Strony

środa, 4 lipca 2018

Aktualizacja włosów – wiosna 2018 | Fotorelacja z ostatnich miesięcy

Zmagania z wiatrem ;)

Mimo że za nami dopiero wiosna, piękna pogoda w Warszawie sprawiła, że czuję się, jakby ta pora roku została całkowicie pominięta, a od kwietnia panowało lato. Tym bardziej, że mam już za sobą pierwszy wakacyjny wyjazd. Dopiero od kilku dni zrobiło się pochmurno i deszczowo, ale upały z pewnością szybko powrócą.

A jak upały, to – przynajmniej w moim przypadku – motywacja do dbania o włosy spada. Gdy jest naprawdę gorąco, nie mam siły i ochoty dodatkowo się dogrzewać, susząc włosy, a na co dzień i tak je upinam lub związuję, bo inaczej przyklejałyby mi się do skóry. W takie dni moja pielęgnacja ogranicza się do użycia szamponu, szybkiego nałożenia odżywki lub maski i pozostawienie włosów samym sobie. Schną naturalnie, na noc je związuję i czeszę dopiero następnego dnia rano (głowę myję wieczorem). Przed pójściem spać, gdy włosy są już prawie suche, staram się jeszcze nałożyć na końcówki serum ochronne, a czasem także nakładam na głowę wcierkę (obecnie jest to serum Hair Jazz). W ten sposób ograniczam wszelkie czynności pielęgnacyjne do niezbędnego minimum.

W kiepskim oświetleniu i w dodatku blogger zniszczył jakość, ale przynajmniej długość widać ;)

Gdy się trochę ochładza i mam więcej energii do działania, zwiększam zakres pielęgnacji. Wiosną sięgałam wówczas po peeling do skóry głowy Biovax Botanic, który dobrze ją oczyszczał. Muszę jednak przyznać, że odkąd regularnie stosuję serum Hair Jazz do skóry głowy, jest ona naprawdę uspokojona, nie swędzi, nie piecze i nie pojawiają się na niej strupki. Dla mnie to zdecydowanie najlepszy produkt tej serii spośród tych, które testowałam.

Jakich kosmetyków używałam wiosną?


Do mycia służył mi szampon La Roche Posay (z mocniejszymi detergentami) stosowany zamiennie z Viankiem (łagodniejszy), jako odżywkę używałam naprawdę dobrze działającej „Volumizing Collagen Bamboo” marki Marc Anthony i kokosowej Hello Nature, a gdy potrzebowałam odżywczej maski, sięgałam po regenerującą Biovax z nowej serii (niedługo planuję ją zrecenzować).

Dodatkowo staram się systematycznie ochładzać blond za pomocą maski Davines i szamponu L’biotica, a o skórę głowy dbałam dzięki peelingowi Biovax oraz wspomnianego już dwukrotnie serum Hair Jazz (dacie wiarę, że stosuję je prawie pół roku i wciąż się nie kończy?!). Do zabezpieczania końcówek wykorzystuję maleńkie serum multifunkcyjne Floslek.

Olejowałam rzadko (choć i tak z większą częstotliwością niż pół roku temu), a jeśli już, to korzystałam z Nanoil do włosów średnioporowatych, który już wykończyłam. Teraz został mi już tylko do niskoporowatych, więc nie wiem, czy się u mnie sprawdzi (moje włosy do takich zdecydowanie nie należą). Jeśli nie, nic straconego – czeka na mnie jeszcze kilka nowych olejków.



W najbliższym czasie na pewno podetnę włosy, bo zaczynam już zauważać przerzedzenia na końcach. Na szczęście po zbyt mocnym cięciu w zeszłym roku odrosły mi już na tyle, że z przyjemnością skrócę je o te kilka centymetrów.

Wiosenne migawki z Instagrama











Polecam:

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny tekst. Chętnie wypróbuję kilka z tych kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Peeling Biovax Botanic to mój wiosenny ulubieniec zdecydowanie. Teraz dokupiłam pozostałe kosmetyki z serii i jestem zachwycona.

    OdpowiedzUsuń