Strony

niedziela, 7 stycznia 2018

Moje włosy w 2017 roku – roczne podsumowanie


Mam wrażenie, że po tym roku zaczynam dbanie o włosy od nowa, prawie od zera. A jeśli nie od zera, to przynajmniej od jakiegoś niskiego pułapu. Wszystko przez zaniedbania ostatnich miesięcy. Ale od początku…

W pierwszej połowie roku – w okresie zimowo-wiosennym – wszystko było jeszcze w porządku. Od lutego rozpoczęłam serię zabiegów karboksyterapii, które wzmocniły moje włosy i sprawiły, że zaczęły mi znów wyrastać baby hair. W tym czasie zrezygnowałam ze stosowania delikatnych szamponów na rzecz tych mocniejszych, po kilku miesiącach znów wróciłam jednak do tych łagodnych (ale nie dziecięcych). Dlaczego? Mogliście już o tym u mnie poczytać, więc odsyłam do poniższego wpisu.


Wtedy jednak, mniej więcej w drugim trymestrze, zaczęłam coraz mniej czasu poświęcać na pielęgnację włosów: praktycznie zrezygnowałam z olejowania, sięgałam tylko po podstawowe produkty i nie za bardzo zwracałam uwagę na to, by regularnie używać wcierek. Zupełnie zapomniałam też o zabezpieczaniu końcówek. W efekcie włosy z miesiąca na miesiąc wyglądały coraz gorzej. Nie zawracałam sobie tym jednak wtedy głowy, bo miałam ważniejsze rzeczy do roboty: przygotowania do ślubu i wesela. Niby z mężem rozłożyliśmy sobie wszystko w czasie i nie robiliśmy nic na ostatnią chwilę, jednak na kilka czy kilkanaście tygodni przed „godziną zero” mieliśmy sporo załatwiania i trzeba było połączyć to z pracą na etat, dodatkowymi zajęciami, które oboje mieliśmy i innymi, codziennymi sprawami. Przez to często wracałam do domu późno i byłam już tak zmęczona, że – w kontekście włosów – nie myślałam już o niczym więcej niż umycie głowy i nałożenie na 2-3 minuty maski czy odżywki.


Początek 2017 roku

Taki system początkowo się sprawdzał, ale po pewnym czasie zauważyłam, że włosy wyglądają coraz gorzej. Szczególnie źle zaczęły prezentować się z tyłu głowy: nie układały się, nie były gładkie i zaczęły się bardziej puszyć. Obiecałam sobie jednak zapuszczać je do ślubu i tak też zrobiłam, dzięki czemu osiągnęły naprawdę imponującą długość. Ostatecznie zdecydowałam się tego dnia na upięcie nad karkiem z pasmami wywiniętymi z przodu. Tutaj możecie zobaczyć moją fryzurę ślubną i dowiedzieć się więcej o tego typu fryzurach dla cienkich włosów. 

Przez zbyt długie zapuszczanie włosy przerzedziły się jednak na końcach, kilka dni po ślubie z radością się więc ich pozbyłam, obcinając włosy do ramion. Zdecydowałam się na tak krótkie dla mnie cięcie, bo miałam już dość długich włosów i potrzebowałam zmiany. Uznałam, że ich znaczne skrócenie sprawi, że odżyją i będą zdrowsze. Czekałam na ten moment od kilku miesięcy, efekt jednak bardzo mnie zawiódł.



Niestety, okazało się, że struktura moich włosów (a dokładniej to, że są bardzo lekkie) sprawia, że w tej długości źle się układają. Jak to określiła moja fryzjerka, do której udałam się po poradę po domowym podcięciu, brakuje im ciężkości i przez to, że tylko lekko dotykają ramion (tak, były tak krótkie), nie są dociążone. Wiedziałam, że ten stan minie, ale dopiero za kilka miesięcy, gdy odrosną. Możecie sobie wyobrazić moje rozgoryczenie… Tymczasem włosy, patrząc z boku, układały się tak, że tworzyły coś na kształt trójkąta: z tyłu końcówki uporczywie – zamiast tworzyć gładkie przejście o prostej linii biegnącej od czubka głowy do pleców – odstawały na zewnątrz. Nie wywijały się, nie wyginały, tylko wyglądały, jakby na końcach były bardziej gęste niż na czubku głowy. Żałuję, że nie zrobiłam im wtedy zdjęcia, bo teraz nie potrafię nawet do końca wyjaśnić, co się z nimi działo. Drażniło mnie to jednak do tego stopnia, że przez całą jesień praktycznie dzień w dzień wiązałam lub upinałam włosy. Czekałam aż odrosną!


Początek 2017 - koniec 2017 (kolory, szczególnie na drugim zdjęciu, jak zwykle nie oddają w pełni rzeczywistości)
Teraz jest już stopniowo coraz lepiej, wciąż jednak czekam, aż włosy odrosną przynajmniej jeszcze o 5-10 cm. Mam nadzieję, że wtedy będzie już całkiem w porządku. Rok 2018 – przynajmniej na początku – będzie więc dla mnie rokiem zapuszczania!

Tu możecie dla porównania zobaczyć podobne podsumowania z poprzednich lat:
A jaki był dla was 2017 rok? Co się zmieniło, a co pozostało bez zmian? Co planujecie w 2018 roku?

12 komentarzy:

  1. Lubię takie podsumowania. :) Mam pytanie: czy Twoja strona będzie kiedyś responsywna? Bardzo lubię Twojego bloga, a najczęściej czytam blogi na telefonie, kiedy ktoś wrzuci post na Facebooku. Teraz to czytanie jest dość niewygodne. Myślę, że nie jestem jedyna. :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :) Była do niedawna :) Teraz testuję taką formę, ale nie wykluczam powrotu do starej :)

      Usuń
  2. Powodzenia w zapuszczaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. proszę poleć mi swoją fryzjerkę/ salon w którym pracuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. w 2017 roku moje włosy stały się bardziej rozpoznawalne w internetach ode mnie, a tak całkowicie szczerze - wydawało mi się, że nauczyłam się o nie dbać, co jednak zweryfikowała sama końcówka roku. Rozjaśniłam sobie ombre, co okazało się moją zgubą. Mogę teraz robić fotki zmasakrowanym końcówkom! Na 2018 planuję ostre cięcie i powrót albo i zwiększenie długości. Cały czas zastanawiam się też nad sensem posiadania kręconych włosów, to chyba nie dla mnie, bo z każdą stylizacją jest gorzej. Chyba złapałam włosowy dołek. Życzę szybkiego i skutecznego zapuszczania, polecam Banfi, u mnie w 2 miesiące urosło 5 cm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe :) A Banfi nie próbowałam, wygooglam sobie :)

      Usuń
    2. Mam tez dwa posty na blogu o niej :) Działa i pachnie ogórkami kiszonymi, bardzo ciekawy mix :D

      Usuń
  5. Powodzenia w zapuszczaniu! Ja od kiedy zmieniłam fryzurę- po mimo,że na krótką jestem zadowolona:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na zdjęciach z początku i końca roku widać znaczną różnice i rzeczywiście włosy na prawym zdjęciu są bardziej matowe i (przynajmniej na zdjęciu) nieco napuszone. Życzymy Ci aby nowy, 2018 rok przyniósł Ci same owocne rewolucje włosowe i mnóstwo motywacji. :)
    Pozdrawiamy - Versum

    OdpowiedzUsuń