Strony

środa, 21 stycznia 2015

Pozornie bezpieczne produkty i domowe zabiegi, które mogą zniszczyć włosy!


Soda oczyszczona – przesuszenie i podrażnienia

Mycie włosów sodą oczyszczoną to jeden z popularniejszych ostatnio sposobów na oczyszczenie włosów z nagromadzonych silikonów, protein czy stylizatorów – sprawdza się zwłaszcza w przypadku włosów niskoporowatych, gdyż łatwo odchyla ich łuski. Może się jednak okazać, że włosy po szorowaniu sodą będą bardzo przesuszone.

Soda nie jest polecana do mycia delikatnych i wysokoporowatych włosów, może też podrażniać skórę głowy i przyspieszać wypłukiwanie się farby (przez odchylenie łusek). Ponadto soda ma pH zasadowe, co oznacza, że po jej zastosowaniu musimy zakwasić włosy (np. zakwaszającą płukanką octową lub cytrynową), by domknąć łuski. Konieczne będzie także natychmiastowe nawilżenie włosów w postaci maseczki, by uniknąć przesuszenia.

Aloes i inne humektanty – spuszone włosy

Nawilżacze (humektanty), zamiast nawilżać, powodują na włosach puch, kiedy powietrze jest zbyt wilgotne lub zbyt suche. Więcej na ten temat (w tym także o tym, jak odczytywać punkt rosy) pisałam tutaj: Jak stosować humektanty w zależności od pogody?

Najbezpieczniej jest więc w suche i wilgotne dni zrezygnować lub mocno ograniczyć stosowanie następujących składników w kosmetykach do włosów:
  • mel (miód),
  • panthenol (pantenol),
  • glycerin (gliceryna),
  • linum usitatissimum (siemię lniane),
  • aloe vera, aloe barbadensis z dopiskiem np. juice, extract, gel itd. (aloes),
  • urea (mocznik),
  • hyaluronic acid (kwas hialuronowy).

Żelatyna i inne proteiny – sztywne, suche włosy

Laminowanie włosów żelatyną, podobnie jak stosowanie nadmiaru protein w innej postaci, może prowadzić do przeproteinowania – wtedy zamiast sypkich, gładkich włosów będziemy mieć suche, matowe, sztywne, napuszone i łamliwe. Żelatyna może zaszkodzić przede wszystkim włosom wrażliwym i rozjaśnianym (o czym pisała dawno temu Natalia z Blondhaircare).

Jak radzić sobie z przeproteinowaniem?
  1. Myjemy głowę szamponem z silnym detergentem, np. SLS lub SLES, by usunąć nadbudowane proteiny.
  2. Sięgamy po oleje – olejujemy dowolnym sposobem, ale przed każdym myciem, regularnie.
  3. Używamy nawilżających masek bez protein – takich, które zawierają n. aloes lub mocznik. Możemy też dodawać do zwykłych drogeryjnych masek miód, siemię lniane czy mleczko pszczele. Siemię sprawdzi się też w roli płukanki.
  4. Nakładamy na wysuszone włosy odrobinę oleju lub silikonowego serum.

Jeśli po kilku dniach tak intensywnej pielęgnacji włosy – głównie końcówki – będą wciąż suche i sztywne, warto je podciąć.


Niektóre oleje, płukanki, zioła – barwienie włosów

Dziewczyny o jasnych włosach powinny uważać na niektóre produkty, które mogą je barwić lub przyciemniać, np.:
  • cynamon (głównie w płukance) – może barwić na rudo,
  • olej Amla, z orzechów włoskich i rycynowy – mogą przyciemniać włosy,
  • parafina – może przyciemniać,
  • nafta kosmetyczna – może przyciemniać,
  • szałwia, pokrzywa, skrzyp, rozmaryn (szczególnie w formie płukanek) – mogą przyciemniać włosy, a nawet zabarwić je lekko na zielono (szałwia, pokrzywa),
  • hibiskus – może barwić na rudo,
  • kora dębu – może przyciemniać,
  • płukanka z kawy – może przyciemniać,
  • płukanka z czarnej herbaty – może przyciemniać,
  • płukanka z łupin orzecha włoskiego – może przyciemniać.

Oczywiście nie wszystkie zioła czy produkty od razu wpłyną na kolor włosów – zmianę możemy zauważyć dopiero po kilkukrotnym ich użyciu.

Niektóre zioła – podrażnienia i przesuszone włosy  

To mit, że ziół możemy używać bez obaw, bo są naturalne i nie zrobią nam krzywdy – wiele z nich działa drażniąco i wysuszająco na skórę głowy i włosy. Niektóre mogą też uczulać (np. rumianek).

Działanie wysuszające wykazują m.in.:
  • kora dębu,
  • skrzyp,
  • pokrzywa,
  • szałwia,
  • niektóre zioła indyjskie zawarte w indyjskich olejach, np. Bringraj, Heennara,  Sesa, Vatika koksowa,
  • ziołowe farby takie jak henna.

Peeling skóry głowy – podrażnienia i wypadanie włosów

Peeling skóry głowy, wykonywany na przykład za pomocą rozpuszczonych w szamponie cukru lub kawy, oczyszcza skórę z obumarłego naskórka, wzmacnia włosy poprzez poprawę krążenia, pomaga pozbyć się łupieżu i reguluje pracę gruczołów łojowych. Jednak wykonywany zbyt często lub za mocno może prowadzić do podrażnień i osłabienia cebulek włosowych, a w konsekwencji wypadania włosów.

Zaleca się wykonywać peeling skóry głowy nie częściej niż raz w tygodniu. Jak zrobić to prawidłowo? Do łyżki szamponu (na dłoni lub w miseczce) wsypujemy odrobinę cukru lub kawy, mieszamy i nakładamy na skórę głowy. Delikatnie masujemy i spłukujemy.

Olejowanie skóry głowy – wypadanie włosów

O tym, dlaczego warto olejować włosy, już pisałam (klik), ale dobrze też wiedzieć, że nie każdemu służy nakładanie oleju na skórę głowy – u niektórych osób powoduje to nadmierne wypadanie włosów. Warto też dodać, że nie powinniśmy olejować bardzo przetłuszczonej skóry głowy, która jest pożywką dla grzybów i bakterii – to także może powodować ich wypadanie.


Cytryna – przesuszenie włosów

Cytryna wykazuje rozmaite pozytywne działania na włosy: pomaga je rozjaśnić, hamuje łojotok, dodaje blasku, wzmacnia cebulki. Muszą jednak na nią uważać osoby o włosach zniszczonych i wysokoporowatych – cytryna powoduje często przesuszenie. Po zastosowaniu cytrynowych kosmetyków na włosy warto więc pamiętać o nawilżeniu i użyciu sporej dawki emolientów.

Gorczyca – wypadanie i przesuszenie włosów

Gorczyca to od jakiegoś czasu hit internetu – wystarczy wymieszać gorczycę z wodą, żółtkiem, oliwą i cukrem i nałożyć na skórę głowy. Niektórzy twierdzą, że przyspiesza porost nawet do… 10 cm miesięcznie. Abstrahując od tego, że jest to fizycznie niemożliwe (chociaż gorczyca faktycznie może przyspieszać wzrost włosów), warto wiedzieć, że taka mieszanka może mocno podrażnić skórę głowy, a w efekcie spowodować skutek odwrotny od zamierzonego – wypadanie włosów, a do tego przesuszyć je, wywołać łupież, swędzenie i pieczenie skóry.

Jeśli jednak bardzo chcemy ją wypróbować na sobie, najlepszym wyjściem jest chyba wykonanie uprzednio próby uczuleniowej na małym fragmencie skóry głowy. A jeszcze lepiej – kupienie oleju musztardowego, który działa podobnie, ale nie mamy w jego przypadku aż tak dużego ryzyka podrażnień!

Maść końska – wypadanie włosów, łupież i zmiany alergiczne

Kolejna moda związana z przyspieszaniem porostu jest związana ze stosowaniem maści końskiej w formie wcierki. Dziewczyny, które jej używają, często zaznaczają, że włosy po niej rosną szybciej, pojawiają się baby hair, a sama maść powoduje lekkie pieczenie i uczucie ciepła.

Objawy niepożądane, które mogą się pojawić podczas stosowania końskiej maści na skórę głowy, to: wypadanie włosów, łupież, zmiany alergiczne (wypryski, wysypka), przesuszenie skóry, pieczenie, świąd, a nawet łuszczące się obszary skóry i podrażnienia wyglądające jak poparzenia. Warto ryzykować?

Jak myślicie, jakie jeszcze produkty mogą niszczyć włosy?

46 komentarzy:

  1. Farba do włosów niszczy bardzo. Zwłaszcza jak ma się na nią uczulenie ;)

    Świetny post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o takie stricte domowo-naturalne, ale masz rację :)

      Usuń
    2. Dzika jest autoironiczna <3 :)

      Usuń
  2. Ja tej masci konskiej uzywalam, zyje, nic mi sie nie stało ^^ niestety zmian w przyspieszonym przyroscie tez nie zaobserwowalam :P mysle, że te rzeczy, używane rozsądnie, tragedii nie zrobią. Stosowane na hurra czy w wielkich ilosciach/wysokich stężeniach, to wiadomo, zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie było warto jej używać ;) Ja bym się chyba jednak trochę obawiała.

      Usuń
    2. Nie uwazam, ze nie warto - sprawdzilam jak dziala na mnie, wielu dziewczynom pomogla na przyspieszenie wzrostu włosów.

      Usuń
    3. Moim zdaniem jak coś ma aż tyle ewentualnych skutków ubocznych, to nie warto ryzykować.

      Usuń
    4. Moim zdaniem myslac w ten sposob powinno sie najlepiej od razu popelnic samobojstwo, bo wszystko ma mase efektow ubocznych. Kazdy byle lek ma ich całą litanie i jednak gdy zaatakuje mnie jakas bakteria to biore antybiotyk na nią, choć ulotka informuje o mozliwych dzialaniach niepozadanych, bo wole jednak to "ryzyko" niz chorobe i jej powiklania. Jasne, ze kosmetyk to nie lek na chorobe, ale moim zdaniem trzeba podejsc do pewnych kwestii zdrowo rozsadkowo, przetestowac cos w mozliwie bezpieczny sposob (proby uczuleniowe itp) i nie popadac w paranoje, bo zaraz z domu nie bedziemy wychodzic patrzac na ryzyko, co moze sie stać.

      Usuń
    5. No i tu się nie zgadzamy, bo według mnie to nie jest porównywalne - dojdzie do tego, że dziewczyny będą sobie naprawdę szalone rzeczy wylewać na włosy, a potem się dziwić, że im wypadają. Zresztą efekty uboczne nie są widoczne od razu, czasem dopiero po kilku tygodniach (tak jest z farbami do włosów), więc można nawet nie skojarzyć "aha, to od tego!". Ale każdy robi z własnymi włosami co chce, na własne ryzyko ;)

      Usuń
    6. Poza tym antybiotyki stworzono po to, aby leczyć choroby, a maść końska nie ma przeznaczenia do włosów...

      Usuń
    7. Tylko dlatego, że producent nie napisał, że nie jest do włosów? Skład ma największe znaczenie. Ja zrobiłam próbę uczuleniową i stosuje sobie rozcieńczoną 3x w tygodniu i bardzo sobię chwalę. Umiar we wszystkim jest wskazany, jeśli szkodzi to zaprzestać i tyle. Nie trzeba od razu demonizować maści.

      Usuń
  3. Jak zwykle super post - tyle ciekawosci sie dowiedziałam zaczynam sie wciagac w włosomaniactwo

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz slysze, ze parafina moze przyciemnic, jednak koloru moich wlosow nic nie ruszy:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm.. Faktycznie byłam świadoma, że niektóre z tych zabiegów są szkodliwe, ale że wszystkie nigdy bym nie podejrzewała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje wysokoporowate włosy nie nadają sie na żadne hity włosomaniaczek :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Maść końska owszem,ale tylko na kolano :) Co do żelatyny, nigdy nawet bym nie spróbowała. Zbyt łątwo można przedawkować i przeproteinowanie gwarantowane. Moje kombinacje niegdyś z jajkiem i olejkiem rycynowym również zaowocowały suchymi,spuszonymi włosami :) No i płukanka z piwa może przeproteinować włosy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy post :) Myślę, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek i umiar :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super post. Jak dla mnie jesli bedziemy stosowac wszystkie te rzeczy w umiarze i nie za czesto to moga byc nawet korzystne;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny post :) Duzo fajnych rzeczy sie dzisiaj nauczylam :D
    Ja zazwyczaj klade sobie oliwe z oliwek z miodem na glowy i na szczescie nic zlego sie nie dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo pomocny post.
    Szkodziłam sobie wiele razy m.in sodą, cytryną czy laminowaniem

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobry wpis! Ja akurat nie stosuję do oczyszczania włosów ani sody ani peelingu. Nie uznaję ich za zabieg niezbędny. I chyba odrobinę mam racji, skoro nie robiłam tego od lat (kiedyś miałam spotkanie, która zakończyło się zwiększonym wypadaniem po jednym i po drugim. Podziękowałam im bez żalu) a nie mam problemów z łupieżem, przyklapem, tłuszczem i brakiem życia na głowie ;)
    Laminowanie mi nie służyło do momentu aż nie odkryłam sposobu dziewczyn z bloga http://www.sophieczerymoja.pl/
    Od tamtej pory raz na jakiś czas funduję im taki zabieg i widocznie poprawia on ich kondycję :)
    Co do innych naturalnych sposobów - nafta trzymana powyżej zalecanego czasu (ok. 20 minut) potrafi przesuszyć i spotęgować wypadanie. Żółtko jajka używane do maski też najlepiej trzymać nie więcej niż 30 minut. Po tym czasie niektórym dziewczynom potrafi przynieść więcej szkody niż pożytku.
    Pod wypadającymi przez olej włosy podpisuję się rękami i nogami...Jestem niestety przykładem na to, że jak olejować to tylko włosy na długość, nie przy nasadzie. Nasadę teraz pozwolę sobie olejować od czasu do czasu, ale olej trzymam max godzinę przed myciem. O całonocnym nie ma u mnie nawet mowy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to właśnie sprawdzać, co nam pasuje i obserwować reakcje organizmu - w tym przypadku włosów i skóry głowy. A co do peelingu, dobrze wykonany nie przynosi rezultatów od razu tylko po jakimś czasie :)

      Usuń
  13. płukanka z liści laurowych. W zbyt dużym stężeniu i zbyt często używana może powodować nadmierne przetłuszczanie się włosów

    OdpowiedzUsuń
  14. Ekstra post:) o maści końskiej na włosy to pierwszy raz słyszę! Ale próbować nie będę;D
    Fakt, takimi domowymi sposobami tylko pozornie nie da się zrobić krzywdy włosom...

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zwykle bardzo mądry, rzetelny post. :D Rozwalil mnie fragment o płukankach - i dopisek może przyciemniac. :D Do tej pory próbowałam tylko kawy i szałwii, chyba skuszę się na inne produkty z Twojej listy, bo właśnie na ciemnym kolorze mi zależy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak, to stosuj regularnie, na pewno co nieco pomogą :) Na ciemnych włosach różnica pewnie nie jest jednak aż tak widoczna, jak na jasnych...

      Usuń
  16. Jak zwykle swietny tekst, piszesz tak bardzo fajnie i zrozumiale, jak czytalam bloga anwen nie moglam sie z tym wszystkim polapac a u ciebie tak fajnie. Moim zdaniem maska z jajkiem do ktorej rowno wazy sie skladniki czyli proteiny humektanty i emolienty nigdy trzymana ponad pol godziny i stosowana raz w tygodniu nie zaszkodzi ale w sumie kazdy musi sprobowac sam. Mi taka maska raz w tygodniu odpowiada i wtedy wlosy sa tak bardzo odzywione i sypkie i ladne ze nie moge wtedy zaprzestac ich dotykania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Równowaga to podstawa, masz rację. Jak nie będziemy przesadzać, to nic złego raczej się nie stanie :)
      Bardzo dziękuję, to niezwykle miłe :)

      Usuń
  17. Bardzo przydatny post :D W moim wypadku ani hibiskus ani cynamon nawet nie podkreślił rudego koloru, za to kilka lat temu przyciemniałam włosy orzechami :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Większość rzeczy niszczy włosy, jednak nie jest tak źle jeśli używamy je z rozsądkiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Moja wiedza na temat pielęgnacjo włosów cały czas jest raczkująca i dlatego właśnie staram się unikać wielu ryzykownych zabiegów. Przede wszystkim skupiam się na olejowaniu włosów, ale nigdy nie nakładam olei na skalp :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Post super, wszystko bardzo przydatne :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Sody na pewno nie odważyłabym się nałożyć na włosy ;)
    Natomiast przesusz spowodowany płukanką z kory ostatnio mnie dotknął ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Maść końska? O mamusiu, przecież to niemiłosiernie pali :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wszystko jest dla ludzi, ale bez przesady ;) Dopoki tez sami nie spróbujemy, to sie nie dowiemy jak coś na nas działa. Ważne, zeby zachować umiar. Świetny wpis, mimo, ze dla mnie teraz wiekszosc, rzeczy, o których napisałas jest oczywista, to na samym poczatku tak nie było i ciezko było się wkrecic całkowicie przez małe wpadki ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziwi mnie, ze cytryna hamuje lojotok. U mnie przyspieszala przetluszczanie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dlatego zawsze trzeba uważać a nie ślepo sie kierować moda na sodę czy inne sposoby które nam mogą zrobić krzywdę..

    OdpowiedzUsuń
  26. post rewelacja :) dużo ciekawych informacji chociaż nie eksperymentuję tak z włosami :) pierwsze słyszę o olejowaniu skóry głowy- ja bym się po tym nie podniosła :P

    OdpowiedzUsuń
  27. Kochane, stosuje masc konska na wlosy od 2 lat.
    Zaczynalam od kucyka 4cm w obwodzie - co oznacz skrajny brak włosów.
    Teraz mam 8-9! Co 2 dzień nakładałam masc konska na 3 minut, dodatkowo używałam tylko maski babuszki agafii drożdżowej. EFEKTY MÓWIĄ SAME ZA SIEBIE.
    I szczerze mówiąc - nie obchodzi mnie zdanie innych. Dla takiej poprawy moich włosów mogłabym wcierać w nie wszystko!
    Autorka nie zdaje sobie sprawy jak to jest nie mieć włosów i mieć prześwity. Tonący brzytwy się chwyta. Ja złapałam końską maść - POLECAM KAŻDEJ KOBIECIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie napisałam, że nie wolno jej stosować, zwróciłam tylko uwagę na efekty niepożądane, jakie mogą się pojawić podczas jej używania :) Poza tym uważam, że osoba, która ma tak poważne problemy z wypadaniem włosów, że aż robią się jej prześwity, powinna przede wszystkim iść do lekarza, a nie nakładać maść - najpierw warto poznać przyczynę problemu ;)

      Usuń
  28. tylko, że te domowe rzeczy, które opisalas mają mniej skutków ubocznych niż chemia włożona w kosmetyki, czy antybiotyki i konserwanty. zaabrdzo oddalamy sie od natury, wierząc fabrykom bądz lekarzom tylko ze względu na ich tytuł.

    OdpowiedzUsuń