Większość z nas ma jakieś
kompleksy: jedni uważają, że są zbyt niscy, inni że mają krzywy nos, są zbyt
nieśmiali albo za mało przebojowi. Nieraz o swoich niedoskonałościach
dowiadujemy się od osób trzecich albo w wyniku porównania siebie samego do
innych. Niektóre kompleksy bywają motywacją, by coś w sobie zmienić, inne zaś
ciągną nas w dół i sprawiają, że tracimy pewność siebie i energię do działania.
To, co dla nas jest jednak
niedoskonałością, przez innych może być niezauważalne, ponieważ większość
kompleksów siedzi tylko i wyłącznie w naszej głowie. Mam kilka naprawdę bardzo
atrakcyjnych koleżanek, które są niesamowicie zakompleksione – potrafią użalać
się nad drobnymi niuansami swojej urody, które często, w moim odczuciu, dodają
im tylko uroku.
Otoczone zewsząd reklamami, w
których występują piękne i wyretuszowane przez grafików komputerowych kobiety,
nawet mimowolnie porównujemy się do nich, wyrabiając w sobie poczucie niższości
i zazwyczaj zupełnie nieuzasadnione niczym kompleksy. Często pierwszym, na co
zwracamy uwagę u takich modelek, są właśnie włosy – długie, gęste, lśniące i
mocne. Nasze własne wypadają przy nich blado, nijako i nieciekawie i tylko
niewielka część z nas wie o tym, że zachwycające fryzury kobiet w reklamach to
często efekt działania Photoshopa albo misternie doczepianych sztucznych
pasemek. Dla nas, kobiet, włosy bardzo mocno wpływają na samopoczucie, ich
wygląd świadczy o atrakcyjności. Kilka dni temu upewniłam się w tym
przekonaniu, słysząc historię lekarki opowiadającej o jednej ze swoich
pacjentek, która chorowała na raka – udało jej się pokonać nowotwór, ale w
całej walce o swoje zdrowie przyznała, że najtrudniejsza okazała się dla niej…
utrata włosów.
Posiadanie przez kobiety
zdrowych włosów, najlepiej lśniących i gęstych, jest głęboko zakorzeniona w
naszej psychice i kulturze. Piękne włosy to nie tylko atrybut kobiecości, ale
też wskazówka, chociaż często nieuświadomiona, że ich posiadaczka cieszy się
dobrym zdrowiem (a w bardziej pierwotnym wymiarze: jest płodna). Tak to kultura
miesza się z naturą.
O włosowe kompleksy zapytałam więc
kilka poczytnych blogerek i w dzisiejszym wpisie chciałabym przedstawić Wam ich
opinie oraz zachęcić Was do dyskusji na ten temat. Zanim jednak oddam im głos,
zacznę od siebie.
Moje
włosowe kompleksy
Od czasu, kiedy zaczęłam dbać o
włosy, udało mi się pokonać kilka problemów, które przez wiele lat mnie
prześladowały – moje włosy z rozdwajających się, suchych i zniszczonych stały
się zdrowe, gładkie i lśniące. Kiedyś elektryzowały się i plątały, a przede
wszystkim łatwo urywały, sprawiając, że cała fryzura składała się z odstających
na wszystkie strony włosków. Teraz jedyne, które odstają, to baby hair, z
których bardzo się cieszę.
Zawsze jednak podkreślam, że
wciąż daleko im do ideału i pewnie nigdy go nie osiągną. Ideał zresztą to
kwestia gustu i każdy dąży do swojego „idealnego punktu”. Dla mnie w tej chwili
jest nim zagęszczenie włosów, które – mimo że są zupełnie przeciętne pod tym
względem – wciąż wydają mi się niedostatecznie gęste. Aby to zmienić, testuję
różne wcierki, dzięki którym obserwuję wyrastanie baby hair. Nie wykluczam
powrotu do picia drożdży, ponieważ
taka 3-miesięczna kuracja bardzo dobrze na mnie wpływała. Mam również problem z
delikatną skórą głowy, przez co często walczę z jej swędzeniem i tworzeniem się
mikrourazów, a także z okresowym wypadaniem włosów, które obserwuję szczególnie
po fazach dużego stresu. Moje obecne włosowe kompleksy to jednak kropla w morzu
tego, co spędzało mi sen z powiek jeszcze 2 lata temu, zanim zaczęłam o nie
dbać. Myślę, że moja historia to dowód na to, że warto się starać, ponieważ starania
przynoszą oczekiwane efekty.
A jak radzić sobie z włosowymi
kompleksami? Przede wszystkim nie porównywać się do innych, tylko zastanowić
się, co możemy w sobie zmienić, a na co nie mamy wpływu. Kompleksy, na które
możemy coś poradzić, wymagają opracowania planu działania i konsekwentnego jego
realizowania (o tym, jak wytrwać w takich postanowieniach, pisałam już w tym wpisie). Aby wygrać z wrogiem,
należy go poznać – im większa nasza wiedza w temacie, który wiąże się z naszym
kompleksem, tym większa szansa na to, że go pokonamy. Wiara w sukces, jasno
wytyczony cel, wiedza i determinacja to więc te elementy, które – według mnie –
są najbardziej potrzebne, aby pokonać takie (nawet pozornie błahe) problemy!
A jakie są włosowe problemy
innych dziewczyn? Oddaję głos czterem blogerkom, które zgodziły się podzielić
swoimi kompleksami i radami, jak je pokonać!
Karolina z bloga Karolajnby
„Myślę, że nigdy nie doprowadzę swoich włosów do takiego stanu, kiedy będę z nich w pełni zadowolona i będę mogła powiedzieć: tak, to jest to, są idealne. Kocham swoje włosy, ale i tak jak każda z nas mam włosowe kompleksy.
Jakie mam kompleksy i jak sobie z nimi radzę?
Kompleks nr 1: Moje włosy są cienkie, szczególnie można to dostrzec w przednich partiach przy twarzy. Z pomocą przychodzi mi regularne podcinanie i pozbywanie się smętnie wiszących, cienkich końcówek. Oczywiście u zaufanego fryzjera.
Kompleks nr 2: Zakola, szczególnie widać to, gdy mam włosy związane w kucyk, ale wcierki i suplementy naprawdę mogą zdziałać cuda i spowodować wysyp baby hairów, które kocham nawet za to, że każdy wywija się w inną stronę.
Kompleks nr 3: Nie wiem, czy problemowy skalp zalicza się do kompleksów włosowych, ale załóżmy, że tak. Mam bardzo delikatną skórę głowy i często robią mi się strupki. W walce z tym pomaga mi odpowiednia pielęgnacja, szczególnie dobór odpowiedniego szamponu z delikatnym składem, nawilżanie skalpu, olejowanie i robienie peelingów co jakiś czas (to akurat średnio mi się udaje).
Uważam, że najlepszym sposobem na radzenie sobie z włosowymi kompleksami są: odpowiednia pielęgnacja, znalezienie zaufanego fryzjera, suplementacja oraz pokochanie ich takimi, jakie są. Warto znaleźć w nich takie cechy, które się nam podobają, np. kolor. Ja w swoich włosach chyba właśnie to najbardziej lubię :). Czasami pomocna jest również zmiana fryzury, w moim przypadku pomogła mi ona pozbyć się największego kompleksu. Kiedy miałam długie włosy, nie podobałam się w nich sama sobie, po ścięciu się to zmieniło i jestem zadowolona ze zmiany :)”.
Daria z bloga Dzika Wózkowa
„Zewsząd otaczają nas piękne włosy, prawdziwe, sztuczne czy stworzone w programie graficznym. Żadna reklama kosmetyków do włosów nie przedstawia włosów, które są po prostu przeciętne, każde z nich są długie, lśniące i bardzo gęste – kto by takich nie chciał? Nic dziwnego, że wiele z nas popada we włosowe kompleksy.
Piękne włosy to moje marzenie, niestety jeszcze przez najbliższy czas nie będzie możliwe do realizacji, może nawet nigdy nie uda mi się zapuścić faktycznie długich i ładnych włosów. Cóż więc z tym zrobić? Wiedza dotycząca pielęgnacji włosów aktualnie jest znacznie bogatsza niż wcześniej, mam już swoje kosmetyki i sposoby, więc wcieram, łykam, smaruję i modlę się, żeby w końcu zaczęły rosnąć. Nie zawaham się przed niczym, przetestowałam już masę gotowych wcierek, kilka domowych i ziołowych sposobów, sięgnęłam nawet po te najbardziej kontrowersyjne, jak maść końska i lek na grzybicę. Niesamowicie irytuje mnie to, że mimo ogromu pielęgnacji, starań i pieniędzy moje włosy nadal nie wyglądają w połowie tak dobrze, jak bym chciała. Z natury są cieniutkie jak pajęczynka, więc postanowiłam skupić się na tylko jednym celu – długości, więc cała moja pielęgnacja jest podporządkowana ochronie końcówek i przyśpieszaniu porostu. Do tej pory tkwiłam w pętli zapuszczania i podcinania, tyle ile urosło tyle ścinałam, żeby moje końcówki były zdrowe, ale zależy mi na tym, aby do wakacji były jak najdłuższe. To, jak bardzo cienkie są moje włosy, wpływa również na ich wyjątkowo dużą podatność na zniszczenia, wystarczy niewielki błąd lub zaniedbanie w codziennej pielęgnacji i od razu widać przerzedzanie się i puszenie niesfornych końcówek.
Jedyne, na co nie mogę narzekać, to gęstość, która niestety przez ich mizerną grubość jest zupełnie niewidoczna.
Jak sobie radzę z moimi włosami? Przez te lata pielęgnacji dowiedziałam się, co im służy (proteiny... w prawie każdej ilości) i takiej rutyny się trzymam. Zmieniają się kosmetyki, ale przewijają się raczej te oparte na silikonach i proteinach, po nich właśnie osiągam najlepszy efekt, jakiekolwiek próby nawilżenia wyciągają z moich włosów to, co najgorsze.
Czy niedoskonałość moich włosów spędza mi sen z powiek? Nie warto jest zapędzać się w kompleksy, wolę spokojne pogodzenie się z faktem, że moje włosy z natury są delikatne i nigdy nie będą tak spektakularne, jak włosy z reklamy, nie dorównam innym włosowym blogerkom. Każde włosy są inne, piękna tafla nie jest dana każdej z nas, to, jaką strukturę, tempo wzrostu i gęstość będą miały nasze włosy, zależy w największym stopniu od czynnika, na który zupełnie nie mamy wpływu, czyli genetyki. Po co zadręczać się czymś, czego nie możemy zmienić?”.
Marta z bloga Lawendowe Pióra
„Moje włosy są oklapnięte:
Oklapnięte włosy to zmora większości osób z nadmiernie przetłuszczającą się skórą głowy, ale nie tylko. Co z tego, że nasze włosy są zdrowe i zadbane, skoro brak im objętości?
Możemy stosować suche szampony, suszyć włosy głową w dół, ale to niestety w szybkim tempie może przyczynić się do wysuszenia i zniszczenia włosów. Moim hitem na odbicie włosów od nasady jest naturalną glinką. Po odsączeniu włosów lub gdy są jeszcze lekko wilgotne, delikatnie wcieram glinkę zieloną lub ghassoul w miejscach, w których najszybciej tracą objętość. Glinka unosi włosy, absorbuje nadmiar sebum i w przeciwieństwie do poprzednich metod nie wysusza ich przesadnie.
Moje włosy się falują, a ja chcę mieć proste!:
Proszę ;), dostrzegajmy swoje atuty i uczmy się je wykorzystywać. Wiele dziewczyn marzy, by ich włosy lekko się wywijały bez spania w papilotach, skarpetach, chusteczkach... Z takiego typu włosów możemy uzyskać efektowny kucyk lub bujniejszy koczek, zawsze wydają się gęstsze, a rozpuszczone wywijasy nadają buzi sympatycznego wyglądu :) Od czasu do czasu w ramach różnorodności można oczywiście użyć prostownicy, ale najważniejsze, by kochać je takimi, jakie są.
Dla przykładu mogę podać moje dwie koleżanki, które miały fioła na punkcie prostowania. Obydwie są posiadaczkami dość gęstych włosów i odkąd zaczęły częściej się pojawiać w naturalnych falach, wyglądają o wiele lepiej i tak też się czują”.
Marta z bloga Martusiowy Kuferek
„Zdecydowana większość ludzi boryka się kompleksami. Dotyczą one nie tylko wyglądu zewnętrznego, ale również kwestii osobowościowych. Bardzo często spotykam się z brakiem akceptacji dotyczącym wyglądu włosów, w szczególności tych cienkich i rzadkich. Sama mam cienkie, delikatne i wrażliwe z natury włosy, które kilka lat temu były nieakceptowaną częścią mojego wyglądu. Było mi przykro, że nie są grube, gęste, bujne, że się nie kręcą i są zniszczone. Nie dodawały uroku – wręcz przeciwnie. Czułam się nieatrakcyjnie ze zniszczonymi, suchymi, strączkującymi się włosami, które dodatkowo były cienkie i niezbyt gęste. Patrząc na koleżanki, które miały się czym pochwalić, robiło mi się przykro.
Moje rozgoryczenie osiągnęło najwyższy stan i, na moje szczęście, postanowiłam dowiedzieć się, jaka jest przyczyna niekorzystnego wyglądu włosów. Dowiedziałam się między innymi, że mają pewne uwarunkowania genetyczne, których nigdy nie będę mogła przeskoczyć, jak np. grubość pojedynczego włosa czy ilość włosów na głowie. Okazało się również, że na niektóre aspekty mam realny wpływ i jest możliwa zmiana kondycji włosów. Po 3 latach świadomego dbania o włosy udało mi się doprowadzić je do bardzo dobrej kondycji, zwiększyć obwód kucyka o 1,5 cm, a wiem, że może być jeszcze lepiej.
Kluczem do pokonania kompleksów, zarówno tych włosowych, jak i każdych innych, są według mnie dwie rzeczy:
1. Świadomość.
Zarówno tego, co nie jest od nas zależne jak i rzeczy, które możemy zmienić. Obecnie wyznaję zasadę, że jeżeli mogę coś zmienić w swoim wyglądzie czy kwestiach osobowościowych, to po prostu to zmieniam. Mogę sprawić, że włosy będą zdrowe, ładnie podcięte i błyszczące. Nie mogę natomiast podwoić obwodu kucyka. Taka świadomość ograniczeń i rzeczy, na które mam wpływ, niesamowicie wycisza i pozwala zrozumieć fakty bez angażowania emocji.
2. Porównywanie się z sobą
Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał włosy grubsze, bardziej gęste, ładniejszy kolor, lepszy skręt, większy blask itd. Dążymy do ideału włosowego, a przecież ideał nie istnieje, ponieważ „idealny” to pojęcie subiektywne i dla każdego oznacza coś innego. Porównujemy siebie do innych, zamiast obserwować zmiany jakie zachodzą w nas samych na przestrzeni lat. Nie jesteśmy w stanie pewnych rzeczy przeskoczyć. Moja 7 cm kitka (z której jestem bardzo dumna swoją drogą), nie będzie nigdy taka jak włosy Kosmetycznej Hedonistki (pozdrawiam :-)). No nie ma bata :-) Dlatego warto porównywać siebie do siebie – to jedyny, realny punkt odniesienia.
Dzisiaj moje cienkie włosy są zdecydowanie atutem i dumą. Nie zamieniłabym ich na żadne inne, ponieważ dzięki nim: założyłam bloga, zdobyłam wiedzę, która pozwoliła mi się rozwinąć na wielu płaszczyznach, poznałam ludzi, którzy mnie inspirują, doświadczyłam rzeczy, które nigdy by się nie wydarzyły, gdyby nie cienkie włosy. Zmieniłam swoje myślenie na temat włosów i innych części ciała. Chcę zarażać dobrą zmianą inne kobiety. Uważam, że wszystko co spotyka nas w życiu, jest po coś. Możemy albo się dołować i wpędzać w jeszcze większe kompleksy, albo potraktować naszą „wadę” jako lekcję od życia i w mądry sposób ją przepracować. Tutaj na pewno pomoże coaching i rozwój osobisty, który pomaga naprowadzić myślenie na właściwe tory :-) Dlatego jeśli masz kompleksy na punkcie swoich włosów lub czegokolwiek innego, zastanów się, co możesz zrobić, by poczuć się lepiej i jaką lekcję podsuwa Ci życie. Być może twój kompleks będzie początkiem całkiem nowej, inspirującej drogi. Tego Ci życzę :-*”.
Dziewczynom
bardzo dziękuję za zaangażowanie i ciekawe wypowiedzi, a Was zachęcam do
dyskusji: co jest Waszym włosowym kompleksem i jak sobie z nim radzicie? A może
już udało Wam się niektóre z nich pokonać? I czy – Waszym zdaniem – można w
ogóle mieć kompleks na punkcie włosów, czy może to zwykła przesada?
Polecam inne wpisy z tej serii:
Przez wiele lat miałam straszne kompleksy dotyczące swoich włosów. Nauczyłam się jednak o nie dbać i przede wszystkim zaakceptowałam to że nie są gładką taflą ale falami, które także mają swój urok. To był klucz do sukcesu :)
OdpowiedzUsuńGood for you! :)
UsuńMoim włosowym kompleksem jest brak objętości, ale chyba wypróbuje ten patent ze wcieraniem glinki zielonej. Już chyba nawet gdzieś się na to natknęłam, ale jakoś trudno mi było wprowadzić to w życie ;)
OdpowiedzUsuńTeż muszę to sprawdzić :)
UsuńMoim wielkim włosowym kompleksem było posiadanie siana zamiast włosów. Jednym słowem puch. Teraz jest o wiele lepiej ale nadal nie jest jak sobie wymarzyłam. Chociaż zmianę widać gołym okiem :D
OdpowiedzUsuńBędzie lepiej, grunt, że widać zmianę na lepsze :)
UsuńGdy byłam mała moim największym kompleksem były kręcone włosy. W dodatku w ogole rosnąć nie chciały, były krótkie. Dzieciaki mnie przezywały "lokówka" albo "lokownica". Wszystko się potem zmieniło, kiedy te same dzieciaki nieco dorosły i musiały spędzać długie godziny z lokówką aby uzyskać efekt chociaż trochę podobny do mojego...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJak milo sie tu czytac, az mi serce rosnie:) wszystkie dziewczyny swietnie sie spisaly:D
OdpowiedzUsuń:*
UsuńJako małe dziecko miałam włosy proste jak druty - uwielbiałam je. W wieku około 12 lat zaczęły się one puszyć i kręcić... I to był mój największy kompleks - falo-loki. Nienawidziłam ich wręcz i usilnie prostowałam. Mimo to były zdrowe i ładne. Kilka lat temu postawiłam na keratynowe prostowanie u fryzjera i to był mój największy błąd. Efektem był prosty puch i nie było to przeproteinowanie. Włosy były paskudne. Keratyna nigdy się z nich nie wypłukała... Dzięki pielęgnacji udało się trochę zniwelować puch i od czasu do czasu 'wyciągnąć' z nich drobne fale, ale to tyle... Także mój kompleks trwa już od dawna i nie zapowiada się, żeby coś się w tym kierunku zmieniło. Chyba, że długość, która została potraktowana keratyną w końcu odrośnie ;)
OdpowiedzUsuńTo pokazuje, że nie każdemu służy to samo... Trzymam kciuki za powrót pięknych fal :)
UsuńPodoba mi się pokazanie jednego problemu z różnych punktów widzenia, super zebrałaś te opinie. :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy kompleks to nie za duże słowo, ale odkąd pamiętam denerwowały mnie baby hair wiecznie odstające wokół całej głowy i psujące każdą fryzurę :/
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie. Zawsze taki oreołek wokół głowy mam:)
UsuńMoim kompleksem włosowym są cienkie włosy i ich podatność do przetłuszczania się.. Niestety jedyne co mogę teraz zrobić to myć je codziennie, jednak nie jest to dla mnie dużym problemem :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post i wypowiedzi dziewczyn! Pozdrawiam :3
Moje też są cienkie, ale mamy zapewne inne zalety, grubość włosa to nie wszystko! :))
UsuńRewelacyjny tekst!
OdpowiedzUsuńSama ciągle walczę sama z sobą, żeby nie wmawiać sobie, że coś we mnie jest "Nie dość dobre" - bo przecież jestem najlepszą wersją siebie jaką znam ;)
No właśnie!! :)
UsuńBardzo lubię te serię na Twoim blogu :-) wypowiedzi dziewczyn są bardzo budujące ;-)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńMoim największym kompleksem są rzadkie i cienkie włosy. Bardzo staram się je zagęścić :)
OdpowiedzUsuńZapraszam!http://paradise-by-candice.blogspot.com/
Ważne żeby się nie poddawać! Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńWażne żeby się nie poddawać! Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, warty zaglądania. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój http://madameisabell.blogspot.com/ :)
Moje włosowe kompleksy sprawiły, że zaczęłam o nie dbać. Przyznam, że gdy mam gorszy dzień i mam trochę dość moich włosów to robię sobie piękną fryzurę używając narzędzi tortur (prostownicy albo lokówki) i trochę mi się humor poprawia... ;)
OdpowiedzUsuńCoś o tym wiem :P
UsuńPrzeczytałam wypowiedzi dziewczyn i wróciłam do tego co napisałaś na początku- to co dla nas jest kompleksem, inni tego najprawdopodobniej w ogóle nie zauważają albo uważają za urocze :) Śledzę poczynania wszystkich dziewczyn, które się tu wypowiadały i wiem, że nie raz im zazdrościłam ;)
OdpowiedzUsuńJa też :) Tak to jest z tymi kompleksami :)
Usuń