Kiedy we wrześniu obcięłam włosy
o połowę (z długości sięgającej do połowy pleców skróciły się ledwo do
ramion!), zauważyłam, że taka długość nie jest dla nich odpowiednia. Okazało się, że ich struktura sprawiła, że
kiepsko się układały, gdy były zbyt krótkie (co opisałam tutaj). Nie wzięłam tego wtedy zupełnie pod uwagę i nie wiedziałam,
że może się tak stać. W efekcie przez prawie 4 miesiące wyczekiwałam, aż
osiągną odpowiednią długość i wytrwale je zapuszczałam. Od stycznia jest już
znacznie lepiej – włosy sięgają za ramiona, dzięki czemu zyskały punkt
podparcia i prezentują się całkiem dobrze.
Ten szczegół sprawił, że
postanowiłam przygotować dla was kilka wskazówek, na co zwrócić uwagę, zanim
zdecydujecie się obciąć włosy. Zaznaczam – nie chodzi o nieznaczne podcięcie,
tylko o obcięcie włosów przynajmniej kilkanaście centymetrów. Nie odradzam też
obcinania, sama uwielbiam ten stan, kiedy włosy są skrócone, mają wyraźnie zaostrzone
końcówki i dzięki temu lepiej wyglądają. Ale… zanim sięgniemy po nożyczki,
warto zastanowić się nad pięcioma sprawami. Oto one.
1. Czy taka długość będzie wygodna?
Chodzi przede wszystkim o
dopasowanie fryzury do naszego trybu życia: przy wielu zawodach wymagane jest
wiązanie włosów (gastronomia), są i takie, przy których rozpuszczone, także
krótkie, na przykład sięgające do brody, są po prostu niewygodne i
przeszkadzają. Wiem też, że takie – nazwijmy je – półdługie fryzury nie są zbyt
dobrym pomysłem dla młodych matek, które często się schylają i są cały dzień w ruchu. Włosy lecące na twarz, a jednocześnie zbyt krótkie, by można je było
łatwo związać, to w takich przypadkach udręka. Dopasujmy więc długość
włosów do trybu życia.
2. Czy struktura włosów nadaje się do tej fryzury?
To moim zdaniem kwestia
najbardziej istotna. Chodzi nie tylko o
budowę naszych włosów, ale też o ich gęstość. Od tego będzie zależało to, jak
włosy będą się układać, czy nie będą zbyt przyklapnięte, czy nie będzie widać
prześwitów (przy tych bardzo rzadkich) i tak dalej. W tym zakresie powinien
nam doradzić zaufany fryzjer – taki, który nie idzie na łatwiznę i nie wykonuje
wszystkim tego samego cięcia, bo to według niego modne albo – zwyczajnie dla
niego – wygodne…
Poza tym istotne jest też to, czy
nasze włosy nie przetłuszczają się zbyt szybko. Wiem, że są takie dziewczyny
(szczególnie bardzo młode), które już kilka godzin po umyciu głowy skarżą się
na „przyklap”. Przy dłuższych włosach to nie aż taki wielki problem, można je
związać, ale przy zbyt krótkich może się to okazać kłopotliwe…
3. Czy taka długość będzie ci pasować?
To, co komu pasuje, to oczywiście
kwestia gustu. Wyobraźmy sobie jednak, że – pod wpływem impulsu – decydujemy
się obciąć włosy na krótko i okazuje się, że w takiej fryzurze wyglądamy
naprawdę źle… Przed nami wtedy wiele miesięcy zapuszczania. Podobnie jest z
farbowaniem włosów, szczególnie na ciemne kolory (chociaż szybciej zmienimy kolor niż doczekamy się na powrót długich włosów).
Na to, czy dane cięcie nam pasuje, może mieć wpływ wiele czynników:
kształt twarzy, struktura włosów, to, jak się układają, a nawet kolor cery czy
rodzaj sylwetki. Nie polecam więc decydowanie się na drastyczne cięcie
nagle, na przykład pod wpływem zachęt fryzjera. Szczególnie, że w salonach
fryzjerskich jest specyficzne sztuczne światło, przy którym – na ogół –
wyglądamy nieco inaczej niż przy dziennym.
4. Czy włosy po obcięciu będzie można związać?
Pamiętam, jak w czasach szkolnych
obcięłam włosy do ucha. Wyglądały dobrze, byłam zadowolona, ale minusem tak
krótkiej fryzury okazało się to, że włosów praktycznie nie dało się związać. To
było dość męczące latem czy na zajęciach z WF-u. Warto więc przemyśleć sobie tę
kwestię, szczególnie, jeśli na co dzień cenimy sobie wygodę i wiążemy włosy.
5. Czego będą wymagały włosy po obcięciu?
Kolejny przykład z mojego życia,
także z czasów szkolnych: poszłam wtedy do fryzjera, który namówił mnie na
obcięcie włosów do ramion. Niestety, mocno mi je wtedy wycieniował. Gdy wyszłam
z salonu, byłam nawet zadowolona – włosy były wymodelowane i ładnie ułożone.
Problemy zaczęły się w domu, gdy je umyłam, bo oczywiście nie umiałam podobnie
ich podkręcić, a w dodatku nie wyobrażałam sobie robić tego codziennie przed
lekcjami. A bez tego włosy się oczywiście wywijały. Może nie było tragicznie,
ale to jeden z tych przypadków (dwóch albo trzech w moim życiu), kiedy
obiecałam sobie: nigdy więcej cieniowania.
Dlatego ważną sprawą jest takie
cięcie, które – jeśli nie chcemy co rano przez pół godziny modelować włosów –
wymaga jak najmniej układania i pracy. Zwłaszcza jeśli, tak jak ja, nie macie
ku temu szczególnych zdolności.
A co wy bierzecie pod uwagę przy obcinaniu włosów? Co jest dla was
najważniejsze?
Polecam:
Ja lubię eksperymentować. Bo w sumie... nigdy się nie dowiesz, czy lubisz nosić grzywkę jeśli całe życie będziesz bała się jej zrobić:P
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale grzywka to pikuś przy całej długości :P :)
UsuńMi też cieniowanie nie służy.
OdpowiedzUsuńSłuszne rady. :) Ja kiedyś obcięłam trochę za dużo i później wkurzałam się, że włosy mi wychodzą z kitki. :)
OdpowiedzUsuńOooo też to pamiętam, koszmar ;)
UsuńCieniowanie tez mi nie sluzy ale planuje duze ciecie :)
OdpowiedzUsuńJak duże? :>
UsuńJa cały zeszły rok nosiłam bardzo krótką fryzurkę, bo po prostu miałam już ochotę na zmianę, ale po jakimś czasie zatęskniłam za dłuższymi włosami i trzeba przyznać, że do mojego kształtu twarzy krótkie włosy niezbyt pasują. Teraz mam już boba i nadal zapuszczam - przynajmniej do ramion!
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam wiele razy: najpierw obcięłam, bo chciałam zmiany, a potem tęskniłam do długich :P
UsuńBardzo ciekawe porady. Moje włosy są dość długie i jedyne co wchodzi w grę to obcinanie ich zupełnie na prosto :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy po obcięciu nabrały ogromnej objętości (zwiększyła się co najmniej o 100%), więc pod tym kątem była to dobra decyzja. Natomiast po latach znów poczułam chęć ich zapuszczenia ;)
OdpowiedzUsuńSukcesem w tej kwestii jest odpowiedni fryzjer. Mi długo zajęło zanim trafiłam na odpowiedniego, który za każdym razem potrafi mi dobrze doradzić i wyjdę z salonu obcięta dokładnie tak jak chce.
OdpowiedzUsuńJa ogromnie się bałam ścięcia włosów, miałam włosy do talii, ale były cieniowane co całkiem dobrze wyglądało u mnie, ale jednak zniszczone od rozjaśniania i farbowania, i ścięłam dość sporo, tak do barków i to była jedna z najlepszych decyzji odnośnie fryzury. Nadal końcówki się wywijają, ale krócej idzie mi prostowanie rano :D
OdpowiedzUsuńDlatego ja się cieszę, że trafiłam wreszcie na zaufaną fryzjerkę, do której przychodzę raz na kilka miesięcy i mówię tylko "Chciałabym odświeżyć kształt" :D
OdpowiedzUsuńZ kręconymi to w ogóle fryzjerzy potrafili "podziałać". Nawet nie chcę sobie tego przypominać ;)
Bardzo ciekawy i przydatny tekst, mam nadziję, że te specyfiki pomogą mi na moje problemy z włosami.
OdpowiedzUsuńCiekawe porady! Mi podobają się bardziej długie włosy, dłuższe niż do ramion.
OdpowiedzUsuńMi by bardzo pasowały włosy do ramion. Kiedyś myślałam że będą strasznie oklapnięte ale kiedy obcisła je o 10 cm (miałam je do półowy pleców) od razu zwiększyły swoją objętość. A po ich myciu ą się puszyste i takie jeszcze gęstrze. Tak szczerze marzą mi się teraz włosy do ramion. Tylko jest taki problem że musi się na to zgodzić moja mama, którą niestety trudno będzie przekonać, ponieważ kiedy prosiłam ją żeby skruviła mi je chociaż o te 10 cm na początku po prostu zaczęła niedowieżać. Dopiero po 3 miesiącach proszenia ją o to mi je wszerszcie obcieła.
OdpowiedzUsuńPrzy tym obcisła mój telefon jak zwykle zamienił ten wyraz. Chodziło o obcięłam. Przepraszam.
UsuńDzięki za wpis. Trochę rozjaśnił mi w głowie ;).
OdpowiedzUsuń