Strony

poniedziałek, 26 września 2016

Aktualizacja włosów – lato 2016 | Fotorelacja z wakacji


Jakiś czas temu uznałam, że comiesięczne podsumowania mnie męczą, zrobiły się ostatnio zbyt sztampowe i nie zawsze wiem, co chciałabym w nich napisać. Zdecydowałam się więc na kwartalne, które – mam nadzieję – będą dużo ciekawsze i łatwiejsze w porównywaniu efektów. Zaczynam zatem od opisania tego, co działo się u mnie latem – na głowie i nie tylko :)

Czerwiec

W czerwcu moje włosy zaczęły mnie trochę denerwować: bardziej niż zwykle się puszyły, miałam wrażenie, że stały się też bardziej suche i gorzej się układały. Powody takiego stanu rzeczy, jak sądzę, były dwa: wilgoć (sporo deszczowych dni) i niedawne farbowanie, które na pewno nie pozostało bez wpływu na ich stan, chociaż farba nakładana była tylko do wysokości ucha i to w dodatku z Olaplex.

W czerwcu skorzystałam z zabiegu peelingującego w Instytucie Trychologii, który pomógł mi zwalczyć stan zapalny i swędzenie skóry głowy. W trakcie wizyty dostałam kosmetyki do samodzielnego peelingowania i odświeżania skóry w domu, z których korzystam obecnie co 1-2 tygodnie. Efekty są świetne – dawny problem powraca teraz już naprawdę rzadko!



Produkty, z których korzystałam w tym miesiącu, to przede wszystkim szampon Living Proof (sięgałam po niego przy prawie każdym myciu głowy), maska Domowe Receptury i balsam Agafii na kwiatowym propolisie. Używałam też proteinowej odżywki CeCe Med, sprayu Marion niwelującego żółty kolor włosów, a także olejeku Amla do jasnych włosów (do olejowania raz w tygodniu). Końcówki zabezpieczałam niezawodnym produktem Alcantara (nie jestem pewna, czy nazwa „olejek” jest w jego przypadku adekwatna). W słoneczne dni do ochrony przed promieniowaniem służyła mi Mgiełka Jantar, którą uwielbiam i już nieraz ją Wam zachwalałam, a także naprawdę dobry w swoim działaniu krem Kerastase. Od czasu do czasu przydawał mi się także suchy szampon Klorane.

Na początku czerwca zaczęłam też stosować wcierkę Novoxidyl, ale z różnych powodów odstawiłam ją po kilku dniach, by wrócić do niej na stałe w lipcu.

Używane w czerwcu
Czerwcowe nowości w mojej włosowej kosmetyczce to maska Monitbello, seria Goldwell (m.in. saszetki odżywek i szamponów z fioletowym pigmentem zabezpieczającym włosy blond przed żółknięciem), olejek (z keratyną!) La Luxe oraz szampon Ziaja z najnowszej serii marki.

Czerwcowe nowości
Lipiec

W lipcu, ponieważ wciąż nie mogłam uporać się ze zwiększonym wypadaniem włosów, sumiennie wcierałam tonik Novoxidyl – o tym, że pomógł mi jedynie częściowo, mogliście już przeczytać w jego recenzji. Wtedy sięgnęłam też po olej z czarnuszki, który okazał się być całkiem dobrym kosmetykiem wzmacniającym włosy.

W połowie lata chciałam też podciąć wreszcie końcówki i wybrać się do fryzjera, aby odświeżyć kolor i zafarbować odrost, postanowiłam jednak odczekać jeszcze miesiąc i udać się do salonu pod koniec wakacji. Chciałam przeciągnąć czas farbowania uznając, że blond – w czasie sierpniowego urlopu, kiedy będę spędzać więcej czasu na słońcu – na pewno zdąży jeszcze dodatkowo zżółknąć.



Produktów, po które sięgałam w lipcu, było raczej niewiele: wciąż stosowałam szampon Living Proof do częstego mycia, używałam też wspomnianych już wcześniej: toniku Novoxidyl oraz oleju z czarnuszki. Po myciu głowy sięgałam zwykle po odżywkę Shauma lub Balsam Agafii na kwiatowym propolisie. W dni, gdy przebywałam dużo na dworze, psikałam włosy Mgiełką Jantar i stosowałam krem Kerastase. Do zabezpieczania końcówek służył mi produkt marki Alcantara, a także olejowe serum VitalDerm. W tym miesiącu wykończyłam też spray zapobiegający żółknięciu włosów Marion.

Używane w lipcu
Z nowości: dostałam naprawdę dobry zestaw miniaturowych kosmetyków L’Oreal (przetestowałam już jedną maskę – jest świetna!), a także… chłodzącą mgiełkę do włosów, twarzy i ciała Ziaja.

Nowości lipcowe
Sierpień

Sierpień był dla mnie czasem dłuższego urlopu i odpoczynku. Pod koniec miesiąca odwiedziłam fryzjera i przeszłam tonowanie włosów, dzięki któremu odzyskałam dawny, chłodny odcień na głowie. Z efektów jestem zadowolona do dziś, a aby je podtrzymać, stosuję odżywkę Davines (na zdjęciu poniżej). Włosy znacznie też wówczas podcięłam. 



Tutaj zdjęcia z drugiej połowy sierpnia i początku września:



W sierpniu zużyłam stosowany niemalże codziennie szampon Living Proof, a także krem Kerastase. Do zabezpieczania końcówek służyło mi olejowe serum VitalDerm, a do ochrony przed słońcem – spray Medavita. Raz na jakiś czas oczyszczałam włosy szamponem Klorane, a także testowałam całkowicie naturalny produkt: odżywkę do włosów na bazie olejków z lawendy firmy Alteya Organics (ma stały stan skupienia, a po rozpuszczeniu zamienia się w olej, pięknie przy tym pachnąc!). Po myciu głowy nakładałam na włosy zwykle jeden z czterech produktów: maskę L’Oreal (idealnie sprawdziła się na wakacyjnym wyjeździe), maskę Cameleo, John Frieda do włosów blond lub Bioelixire. Przed każdym suszeniem sięgałam zaś po spray Marion zabezpieczający przed gorącym powietrzem suszarki (nazywa się jednocześnie „płynem prostującym włosy”, ale ja nie zauważam tego efektu u siebie – może dlatego, że moje włosy z natury są raczej proste).


Używane w sierpniu
Nowości? Dostałam pięknie wyglądający zestaw L’Oreal Profiber, odżywkę oraz spray L’biotica, a także odżywkę oraz maskę Ziaja (oba zawierają sporą dawkę protein, jestem więc bardzo ciekawa, jak się sprawdzą!).





Letnia prywata

Nieraz prosiliście mnie, abym publikowała więcej prywatnych zdjęć – jest to możliwe, odkąd mam Instagram. To, co działo się u mnie w ostatnich miesiącach, najlepiej oddadzą poniższe zdjęcia :)

Zacznę od uczestnictwa w Targach Kosmetyków Koreańskich K-beauty i wykładu z Charlotte Cho, autorki książki "Sekrety urody Koreanek":


Przetestowałam naprawdę świetny zabieg oczyszczający skórę głowy w Instytucie Trychologii:




W drugiej połowie czerwca spędziłam natomiast tydzień w Norwegii. Tak się składa, że chociaż zjeździłam w swoim życiu większość Europy, nigdy dotąd nie byłam jeszcze w Skandynawii. Dla mnie był to więc wyjazd niezwykły pod względem turystycznym, dla mojego narzeczonego zaś – także rodzinnym, ponieważ gościliśmy u jego wujostwa, które – dodajmy – mieszka w Norwegii od pokoleń. Był to więc czas zwiedzania, rozmów przy ognisku i wzajemnego poznawania się, a całemu wyjazdowi uroku dodawało to, że mogliśmy komunikować się tylko po angielsku, poznając jedocześnie wzajemnie niuanse swoich kultur.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)


Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)


Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)


Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

Na początku lipca skończyłam 30 lat. Wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić!


Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

W lipcu byłam też na Farmie Iluzji, ale bardzo zawiodło mnie to miejsce. Wtedy już przygotowywałam się do zabiegu korekty wzroku i przez kilka dni, o zgrozo, musiałam chodzić w okularach ;) 



Sam zabieg korekty wzroku (Lentivu Smile) wspominam bardzo dobrze: był krótki, bezbolesny i wart tej odrobiny nerwów, bo nie noszę już szkieł kontaktowych ani okularów :)





Tutaj zdjęcie z krótkich odwiedzin u kolegi w Siedlcach, gdzie jedliśmy kolację w tamtejszej browarni. Mają świetne piwo z mniszkiem lekarskim! 



Uwielbiam sushi, także te, które robię sama w domu :)



W sierpniu byłam też w Tatrach:



Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)





Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)




Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)




Efekty wizyty u fryzjera w sierpniu:



Lody na zakończenie wakacji :)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Fair hair care (@mfair_hair_care)

sobota, 24 września 2016

Recenzja: Pervoe Reshenie, Agafii, Balsam do włosów na kwiatowym propolisie


Są w blogosferze takie kosmetyki, które opisuje się zwykle w samych superlatywach. Balsam Agafii na kwiatowym propolisie jest jednym z nich – zanim go kupiłam, czytałam na wielu stronach (w tym blogach) o tym, jak świetnie działa i jak wspaniałe są po nim włosy. Niestety, moje są chyba jakieś inne, skoro nie poddały się jego magii...

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Duża (600 ml), nieprzeźroczysta butla z otwarciem „na klik”. Jej korek można odkręcić – to według mnie jedyny sensowny sposób na wydobycie balsamu, ponieważ wyciskanie go mikroskopijnym otworem na szczycie butelki jest raczej niemożliwe. Opakowanie jest oklejone informacjami po rosyjsku, ma też polską naklejkę (chociaż to pewnie zależy od sklepu, który ją sprzedaje). Na szczęście skład jest tłumaczony na angielski.

Zapach

Faktycznie kwiatowy, wyczuwam w nim też miód. Przyjemny i delikatny, chociaż dość słodki.



Skład

O dziwo, w sprzedaży jest już nowa wersja tego balsamu – zawierająca m.in. silikon i barwniki, ale pozbawiona wysuszającego alkoholu benzylowego.

Skład balsamu, z którego ja korzystałam: Aqua with infusions of: Pinus Palustris Wood Tar (żywica sosny długoigielnej), Beeswax (wosk pszczeli), Pollen Extract (pyłek kwiatowy), Anthemis Nobilis Flower Oil (olej z rumianku rzymskiego), Rosa Centifolia Flower (róża stulistna), Pollen Extract (pyłek kwiatowy), Humulus Lupulus (Hops) Cone Tar (smółka z szyszek chmielowych), Mel (miód), Jasminum Officinale Flower Wax (jaśminowy wosk kwiatowy), Spiraea Ulmaria Oil (olej z wiązówki wodnej), Verbena Officinalis Oil (olej z werbeny),  Propolis Extract Milk (wyciąg z propolisu), Cetearyl Alcohol (emolient), Cetyl Ether (wosk syntetyczny), Behentrimonium Chloride (konserwant, antystatyk), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride (antystatyk), Parfum (zapach), Benzyl Alcohol (konserwant), Benzoic Acid (konserwant), Sorbic Acid (konserwant), Citric Acid (kwas cytrynowy).

Dopiero pod sam koniec składu mamy kilka konserwantów, w tym alkohol benzylowy, który może wysuszać włosy. Przy tej dawce emolientów i pozytywnych dodatków nie powinien jednak być szczególnie szkodliwy – tym bardziej, że pojawia się pod koniec listy składników (sugeruje to, że w balsamie jest go niewiele).

Skład jest natomiast bogaty w elementy odżywcze i wzmacniające włosy. Sporo tu egzotycznie brzmiących nazw i wyciągów z mało popularnych w polskiej kosmetyce roślin. Z ciekawych składników zawartych w balsamie warto wyróżnić na przykład:
  • propolis – zawiera mnóstwo mikroelementów, estrów, steroli, kwasów tłuszczowych i aromatycznych, działa przeciwzapalnie i antybakteryjnie;
  • pyłek kwiatowy (o dziwo znajdziemy go w dwóch miejscach składu) – wpływa na porost włosów, odżywia, zawiera witaminy, minerały i aminokwasy;
  • wosk pszczeli – nabłyszcza, chroni i odżywia włosy, zmiękcza je, wygładza i uelastycznia;
  • żywica sosny długoigielnej – odżywia, działa przeciwzapalnie, jest antyoksydantem;
  • olej z rumianku rzymskiego – działa antybakteryjnie, łagodząco i odkażająco, wzmacnia włosy, nadaje im blask;
  • smółka z szyszek chmielowych – wzmacnia włosy i zapobiega wypadaniu, stymuluje ich wzrost, ogranicza przetłuszczanie, walczy z łupieżem i swędzeniem skóry, a także opóźnia proces siwienia;
  • olej z wiązówki wodnej – odświeża, tonizuje, łagodzi, delikatnie oczyszcza i zapobiega wypadaniu włosów.


Działanie

Na moich włosach balsam okazał się produktem gorzej niż przeciętnym. Niestety, poza ułatwieniem rozczesywania i zapewne odżywieniem nie dawał żadnych pozytywnych wizualnych efektów. Włosy były po nim bardziej podatne na strączkowanie, nieładnie się układały i były za lekkie. Zdecydowanie brakowało im dociążenia. Często wręcz puszyły się i wyglądały na bardziej suche. Korzystałam więc z niego bardzo sporadycznie – zazwyczaj wręcz tylko wtedy, gdy wiedziałam, że następnego dnia prawdopodobnie i tak będę wiązać lub upinać włosy.

Konsystencja i wydajność

Rzadki, ale wydajny – tak opisałabym go w dwóch słowach. 600 ml balsamu wystarczyło mi na wiele miesięcy. Niestety, bo przy tak słabym działaniu nie zależało mi na tym, by go długo używać. 




Cena i dostępność

Kupimy go głównie przez internet. Jego cena waha się od 8 do nawet 25 zł w zależności od sklepu. Jest to jednak wciąż cena dość niska jak za tak duże opakowanie kosmetyku.

Podsumowanie

Dobry skład nie idzie w parze z dobrym działaniem tego kosmetyku – przynajmniej na moich włosach. Zdecydowanie już do niego nie wrócę, nie zamierzam go jednak nikomu odradzać. Składniki, które w nim znajdziemy, mogą bowiem przysłużyć się u wielu osób – myślę, że sprawdzi się szczególnie na włosach naprawdę zdrowych i niewymagających. Z racji tego, że producent wkroczył już na rynek z nowym składem balsamu, polecam tylko sprawdzać, jaki skład widnieje na opakowaniu kosmetyku, który chcemy kupić.

Zapewne wiele z Was korzystało już z tego balsamu. Jakie są Wasze wrażenia?



Inne recenzje: