Soda oczyszczona –
przesuszenie i podrażnienia
Mycie włosów sodą oczyszczoną to jeden z popularniejszych
ostatnio sposobów na oczyszczenie włosów z nagromadzonych silikonów, protein
czy stylizatorów – sprawdza się zwłaszcza w przypadku włosów niskoporowatych,
gdyż łatwo odchyla ich łuski. Może się
jednak okazać, że włosy po szorowaniu sodą będą bardzo przesuszone.
Soda nie jest
polecana do mycia delikatnych i wysokoporowatych włosów, może też podrażniać
skórę głowy i przyspieszać wypłukiwanie się farby (przez odchylenie łusek).
Ponadto soda ma pH zasadowe, co oznacza,
że po jej zastosowaniu musimy zakwasić włosy (np. zakwaszającą płukanką
octową lub cytrynową), by domknąć łuski. Konieczne będzie także natychmiastowe
nawilżenie włosów w postaci maseczki, by uniknąć przesuszenia.
Aloes i inne humektanty
– spuszone włosy
Nawilżacze
(humektanty), zamiast nawilżać, powodują na włosach puch, kiedy powietrze jest
zbyt wilgotne lub zbyt suche. Więcej na ten temat (w tym także o tym, jak
odczytywać punkt rosy) pisałam tutaj: Jak stosować humektanty w zależności od pogody?
Najbezpieczniej jest więc w suche i wilgotne dni zrezygnować
lub mocno ograniczyć stosowanie następujących składników w kosmetykach do
włosów:
- mel (miód),
- panthenol (pantenol),
- glycerin (gliceryna),
- linum usitatissimum (siemię lniane),
- aloe vera, aloe barbadensis z dopiskiem np. juice, extract, gel itd. (aloes),
- urea (mocznik),
- hyaluronic acid (kwas hialuronowy).
Żelatyna i inne
proteiny – sztywne, suche włosy
Laminowanie włosów żelatyną, podobnie jak stosowanie
nadmiaru protein w innej postaci, może prowadzić do przeproteinowania – wtedy
zamiast sypkich, gładkich włosów będziemy mieć suche, matowe, sztywne,
napuszone i łamliwe. Żelatyna może zaszkodzić przede wszystkim włosom wrażliwym
i rozjaśnianym (o czym pisała dawno temu Natalia z Blondhaircare).
Jak radzić sobie z przeproteinowaniem?
- Myjemy głowę szamponem z silnym detergentem, np. SLS lub SLES, by usunąć nadbudowane proteiny.
- Sięgamy po oleje – olejujemy dowolnym sposobem, ale przed każdym myciem, regularnie.
- Używamy nawilżających masek bez protein – takich, które zawierają n. aloes lub mocznik. Możemy też dodawać do zwykłych drogeryjnych masek miód, siemię lniane czy mleczko pszczele. Siemię sprawdzi się też w roli płukanki.
- Nakładamy na wysuszone włosy odrobinę oleju lub silikonowego serum.
Jeśli po kilku dniach tak intensywnej pielęgnacji włosy –
głównie końcówki – będą wciąż suche i sztywne, warto je podciąć.
Niektóre oleje,
płukanki, zioła – barwienie włosów
Dziewczyny o jasnych włosach powinny uważać na niektóre
produkty, które mogą je barwić lub przyciemniać, np.:
- cynamon (głównie w płukance) – może barwić na rudo,
- olej Amla, z orzechów włoskich i rycynowy – mogą przyciemniać włosy,
- parafina – może przyciemniać,
- nafta kosmetyczna – może przyciemniać,
- szałwia, pokrzywa, skrzyp, rozmaryn (szczególnie w formie płukanek) – mogą przyciemniać włosy, a nawet zabarwić je lekko na zielono (szałwia, pokrzywa),
- hibiskus – może barwić na rudo,
- kora dębu – może przyciemniać,
- płukanka z kawy – może przyciemniać,
- płukanka z czarnej herbaty – może przyciemniać,
- płukanka z łupin orzecha włoskiego – może przyciemniać.
Oczywiście nie wszystkie zioła czy produkty od razu wpłyną
na kolor włosów – zmianę możemy zauważyć dopiero po kilkukrotnym ich użyciu.
Niektóre zioła –
podrażnienia i przesuszone włosy
To mit, że ziół
możemy używać bez obaw, bo są naturalne i nie zrobią nam krzywdy – wiele z nich
działa drażniąco i wysuszająco na skórę głowy i włosy. Niektóre mogą też
uczulać (np. rumianek).
Działanie wysuszające wykazują m.in.:
- kora dębu,
- skrzyp,
- pokrzywa,
- szałwia,
- niektóre zioła indyjskie zawarte w indyjskich olejach, np. Bringraj, Heennara, Sesa, Vatika koksowa,
- ziołowe farby takie jak henna.
Peeling skóry głowy –
podrażnienia i wypadanie włosów
Peeling skóry głowy, wykonywany na przykład za pomocą rozpuszczonych
w szamponie cukru lub kawy, oczyszcza skórę z obumarłego naskórka, wzmacnia
włosy poprzez poprawę krążenia, pomaga pozbyć się łupieżu i reguluje pracę
gruczołów łojowych. Jednak wykonywany
zbyt często lub za mocno może prowadzić do podrażnień i osłabienia cebulek
włosowych, a w konsekwencji wypadania włosów.
Zaleca się wykonywać peeling skóry głowy nie częściej niż
raz w tygodniu. Jak zrobić to prawidłowo? Do łyżki szamponu (na dłoni lub w
miseczce) wsypujemy odrobinę cukru lub kawy, mieszamy i nakładamy na skórę
głowy. Delikatnie masujemy i spłukujemy.
Olejowanie skóry
głowy – wypadanie włosów
O tym, dlaczego warto olejować włosy, już pisałam (klik),
ale dobrze też wiedzieć, że nie każdemu
służy nakładanie oleju na skórę głowy – u niektórych osób powoduje to nadmierne
wypadanie włosów. Warto też dodać,
że nie powinniśmy olejować bardzo przetłuszczonej skóry głowy, która jest
pożywką dla grzybów i bakterii – to także może powodować ich wypadanie.
Cytryna –
przesuszenie włosów
Cytryna wykazuje rozmaite pozytywne działania na włosy:
pomaga je rozjaśnić, hamuje łojotok, dodaje blasku, wzmacnia cebulki. Muszą jednak na nią uważać osoby o włosach
zniszczonych i wysokoporowatych – cytryna powoduje często przesuszenie. Po
zastosowaniu cytrynowych kosmetyków na włosy warto więc pamiętać o nawilżeniu i
użyciu sporej dawki emolientów.
Gorczyca to od jakiegoś czasu hit internetu – wystarczy
wymieszać gorczycę z wodą, żółtkiem, oliwą i cukrem i nałożyć na skórę głowy.
Niektórzy twierdzą, że przyspiesza porost nawet do… 10 cm miesięcznie.
Abstrahując od tego, że jest to fizycznie niemożliwe (chociaż gorczyca
faktycznie może przyspieszać wzrost włosów), warto wiedzieć, że taka mieszanka może mocno podrażnić skórę
głowy, a w efekcie spowodować skutek odwrotny od zamierzonego – wypadanie włosów,
a do tego przesuszyć je, wywołać łupież, swędzenie i pieczenie skóry.
Jeśli jednak bardzo chcemy ją wypróbować na sobie,
najlepszym wyjściem jest chyba wykonanie uprzednio próby uczuleniowej na małym
fragmencie skóry głowy. A jeszcze lepiej – kupienie oleju musztardowego, który
działa podobnie, ale nie mamy w jego przypadku aż tak dużego ryzyka podrażnień!
Maść końska –
wypadanie włosów, łupież i zmiany alergiczne
Kolejna moda związana z przyspieszaniem porostu jest
związana ze stosowaniem maści końskiej w formie wcierki. Dziewczyny, które jej
używają, często zaznaczają, że włosy po niej rosną szybciej, pojawiają się baby hair, a sama maść powoduje lekkie
pieczenie i uczucie ciepła.
Objawy niepożądane,
które mogą się pojawić podczas stosowania końskiej maści na skórę głowy, to:
wypadanie włosów, łupież, zmiany alergiczne (wypryski, wysypka), przesuszenie
skóry, pieczenie, świąd, a nawet łuszczące się obszary skóry i podrażnienia wyglądające
jak poparzenia. Warto ryzykować?
Jak myślicie, jakie
jeszcze produkty mogą niszczyć włosy?
Farba do włosów niszczy bardzo. Zwłaszcza jak ma się na nią uczulenie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny post!
Chodziło mi o takie stricte domowo-naturalne, ale masz rację :)
UsuńDzika jest autoironiczna <3 :)
UsuńJa tej masci konskiej uzywalam, zyje, nic mi sie nie stało ^^ niestety zmian w przyspieszonym przyroscie tez nie zaobserwowalam :P mysle, że te rzeczy, używane rozsądnie, tragedii nie zrobią. Stosowane na hurra czy w wielkich ilosciach/wysokich stężeniach, to wiadomo, zawsze.
OdpowiedzUsuńCzyli nie było warto jej używać ;) Ja bym się chyba jednak trochę obawiała.
UsuńNie uwazam, ze nie warto - sprawdzilam jak dziala na mnie, wielu dziewczynom pomogla na przyspieszenie wzrostu włosów.
UsuńMoim zdaniem jak coś ma aż tyle ewentualnych skutków ubocznych, to nie warto ryzykować.
UsuńMoim zdaniem myslac w ten sposob powinno sie najlepiej od razu popelnic samobojstwo, bo wszystko ma mase efektow ubocznych. Kazdy byle lek ma ich całą litanie i jednak gdy zaatakuje mnie jakas bakteria to biore antybiotyk na nią, choć ulotka informuje o mozliwych dzialaniach niepozadanych, bo wole jednak to "ryzyko" niz chorobe i jej powiklania. Jasne, ze kosmetyk to nie lek na chorobe, ale moim zdaniem trzeba podejsc do pewnych kwestii zdrowo rozsadkowo, przetestowac cos w mozliwie bezpieczny sposob (proby uczuleniowe itp) i nie popadac w paranoje, bo zaraz z domu nie bedziemy wychodzic patrzac na ryzyko, co moze sie stać.
UsuńNo i tu się nie zgadzamy, bo według mnie to nie jest porównywalne - dojdzie do tego, że dziewczyny będą sobie naprawdę szalone rzeczy wylewać na włosy, a potem się dziwić, że im wypadają. Zresztą efekty uboczne nie są widoczne od razu, czasem dopiero po kilku tygodniach (tak jest z farbami do włosów), więc można nawet nie skojarzyć "aha, to od tego!". Ale każdy robi z własnymi włosami co chce, na własne ryzyko ;)
UsuńPoza tym antybiotyki stworzono po to, aby leczyć choroby, a maść końska nie ma przeznaczenia do włosów...
UsuńTylko dlatego, że producent nie napisał, że nie jest do włosów? Skład ma największe znaczenie. Ja zrobiłam próbę uczuleniową i stosuje sobie rozcieńczoną 3x w tygodniu i bardzo sobię chwalę. Umiar we wszystkim jest wskazany, jeśli szkodzi to zaprzestać i tyle. Nie trzeba od razu demonizować maści.
UsuńJak zwykle super post - tyle ciekawosci sie dowiedziałam zaczynam sie wciagac w włosomaniactwo
OdpowiedzUsuńPierwszy raz slysze, ze parafina moze przyciemnic, jednak koloru moich wlosow nic nie ruszy:P
OdpowiedzUsuńHmm.. Faktycznie byłam świadoma, że niektóre z tych zabiegów są szkodliwe, ale że wszystkie nigdy bym nie podejrzewała.
OdpowiedzUsuńMoje wysokoporowate włosy nie nadają sie na żadne hity włosomaniaczek :D
OdpowiedzUsuńMaść końska owszem,ale tylko na kolano :) Co do żelatyny, nigdy nawet bym nie spróbowała. Zbyt łątwo można przedawkować i przeproteinowanie gwarantowane. Moje kombinacje niegdyś z jajkiem i olejkiem rycynowym również zaowocowały suchymi,spuszonymi włosami :) No i płukanka z piwa może przeproteinować włosy :)
OdpowiedzUsuńTo prawda! :)
UsuńBardzo ciekawy post :) Myślę, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek i umiar :)
OdpowiedzUsuńPrzydatne ciekawostki :)
OdpowiedzUsuńSuper post. Jak dla mnie jesli bedziemy stosowac wszystkie te rzeczy w umiarze i nie za czesto to moga byc nawet korzystne;)
OdpowiedzUsuńKolejny bardzo przydatny post :)
OdpowiedzUsuńSwietny post :) Duzo fajnych rzeczy sie dzisiaj nauczylam :D
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj klade sobie oliwe z oliwek z miodem na glowy i na szczescie nic zlego sie nie dzieje :)
Bardzo pomocny post.
OdpowiedzUsuńSzkodziłam sobie wiele razy m.in sodą, cytryną czy laminowaniem
Bardzo dobry wpis! Ja akurat nie stosuję do oczyszczania włosów ani sody ani peelingu. Nie uznaję ich za zabieg niezbędny. I chyba odrobinę mam racji, skoro nie robiłam tego od lat (kiedyś miałam spotkanie, która zakończyło się zwiększonym wypadaniem po jednym i po drugim. Podziękowałam im bez żalu) a nie mam problemów z łupieżem, przyklapem, tłuszczem i brakiem życia na głowie ;)
OdpowiedzUsuńLaminowanie mi nie służyło do momentu aż nie odkryłam sposobu dziewczyn z bloga http://www.sophieczerymoja.pl/
Od tamtej pory raz na jakiś czas funduję im taki zabieg i widocznie poprawia on ich kondycję :)
Co do innych naturalnych sposobów - nafta trzymana powyżej zalecanego czasu (ok. 20 minut) potrafi przesuszyć i spotęgować wypadanie. Żółtko jajka używane do maski też najlepiej trzymać nie więcej niż 30 minut. Po tym czasie niektórym dziewczynom potrafi przynieść więcej szkody niż pożytku.
Pod wypadającymi przez olej włosy podpisuję się rękami i nogami...Jestem niestety przykładem na to, że jak olejować to tylko włosy na długość, nie przy nasadzie. Nasadę teraz pozwolę sobie olejować od czasu do czasu, ale olej trzymam max godzinę przed myciem. O całonocnym nie ma u mnie nawet mowy :(
Grunt to właśnie sprawdzać, co nam pasuje i obserwować reakcje organizmu - w tym przypadku włosów i skóry głowy. A co do peelingu, dobrze wykonany nie przynosi rezultatów od razu tylko po jakimś czasie :)
Usuńpłukanka z liści laurowych. W zbyt dużym stężeniu i zbyt często używana może powodować nadmierne przetłuszczanie się włosów
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć!
UsuńEkstra post:) o maści końskiej na włosy to pierwszy raz słyszę! Ale próbować nie będę;D
OdpowiedzUsuńFakt, takimi domowymi sposobami tylko pozornie nie da się zrobić krzywdy włosom...
Jak zwykle bardzo mądry, rzetelny post. :D Rozwalil mnie fragment o płukankach - i dopisek może przyciemniac. :D Do tej pory próbowałam tylko kawy i szałwii, chyba skuszę się na inne produkty z Twojej listy, bo właśnie na ciemnym kolorze mi zależy :D
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to stosuj regularnie, na pewno co nieco pomogą :) Na ciemnych włosach różnica pewnie nie jest jednak aż tak widoczna, jak na jasnych...
UsuńJak zwykle swietny tekst, piszesz tak bardzo fajnie i zrozumiale, jak czytalam bloga anwen nie moglam sie z tym wszystkim polapac a u ciebie tak fajnie. Moim zdaniem maska z jajkiem do ktorej rowno wazy sie skladniki czyli proteiny humektanty i emolienty nigdy trzymana ponad pol godziny i stosowana raz w tygodniu nie zaszkodzi ale w sumie kazdy musi sprobowac sam. Mi taka maska raz w tygodniu odpowiada i wtedy wlosy sa tak bardzo odzywione i sypkie i ladne ze nie moge wtedy zaprzestac ich dotykania ;)
OdpowiedzUsuńRównowaga to podstawa, masz rację. Jak nie będziemy przesadzać, to nic złego raczej się nie stanie :)
UsuńBardzo dziękuję, to niezwykle miłe :)
Bardzo przydatny post :D W moim wypadku ani hibiskus ani cynamon nawet nie podkreślił rudego koloru, za to kilka lat temu przyciemniałam włosy orzechami :)
OdpowiedzUsuńAle na blondzie już mogłyby się odznaczyć ;)
UsuńWiększość rzeczy niszczy włosy, jednak nie jest tak źle jeśli używamy je z rozsądkiem.
OdpowiedzUsuńMoja wiedza na temat pielęgnacjo włosów cały czas jest raczkująca i dlatego właśnie staram się unikać wielu ryzykownych zabiegów. Przede wszystkim skupiam się na olejowaniu włosów, ale nigdy nie nakładam olei na skalp :)
OdpowiedzUsuńPost super, wszystko bardzo przydatne :)
OdpowiedzUsuńSody na pewno nie odważyłabym się nałożyć na włosy ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast przesusz spowodowany płukanką z kory ostatnio mnie dotknął ;)
Maść końska? O mamusiu, przecież to niemiłosiernie pali :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest dla ludzi, ale bez przesady ;) Dopoki tez sami nie spróbujemy, to sie nie dowiemy jak coś na nas działa. Ważne, zeby zachować umiar. Świetny wpis, mimo, ze dla mnie teraz wiekszosc, rzeczy, o których napisałas jest oczywista, to na samym poczatku tak nie było i ciezko było się wkrecic całkowicie przez małe wpadki ;)
OdpowiedzUsuńDziwi mnie, ze cytryna hamuje lojotok. U mnie przyspieszala przetluszczanie.
OdpowiedzUsuńDlatego zawsze trzeba uważać a nie ślepo sie kierować moda na sodę czy inne sposoby które nam mogą zrobić krzywdę..
OdpowiedzUsuńpost rewelacja :) dużo ciekawych informacji chociaż nie eksperymentuję tak z włosami :) pierwsze słyszę o olejowaniu skóry głowy- ja bym się po tym nie podniosła :P
OdpowiedzUsuńKochane, stosuje masc konska na wlosy od 2 lat.
OdpowiedzUsuńZaczynalam od kucyka 4cm w obwodzie - co oznacz skrajny brak włosów.
Teraz mam 8-9! Co 2 dzień nakładałam masc konska na 3 minut, dodatkowo używałam tylko maski babuszki agafii drożdżowej. EFEKTY MÓWIĄ SAME ZA SIEBIE.
I szczerze mówiąc - nie obchodzi mnie zdanie innych. Dla takiej poprawy moich włosów mogłabym wcierać w nie wszystko!
Autorka nie zdaje sobie sprawy jak to jest nie mieć włosów i mieć prześwity. Tonący brzytwy się chwyta. Ja złapałam końską maść - POLECAM KAŻDEJ KOBIECIE!
Ależ ja nie napisałam, że nie wolno jej stosować, zwróciłam tylko uwagę na efekty niepożądane, jakie mogą się pojawić podczas jej używania :) Poza tym uważam, że osoba, która ma tak poważne problemy z wypadaniem włosów, że aż robią się jej prześwity, powinna przede wszystkim iść do lekarza, a nie nakładać maść - najpierw warto poznać przyczynę problemu ;)
Usuńtylko, że te domowe rzeczy, które opisalas mają mniej skutków ubocznych niż chemia włożona w kosmetyki, czy antybiotyki i konserwanty. zaabrdzo oddalamy sie od natury, wierząc fabrykom bądz lekarzom tylko ze względu na ich tytuł.
OdpowiedzUsuń