Po
majowym spotkaniu z firmą Genactiv Trade,
na którym wysłuchałam ciekawego wykładu trychologicznego i dowiedziałam się o
istnieniu produktów z dodatkiem siary krowiej i mleka klaczy, nie mogłam się
doczekać przetestowania serum Colosregen na własnych włosach. Naiwnie
wierzyłam, że oto mam przed sobą produkt idealny, przełomowe odkrycie i
niezwykły dar natury, który nie tylko przyspiesza porost, ale też zagęszcza
włosy, także w przypadku rozmaitych zmian chorobowych. Naiwna ja, oj naiwna.
Oceny
cząstkowe: dobry, neutralny, słaby.
Opakowanie
Buteleczka
o pojemności 100 ml z długą pipetą i zakręcanym korkiem. Przy drugim użyciu
pipeta odczepiła mi się od nakrętki i pomimo naprawienia od tego czasu nie
napełniała się już w całości, a jedynie naciągała produkt na sam czubek
szklanej rurki (mniej więcej 1/10 długości). Mimo wszystko takie rozwiązanie
uważam za dość wygodne – umożliwia
nałożenie wcierki na skórę głowy poprzez odgarnianie włosów i wyciskanie
produktu na przedziałek bez konieczności moczenia reszty pasm. Problem pojawia
się jednak wtedy, gdy za pomocą pipety chcemy pokryć tył głowy – dla mnie
było to dość niewygodne i najczęściej wcierałam kosmetyk w tym miejscu za
pomocą palców. Wydaje mi się jednak, że ta metoda góruje nad wcierkami z
atomizerem (por. Aktywne serum na porost włosów Agafii).
Zapach
Gdy po raz pierwszy powąchałam Colosregen
na spotkaniu zorganizowanym przez firmę Genactiv Trade, aż mnie zemdliło. Zapach wydał mi się bardzo mleczny,
męczący, a po wtarciu kropelki produktu w skórę dłoni miałam wrażenie, że
utrzymuje się bardzo długo i wciąż go czuć. Na szczęście przy testowaniu
wcierki w domu przestał mi przeszkadzać – nie
uważam go może za przyjemny, wciąż mam wrażenie, że jest bardzo mdły, ale na
pewno nie drażniący. Do tego szybko się ulatnia (gdy wsiąknie) i jest dość
delikatny. Nie pachnie fiołkami, ale nie musi – w końcu nie zawiera dodatków
zapachowych, a dzięki temu zminimalizowane zostało ryzyko podrażnień skóry
głowy.
Skład
Serum
zawiera: Aqua (woda), Propylene Glycol (humektant), Colostrum (siara krowia), Hydrolyzed Silk (hydrolizowany jedwab), Mare Milk (mleko klaczy), Dehydroxanthan Gum (stabilizator), Phenoxyethanol
(konserwant), Ethylhexylglycerin
(naturalny konserwant, humektant).
Szczerze
mówiąc wydawało mi się, że na spotkaniu z firmą produkującą serum Colosregen informowano
nas o tym, iż produkt nie zawiera konserwantów – być może jednak źle
zrozumiałam lub pamięć mnie zawodzi. A może pomyliło mi się to z informacją o
braku dodatków zapachowych?
Mimo wszystko skład
produktu jest krótki i dobry, a opiera się głównie na dwóch flagowych
składnikach: siarze krowiej i mleku klaczy. Wydawać by się mogło, że to naprawdę niezła i ciekawa
zawartość jak na wcierkę do włosów.
Działanie
I
tu zaczyna się problem: nie zauważyłam, aby wcierka w czymkolwiek mi pomogła.
Muszę jednak zaznaczyć, że miałam tylko jedno, wystarczające na miesiąc
stosowania opakowanie, a producent zaleca 3-miesięczną kurację, by dało się
dostrzec efekty. Jednak czy przez ten miesiąc włosy nie powinny rosnąć mi
szybciej? Myślę, że tak – przecież nie chodzi o to, że „wystrzelą” po dwunastu tygodniach,
tylko będą rosnąć po trochu, a przez trzy miesiące zdążą odrosnąć na tyle, że
będzie to zauważalne dla osób postronnych (powinny więc intensywnie rosnąć
przez cały czas kuracji). Tymczasem przyrost
moich włosów po miesiącu stosowania Colosregen wyniósł natomiast… 0,5 cm.
Tak, dobrze widzicie – pół centymetra. Jest to chyba mój niechlubny rekord (mój
typowy przyrost to 1 do nawet 2,5 cm miesięcznie w zależności od stosowanych
preparatów i suplementacji wewnętrznej). Byłam tym wynikiem bardzo rozczarowana
i jestem ciekawa, czy to ja jestem takim „opornym pacjentem”, czy może
skuteczność wcierki wcale nie jest tak wspaniała, jak zakładałam.
Pomyślałam
też, że – skoro na spotkaniu pokazywano nam zdjęcia łysiejących z różnych
powodów osób, które po użyciu wcierki odzyskiwały włosy – być może Colosregen
pomaga głównie w aktywowaniu do wzrostu takich włosów, które wypadły lub są
bardzo wątłe. Innymi słowy, zagęszcza czuprynę. To działanie u siebie trudno
jest mi ocenić po czterech tygodniach używania wcierki, chociaż w przypadku
wielu innych już po miesiącu zauważałam odrastające baby hair – po Colosregen natomiast niespecjalnie. Od czasu
zastosowania wcierki z kozieradki
nie miewam też większych problemów z wypadaniem włosów, a więc i na tym polu
nie zauważyłam efektów stosowania Colosregen.
Dodam,
że przeznaczenie wcierki z siarą krowią i mlekiem klaczy jest bardzo konkretne,
a zadanie, jakie stawia przed nią producent, naprawdę niełatwe. Colosregen ma
bowiem pomagać (cytuję):
- w pielęgnacji skóry głowy ze skłonnością do wypadania, przerzedzania, powstawania zakoli, czy powolnego wzrostu (np. łysienie plackowate, zapalenie mieszków włosowych z wyłysieniem, łysienie telogenowe, łysienie anagenowe, łysienie typu męskiego, łysienie androgenowe u kobiet, łuszczyca, wyprysk, zapalenie mieszków włosowych),
- w regeneracji skóry uszkodzonej w wyniku grzybicy, półpaśca, łuszczycy, twardziny ograniczonej, liszaja płaskiego (wspomagająco),
- po zabiegach dermatochirurgicznych, mezoterapii, przeszczepach wymagających sprawnego gojenia oraz odbudowy flory bakteryjnej i warstwy hydrolipidowej skóry.
Same
poważne sytuacje, a mimo to wcierka nie dała efektów na mojej mało
problematycznej skórze głowy. Naprawdę dziwne. Jestem ciekawa, czy zauważyłabym
cokolwiek po 3 miesiącach stosowania.
Konsystencja
i wydajność
Colosregen stosowałam
codziennie przez cztery tygodnie – zgodnie z zapewnieniem producenta produkt
wystarczył mi zatem na miesiąc używania. Mam jednak wrażenie, że z powodów technicznych, o których
pisałam już wcześniej, tył głowy pokrywałam jedynie minimalną dawką preparatu i
powinnam na to miejsce poświęcić go więcej. Nie wiem jednak, na jak długo
wcierka by wówczas wystarczyła – pewnie o połowę krócej…
Konsystencja
wcierki Colosregen jest średnio gęsta, przypomina trochę zagęszczone mleko. Kolor
produktu jest biały, półprzeźroczysty. Niestety,
jeśli nałożymy na skórę głowy zbyt dużo kosmetyku, włosy mogą się sklejać (wbrew
zapewnieniu producenta) – mi zdarzyło się to kilkukrotnie. Raz nawet
obudziłam się ze sporą białą plamą na przedziałku (mimo że wieczorem dość
dobrze wtarłam Colosregen w skórę i wydawało mi się, że nie powinno osadzić się
aż tak na włosach), która podczas próby wyczesania skruszyła się i wyglądała
jak mały łupież…
Cena i dostępność
Serum Colosregen kosztuje
125 zł za 100 ml. Sporo.
Można je kupić w aptece (chociaż z dostępnością pewnie bywa różnie), wybranych
salonach fryzjerskich i przez internet.
Cóż,
to, że na mnie nie działa, nie znaczy, że nie działa wcale – mam tego
świadomość. Kluczem jest też długość kuracji, ale… skoro po miesiącu nie widzę
żadnych rezultatów, a wręcz odnotowuję u siebie najmniejszy w historii przyrost
włosów, po co miałabym kupować kolejne, w dodatku tak drogie opakowanie?
Dla
mnie serum Colosregen okazał się niewypałem i stratą czasu. Szkoda, bo
pokładałam w nim spore nadzieje. Produkt jest ciekawy i nietypowy, ale w moim
przypadku niewiele więcej dobrego można o nim napisać.
Jestem ciekawa opinii osób,
które miały okazję używać tej wcierki – szczególnie tych, którzy testowali ją
dłużej niż miesiąc!
Zobacz też:
- Turban termalny Hair Spa
- Gumki do włosów Invisibobble
- Pervoe Reshenie, Apteczka Agafii, Aktywne serum ziołowe na porost włosów
- Aliness, suplement diety Naturalny Młody Jęczmień (proszek i tabletki)
- Siara krowia (colostrum) i mleko klaczy na porost włosów? | Preparat chroniący skórę głowy przed drażniącym działaniem farby | Spotkanie Genactiv Trade
Szkoda, że się nie sprawdziła.
OdpowiedzUsuńSzkoda że okazała się totalnym bublem :/
OdpowiedzUsuńMówi się trudno chodż szkoda że nie zadziałała
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak słabo:/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdziło
OdpowiedzUsuń125zl za przyrost 0,5cm? Juz wiem co trzeba omijac szerokim lukiem ;p
OdpowiedzUsuńrówniez używałam tego produktu i dziwie się że po miesiącu wystawiasz mu już opinie:) Ja byłam bardzo zadowolona, mam po nim mnóstwo baby hair.
OdpowiedzUsuńNie napisałam, że nie działa :) Tylko że nie zadziałało u mnie. Po miesiącu stosowania każda przetestowana przeze mnie wcierka dawała jakiekolwiek efekty, a ta żadnych. Mój przyrost się wręcz uwstecznił... Ale cieszę się, że u Ciebie dobrze się sprawuje ;)
UsuńNo cóż.. u mnie również bez efektów a stosowałam dwa bite miesiące. Ba miałam wrażenie, że włosy bardziej się przetłuszczają i totalnie wyglądają na przygnębione:). Baby hair? Nie dostrzegłam nawet potencjału na baby hair;) Generalnie jestem na nie.
UsuńWidzę, że słabe to serum ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdziła ta wcierka...
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową stronę poświęconą powrotowi do naturalnego koloru włosów ;) https://www.facebook.com/pages/Jak-wytrwa%C4%87-w-zapuszczaniu-naturalnego-koloru-w%C5%82os%C3%B3w/1656962601213716
OdpowiedzUsuń0,5 cm na miesiąc ? to faktycznie coś mało tym razem włosy Ci urosły :o
OdpowiedzUsuńA produktu nie miałam.
Szkoda, że działanie serum słabe.
OdpowiedzUsuńMam zbyt dużo taniutkich wcierek przed sobą, żeby tyle kasy wydawać na coś co może się nie sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuń