Strony

czwartek, 28 lipca 2016

Oczyszczanie skóry głowy w Instytucie Trychologii – fotorelacja z zabiegu | Jak dbać o łojotokową i/lub swędzącą skórę głowy?


W połowie lutego pisałam Wam o mojej wizycie w Instytucie Trychologii, podczas której miałam możliwość skorzystania z profesjonalnej konsultacji oraz badania trychologicznego włosów i skóry głowy. Byłam z niej bardzo zadowolona, więc kiedy kilka miesięcy później zostałam ponownie zaproszona do Instytutu, chętnie umówiłam się na kolejne spotkanie. Tym razem miałam przetestować karboksyterapię, na miejscu okazało się jednak, że stan zapalny, który pojawia się od czasu do czasu na tylnej części mojej skóry głowy, właśnie powrócił, więc zabieg trzeba będzie przełożyć. Pani trycholog Anna Mackojć zaproponowała mi w zamian skorzystanie z protokołu trychologicznego dopasowanego do moich potrzeb, którego celem było oczyszczenie skóry głowy specjalnym peelingiem i ukojenie jej, by zapobiec pieczeniu i swędzeniu. Borykam się z tym problemem co kilka miesięcy, postanowiłam więc spróbować.

I Etap: Etap D’arsonvalizacji

Na wstępie pani Anna użyła urządzenia zwanego D’arsonval, które wykorzystuje działanie prądu elektrycznego. Uspokoiła mnie jednak, że jego zastosowanie nie sprawia bólu (a więc skurczów mięśni) i wbrew pierwszemu skojarzeniu „nie kopie prądem" :) Podczas tej części zabiegu odczuwałam jedynie delikatne łaskotanie. Szklana część urządzenia – pelota o niebieskim kolorze, którą na zdjęciu pani trycholog przykłada mi do skóry – wykazuje działanie dezynfekujące i dotleniające dzięki temu, że przy zetknięciu ze skórą wytwarza się ozon. Zabieg działa więc antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo, co przy skórze łojotokowej jest niezwykle istotne.

D’arsonval w akcji

W tej części zabiegu tkanki są więc delikatnie podgrzewane za pomocą przenikania prądu i wytwarzania ozonu, w wyniku czego dochodzi do pobudzenia procesów odnowy komórkowej oraz dotlenienia nowych komórek. Co więcej, delikatne drgania cząsteczek wywołane przez D’arsonval pobudzają mikrokrążenie krwi w kapilarkach oplatających brodawkę włosa, a efektem tego procesu jest wzmocnienie włosów, przyspieszenie podziałów komórkowych i wzrostu. Dochodzi też do regeneracji i odbudowy mikrouszkodzeń naskórka. Niepozorne urządzenie, a tyle korzyści!



II Etap: Zastosowanie peelingu kwasowego

Wiele osób świadomych potrzeb skóry głowy stosuje domowe peelingi, których celem jest oczyszczenie skóry z martwego naskórka, zanieczyszczeń – także środowiskowych – czy zalegających na tym obszarze resztek kosmetyków. I świetnie, warto jednak wiedzieć, że popularne peelingi przygotowywane z kawy czy cukru (a więc gruboziarniste), nie każdemu służą. Mogą bowiem powodować podrażnienia i nie poleca się ich skórze wrażliwej i delikatnej, skłonnej do powstawania ranek. Zamiast tego lepiej czasem skorzystać z peelingów drobnoziarnistych czy enzymatycznych.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt, który powinniśmy wziąć pod uwagę przy wyborze peelingu: świąd. Gdy swędzi nas skóra głowy, drapiemy się, pobudzając gruczoły łojowe do nadprodukcji. To z kolei powoduje namnażanie się kolonii patogenów, czyli grzybów i bakterii. Wtedy też pojawia się świąd, na który reagujemy drapaniem – i tak w kółko. Kluczowe w takiej sytuacji jest więc zastosowanie peelingu bez grudek, który nie będzie powodował chęci drapania skóry, a jednocześnie zadziała przeciwzapalnie.

W drugim etapie zabiegu pani Anna użyła więc produktu, w którym substancją czynną są kwasy owocowe AHA. Ma on lekko kwasowe pH równe 5,0, które zapewnia dokładne oczyszczenie warstw naskórkowych, a jednocześnie utrzymuje odpowiedni biofilm nawilżający.

Jakie są zalety kwasów owocowych AHA dla łojotokowej skóry głowy? Zasadnicze. Po pierwsze, nie powodują maceracji naskórka i nie wzmagają reaktywności gruczołów łojowych, a po drugie – zapewniają dotlenienie nowych, zdrowych komórek oraz dokładną eliminację zalegających grudek łojowych.


W preparacie zawarte są też ekstrakty z winorośli właściwej, męczennicy wielkiej oraz ananasa, które działają przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie i przeciwhistaminowo, a więc zbawiennie w przypadku zmian łojotokowych (w ich przypadku należy bowiem obniżać kolonizację flory bakteryjnej i grzybiczej).

Po nałożeniu peelingu na najbardziej problematyczne partie skóry (w moim przypadku był to tył głowy) przyszedł czas na krótki masaż, w czasie którego odczuwałam delikatne szczypanie. Łącznie z czasem nakładania peeling trzymałam na głowie 15-20 minut.

Peeling i używane na końcu zabiegu ampułki - tonik z ekstraktami

III Etap: Zastosowanie ekstraktu przeciwłojotokowego

Na końcu, przed umyciem głowy, trycholog nałożyła mi miejscowo na zmiany chorobowe, czyli te miejsca skóry, które mnie swędziały, preparat z ekstraktami zawierającymi:
  • melisę lekarską – wykazuje działanie przeciwzapalne, wyciszające, przeciwbakteryjne;
  • miętę pieprzową – ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, pobudza krążenie krwi, wzmacnia naczynia krwionośne;
  • oczar wirginijski – ściąga rozszerzone pory, regeneruje i przyspiesza gojenie;
  • olejek z drzewa herbacianego – działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo;
  • skrzyp polny – wykazuje działanie remineralizujące, ściągające i sebostatyczne.


IV Etap: Mycie głowy szamponem balsamicznym do wrażliwej skóry głowy

W końcu przyszedł czas na mycie głowy. Szampon, którego pani Anna do niego użyła, zawierał różne ekstrakty, które także wykazują rozmaite działania, np. ekstrakt z rumianku (łagodzi podrażnienia, świąd i pieczenie), ekstrakt z szałwii lekarskiej (nawilża świeżo odkryty naskórek, zapobiega łuszczeniu się naskórka i niweluje stany zapalne spowodowane zakażeniem bakteryjnym podczas drapania) oraz mentol (pobudza mikrokrążenie i nadaje chłodny odczyn świeżości, co niweluje uczucie napięcia).

V Etap: Aplikacja maski

Ten etap zabiegu odbywał się na tak zwanej „myjce”, czyli w miejscu, gdzie myje się głowę (tak jak u fryzjera). Trycholog nałożyła mi na skórę głowy maskę regulującą pracę gruczołów łojowych (ma ona lekko kwasowe pH – 4,5 – co pozwala na absorbcję sebum i działa ściągająco, a przy tym zawiera składniki, które działają antyseptycznie i chronią warstwy naskórkowe przed rozwojem mikroorganizmów), a na same włosy maskę hydrorestrukturyzującą (w jej składzie znajdują się proteiny jedwabiu i witamina B5, które wzmacniają i chronią keratynę włókna włosowego, a duża zawartość pantenolu odpowiada za połysk, wygładzenie i jedwabistość włosów). 

VI Etap: Suszenie

Na tym etapie moje włosy zostały wysuszone letnim nawiewem suszarki. Zajmowała się tym zatrudniona w Instytucie Trychologii fryzjerka, która – jak żadna inna w moim dotychczasowym doświadczeniu! – zrobiła to wyjątkowo szybko i delikatnie, bez szarpania i ciągnięcia, co niestety jest u wielu fryzjerów (a przynajmniej ja mam takiego pecha, chociaż moje włosy rzadko się plączą) nagminne. 

VII Etap: Wprowadzenie składników aktywnych przy pomocy infuzji tlenowej

Ten etap zabiegu dzielił się na dwie części:
  1. Aplikacja substancji aktywnych w ampułkach na skórę na szczycie głowy (preparat zawierał komórki macierzyste, aminokwasy – argininę, ornitynę, cytrulinę – prekursory do podziałów komórkowych w cebulce włosa – a także witaminę B5 i B6, cynk, biotynę i PP – witaminy niezbędne do porostu włosa).
  2. Aplikacja za pomocą infuzji tlenowej (zdjęcie poniżej) substancji aktywnych w ampułkach na tył i boki głowy (miejsca z nadreaktywnością gruczołów łojowych). Zabieg ten polega na wtłoczeniu skoncentrowanego serum za pomocą  tlenu do głębokich warstw skóry. Jest to synergistyczne połączenie dwóch innowacyjnych procesów: wprowadzenia składników czynnych oraz dotlenienia głębokich warstw skóry i mieszków włosowych. 

VIII Etap: Ledoterapia

Na samym końcu mogłam skorzystać ze zbawiennego wpływu ledoterapii na skórę – część z Was widziała mnie już z głową w tym urządzeniu (sic!) na Instagramie. Jak być może wiele osób wie, mechanizm działania terapeutycznego terapii LED opiera się na wykorzystaniu terapeutycznej mocy światła dopasowanego do konkretnych potrzeb i problemów, które stymuluje naturalne procesy regeneracyjne skóry. 

Sam zabieg, który trwał w moim przypadku pół godziny, odczuwałam jako przyjemne uczucie ciepła, chociaż – co ciekawe – ledoterapia nie powoduje podgrzania termicznego tkanek (jest bezinwazyjna). Wiązka światła w tym czasie penetruje skórę, docierając do wnętrza komórek i stymulując zachodzące w niej procesy. Brzmi to trochę jak zabobony, ponieważ nie widzimy efektów od razu gołym okiem, a sama nazwa „światłoterapia” (czy „fototerapia”) kojarzy się trochę z „koloroterapią” – niekonwencjonalną metodą leczniczą, jednak tutaj mamy do czynienia z faktyczną penetracją odpowiedniej długości fali do wnętrza skóry, a jej głębokość zależy od koloru użytego światła. 


U mnie zastosowano naprzemiennie światło niebieskie i żółte – to pierwsze hamuje rozwój patogenów, czyli grzybów i bakterii, drugie zaś działa przeciwzapalnie, wspomaga funkcjonowanie skóry wrażliwej i hamuje reakcję świądową. Warto wiedzieć, że w światłoterapii wykorzystuje się też często światło czerwone, które przyspiesza regenerację skóry (wykorzystuje się je zazwyczaj w terapii zapobiegającej wypadaniu włosów) oraz zielone – działa kojąco, pomaga niwelować obrzęki i przebarwienia na skórze.

Światło żółte i niebieskie
Moje wrażenia i opinia po zastosowaniu powyższego protokołu trychologicznego

Cały zabieg (wszystkie osiem etapów) trwał około 2-3 godziny. Było warto – efekty mnie zachwyciły! Moja skóra głowy była czysta, nie swędziała i nie piekła, a ogniska zapalne znikły. Pod palcami nie czułam już drobnych strupków ani ranek, które od kilku dni zlokalizowane były z tyłu głowy. Miałam wrażenie, że skóra jest dogłębnie oczyszczona i świeża.

Protokół trychologiczny, który mi dobrano, sprawdzi się u osób, które mają problemy ze stanami łojotokowymi, skarżą się na swędzenie, pieczenie i/lub łuszczenie skóry, wyczuwają pod palcami drobne ranki i strupki (chociaż specjalista dobiera oczywiście całość zabiegów indywidualnie do potrzeb pacjenta). Problemy te nie muszą być stałe – u mnie powracają cyklicznie, nieraz co kilka miesięcy zawsze w tym samym miejscu skóry. Zmiany są niewidoczne, ale uciążliwe, a niewłaściwie pielęgnowane mogą zajmować większy obszar.

Domowa pielęgnacja skóry głowy po zabiegu

Mimo że jednorazowy zabieg bardzo mi pomógł i w zasadzie do dziś, a minęło już półtora miesiąca, stan zapalny nie powrócił, stosuję się do zaleceń pani trycholog i pielęgnuję skórę głowy w domu, wykorzystując otrzymane w Instytucie kosmetyki. Taki rytuał poprawia stan mojej skóry i przedłuża efekt zabiegu trychologicznego.

Raz w tygodniu przez pierwszy miesiąc na 15-20 minut nakładałam peeling, wmasowując go w skórę w miejscu, gdzie najczęściej pojawiały mi się stany zapalne – ten sam peeling, którego pani Anna używała podczas zabiegu. Następnie myłam głowę szamponem z tej samej serii, a na końcu, po odciśnięciu włosów z wody, gdy skóra lekko podeschła, nakładałam na nią odrobinę toniku na bazie alkoholu zawierającego olejki aromatyczne. Ten plan pielęgnacji, zgodnie z zaleceniami, stosuję obecnie nieco rzadziej (1-2 razy w miesiącu).

Efekt? Moja skóra głowy od dawna jest dobrze oczyszczona i stonizowana, nie piecze, nie łuszczy się ani nie swędzi. Mam też wrażenie, że jej dobry stan przekłada się także na mniejsze wypadanie włosów oraz ich szybszy i lepszy porost.

Kosmetyki, których używam po zabiegu. Szkoda, że nie mogę Wam pokazać, jak pięknie pachną :)
Co myślicie o takich zabiegach? Korzystaliście kiedyś z zabiegów trychologicznych? Macie jakieś problemy związane ze skórą głowy?

Przypominam także o trwającym na moim blogu do niedzieli konkursie, w którym można wygrać dwa zestawy kosmetyków fryzjerskich Monitbello z pantenolem, witaminą B3 i – tak potrzebnymi latem – filtrami UV! Więcej na ten temat znajduje się tutaj.





Polecam też:

16 komentarzy:

  1. O jacie, darsonvala często sobie robię, ale chętnie oddałabym się w ręce specjalisty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze trychologicznych nie korzystałam ale w przyszłości kto wie, może z jakiegoś skorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, kompleksowy zabieg - i prądy, i peeling i światło. Naprawdę duża dawka dobroci dla skóry głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A jak to wychodzi cenowo?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie byłam u trychologa, ale podoba mi się, że tak kompleksowo podeszli do Twoich włosów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam okazji być u trychologa, ale to na pewno fajna sprawa :) Czuję się skuszona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurcze. No na taki zabieg pędzilabym natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na szczęście nie mam problemów ze skórą głowy ;) Rzuciły mi się w oczy Twoje idealnie proste włosy ;) Kiedy ostatnio robiłaś keratynowe prostowanie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Keratynowe prostowanie w sierpniu 2014, a wygładzanie w sierpniu 2015 :P Ja mam proste włosy, szczególnie po wysuszeniu suszarką :)

      Usuń
  9. Bardzo ciekawe doświadczenia :-) jaki jest koszt takiego zabiegu?? Teg gabinet trychologiczny wydaje sie bardzo profesjonalny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 100-200 zł w zależności od tego, co wejdzie w skład zabiegu :) Polecam :)

      Usuń
  10. Wow, ale mialas swietne doswiadczenie, sama z checia bym czegos takieg sprobowala ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Idealne na moją głowę...z tym, że mi takie cuda robią się na czubku głowy (tak gdzie kucyk u góry się wiąże).
    Czasem dobrze na to pomaga żel aloesowy z d-panthenolem albo wcierka ziołowa, a czasem niczym tego nie ruszy aż się samo złuszczy albo z pomocą moich pazurków :D
    A wtedy jest to co pisałaś...nic dobrego się nie dzieje, tylko znów swędzi :(
    Ciekawe czy jest coś takiego u mnie w mieście :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Domowa kuracja nie zawsze pomaga...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawy wpis. Pamiętam, że kilka lat temu również przeszłam przez tego typu zabieg, jednak w moim przypadku nie przyniósł on długotrwałych efektów. Od kilkunastu lat borykam się z łuszczycą - największe zmiany skórne jeszcze do niedawna szpeciły moją skórę głowy. W walce o zdrowie i piękny wygląd pomógł mi pewien siarkowy szampon, łuszczyca na głowie dzięki niemu praktycznie zniknęła, co bardzo mnie cieszy.

    OdpowiedzUsuń