Obu szczotek – z włosia oraz
Tangle Teezer – używam od około dwóch lat i każda z nich służy mi do nieco
innych celów. Tym samym zauważam różnice w efektach, które powodują na moich
włosach. I chociaż obie działają świetnie, jestem zdania, że nie są dla każdego
i znacząco się od siebie różnią.
W drugim wpisie z serii „Z
różnych punktów widzenia” zapytałam więc inne blogerki o ich opinię w temacie
obu szczotek: co o nich sądzą, która z nich jest lepsza i do jakich włosów
będzie najbardziej odpowiednia? Po udzieleniu poniżej swojej krótkiej opinii
oddaję więc głos dwóm Ewelinom, Darii i Agnieszce – każda z nich ze swojego
punktu widzenia (i co najważniejsze – z perspektywy swoich włosów, a przecież
te u każdego są inne) oceniła funkcjonalność szczotki z włosia (a właściwie:
szczeciny) dzika oraz Tangle Teezer!
Tangle
Teezer czy szczotka z włosia dzika – co wybrać?
Tak jak już wspomniałam obie szczotki całkowicie zrewolucjonizowały moje podejście do czesania włosów. Szczotki z włosia dzika używam w domu – zazwyczaj przed wyjściem do pracy i wieczorem. W ciągu dnia zaś sięgam po Tangle Teezer – mam dwie jej kompaktowe wersje, więc jedną zawsze noszę w torebce.
Na moich włosach obie szczotki sprawują się doskonale – nie szarpią, nie ciągną, dobrze rozczesują i nie plączą. Nie zauważyłam także, aby powodowały łamanie lub rozdwajanie się moich włosów. Każda z nich ma jednak odrębną zaletę, która zdecydowanie odróżnia ją od tej drugiej: szczotka z włosia sprawia, że włosy są bardziej puszyste, Tangle Teezer zaś lepiej wygładza i ujarzmia. Mam też wrażenie, że ze względu na swoją strukturę TT jest też lepszy do rozczesywania włosów, gdyż działa mniej delikatnie niż szczotka ze szczeciny, która – nota bene – nadaje za to pasmom ładniejszy połysk.
Oczywiście są to obserwacje poczynione na moich włosach – słyszałam, że opinie na ten temat bywają różne, co pokazują chociażby wypowiedzi dziewczyn, które przeczytacie w tym wpisie! Wynika to z tego, że każdy z nas ma inne włosy, które różnią się chociażby gęstością, porowatością czy grubością, a wszystkie te elementy wpływają na to, czy pasma się plączą i czy łatwo jest je rozczesać.
Reasumując, nie potrafię ocenić, którą szczotkę lubię bardziej. Gdybym musiała z jednej zrezygnować, skłaniałabym się chyba przy pozostaniu przy TT, jednak obie uważam za świetne i na pewno nigdy nie zamienię ich już na zwykłą, drogeryjną szczotkę z plastiku.
Ewelina
(Eulallia e-blondynka) z bloga Eulallia2013
„Jako fryzjerka mam do
czynienia z wieloma różnymi
szczotkami do czesania włosów. W charakterze osoby posiadającej włosy cienkie i porowate zdecydowanie wybieram i polecam szczotki Tangle Teezer. Większość pań
zaczyna coraz bardziej się nimi interesować i o nie dopytywać. Każdy jednak
posiada inne włosy (porowatość, grubość, gęstość, struktura, długość) i nie
każdemu będzie służyła ta sama szczotka. Te
z naturalnego włosia bardzo ładnie wygładzają i dyscyplinują włosy. W moim przypadku to wygładzenie wpływa na niekorzyść, ponieważ długość traci na objętości i uczesanie wygląda nienaturalnie płasko.
Samo to dyskwalifikuje u mnie tę szczotkę, ale na pewno znajdą się osoby, które pragną takiego wygładzenia, więc będzie to dla nich świetny wybór. Ja niestety nie jestem zadowolona z jej użytkowania między innymi też przez to, że strasznie puszy porowate końce, w związku z tym muszę wygładzać je dłońmi lub TT. Moim zdaniem mija się to z celem, a przecież nie mam zamiaru przy każdym czesaniu używać do tego kilku szczotek. Zauważyłam też, że nie rozczesują dokładnie kołtunów, a jedynie się po nich ślizgają. W efekcie spędzam nad tą czynnością dwa razy więcej czasu niż normalnie.
Ulubiony i niezawodny efekt daje mi Tangle Teezer, dzięki niemu uzyskuję pełną objętość i puszystość włosów – nie mylić z puszącymi. Szczotka eliminuje kołtuny, minimalizując łamanie i rozdwajanie. Czesze całą swoją powierzchnią i przyjemnie masuje skórę głowy. Zalecana jest do zniszczonych koloryzacją włosów, przedłużanych, splątanych, a także dla dzieci. Fajnym plusem TT jest to, że szczotka służy za pojemniczek na przechowywanie gumek i spinek, warto to wykorzystać bo jest naprawdę pojemna. :)
Wiem że może być to kwestią przyzwyczajenia, ale muszę o tym wspomnieć – mianowicie chodzi o komfort czesania i to, jak szczotka leży w dłoni. Mój Tangle Teezer "salon elite" doskonale wpasowuje się w dłoń i absolutnie nie ma mowy o wyślizgnięciu go z ręki. Trzy lata z nim bardzo odzwyczaiły mnie od szczotek z uchwytem i wcale za takimi nie tęsknię.
Jako że jest to seria "Z różnych punktów widzenia" pozwolę sobie na koniec dopisać, jaka szczotka według mnie powinna się sprawdzić przy danym typie włosa.
- Tangle Teezer – włosy cienkie, średniej grubości, wysokoporowate, zdrowe, rzadkie, o średniej gęstości, proste, lekko falowane, długie lub średniej długości, włosy doczepiane i dziecięce, skłonne do plątania.
- Szczotka z naturalnego włosia – włosy nisko i średnioporowate, średniej gęstości i grubości, proste, długie lub średniej długości.
- Tangle Teezer prawdopodobnie nie sprawdzi się przy włosach grubych i gęstych.
- Szczotka z naturalnego włosia prawdopodobnie nie sprawdzi się przy włosach wysokoporowatych, grubych i gęstych”.
Ewelina
z bloga Włosy muszą być długie
"Szczerze mówiąc używam
obu tych szczotek. Z tą różnicą, że Tangle
Teezer służy mi do rozczesania włosów po umyciu. Szczotką z dzika natomiast
czeszę włosy, gdy są już zupełnie suche. Dlaczego?
Gdy
używałam tylko i wyłącznie szczotki z dzika, moje włosy puszyły się okropnie.
Nie mogłam nad nimi zapanować. W pewnym momencie odkryłam zależność: nie
mogę szczotką z dzika czesać mokrych włosów, bo to właśnie je puszy. Od
tej pory do czesania mokrych, splątanych po myciu kosmyków, używam Tangle
Teezera. Dodatkowo bardzo łatwo i szybko jest mi przy jej użyciu rozczesać
dokładnie włosy. Czasami również przeczesuję nią włosy w ciągu dnia, ponieważ
posiadam wersję kompaktową i noszę ją często w torebce. Stosuję ją także do
masażu skóry głowy. Sprawdza się przy tym świetnie.
Ze
szczotką z dzika jednak się nie rozstaję, ponieważ tylko ona jest bardzo
delikatna dla moich cienkich i słabych włosów. Szczególnie, gdy są
one pofalowane, dużo łatwiej mi je przeczesywać dzikiem niż plastikowymi
szczotkami. Łatwiej też rozczesać poplątane, suche i rozjaśniane końce.
Podsumowując w skrócie moją
wypowiedz: szczotek nigdy za wiele :)”.
Daria
z bloga dkeepcalmandloveyourself
„W moim przypadku wybór pomiędzy szczotką Tangle Teezer a szczotką z naturalnego włosia jest trudny, na co dzień bowiem używam drewnianego grzebienia, który na moich włosach sprawdza się najlepiej. Lubię jednak Tangle Teezer przede wszystkim dlatego, że świetnie wygładza włosy. Odnosiłam co prawda wrażenie, że używana solo przyczyniała się do rozdwajania moich cienkich i zniszczonych włosów. Natomiast szczotka z włosia z dzika jest zdecydowanie delikatniejsza, nadaje włosom objętości, potrzeba jednak więcej czasu żeby rozczesać nią włosy i często je puszyła, czasem też elektryzowała.
Obie szczotki mają swoje plusy
i minusy, najbardziej lubię używać je za pomocą dwóch metod: rozczesanie włosów szczotką z dzika,
następnie przeczesanie TT lub rozczesanie
włosów drewnianym grzebieniem, następnie wygładzenie TT. W powyższych
kombinacjach sprawdzają się naprawdę dobrze. Jeśli jednak mogłabym wybrać tylko jedną szczotkę z pomiędzy tych
dwóch, myślę, że zdecydowałabym się na Tangle Teezer, głównie ze względu na
efekt wygładzenia włosów”.
Agnieszka
z bloga Bijum
„Moje włosy od zawsze sprawiały mi problemy. Są cienkie, uwrażliwione i bardzo podatne na wszystkie destrukcyjne czynniki. Jednym z głównym problemów była właśnie kwestia ich czesania. Po starciu z jakimkolwiek narzędziem były suche i niesamowicie spuszone. Moje przemyślenia kieruję więc do posiadaczek właśnie takich kosmyków. :)
Długo, szalenie długo uważałam, że moich włosów po prostu czesać nie należy. Robiłam to jedynie przed myciem i nałożeniem oleju. Potem rozczesywałam już tylko palcami. W międzyczasie wypróbowałam oczywiście kilka typów grzebieni i szczotek, żadna jednak nie zdała w pełni egzaminu. Do czasu… ;) Najpierw jednak przedstawię Wam w punktach, co myślę o poszczególnych narzędziach:
Tangle Teezer:
Szczotka z włosia dzika:
Podsumowując, ani jedna, ani druga kultowa szczotka nie nadawała się dla moich cienkich włosków. Na szczęście znalazłam swój ideał… a jest to hybryda szczotki z włosia naturalnego i szczotki fryzjerskiej. To cudo nosi nazwę Olivia Garden Supreme Combo. Łączy w sobie wyprofilowane igiełki z jonizacją oraz naturalną szczecinę dzika. Dzięki temu rozczesuje jak TT, nadaje kontrolowaną objętość i nie niszczy włosów. Znakomicie sunie nawet po skołtunionych pasmach, delikatnie rozczesuje mokre włosy, nadaje się do suszenia i stylizacji. Jedynie przenoszenie w torebce i mycie wciąż pozostaje kłopotliwe, ale kto raz spróbował Olivii ten wie, że jest to absolutnie warte zachodu. :)
Niestety, w oparciu o własne doświadczenia nie jestem w stanie odpowiedzieć na zadane pytanie. To, którą szczotkę powinno się wybrać, w dużym mierze zależy od efektu, jaki chce się uzyskać. Cienkowłosym jednak odradzam TT jako szczotkę do wszystkiego – u mnie wciąż znajduje zastosowanie jedynie do przeczesywania włosów naolejowanych czy nieświeżych. Używany po kilka razy dziennie powodował jednak uszkodzenia, a tego przecież chcemy uniknąć. ;)
Więcej o szczotce Olivia pisałam tutaj: http://www.bijum.pl/2015/05/170-najlepsza-szczotka-olivia-garden.html”.
Długo, szalenie długo uważałam, że moich włosów po prostu czesać nie należy. Robiłam to jedynie przed myciem i nałożeniem oleju. Potem rozczesywałam już tylko palcami. W międzyczasie wypróbowałam oczywiście kilka typów grzebieni i szczotek, żadna jednak nie zdała w pełni egzaminu. Do czasu… ;) Najpierw jednak przedstawię Wam w punktach, co myślę o poszczególnych narzędziach:
Tangle Teezer:
- Bardzo dobrze i dokładnie rozczesywał nawet niewielkie kołtuniki.
- Nadawał się do przeczesywania naolejowanych włosów lub pasm pokrytych odżywką.
- Nie nadaje się do stylizacji włosów podczas suszenia – pisze o tym nawet sam producent!
- Przy czesaniu włosy lekko się puszyły, ale szybko wracały do właściwemu sobie przyklapu.
- Średnio nadaje się do tworzenia jakichkolwiek fryzur – z uwagi na brak rączki, operowanie nim np. przy spinaniu koka czy warkocza jest trudne.
- Poręczny w torebce – nawet wersja original, która wciąż przewala się u mnie między wszystkimi szpargałami, jakie jestem w stanie upchać do torby ;)
- Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że włosy zaczęły się niszczyć i rozdwajać nawet w połowie długości, zdarzało mi się znajdować pourywane w połowie włoski.
Szczotka z włosia dzika:
- Nie nadaje się do noszenia w torebce – zbiera cały kusz i wszystkie paprochy tego świata, włoski gniotą się i odkształcają.
- W trakcie czesania włosy niesamowicie się puszyły, fruwały dookoła głowy i stawały się nieznośnie lekkie – dzięki temu fajnie nadaje się do odświeżenia fryzury i nadania jej większej objętości, choć w moim przypadku bez serum na końce pod ręką ani rusz.
- Można z jej pomocą stylizować włosy w trakcie suszenia.
- Jest dużo delikatniejsza od TT – nie urywa włosków, nie powoduje ich niszczenia.
- U mnie trudno było nią rozczesać kołtuny, musiałam zdrowo nokombinować się palcami.
- Nie nadaje się do przeczesywania naolejowanych włosów. Co więcej, osobiście unikałam czesania nią choć trochę nieświeżych włosów czy włosów pokrytych silikonowym serum. Z uwagi na kłopotliwe czyszczenie, nie chciałam pakować w nią dodatkowych zanieczyszczeń.
Podsumowując, ani jedna, ani druga kultowa szczotka nie nadawała się dla moich cienkich włosków. Na szczęście znalazłam swój ideał… a jest to hybryda szczotki z włosia naturalnego i szczotki fryzjerskiej. To cudo nosi nazwę Olivia Garden Supreme Combo. Łączy w sobie wyprofilowane igiełki z jonizacją oraz naturalną szczecinę dzika. Dzięki temu rozczesuje jak TT, nadaje kontrolowaną objętość i nie niszczy włosów. Znakomicie sunie nawet po skołtunionych pasmach, delikatnie rozczesuje mokre włosy, nadaje się do suszenia i stylizacji. Jedynie przenoszenie w torebce i mycie wciąż pozostaje kłopotliwe, ale kto raz spróbował Olivii ten wie, że jest to absolutnie warte zachodu. :)
Niestety, w oparciu o własne doświadczenia nie jestem w stanie odpowiedzieć na zadane pytanie. To, którą szczotkę powinno się wybrać, w dużym mierze zależy od efektu, jaki chce się uzyskać. Cienkowłosym jednak odradzam TT jako szczotkę do wszystkiego – u mnie wciąż znajduje zastosowanie jedynie do przeczesywania włosów naolejowanych czy nieświeżych. Używany po kilka razy dziennie powodował jednak uszkodzenia, a tego przecież chcemy uniknąć. ;)
Więcej o szczotce Olivia pisałam tutaj: http://www.bijum.pl/2015/05/170-najlepsza-szczotka-olivia-garden.html”.
Inny wpis z tej serii: Kiedy pojawiają się pierwsze efekty pielęgnacji włosów?
Wpisy na temat szczotek:
ciekawe, ja myślę że moje włosy niekoniecznie polubiłyby się ze szczotką włosa dzika ;)
OdpowiedzUsuńU mnie zdecydowanie wygrywa TT, po potrafi porządnie rozczesać włosy. Szczotka z włosa dzika nie radzi sobie z tym zupełnie i do tego zbiera się na niej kurz, który strasznie ciężko usunąć :/
OdpowiedzUsuńjak dla mnie tt jest numerem 1 ;)
OdpowiedzUsuńMam i TT i z włosia z dzika :D Dzik niestety nie rozczesuje mi włosów... Nadaje im za to puszystość, gładkość i blask :D I są takie mięciutkie :D
OdpowiedzUsuńTT mam tylko wersje kompaktową do torebki ( w owieczki <3 ) i niestety też nie nie jestem z niej w 100% zadowolona... mam dość dużo włosów i aby je całe rozczesać trzeba się bardzo namęczyć z tymi włosami pod spodem... szczotka tam nie dochodzi :( może wersja normalna będzie lepsza :D
Nie mam ani tej ani tej niestety więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale chciałabym obie :)
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna TT :)
OdpowiedzUsuńMam TT i bardzo dobrze się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńCo do drugiej nie posiadam, ale TT mi wystarcza :P
http://magicworldprincesscarmen.blogspot.com/
Nigdy nie miałam szczotki z włosia dzika, ale Tangle Teezer bardzo lubię. :D
OdpowiedzUsuńJednak pozostanę wierna Tangle :)
OdpowiedzUsuńPo dziku moje włosy się puszyły i nie umiałam ich rozczesać - był za miękki. TT sprawdza się dobrze, ale obecnie czeszę się drewnianym grzebieniem, mam wrażenie że jest jeszcze delikatniejszy :)
OdpowiedzUsuńOd miesiąca używam TT i już nie wyobrażam sobie życia bez tej szczotki. Jest genialna :)
OdpowiedzUsuńMi TT szarpie włosy :c
OdpowiedzUsuńTT się u mnie nie spisał a szczotka z włosia jest fantastyczna ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna, dokładna, merytoryczna recenzja, z mojego punktu widzenia nie zabrakło niczego :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzczotka Olivia bardzo mnie zainteresowała. Niestety ale to fakt, że TT u cienkowłosych może powodować uszkodzenia, stąd ciężko decydować się tylko i wyłącznie na tego rodzaju szczotkę. Buziaki Kochana, pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna szczotce z włosia ale może powrócę do TT:)
OdpowiedzUsuńMam i TT i szczotkę z włosia dzika - obie uwielbiam, ale dla mnie ich "działanie" jak dla mnie jest zupełnie inne ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie TT jest numerem jeden. A szczotka z dzika nie jest dla moich włosów niestety :(
OdpowiedzUsuńhttp://onesmallmystery.blogspot.com/
Te szczotki są absolutnie genialne. :-)
OdpowiedzUsuńMam TT, ale jakoś mnie nie powala na kolana.
OdpowiedzUsuńJa wciąż nie mogę się zdecydować. Szczotkę z włosa dzika mam dopiero od niedawna, ale jeszcze mnie nie zachwyciła, a na TT ciągle narzekam...
OdpowiedzUsuńja testuje właśnie TT, Ikoo i dzika i jeszcze nie wybrałam swojego ulubieńca
OdpowiedzUsuńi jak Ikoo?
UsuńJak one wygladaja cenowo?:)
OdpowiedzUsuńJak one wygladaja cenowo?:)
OdpowiedzUsuńTT kupiłam za ok. 60 zł, ale w drogeriach są o połowę tańsze, a szczotkę z włosia w Realu nabyłam za ok. 20 zł :)
UsuńA ja zamiast tt uzywam paddle brush, ktora swietnie sprawdza sie i na suchych, jak i na mokrych wlosach. Doskonale wczesuje sie nia odzywke na mokre wlosy. Jesli chodzi o szczotke z naturalnego wlosia, posiadam ale tak jak sporo innych dziewczyn, zauwazylam, ze puszy troszke i moje wlosy, takze uzywam jej tylko na suchych wlosach. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńja mimo wsyztsko wolę TT :) przyzywczaiłam się i mi odpowiada ;D jako jedyna szczotka jest w stanie rozczesać moje kręcone włosy :)
OdpowiedzUsuńHeh ja podobnie jak Bijum jestem zdania ze ani jedna ani druga nir są w 100% odpowiednie dla mnie. TT rwał włosy i robił spustosznie z moimi koncowkami ale dobrze rozczesywal. Z kolei szczotka z wlosia dzika nie radzi sobie zupełnie z koltunami i puszy niemilosiernie moje wlosy :-D. U mnie czym pomiedzy okazala sie zwykła drewniana szczotka z drewnianymi iglami ;-) trzeba z nia bardziej uwazac niz z TT ale noe wyrządza krzywdy ;-)
OdpowiedzUsuń