzątkiem i odstawiamy do ostygnięcia. Płukanką polewamy same włosy po umyciu (bez czubka głowy, ponieważ cynamon może uczulać).


2. POMARAŃCZE

Płukanka pomarańczowa nr 1

Podobnie jak inne płukanki cytrusowe pomarańczowa pomoże domknąć łuski włosów, dzięki czemu stają się one bardziej błyszczące i wygładzone.

Potrzebujemy:
  • ¼ szklanki soku wyciśniętego z pomarańczy,
  • ½ litra wody.

Sok mieszamy z wodą i polewamy włosy po umyciu. Nie spłukujemy.

Płukanka pomarańczowa nr 2

W tej płukance wykorzystujemy skórkę pomarańczy. Płukanka polecana jest do włosów suchych i zniszczonych.

Potrzebujemy:
  • skórki z 2 pomarańczy,
  • 2 litry wody.

Skórki pomarańczy należy sparzyć we wrzątku, a następnie gotować 5-10 minut w 2 litrach wody. Napar następnie trzeba ostudzić i polać nim włosy.


3. MANDARYNKI

Płukanka mandarynkowa

Ma za zadanie – tak jak płukanka pomarańczowa – domknąć łuski włosów i nadać im blask.

Potrzebujemy:
  • około 2 łyżek wyciśniętego z mandarynek soku,
  • szklanki wody.

Mieszkamy sok z wodą i płuczemy w nim włosy. Nie spłukujemy.

4. IMBIR

Maska imbirowa nr 1

Maska z dodatkiem imbiru nie tylko pięknie pachnie, ale też u wielu osób przyspiesza porost włosów, a dodatkowo wygładza je i odżywia.

Potrzebujemy:
  • łyżeczka imbiru w proszku,
  • 2 łyżeczki ulubionego oleju do włosów,
  • 4 łyżeczki wybranej maski do włosów.
  • Składniki mieszamy i nakładamy na zwilżone włosy na około 20-30 minut, a następnie zmywamy szamponem.

Maska imbirowa nr 2

Potrzebujemy:
  • łyżka imbiru w proszku,
  • odrobina soku z cytryny,
  • łyżka oliwy z oliwek,
  • wybrana maska do włosów.

Składniki mieszamy i nakładamy na włosy na minimum 20 minut.

Olej imbirowy

Olej z imbirem

Przygotowanie takiego oleju „chodziło” za mną już od dawna, ale dopiero przed świętami miałam czas, by go zrobić. Taki olej, stosowany regularnie, wzmacnia włosy, przyspiesza porost i zapobiega wypadaniu.

Potrzebujemy:
  • kawałek korzenia imbiru,
  • 100 ml dowolnego oleju (u mnie jest to oliwa z oliwek),
  • wyparzony słoik.

Imbir kroimy w cienkie plasterki i odmierzamy około 2 łyżki. Wkładamy go do słoika. Olej podgrzewamy i zalewamy nim imbir. Zakręcamy i odstawiamy na 2 tygodnie w ciemne miejsce. Co jakiś czas warto wstrząsnąć słoikiem.

Po 2 tygodniach olej przecedzamy przez sitko i wcieramy w skórę głowy. Warto zostawić go na skórze przynajmniej godzinę przez zmyciem, aby mógł zadziałać.

Płukanka imbirowa

Taka płukanka sprawia, że włosy są świeże i błyszczące.  

Potrzebujemy:
  • kawałek korzenia imbiru,
  • litr gorącej wody.

Imbir myjemy, obieramy i bardzo cienko kroimy, a następnie zalewamy gorącą wodą. Odstawiamy do wystygnięcia, przecedzamy i tak przygotowaną mieszanką polewamy włosy. Nie spłukujemy.

Używaliście kiedyś cynamonu, pomarańczy, mandarynek lub imbiru na włosy? Jakie były efekty?

PS. Wesołych świąt!

Na zdjęciach poniżej mała część z ponad 100 pierników, które upiekłam na te święta :) 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Recenzja: Schwarzkopf, maska Repair Rescue

 

Kiedy dwa lata temu moje włosy zaczęły wyglądać coraz gorzej, za radą fryzjerki udałam się do sklepu z profesjonalnymi kosmetykami do pielęgnacji "Fale, Loki, koki" i poprosiłam o maskę, która pomoże mi odbudować zniszczone pasma.

Młoda sprzedawczyni, która wydawała się być zaskoczona, że klient prosi o jakąś poradę, rozejrzała się dookoła i bez większego przekonania poleciła mi maskę Schwarzkopf Repair Rescue. Obejrzałam, kupiłam i używałam jej więc, a o efektach możecie przeczytać poniżej.

Oceny cząstkowe: dobry, neutralny, słaby.

Opakowanie

Butelka jest duża (750 ml), plastikowa i wygodna tylko dopóki w środku jest dużo maski. Potem wyskrobanie resztek graniczy z cudem – produktu osadzonego na ściankach w żaden sposób nie można wydobyć, a przecięcie grubego opakowania jest możliwe chyba jedynie piłą tarczową...

Szkoda też, że butelka jest całkowicie nieprzeźroczysta – to sprawia, że nigdy nie wiemy ile maski jeszcze w niej zostało.

Zapach

Tego elementu nie sposób ocenić obiektywnie – moim zdaniem zapach maski Repair Rescue jest bardzo słodki i przez to nieco mdły.


Skład

W masce znajdują się: Aqua, Cetearyl Alcohol, Isopropyl Myristate, Behentrimonium Chloride, Distearoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Keratin, Stearamidopropyl Dimethylamine, Cetyl Palmitate, Parfum, Dimethicone, Phenoxyethanol, Lacid Acid, Methylparaben, Isopropyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Polyquaternium-37, Panthenol, Propylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzyl Salicylate, PPG-1 Trideceth-6, Citric Acid.

Są to więc po kolei: woda, emolient, emolient suchy, detergent kationowy (sól), humektant, czwartorzędowy hydrolizat keratyny, hydrolizat keratyny, składnik naturalny (zastępuje silikony), emolient tłusty, zapach, silikon nierozpuszczalny w wodzie (łatwo go usunąć łagodnym szamponem), konserwant, kwas mlekowy, paraben, drażniący i wysuszający alkohol, detergent kationowy (sól), środek antystatyczny, pantenol (prowitamina B5), emolient tłusty, środek antystatyczny, filtr przeciwsłoneczny i konserwant, substancja myjąca, kwas cytrynowy.

Na uwagę zasługują tu 3 składniki: dwa pozytywne, czyli keratyna (odbudowuje ubytki w łusce włosów) i jeden negatywny – Isopropyl Alcohol, który jest chemiczną substancją podobną do alkoholu etylowego, o mocniejszym i bardziej toksycznym działaniu niż alkohol (składnik ten może podrażniać i wysuszać, ale na szczęście znajduje się w składzie daleko za zapachem, dzięki czemu możemy wnioskować, że jest go w masce śladowa ilość).

Generalnie skład produktu jest więc dobry: keratyna, emolienty (natłuszczają włosy), trochę humektantów (nawilżają) – jest w tym pewna zdrowa równowaga :) W dodatku znajdziemy tu tylko jeden silikon, na szczęście zmywalny łagodnymi szamponami.

Zauważmy też, że wysoko w składzie znajduje się detergent kationowy (Behentrimonium Chloride), czyli substancja myjąca, co sprawia, że maska ta nada się również do metody mycia głowy odżywką (zamiast szamponu) – ten sposób jest polecany dla osób, które chcą oczyścić skórę głowy i włosy, ale w bardziej delikatny sposób niż tradycyjnym myciem szamponem.


Działanie

W moim przypadku maska Schwarzkopf Repair Rescue służyła najczęściej jako baza i w tym przypadku sprawdzała się świetnie – lubiłam łączyć ją z półproduktami kuchennymi lub sklepowymi, np. miodem, olejem, dodatkową keratyną lub witaminami. Sama w sobie była dla mnie nieco za lekka, zbyt nijaka.

Konsystencja i wydajność

750 ml to naprawdę sporo – mi maska Schwarzkopf Repair Rescue służyła przez dwa lata (oczywiście nie stosowałam jej przy każdym myciu, ale dosyć często). Jest średnio gęsta, ale bardzo wydajna.

Cena i dostępność

Tu zaczynają się schody: maskę dostaniemy głównie przez internet i w profesjonalnych sklepach fryzjerskich. Nie rozumiem dlaczego, nie jest przecież wyjątkowa. W dodatku jej cena jest według mnie zdecydowanie za wysoka – około 70 zł za wprawdzie dużą ilość, ale jednak dość nijakiego produktu, który lepiej sprawdza się po połączeniu z dodatkowymi składnikami, to dla mnie za dużo.


Podsumowanie

Maska Schwarzkopf Repair Rescue przyda się osobom, które poszukują produktu dość łagodnego i zrównoważonego pod kątem proteinowo-humektantowo-emolientowym. Świetnie sprawdzi się jako baza do włosowych eksperymentów – jej różnorodny skład powoduje, że możemy dodać do niej praktycznie wszystko.

Z drugiej strony jednak wysoka cena i słabe działanie maski sprawiają, że raczej będę wybierać tańsze zamienniki. 

Używaliście kiedyś maski Schwarzkopf Repair Rescue? Co o niej sądzicie?