Dbanie o włosy to istne pole minowe – gdy zaczęłam się
zastanawiać nad tym, co mnie najbardziej w tym dbaniu i pielęgnacji denerwuje,
wyszczególniłam tak wiele punktów, że wpis, który planowałam opublikować w
jednym kawałku, będę musiała w efekcie podzielić na kilka długich części :)
Ale do rzeczy. Oto pierwsze cztery sprawy, które w
pielęgnacji włosów mnie zwyczajnie wkurzają!
Włosy nie chcą
współpracować
Złośliwość rzeczy martwych, jak na martwe w swojej
strukturze włosy przystało, dotyczy też najwyraźniej fryzury.
W ostatnią sobotę wybierałam się na baseny termalne.
Wiadomo: chlor, sole, para wodna powstająca na styku gorącej wody i mroźnego
powietrza, czyli wszystko to, czego włosy nienawidzą. Dzień wcześniej, myśląc o
tym, że i tak upnę włosy, a po kilku minutach pływania będą przecież wyglądać
fatalnie i nie ma co się starać, umyłam głowę byle czym i nałożyłam jakąkolwiek
maskę na minimalny niezbędny czas (15 minut). Efekt? Błyszczące, lejące
się i dociążone włosy. Demet!
Pół biedy, jeśli się
nie staram, a włosy i tak wyglądają ładnie. Gorzej, jak poświęcam im wieczór, a
następnego dnia rano mam ochotę włożyć głowę pod kran… Dziwnym trafem ta
druga opcja prawie zawsze pojawia się przed imprezą, ważnym spotkaniem lub
dniem, w którym zależy mi na tym, by dobrze wyglądać. Ależ mnie to wkurza.
Nigdy nie wiadomo, jak
zadziała dany składnik
„Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana” – mawiała jedna z
przebrzmiałych już polskich celebrytek. Owszem, można sobie teoretyzować, że
humektanty w zimie to zły pomysł, a nakładanie proteinowej maski piąty dzień z
rzędu może zrobić włosom kuku, ale jednak co praktyka, to praktyka. Przyznajcie szczerze, jak często zdarza
się Wam jednego dnia chwalić dany składnik lub kosmetyk pod niebiosa, a
następnego macie ochotę wyp… wywalić go do kosza i przycisnąć butem?
Włosy są kapryśne – taki
z tego morał. Bez testowania nie będziemy wiedzieć, co akurat tym naszym
pasuje.
A gdyby tak włosy każdego z nas były takie same? To samo im
odpowiadało? To samo je niszczyło? Byłoby łatwiej, ale też dużo nudniej :) A tak wcieramy wcierkę
poleconą przez przyjaciółkę, kupujemy szampon, o którym przeczytaliśmy
pochlebną recenzję na jakimś blogu albo stosujemy odżywkę, która – zgodnie z
opisem producenta – ma w tydzień naprawić szkody powstałe na włosach w ciągu
ostatnich pięciu lat. I modlimy się, żeby żaden z nich nie spowodował u nas
łupieżu albo nadmiernego wypadania… No risk, no fun!
Trudno znaleźć
dobrego fryzjera
Co tam fryzjera, nawet przedstawiciele
danych firm kosmetycznych nie wiedzą, co tak naprawdę kryje się w zachwalanych
przez nich produktach!
Z racji swojej pracy mam często do czynienia m.in. z różnymi
konsultantami występującymi z ramienia dużych i małych koncernów. Dwa tygodnie temu zostałam zaproszona na
spotkanie z przedstawicielami jednej z bardzo popularnych, polskich firm
kosmetycznych produkujących znane wszystkim włosomaniaczkom szampony do włosów.
Gdy tylko zdążyłam usiąść, dostałam do ręki rzeczony szampon i zostałam
uraczona peanem na jego temat. Owszem, produkt jest naprawdę dobry i ogólnie
lubiany, ale chciałam dopytać o kilka szczegółów. Być może nie powinnam, bo w
tym momencie cały profesjonalizm przedstawicielki prysnął jak bańka mydlana.
Nasza rozmowa wyglądała wówczas mniej więcej tak:
– Szampon jest naprawdę wspaniały, nie zawiera żadnych szkodliwych
dodatków, silikonów, parabenów…
– Rozumiem, a czy znajdziemy w nim silne detergenty?
– (widoczna konsternacja na twarzy) Eeeee…?
– Mam na myśli SLS lub SLES?
– (panika w oczach, nerwowe spoglądanie na pozostałe
przedstawicielki firmy) To znaczy… Tutaj… (nagle wątpliwe olśnienie, pani
przedstawicielka się rozpogadza) Nie, nie, tutaj nie ma silikonów!
Jednym słowem: dramat w jednym akcie. Nie wymagam od nikogo
znajomości składów produktów, ale żeby nie wiedzieć, co się
sprzedaje/zachwala/promuje?
Przy okazji mogę Wam
zdradzić, że wielu przedstawicieli firm kosmetycznych traktuje blogerki z dużym powątpiewaniem
i mówi o nich z ironicznym uśmieszkiem na twarzy – bo „chcą wciąż testować
nasze produkty za darmo” i „nawet pani nie uwierzy, co te włosomaniaczki kładą
na włosy!” :)
Ale wracając do fryzjerów. Byłam u wielu i mam wrażenie, że
początkująca włosomaniaczka ma większą wiedzę na temat włosów niż większość z
nich. Może miałam pecha, ale często
zdarzało mi się obserwować fuszerki odwalane przez fryzjerów, którzy farbują
zniszczone i spalone włosy na blond, „bo klientka tak chce”, lakierują fryzury,
nadając im kształt hełmu albo obcinają końcówki tępymi nożyczkami.
Ostatnio słyszałam, że fryzjer nie wiedział, co to jest
Tangle Teezer. Innym razem, że uparcie rozczesywał loki na sucho. O moich
przeprawach z jedną z fryzjerek już wiecie (początek tego wpisu). Niestety,
wbrew temu, co kiedyś sądziłam, koloryzacja w salonie wcale nie oznacza, że
jesteśmy pod dobrą opieką… Zazwyczaj ta „opieka” okazuje się iście szatańska. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo piekła mnie
skóra głowy w trakcie jednego z takich farbowań albo jak po innym jasne pasemka
ciągnęły mi się przez kilka miesięcy jak guma do żucia…
I tu dochodzimy do setna sprawy: jeśli nie fryzjer, to kto ma się znać na włosach?! Ręce opadają.
Większa świadomość na
temat włosów rodzi frustracje
Kiedyś spałam sobie beztrosko w rozpuszczonych włosach. Nie
nosiłam czapki, bo tak mi było wygodniej. Oszczędzałam, używając przez wiele
lat tego samego szamponu naszpikowanego silikonami. Suszyłam włosy gorącym
nawiewem suszarki, bo tak jest szybciej. Jednym słowem: żyłam sobie w swojej
słodkiej nieświadomości, szczęśliwie i beztrosko.
A teraz? O nieeee. Teraz wybrzydzam, sprawdzam, poszukuję,
studiuję składy, porównuję i wpadam w paranoję. Mam świadomość tego, co się
kryje w niektórych kosmetykach, lawiruję więc tak, by ich unikać. Kiedyś szłam do sklepu i wrzucałam do
koszyka pierwszy lepszy szampon w ładnej, przyciągającej wzrok butelce. Teraz
od razu okręcam ją na drugą stronę i z zacięciem godnym chemika studiuję listę
składników. A potem biorę do ręki jego sąsiada i znów czytam. A potem
kolejnego, bo poprzedni przecież nie był zbyt dobry…
I chociaż jestem wierna zasadzie „twoje włosy są dla ciebie,
a nie ty dla nich”, często łapię się na tym, że ich dobro przedkładam nad inne
ważne sprawy (spóźnię się? Trudno, przecież nie wyjdę w wilgotnych włosach!
Związanie włosów na noc sprawi, że następnego dnia fryzura będzie przypominała
afro Tiny Turner? Nieważne, grunt, że końcówki się nie zniszczą!)…
Teraz już po prostu zbyt wiele wiem, by beztrosko się nie
przejmować. Uważajcie więc dziewczyny: kto raz zdobędzie wiedzę na temat
włosów, ten już nigdy nie będzie taki sam! ;)
A czy Was to wkurza? Czy
Wasze włosy też są tak kapryśne? Byłyście kiedyś u naprawdę dobrego fryzjera?
Podobne wpisy:
Podobne wpisy:
dokąłdnie mam te same odczucia:) a z fryzjerem najbardziej
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa! ;)
OdpowiedzUsuńNajgorsza jest chyba ta frustracja i to, że włosy nie chcą współpracować. A jak mi naprawdę zależy, żeby wyglądały ładnie to poza tym, że nie chcą się układać pada deszcz i wtedy już z moją fryzurą dzieją się cuda :]
U mnie pod wpływem deszczu zawsze robił się puch, ale po keratynowym jest o niebo lepiej :)
UsuńMuszę przyznać, że bardzo ciekawie czyta się Twoje wpisy :) Ja fryzjera nie byłam od października i nie wybieram się, na pewno nie szybko. Wybitnie denerwuje mnie obcinanie 10 cm zamiast 3 o które proszę (wiem dokładnie jak wyglądają moje końcówki i o ile chce je skrócić...). Przeważnie nie wdaje się w dyskusję z fryzjerkami a jeżeli już to robie to nie bardzo wiedziały o czym ja mówię....
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio byłam chyba w październiku :)
UsuńMuszę przyznać, że bardzo ciekawie czyta się Twoje wpisy :) Ja fryzjera nie byłam od października i nie wybieram się, na pewno nie szybko. Wybitnie denerwuje mnie obcinanie 10 cm zamiast 3 o które proszę (wiem dokładnie jak wyglądają moje końcówki i o ile chce je skrócić...). Przeważnie nie wdaje się w dyskusję z fryzjerkami a jeżeli już to robie to nie bardzo wiedziały o czym ja mówię....
OdpowiedzUsuńO jak ja się tutaj uśmiałam. Ja nie chodzę do fryzjera, podcinam włosy nową maszynką na prosto.
OdpowiedzUsuńPopatrz, zachciało nam się a żyłyśmy w takiej błogiej nieświadomości... a teraz same problemy (w sklepie, u fryzjera, u rodziny) wyglądamy jakbyśmy były kosmitkami w koczkach na czubku głowy czy kapturowych suszarkach, mamy odgniecione i zniekształcone (przy najmniej ja) włosy po nocnym upięciu i zazwyczaj wyglądają dobrze świeżo po myciu, żeby następnego dnia w dziwnych miejscach odstawać i robić nam istne gniazdko kukułcze na czubku.
Ja akurat koczki tego typu robię rzadko, głównie na noc i latem jak jest gorąco ;) Wolę rozpuszczone ;)
UsuńOch, u mnie po hennie włosy zawsze były super, a przed weselem siostry musiałam biec do fryzjera bo miałam po niej (jeden, jedyny raz!) mega puch i siano. Gdzie tu logika? Czasem czuję frustracje, ale jak nie mam czasu to wmawiam sobie, że przecież świetnie mi w upiętych włosach :)
OdpowiedzUsuńJa mialam największy problem z fryzjerem :D
OdpowiedzUsuńNiestety ja nigdy nie ufałam fryzjerom. Zawsze wizyta kończyła się albo płaczem albo krzykiem. Wiele początkujących fryzjerów uczy się a później im się to nudzi bo to monotonne nie jeżdżą na szkolenia, nie wiedzą nic o nowych trendach a później odbija się to na klientkach. Wiem po tym jak patrze na ludzi z mojej szkoły pierwszy rok wszycy ekscytowali się strzyżeniem, farbowaniem itp. A gdy teraz przychodzi powtórka tematów np. z przed roku to niektórzy tylko nosem kręcą bo po co? Mi np. każdy zabieg nawet powtarzający się 100razy sprawia taką samą przyjemność bo naprawdę to lubię. Człowiek uczy się na błędach i na pewno ten setny raz wyjdzie lepiej niż dziewięćdziesiąty dziewiąty dlatego warto się przyłożyć. Tak samo mamy z pielęgnacją włosów. Każda włosomaniaczka uczy się na błędach by później wiedzieć co nam pasuje a czego unikać. Ahh się rozpisałam :-P ale cóż poruszyłaś temat z fryzjerami, który bardzo mnie irytuje ale taka jest przykra prawda :-)
OdpowiedzUsuńO widzisz, Ty coś wiesz na ten temat :) Chętnie poczytałabym więcej o tym oczami fryzjerki, może jakiś wpis zrobisz? :)
UsuńChętnie zrobię. Planowałam zrobić post trochę na temat tego co robię w szkole, czego się aktualnie uczymy i jak to wygląda nauka u mnie na pracowni :-) musze nad tym pomyśleć. Na pewno coś w tym stylu się pojawi ;-)
UsuńBaaaardzo chętnie poczytam!
UsuńBardzo podoba mi się ostatnie zdanie''Uważajcie więc dziewczyny: kto raz zdobędzie wiedzę na temat włosów,ten już nigdy nie będzie taki sam!'' ;)
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko prawdziwe :D
OdpowiedzUsuńCudowny wpis! Uśmiałam się, chociaż to był trochę taki "śmiech przez łzy" bo mam podobnie. Szczególnie frustrujący jest właśnie ten fakt, że kiedy nie muszę nigdzie iść, moje włosy wyglądają świetnie, a układają się jeszcze lepiej. Ale impreza? W ten dzień wyglądam jak skrzyżowanie mopa z drucianą szczotką. W sobotę wybywam na zabawę - wypróbowałam nową fryzurę - wyszła bardzo dobrze, ale znając życie - w sobotę wyjdzie fatalnie :D No i z czytaniem składów mam to samo - co znacząco wydłuża mój pobyt w sklepie. W dodatku wszystkie zioła, ziółka, oleje, mieszaniny i eksperymenty irytują domowników, a przy okazji i ja tracę czas, no ale... kurczę, w jakimś zwariowanym sensie lubię to :D
OdpowiedzUsuńHaha ja też :))
UsuńZgodze sie ze wszystkim ;D
OdpowiedzUsuńnie spotkałam jeszcze dobrego fryzjera :( moje włosy albo coś pokochają albo znienawidzą, nie ma półśrodków :)
OdpowiedzUsuńJa to chyba mam szczescie, bo trafiałam zarówno do dobrych jak i złych fryzjerów no ale tak jest w z kazdym zawodzie, ze są dobrzy i kiepscy fachowcy. Teraz w nowym domu znalazłam już fajną panią fryzjerke, która umie ciąć moj typ włosów, choć w mieście studenckim dwa podejścia były spalone. Co do produktów zawsze staram sie znaleźć taki kosmetyk, który sie sprawdza w danym użyciu zawsze zawsze i jak mam jakies specjalne wyjscie to nie kombinuje tylko stawiam na ten kosmetyk nawet, jeżeli nie gwarantuje spektakularnych efektów. To mi daje bezpieczeństwo :) i jednak jestem typem, który włosy wysuszy, ale sie nie spóźni :P
OdpowiedzUsuńJa się nienawidzę spóźniać, więc jak jest takie ryzyko, latam po domu jak szalona byle tylko wyjść o czasie ;)
UsuńJa na szczęście nareszcie trafiłam na dobrą fryzjerkę - a uwierz mi, że przy kręconych jeszcze trudniej taką znaleźć :/ Kiedyś pamiętam jak jednak mnie zapytała: "Prostujesz włosy czy cały czas chodzisz w kręconych?" Odpowiedziałam więc zgodnie z prawdą, że raczej nie prostuję. Potem okazało się (przy podcinaniu końcówek u mamy), że narobiła mi z tyłu takie schody, ze głowa mała...Włosy nie kręciły się, były takie jakby "pogniecione", ale tych schodów widać nie było...do czasu jak je mam rozczesała na prosto i nie wiedziała jak ciąć ;/
OdpowiedzUsuńTeraz na szczęście jest super ;)
Z tego, co słyszałam, mało który fryzjer wie jak ciąć kręcone włosy...
UsuńZgadzam się z punktem pierwszym. Włosy zawsze robią na złość, a przecież powinny się nas słuchać, w końcu to nam zawdzięczają miejsce pobytu :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy sa na szczęście mało wymagajace, prawie na każdy kosmetyk przeznaczony do włósów reagują dobrze, widoczne jet działanie kosmetyku. :)
OdpowiedzUsuńświęta prawda ! moje włosy lubiły proteiny, wyglądały po nich jak milion $ Dlaczego piszę w czasie przeszłym ? Bo nabawiłam się przeproteinowania ! Tak samo z siemieniem lnianym. Raz po nim włosy jak marzenie, a następnym razem tępe i do niczego :/ Co do fryzjerów, to po prostu masakra. Oczywiście jest tak jak mówisz, kiedyś bym się nie przejęła, ale jak fryzjer zaczął mi targać włosy próbując je rozczesać, albo nakładać farbę z włosem i pod włos, tapirować (!) itd. to myślałam, że wstanę z fotela i wyjdę tak jak stoję...
OdpowiedzUsuńCiągnięcie za włosy - o tak! Też to nieraz przeżyłam...
UsuńCzasami też mnie wkurza, że za dużo wiem na temat włosów, łapię się na tym, że ciągle chcę uświadamiać innych ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, ja wolę wizyty u dentysty niż u fryzjera :(
OdpowiedzUsuńAż tak?! :P
UsuńOj zgadzam się co do fryzjera. Ja obecnie chodzę do sąsiedniego salonu ale nie lubię tego, że bardzo szarpie włosy... Najlepsza fryzjerka jaką znam mieszka jakieś 40km ode mnie :(
OdpowiedzUsuńMoże to straszne co teraz powiem, ale coraz częściej dopadają mnie myśli typu: "chyba kończę z włosomaniactwem". Oczywiście wiele nawyków pozostanie, świadomość jest większa a wiedza, którą zdobyłam na pewno jeszcze nie raz uratuje moje włosy. Złości mnie natomiast to, że pomimo intensywnej pielęgnacji i zaangażowania moim włosom nadal wiele brakuje do ideału i notorycznie wypadają.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na przyłączenie się do akcji DENKOWANIA produktów :)
Idealne to chyba nigdy nie będą, dbanie o włosy moim zdaniem to jest "praca" perpetum mobile ;)
UsuńMoje kudły właśnie wtedy nie chcą współpracować, kiedy powinny. Klasyk, chyba większość tak ma:p
OdpowiedzUsuńAle zagięłaś panią przedstawicielkę, chciałabym jej minę widzieć;D
Co do fryzjerów to ojej...lata nie byłam. W domu podcinam, oszczędna jestem;D
Jak mam podcinać, to też zawsze robię to w domu :)
UsuńMnie wkurza to, że trzeba je regularnie co jakiś czas podcinać, żeby końce się ładnie prezentowały. A no i samo zabezpieczanie końcówek, też jest przeze mnie nie lubiane ;)
OdpowiedzUsuńObcinamy, zapuszczamy i tak w kółko ;)
UsuńJa nie znalazłam dobrego fryzjera, ale mimo wszystko trzymam się tego co ma salon zaraz za moim blokiem. Po 1- blisko, a po 2- wiem, że jak mówię ŚCIĄĆ 3CM to zetnie mi 3, nie 30 , po 3. Po umyciu włosy odsącza ręcznikiem papierowym.
OdpowiedzUsuńPomimo całej reszty grzechów(czesanie zwykłym grzebieniem moich kręciołków.., suszenie gorącą suszarką... i miliard innych), wolę już chodzić do tej Pani fryzjer, niż testować innych... :D
Ech, wszędzie te same zasady są widać stosowane ;)
UsuńMoje włosy od zawsze były kapryśne,ale wtedy nie walczyłam z tym i nie starałam się zrozumieć. Teraz już troszkę wiem, dlaczego co i jak. Obserwuję co lubią, a co niekoniecznie. Co do fryzjerów, święta prawda. 90% fryzjerów nie ma najmniejszego pojęcia o PIELĘGNACJI włosów. Nie wiedzą co to są proteiny, emolienty , humektanty. Brak podstawowej wiedzy. Często zamiast szczerze doradzić, nie farbować włosów, jak są za słabe, lub delikatnie się z nimi obchodzić - to wolą zarobić parę złotych i spieprzyć komuś włosy na parę dobrych lat.
OdpowiedzUsuńNo niestety, mam podobne zdanie. Chociaż na pewno jest też wielu dobrych fryzjerów w Polsce.
UsuńOj, z tymi fryzjerami to trudno się nie zgodzić, większość nie ma pojęcia o tym,jak dbać o włosy. Zwykłe podcięcie też bywa ryzykowne,bo linijka to chyba trudno dostępny produkt.
OdpowiedzUsuńNajwidoczniej :D
Usuńczysta prawda :D
OdpowiedzUsuńmoja największa frustracja to te upięcia na noc, kiedyś zawsze spałam z rozpuszczonymi, niedawno chciałam pójść spać z włosami rozpuszczonymi aby się nie pogniotły i dalej były proste i co? nie mogłam usnąć bo miałam w głowie : końcówki się ocierają, przekręcasz się na drugi bok i jedna po drugiej się łamie, poduszka, zamek, czy pociągnięcie włosów albo położenie się na nich przez przypadek..masakra ! w nocy z tej bezsenności wstałam po omacku znalazłam gumkę związałam włosy i usnęłam...paranoja..
podczas ostatniej wizyty u fryzjera miałam ochotę walnąć fryzjerkę szczotką w łeb jak mi je zaczęła na siłe rozczesywać a raczej jakby próbując wyrwać włosy. ciśnienie mi wzrosło niesamowicie. Jakby nie czuła że reba iść powoli od dołu, do góry i powoli rozczesywać włosy.. a nie "na raz" moje cieniutkie skłonne do kołtunów biedaczki :(
za dużo wiemy, ale cóź zrobić, już za późno trzeba z tym żyć:D
ale mnie rozbawiłaś tą historią :P
UsuńFaktycznie paranoja, ja aż tak nie mam :P
Muszę zgodzić się z Tobą w stu procentach ;) Moja frustracja osiągnęła chyba najwyższy poziom przed sylwestrem. Maska, serum, papiloty? Pfff co to dla włosów, pomimo fal na co dzień akurat ten jeden raz będą wywijać się każdy w inną stronę ;) Z kolei moja ostatnia wizyta u fryzjera skończyła się podcinaniem samodzielnym w domu. Tylko chciałabym jeszcze coś dodać na temat Twojej anegdotki - tak naprawdę na taką opinię producentów zapracowały sobie właśnie blogerki. Jakiś czas temu czytałam świetny wpis o tym, że wiele blogerek po prostu tak się ceni. Trzeba napisać pochlebną recenzję? To co, przecież kosmetyk będzie za darmo, obs za obs? Pewnie, za 500 obserwacji jest współpraca z tym producentem, a za 1000 z tamtym. Przykre, ale faktycznie można się z tym spotkać na ogromnej ilości blogów ;)
OdpowiedzUsuńMasz absolutną rację co do blogerek, niestety, często trafiam na naprawdę fatalne blogi z recenzjami, w których 3/4 wpisu to opis producenta, a poniżej ocena 10/10 i peany na cześć danego kosmetyku wraz z linkiem do strony, gdzie go można kupić. Sponsoring jest dość powszechnym problemem na blogach. No i ta obserwacja za obserwację, to mnie naprawdę WKURZA.
UsuńMnie za to denerwuje czesanie moich wlosow, choć powinno być przyjemne XD
OdpowiedzUsuńAle jak sama się czeszesz? Dlaczego? Kołtuny? ;)
UsuńZgadzam się! :D
OdpowiedzUsuńAle przyjemny tekst - tzn fajnie było zobaczyć że nie tylko ja tak mam :)
OdpowiedzUsuńA punkt 1 wypisz wymaluj moje włosy. Zostaje w domu i umyje włosy = włosy jak z magazyny czy też z reklamy. Ważne wyjście i umyje włosy = gdzie są nożyczki :D !
Otóż to :P
Usuńnajgorsze jest własnie jak przed ważnym spotkaniem włosy wyglądają jakby piorun w nie trafil :-D
OdpowiedzUsuńNiestety bardzo trudno trafić na dobrego fryzjera :(
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię, gdy ktoś zastanawia się np. nad jakąś wlosową sprawą, a gdy ja coś powiem na ten znany mi temat to od razu słyszę, że mam obsesję na punkcie włosów. To okropne, bo jeśli coś lubimy to nie znaczy, że jesteśmy jakieś nienormalne albo psychiczne! :(
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga :) Ja często nic nie mówię, bo:
Usuńa) nie chcę wyjść na mądralę,
b) to zawsze kończy się długą rozmową, którą zresztą lubię, ale nie zawsze jest na to czas i miejsce ;)
Trudno znaleźć dobrego fryzjera - zgadzam się w 100%. Też mnie to denerwuje... szczęściary posiadające taki skarb trzymajcie się go ;) Ja ostatnio 1 raz nie zawiodłam się po wyjściu od fryzjera, jeśli po drugim również będę zadowolona to na pewno tam wrócę :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i pozdrawiam !
ja u fryzjera byłam ostatnio ponad trzy lata temu, by pofarbować włosy, trochę podciąć i ułożyć fryzurę na swój własny ślub. Normalnie nie chodzę, bo zbyt wielu fryzjerów mnie już zawiodło. Zazwyczaj podcinanie końcówek, kończy się obcięciem 10 cm (albo i więcej)- żaden babsztyl nigdy nie uprzedził mnie, że zamierza to zrobić i dlaczego. Farbowanie również beznadziejne. Sama nie potrafię się tak ufajdać farbą jak robi to fryzjerka. Moja koleżanka lepiej pofarbowała mi włosy, chociaż robiła to pierwszy raz, ja sama robię to o wiele lepiej. Czasami mnie jednak korci co by pójść do takiego rzekomo super salonu fryzjerskiego i zapytać kogoś o porowatość włosów... ;0
OdpowiedzUsuńMasz niepowtarzalny styl pisania - dlatego bardzo lubię czytać Twoje posty;) A co do tematu - fryzjerkę akurat mam wspaniałą i to od kilku dobrych lat;) Ale zgadzam się z Tobą, że taka włosowa świadomość zmienia pod pewnym względem życie.
OdpowiedzUsuńWłosy nie chcą współpracować- tego wręcz nie cierpię :) Akurat z fryzjerem nie mam problemu bo jest nim moja siostra :D
OdpowiedzUsuńDamn it a nie demet 😆
OdpowiedzUsuń