Strony

poniedziałek, 9 lutego 2015

Co mnie najbardziej wkurza w dbaniu o włosy? (cz. I)


Dbanie o włosy to istne pole minowe – gdy zaczęłam się zastanawiać nad tym, co mnie najbardziej w tym dbaniu i pielęgnacji denerwuje, wyszczególniłam tak wiele punktów, że wpis, który planowałam opublikować w jednym kawałku, będę musiała w efekcie podzielić na kilka długich części :)

Ale do rzeczy. Oto pierwsze cztery sprawy, które w pielęgnacji włosów mnie zwyczajnie wkurzają!

Włosy nie chcą współpracować

Złośliwość rzeczy martwych, jak na martwe w swojej strukturze włosy przystało, dotyczy też najwyraźniej fryzury. 

W ostatnią sobotę wybierałam się na baseny termalne. Wiadomo: chlor, sole, para wodna powstająca na styku gorącej wody i mroźnego powietrza, czyli wszystko to, czego włosy nienawidzą. Dzień wcześniej, myśląc o tym, że i tak upnę włosy, a po kilku minutach pływania będą przecież wyglądać fatalnie i nie ma co się starać, umyłam głowę byle czym i nałożyłam jakąkolwiek maskę na minimalny niezbędny czas (15 minut). Efekt? Błyszczące, lejące się i dociążone włosy. Demet!

Pół biedy, jeśli się nie staram, a włosy i tak wyglądają ładnie. Gorzej, jak poświęcam im wieczór, a następnego dnia rano mam ochotę włożyć głowę pod kran… Dziwnym trafem ta druga opcja prawie zawsze pojawia się przed imprezą, ważnym spotkaniem lub dniem, w którym zależy mi na tym, by dobrze wyglądać. Ależ mnie to wkurza.

Nigdy nie wiadomo, jak zadziała dany składnik

„Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana” – mawiała jedna z przebrzmiałych już polskich celebrytek. Owszem, można sobie teoretyzować, że humektanty w zimie to zły pomysł, a nakładanie proteinowej maski piąty dzień z rzędu może zrobić włosom kuku, ale jednak co praktyka, to praktyka. Przyznajcie szczerze, jak często zdarza się Wam jednego dnia chwalić dany składnik lub kosmetyk pod niebiosa, a następnego macie ochotę wyp… wywalić go do kosza i przycisnąć butem?

Włosy są kapryśne – taki z tego morał. Bez testowania nie będziemy wiedzieć, co akurat tym naszym pasuje.

A gdyby tak włosy każdego z nas były takie same? To samo im odpowiadało? To samo je niszczyło? Byłoby łatwiej, ale też dużo nudniej :) A tak wcieramy wcierkę poleconą przez przyjaciółkę, kupujemy szampon, o którym przeczytaliśmy pochlebną recenzję na jakimś blogu albo stosujemy odżywkę, która – zgodnie z opisem producenta – ma w tydzień naprawić szkody powstałe na włosach w ciągu ostatnich pięciu lat. I modlimy się, żeby żaden z nich nie spowodował u nas łupieżu albo nadmiernego wypadania… No risk, no fun!


Trudno znaleźć dobrego fryzjera

Co tam fryzjera, nawet przedstawiciele danych firm kosmetycznych nie wiedzą, co tak naprawdę kryje się w zachwalanych przez nich produktach!

Z racji swojej pracy mam często do czynienia m.in. z różnymi konsultantami występującymi z ramienia dużych i małych koncernów. Dwa tygodnie temu zostałam zaproszona na spotkanie z przedstawicielami jednej z bardzo popularnych, polskich firm kosmetycznych produkujących znane wszystkim włosomaniaczkom szampony do włosów. Gdy tylko zdążyłam usiąść, dostałam do ręki rzeczony szampon i zostałam uraczona peanem na jego temat. Owszem, produkt jest naprawdę dobry i ogólnie lubiany, ale chciałam dopytać o kilka szczegółów. Być może nie powinnam, bo w tym momencie cały profesjonalizm przedstawicielki prysnął jak bańka mydlana. Nasza rozmowa wyglądała wówczas mniej więcej tak:

– Szampon jest naprawdę wspaniały, nie zawiera żadnych szkodliwych dodatków, silikonów, parabenów…
– Rozumiem, a czy znajdziemy w nim silne detergenty?
– (widoczna konsternacja na twarzy) Eeeee…?
– Mam na myśli SLS lub SLES?
– (panika w oczach, nerwowe spoglądanie na pozostałe przedstawicielki firmy) To znaczy… Tutaj… (nagle wątpliwe olśnienie, pani przedstawicielka się rozpogadza) Nie, nie, tutaj nie ma silikonów!

Jednym słowem: dramat w jednym akcie. Nie wymagam od nikogo znajomości składów produktów, ale żeby nie wiedzieć, co się sprzedaje/zachwala/promuje?

Przy okazji mogę Wam zdradzić, że wielu przedstawicieli firm kosmetycznych traktuje blogerki z dużym powątpiewaniem i mówi o nich z ironicznym uśmieszkiem na twarzy – bo „chcą wciąż testować nasze produkty za darmo” i „nawet pani nie uwierzy, co te włosomaniaczki kładą na włosy!” :)

Ale wracając do fryzjerów. Byłam u wielu i mam wrażenie, że początkująca włosomaniaczka ma większą wiedzę na temat włosów niż większość z nich. Może miałam pecha, ale często zdarzało mi się obserwować fuszerki odwalane przez fryzjerów, którzy farbują zniszczone i spalone włosy na blond, „bo klientka tak chce”, lakierują fryzury, nadając im kształt hełmu albo obcinają końcówki tępymi nożyczkami.

Ostatnio słyszałam, że fryzjer nie wiedział, co to jest Tangle Teezer. Innym razem, że uparcie rozczesywał loki na sucho. O moich przeprawach z jedną z fryzjerek już wiecie (początek tego wpisu). Niestety, wbrew temu, co kiedyś sądziłam, koloryzacja w salonie wcale nie oznacza, że jesteśmy pod dobrą opieką… Zazwyczaj ta „opieka” okazuje się iście szatańska. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo piekła mnie skóra głowy w trakcie jednego z takich farbowań albo jak po innym jasne pasemka ciągnęły mi się przez kilka miesięcy jak guma do żucia…

I tu dochodzimy do setna sprawy: jeśli nie fryzjer, to kto ma się znać na włosach?! Ręce opadają.

Większa świadomość na temat włosów rodzi frustracje

Kiedyś spałam sobie beztrosko w rozpuszczonych włosach. Nie nosiłam czapki, bo tak mi było wygodniej. Oszczędzałam, używając przez wiele lat tego samego szamponu naszpikowanego silikonami. Suszyłam włosy gorącym nawiewem suszarki, bo tak jest szybciej. Jednym słowem: żyłam sobie w swojej słodkiej nieświadomości, szczęśliwie i beztrosko.

A teraz? O nieeee. Teraz wybrzydzam, sprawdzam, poszukuję, studiuję składy, porównuję i wpadam w paranoję. Mam świadomość tego, co się kryje w niektórych kosmetykach, lawiruję więc tak, by ich unikać. Kiedyś szłam do sklepu i wrzucałam do koszyka pierwszy lepszy szampon w ładnej, przyciągającej wzrok butelce. Teraz od razu okręcam ją na drugą stronę i z zacięciem godnym chemika studiuję listę składników. A potem biorę do ręki jego sąsiada i znów czytam. A potem kolejnego, bo poprzedni przecież nie był zbyt dobry…

I chociaż jestem wierna zasadzie „twoje włosy są dla ciebie, a nie ty dla nich”, często łapię się na tym, że ich dobro przedkładam nad inne ważne sprawy (spóźnię się? Trudno, przecież nie wyjdę w wilgotnych włosach! Związanie włosów na noc sprawi, że następnego dnia fryzura będzie przypominała afro Tiny Turner? Nieważne, grunt, że końcówki się nie zniszczą!)…

Teraz już po prostu zbyt wiele wiem, by beztrosko się nie przejmować. Uważajcie więc dziewczyny: kto raz zdobędzie wiedzę na temat włosów, ten już nigdy nie będzie taki sam! ;)


A czy Was to wkurza? Czy Wasze włosy też są tak kapryśne? Byłyście kiedyś u naprawdę dobrego fryzjera? 

Podobne wpisy:

62 komentarze:

  1. dokąłdnie mam te same odczucia:) a z fryzjerem najbardziej

    OdpowiedzUsuń
  2. Święte słowa! ;)
    Najgorsza jest chyba ta frustracja i to, że włosy nie chcą współpracować. A jak mi naprawdę zależy, żeby wyglądały ładnie to poza tym, że nie chcą się układać pada deszcz i wtedy już z moją fryzurą dzieją się cuda :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pod wpływem deszczu zawsze robił się puch, ale po keratynowym jest o niebo lepiej :)

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że bardzo ciekawie czyta się Twoje wpisy :) Ja fryzjera nie byłam od października i nie wybieram się, na pewno nie szybko. Wybitnie denerwuje mnie obcinanie 10 cm zamiast 3 o które proszę (wiem dokładnie jak wyglądają moje końcówki i o ile chce je skrócić...). Przeważnie nie wdaje się w dyskusję z fryzjerkami a jeżeli już to robie to nie bardzo wiedziały o czym ja mówię....

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że bardzo ciekawie czyta się Twoje wpisy :) Ja fryzjera nie byłam od października i nie wybieram się, na pewno nie szybko. Wybitnie denerwuje mnie obcinanie 10 cm zamiast 3 o które proszę (wiem dokładnie jak wyglądają moje końcówki i o ile chce je skrócić...). Przeważnie nie wdaje się w dyskusję z fryzjerkami a jeżeli już to robie to nie bardzo wiedziały o czym ja mówię....

    OdpowiedzUsuń
  5. O jak ja się tutaj uśmiałam. Ja nie chodzę do fryzjera, podcinam włosy nową maszynką na prosto.
    Popatrz, zachciało nam się a żyłyśmy w takiej błogiej nieświadomości... a teraz same problemy (w sklepie, u fryzjera, u rodziny) wyglądamy jakbyśmy były kosmitkami w koczkach na czubku głowy czy kapturowych suszarkach, mamy odgniecione i zniekształcone (przy najmniej ja) włosy po nocnym upięciu i zazwyczaj wyglądają dobrze świeżo po myciu, żeby następnego dnia w dziwnych miejscach odstawać i robić nam istne gniazdko kukułcze na czubku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat koczki tego typu robię rzadko, głównie na noc i latem jak jest gorąco ;) Wolę rozpuszczone ;)

      Usuń
  6. Och, u mnie po hennie włosy zawsze były super, a przed weselem siostry musiałam biec do fryzjera bo miałam po niej (jeden, jedyny raz!) mega puch i siano. Gdzie tu logika? Czasem czuję frustracje, ale jak nie mam czasu to wmawiam sobie, że przecież świetnie mi w upiętych włosach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mialam największy problem z fryzjerem :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety ja nigdy nie ufałam fryzjerom. Zawsze wizyta kończyła się albo płaczem albo krzykiem. Wiele początkujących fryzjerów uczy się a później im się to nudzi bo to monotonne nie jeżdżą na szkolenia, nie wiedzą nic o nowych trendach a później odbija się to na klientkach. Wiem po tym jak patrze na ludzi z mojej szkoły pierwszy rok wszycy ekscytowali się strzyżeniem, farbowaniem itp. A gdy teraz przychodzi powtórka tematów np. z przed roku to niektórzy tylko nosem kręcą bo po co? Mi np. każdy zabieg nawet powtarzający się 100razy sprawia taką samą przyjemność bo naprawdę to lubię. Człowiek uczy się na błędach i na pewno ten setny raz wyjdzie lepiej niż dziewięćdziesiąty dziewiąty dlatego warto się przyłożyć. Tak samo mamy z pielęgnacją włosów. Każda włosomaniaczka uczy się na błędach by później wiedzieć co nam pasuje a czego unikać. Ahh się rozpisałam :-P ale cóż poruszyłaś temat z fryzjerami, który bardzo mnie irytuje ale taka jest przykra prawda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, Ty coś wiesz na ten temat :) Chętnie poczytałabym więcej o tym oczami fryzjerki, może jakiś wpis zrobisz? :)

      Usuń
    2. Chętnie zrobię. Planowałam zrobić post trochę na temat tego co robię w szkole, czego się aktualnie uczymy i jak to wygląda nauka u mnie na pracowni :-) musze nad tym pomyśleć. Na pewno coś w tym stylu się pojawi ;-)

      Usuń
    3. Baaaardzo chętnie poczytam!

      Usuń
  9. Bardzo podoba mi się ostatnie zdanie''Uważajcie więc dziewczyny: kto raz zdobędzie wiedzę na temat włosów,ten już nigdy nie będzie taki sam!'' ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie to wszystko prawdziwe :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny wpis! Uśmiałam się, chociaż to był trochę taki "śmiech przez łzy" bo mam podobnie. Szczególnie frustrujący jest właśnie ten fakt, że kiedy nie muszę nigdzie iść, moje włosy wyglądają świetnie, a układają się jeszcze lepiej. Ale impreza? W ten dzień wyglądam jak skrzyżowanie mopa z drucianą szczotką. W sobotę wybywam na zabawę - wypróbowałam nową fryzurę - wyszła bardzo dobrze, ale znając życie - w sobotę wyjdzie fatalnie :D No i z czytaniem składów mam to samo - co znacząco wydłuża mój pobyt w sklepie. W dodatku wszystkie zioła, ziółka, oleje, mieszaniny i eksperymenty irytują domowników, a przy okazji i ja tracę czas, no ale... kurczę, w jakimś zwariowanym sensie lubię to :D

    OdpowiedzUsuń
  12. nie spotkałam jeszcze dobrego fryzjera :( moje włosy albo coś pokochają albo znienawidzą, nie ma półśrodków :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja to chyba mam szczescie, bo trafiałam zarówno do dobrych jak i złych fryzjerów no ale tak jest w z kazdym zawodzie, ze są dobrzy i kiepscy fachowcy. Teraz w nowym domu znalazłam już fajną panią fryzjerke, która umie ciąć moj typ włosów, choć w mieście studenckim dwa podejścia były spalone. Co do produktów zawsze staram sie znaleźć taki kosmetyk, który sie sprawdza w danym użyciu zawsze zawsze i jak mam jakies specjalne wyjscie to nie kombinuje tylko stawiam na ten kosmetyk nawet, jeżeli nie gwarantuje spektakularnych efektów. To mi daje bezpieczeństwo :) i jednak jestem typem, który włosy wysuszy, ale sie nie spóźni :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nienawidzę spóźniać, więc jak jest takie ryzyko, latam po domu jak szalona byle tylko wyjść o czasie ;)

      Usuń
  14. Ja na szczęście nareszcie trafiłam na dobrą fryzjerkę - a uwierz mi, że przy kręconych jeszcze trudniej taką znaleźć :/ Kiedyś pamiętam jak jednak mnie zapytała: "Prostujesz włosy czy cały czas chodzisz w kręconych?" Odpowiedziałam więc zgodnie z prawdą, że raczej nie prostuję. Potem okazało się (przy podcinaniu końcówek u mamy), że narobiła mi z tyłu takie schody, ze głowa mała...Włosy nie kręciły się, były takie jakby "pogniecione", ale tych schodów widać nie było...do czasu jak je mam rozczesała na prosto i nie wiedziała jak ciąć ;/
    Teraz na szczęście jest super ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co słyszałam, mało który fryzjer wie jak ciąć kręcone włosy...

      Usuń
  15. Zgadzam się z punktem pierwszym. Włosy zawsze robią na złość, a przecież powinny się nas słuchać, w końcu to nam zawdzięczają miejsce pobytu :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Moje włosy sa na szczęście mało wymagajace, prawie na każdy kosmetyk przeznaczony do włósów reagują dobrze, widoczne jet działanie kosmetyku. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. święta prawda ! moje włosy lubiły proteiny, wyglądały po nich jak milion $ Dlaczego piszę w czasie przeszłym ? Bo nabawiłam się przeproteinowania ! Tak samo z siemieniem lnianym. Raz po nim włosy jak marzenie, a następnym razem tępe i do niczego :/ Co do fryzjerów, to po prostu masakra. Oczywiście jest tak jak mówisz, kiedyś bym się nie przejęła, ale jak fryzjer zaczął mi targać włosy próbując je rozczesać, albo nakładać farbę z włosem i pod włos, tapirować (!) itd. to myślałam, że wstanę z fotela i wyjdę tak jak stoję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągnięcie za włosy - o tak! Też to nieraz przeżyłam...

      Usuń
  18. Czasami też mnie wkurza, że za dużo wiem na temat włosów, łapię się na tym, że ciągle chcę uświadamiać innych ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj tak, ja wolę wizyty u dentysty niż u fryzjera :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Oj zgadzam się co do fryzjera. Ja obecnie chodzę do sąsiedniego salonu ale nie lubię tego, że bardzo szarpie włosy... Najlepsza fryzjerka jaką znam mieszka jakieś 40km ode mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  21. Może to straszne co teraz powiem, ale coraz częściej dopadają mnie myśli typu: "chyba kończę z włosomaniactwem". Oczywiście wiele nawyków pozostanie, świadomość jest większa a wiedza, którą zdobyłam na pewno jeszcze nie raz uratuje moje włosy. Złości mnie natomiast to, że pomimo intensywnej pielęgnacji i zaangażowania moim włosom nadal wiele brakuje do ideału i notorycznie wypadają.

    Zapraszam do mnie na przyłączenie się do akcji DENKOWANIA produktów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealne to chyba nigdy nie będą, dbanie o włosy moim zdaniem to jest "praca" perpetum mobile ;)

      Usuń
  22. Moje kudły właśnie wtedy nie chcą współpracować, kiedy powinny. Klasyk, chyba większość tak ma:p
    Ale zagięłaś panią przedstawicielkę, chciałabym jej minę widzieć;D
    Co do fryzjerów to ojej...lata nie byłam. W domu podcinam, oszczędna jestem;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mam podcinać, to też zawsze robię to w domu :)

      Usuń
  23. Mnie wkurza to, że trzeba je regularnie co jakiś czas podcinać, żeby końce się ładnie prezentowały. A no i samo zabezpieczanie końcówek, też jest przeze mnie nie lubiane ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja nie znalazłam dobrego fryzjera, ale mimo wszystko trzymam się tego co ma salon zaraz za moim blokiem. Po 1- blisko, a po 2- wiem, że jak mówię ŚCIĄĆ 3CM to zetnie mi 3, nie 30 , po 3. Po umyciu włosy odsącza ręcznikiem papierowym.
    Pomimo całej reszty grzechów(czesanie zwykłym grzebieniem moich kręciołków.., suszenie gorącą suszarką... i miliard innych), wolę już chodzić do tej Pani fryzjer, niż testować innych... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, wszędzie te same zasady są widać stosowane ;)

      Usuń
  25. Moje włosy od zawsze były kapryśne,ale wtedy nie walczyłam z tym i nie starałam się zrozumieć. Teraz już troszkę wiem, dlaczego co i jak. Obserwuję co lubią, a co niekoniecznie. Co do fryzjerów, święta prawda. 90% fryzjerów nie ma najmniejszego pojęcia o PIELĘGNACJI włosów. Nie wiedzą co to są proteiny, emolienty , humektanty. Brak podstawowej wiedzy. Często zamiast szczerze doradzić, nie farbować włosów, jak są za słabe, lub delikatnie się z nimi obchodzić - to wolą zarobić parę złotych i spieprzyć komuś włosy na parę dobrych lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, mam podobne zdanie. Chociaż na pewno jest też wielu dobrych fryzjerów w Polsce.

      Usuń
  26. Oj, z tymi fryzjerami to trudno się nie zgodzić, większość nie ma pojęcia o tym,jak dbać o włosy. Zwykłe podcięcie też bywa ryzykowne,bo linijka to chyba trudno dostępny produkt.

    OdpowiedzUsuń
  27. czysta prawda :D
    moja największa frustracja to te upięcia na noc, kiedyś zawsze spałam z rozpuszczonymi, niedawno chciałam pójść spać z włosami rozpuszczonymi aby się nie pogniotły i dalej były proste i co? nie mogłam usnąć bo miałam w głowie : końcówki się ocierają, przekręcasz się na drugi bok i jedna po drugiej się łamie, poduszka, zamek, czy pociągnięcie włosów albo położenie się na nich przez przypadek..masakra ! w nocy z tej bezsenności wstałam po omacku znalazłam gumkę związałam włosy i usnęłam...paranoja..
    podczas ostatniej wizyty u fryzjera miałam ochotę walnąć fryzjerkę szczotką w łeb jak mi je zaczęła na siłe rozczesywać a raczej jakby próbując wyrwać włosy. ciśnienie mi wzrosło niesamowicie. Jakby nie czuła że reba iść powoli od dołu, do góry i powoli rozczesywać włosy.. a nie "na raz" moje cieniutkie skłonne do kołtunów biedaczki :(
    za dużo wiemy, ale cóź zrobić, już za późno trzeba z tym żyć:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale mnie rozbawiłaś tą historią :P
      Faktycznie paranoja, ja aż tak nie mam :P

      Usuń
  28. Muszę zgodzić się z Tobą w stu procentach ;) Moja frustracja osiągnęła chyba najwyższy poziom przed sylwestrem. Maska, serum, papiloty? Pfff co to dla włosów, pomimo fal na co dzień akurat ten jeden raz będą wywijać się każdy w inną stronę ;) Z kolei moja ostatnia wizyta u fryzjera skończyła się podcinaniem samodzielnym w domu. Tylko chciałabym jeszcze coś dodać na temat Twojej anegdotki - tak naprawdę na taką opinię producentów zapracowały sobie właśnie blogerki. Jakiś czas temu czytałam świetny wpis o tym, że wiele blogerek po prostu tak się ceni. Trzeba napisać pochlebną recenzję? To co, przecież kosmetyk będzie za darmo, obs za obs? Pewnie, za 500 obserwacji jest współpraca z tym producentem, a za 1000 z tamtym. Przykre, ale faktycznie można się z tym spotkać na ogromnej ilości blogów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną rację co do blogerek, niestety, często trafiam na naprawdę fatalne blogi z recenzjami, w których 3/4 wpisu to opis producenta, a poniżej ocena 10/10 i peany na cześć danego kosmetyku wraz z linkiem do strony, gdzie go można kupić. Sponsoring jest dość powszechnym problemem na blogach. No i ta obserwacja za obserwację, to mnie naprawdę WKURZA.

      Usuń
  29. Mnie za to denerwuje czesanie moich wlosow, choć powinno być przyjemne XD

    OdpowiedzUsuń
  30. Ale przyjemny tekst - tzn fajnie było zobaczyć że nie tylko ja tak mam :)
    A punkt 1 wypisz wymaluj moje włosy. Zostaje w domu i umyje włosy = włosy jak z magazyny czy też z reklamy. Ważne wyjście i umyje włosy = gdzie są nożyczki :D !

    OdpowiedzUsuń
  31. najgorsze jest własnie jak przed ważnym spotkaniem włosy wyglądają jakby piorun w nie trafil :-D

    OdpowiedzUsuń
  32. Niestety bardzo trudno trafić na dobrego fryzjera :(

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo nie lubię, gdy ktoś zastanawia się np. nad jakąś wlosową sprawą, a gdy ja coś powiem na ten znany mi temat to od razu słyszę, że mam obsesję na punkcie włosów. To okropne, bo jeśli coś lubimy to nie znaczy, że jesteśmy jakieś nienormalne albo psychiczne! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga :) Ja często nic nie mówię, bo:
      a) nie chcę wyjść na mądralę,
      b) to zawsze kończy się długą rozmową, którą zresztą lubię, ale nie zawsze jest na to czas i miejsce ;)

      Usuń
  34. Trudno znaleźć dobrego fryzjera - zgadzam się w 100%. Też mnie to denerwuje... szczęściary posiadające taki skarb trzymajcie się go ;) Ja ostatnio 1 raz nie zawiodłam się po wyjściu od fryzjera, jeśli po drugim również będę zadowolona to na pewno tam wrócę :)

    Obserwuję i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  35. ja u fryzjera byłam ostatnio ponad trzy lata temu, by pofarbować włosy, trochę podciąć i ułożyć fryzurę na swój własny ślub. Normalnie nie chodzę, bo zbyt wielu fryzjerów mnie już zawiodło. Zazwyczaj podcinanie końcówek, kończy się obcięciem 10 cm (albo i więcej)- żaden babsztyl nigdy nie uprzedził mnie, że zamierza to zrobić i dlaczego. Farbowanie również beznadziejne. Sama nie potrafię się tak ufajdać farbą jak robi to fryzjerka. Moja koleżanka lepiej pofarbowała mi włosy, chociaż robiła to pierwszy raz, ja sama robię to o wiele lepiej. Czasami mnie jednak korci co by pójść do takiego rzekomo super salonu fryzjerskiego i zapytać kogoś o porowatość włosów... ;0

    OdpowiedzUsuń
  36. Masz niepowtarzalny styl pisania - dlatego bardzo lubię czytać Twoje posty;) A co do tematu - fryzjerkę akurat mam wspaniałą i to od kilku dobrych lat;) Ale zgadzam się z Tobą, że taka włosowa świadomość zmienia pod pewnym względem życie.

    OdpowiedzUsuń
  37. Włosy nie chcą współpracować- tego wręcz nie cierpię :) Akurat z fryzjerem nie mam problemu bo jest nim moja siostra :D

    OdpowiedzUsuń
  38. Damn it a nie demet 😆

    OdpowiedzUsuń