środa, 30 września 2015

Ciekawe włosowe linki: wrzesień


Co łączy Kate Middleton z modą na siwe włosy? Czy Magda Gessler nosi doczepki? I co się stanie, gdy mężczyźni własnoręcznie obetną włosy swoim partnerkom? Oto mój subiektywny przegląd wrześniowych (i nie tylko) linków.

Chłopaki obcinają włosy swoim dziewczynom

Miałybyście tyle odwagi, aby dać swojemu partnerowi nożyczki i zostawić mu pełnię władzy nad ostatecznym wyglądem swojej fryzury? Te dziewczyny – z pewną trwogą, ale jednak – zdecydowały się na taki krok. Czy ich obawy się potwierdziły? 


Strzyżenie długich włosów maszynką

Strzyżenie maszynką to coraz popularniejszy trend – i nie mam tu na myśli jedynie krótkich męskich fryzur. Jeśli jeszcze nie znacie tego sposobu lub jedynie o nim słyszałyście, na tym filmie możecie zobaczyć, na czym dokładnie polega i jakie daje efekty:


Jak prawidłowo zebrać włosy w kucyk?

Wydaje się, że kucyk to fryzura nie wymagająca żadnych przygotowań, prosta i szybka. Żeby jednak wykonać go idealnie, przydatne są pewne triki. Przyznam szczerze, mnie metoda pokazana na filmie nie przekonuje, ale zamieszczam jako ciekawostkę i być może inspirację:


Męski koczek

Męskie upięcia – czy nam się to podoba, czy nie – okazały się hitem tego lata. O co chodzi w tym trendzie, kto go zapoczątkował, dlaczego stał się modny i jak dobrze wykonać taki kok, opisano w artykule. Jestem ciekawa, co Wy na to! 








Biblijne sekrety piękna

Pod tym linkiem możecie przeczytać książkę „Biblijne sekrety piękna”, a w niej m.in. porady na to, jak mieć piękne włosy. Nie jest to pełna wersja publikacji, ale jej dość obszerna część.






Magda Gessler nosi doczepki?

Blond loki to znak rozpoznawczy Magdy Gessler – restauratorki, która zasłynęła programami kulinarnymi takimi jak „Kuchenne rewolucje” czy „Master Chef”. Od dłuższego czasu plotkuje się jednak o tym, że jej włosy to efekt pracy stylisty, który misternie doczepia jej przed każdym występem pasma włosów sprowadzane prosto z Azji. Ile w tym prawdy, tego nie wiem, ale na fotografii dołączonej do materiału trudno wspomnianą gwiazdę rozpoznać…

Czy trzeba się wstydzić siwizny?

Bardzo podobają mi się włosy Kate Middleton – są niezwykle grube, gęste i zawsze pięknie ułożone. Fotoreporterzy potrafią jednak wytknąć gwiazdom każdą, nawet najdrobniejszą wpadkę, chociaż w tym miejscu można się zastanawiać, czy pojedyncze siwe włosy faktycznie można określić mianem „wpadki”. Okazuje się bowiem, że siwizna staje się coraz bardziej modna i… stylowa. A co Wy o niej myślicie? 





Inne linki:

poniedziałek, 28 września 2015

Recenzja: MonRin, lotion oczyszczający skórę głowy



Oczyszczanie skóry głowy to bardzo ważny, ale często pomijany element pielęgnacji włosów – sama zawsze pamiętam o tym, aby użyć olejku czy nałożyć odżywkę lub maskę, ale często zapominam o peelingu czy innej formie zadbania o – muszę użyć tego okropnego słowa – skalp. Nieoczyszczona skóra głowy powoduje zatykanie się mieszków włosowych poprzez zalegający łój oraz zrogowaciały naskórek. W efekcie odczuwamy swędzenie, włosy nie reagują odpowiednio na wcierki (dostęp do mieszka jest utrudniony), a nawet mogą zacząć wypadać lub wolniej rosnąć. Są także słabsze i pojawia się na nich łupież. Odpowiednie i regularne, a co równie ważne – delikatne oczyszczenie to więc taka część dbania o włosy, której nie powinniśmy pomijać.

Ja do tej pory korzystałam z najprostszej formy oczyszczania: domowego peelingu przygotowanego z połączenia cukru i łagodnego szamponu. To sposób tani i łatwy do przygotowania, ale ma jedną wadę: cukier, pod wpływem szamponu i wody, bardzo szybko się rozpuszcza, a cały zabieg jest przez to mało dokładny i dość pracochłonny. Od jakiegoś czasu zaczęłam więc rozglądać się za produktem, który mógłby tę metodę zastąpić i sprawić, że oczyszczanie stanie się łatwiejsze i bardziej wydajne. Początkowo myślałam o kupieniu gotowego peelingu przeznaczonego do skóry głowy, kiedy jednak w moje ręce wpadł specjalny lotion, uznałam, że to świetna okazja, aby przetestować na sobie coś zupełnie innego i do tej pory – mam wrażenie – niezbyt na polskim rynku popularnego.

Oceny cząstkowe: dobryneutralnysłaby.

Opakowanie

Dzięki temu, że butelka jest wyprodukowana z ciemnego szkła, możemy podejrzeć, ile płynu zostało jeszcze w środku. Bardzo lubię przeźroczyste i półprzeźroczyste opakowania, więc to rozwiązanie bardzo mi się podoba.

Lotion nakładamy za pomocą dość dużej, ale wygodnej w użyciu pipety – jest ona sztywna, ale nie szklana i pozwala w łatwy sposób nabrać tyle produktu, ile w danej chwili nam potrzeba. Muszę przyznać, że po używaniu wcierki Colosregen pipety kojarzą mi się raczej z niewygodnym nakładaniem kosmetyku, w tym przypadku jednak nie miałam żadnych problemów – dzięki temu, że lotion ma konsystencję wody, rurka nie zatyka się, a jej górna część nie odpada i łatwo się naciska.

Na butelce widnieje dobrze trzymająca się naklejka z najważniejszymi informacjami o produkcie. Opakowanie dobrze się zakręca i nie przecieka.


Zapach

Lotion pachnie jak… miętowa pasta do zębów, czyli mentolowo, intensywnie i świeżo. Zapach jest mocny i jak na produkt do włosów dość oryginalny. Mnie się podoba.

Skład

W skład kosmetyku wchodzą: Aqua (woda), Alcohol Denat (alkohol, który ułatwia penetrację składników w głąb skóry), PEG-40 Hydrogenated Castor Oil (emulgator), Aloe Barbadensis (Aloe Extract) (ekstrakt z aloesu), Ginkgo Biloba (Ginkgo Extract) (ekstrakt z miłorzębu dwuklapowego), Rosa Canina (Rose Hips Extract) (ekstrakt z dzikiej róży), Propylene Glycol (humektant), Malaleuca Alternifolia (Tea Tree Oil) (olejek z drzewa herbacianego), Eucalyptus Globulus (Eucalyptus Oil) (olejek eukaliptusowy), Mentha Piperita (Peppermint Oil) (olejek z mięty pieprzowej), Polysorbate 20 (surfaktant), Menthol (mentol), Disodium EDTA (zwiększa trwałość kosmetyku), Limonene (składnik zapachowy), Methylisothiazolinone (konserwant), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Magnesium Chloride (substancja uzupełniająca o pochodzeniu mineralnym), Magnesium Nitrate (substancja uzupełniająca o pochodzeniu mineralnym, konserwant), Imidazolidinyl Urea (konserwant).

Poza kilkoma konserwantami skład lotionu jest naprawdę dobry – znajduje się w nim kilka naprawdę pozytywnie działających na skórę głowy składników, z których na szczególną uwagę zasługują:

  • oczyszczające i antyseptyczne: olejek z mięty pieprzowej i drzewa herbacianego,
  • kojący i odświeżający mentol,
  • wzmacniające i stymulujące mikrokrążenie ekstrakty z dzikiej róży i miłorzębu dwuklapowego.

Alcohol Denat, stosowany w tym przypadku jedynie na skórę głowy, a nie na długości włosów, działa pozytywnie, umożliwiając składnikom aktywnym wnikanie w głąb skóry. 


Działanie

W przypadku łojotoku i łupieżu tłustego lotion należy stosować dwa razy w tygodniu, a jeśli mamy suchą skórę, łupież suchy lub zdrową skórę – raz w tygodniu. Moja skóra głowy nie przetłuszcza się obecnie zbyt szybko, jest jednak delikatna i skłonna do podrażnień – kosmetyku używałam więc co tydzień.

Po zaaplikowaniu lotionu wmasowywałam go palcami w skórę głowy, a następnie zostawiałam na 5 minut do wchłonięcia, po czym myłam głowę. Nałożony na skalp daje uczucie odświeżenia porównywalne do umycia zębów miętową pastą – czułam lekkie mrowienie, ale nie wiązało się ono z pieczeniem czy swędzeniem.

Moje wrażenia z używania tego produktu są całkowicie pozytywne: wydaje mi się, że moja skóra jest lepiej oczyszczona, a dzięki temu cebulki lepiej wchłaniają substancje aktywne. Myślę, że lotion może też znacznie spowolnić przetłuszczanie się włosów u osób, które zmagają się z łojotokiem – ja w tej chwili nie mam jednak z tym problemów.

Konsystencja i wydajność

Produkt ma konsystencję wody. Stosuje się go w minimalnej ilości, więc myślę, że może starczyć nawet na rok użytkowania w przypadku nakładania na skórę głowy co tydzień lub co dwa tygodnie.

Cena i dostępność

Lotionu MonRin najlepiej jest szukać przez internet, a jego 100 ml kosztuje około 75 zł. Wydaje się, że to dużo, muszę jednak zaznaczyć, że przy tak dużej wydajności produktu będzie on nam służył o wiele dłużej (a często i lepiej) niż tańsze drogeryjne peelingi. Dobra wiadomość jest taka, że możecie go teraz nabyć na stronie Centrum Zdrowego Włosa z 10% rabatem (rabat obowiązuje na cały asortyment sklepu) – wystarczy podczas zamówienia wpisać kod: haircare :)

Podsumowanie

Ciekawy, a jednocześnie przydatny kosmetyk. Lotion MonRin od kilku tygodni stanowi ważny element mojej pielęgnacji włosów i myślę, że będę go jeszcze z powodzeniem stosować przez wiele miesięcy. Mogę go polecić każdemu, kto chce zadbać o skórę głowy, oczyścić ją i odświeżyć. Szczególnie przyda się osobom, które walczą z nadmiernym przetłuszczaniem się skóry głowy, a także tym, których skóra głowy jest wrażliwa i delikatna – lotion nie wymaga tarcia i mechanicznego złuszczania naskórka (trzeba mieć jednak na uwadze, że zawiera Alcohol Denat, który nie każdej skłonnej do podrażnień skóry służy). Myślę, że warto w niego zainwestować. 
 

piątek, 25 września 2015

Pytania do eksperta: JunctioX – jak go używać i jakie daje efekty? | JunctioX kontra Olaplex


Gdy kilka tygodni temu zamieściłam na blogu wpis z cyklu „Pytanie do eksperta” na temat Olaplex, w komentarzach zawrzało – część z Was broniła go, pisząc o świetnych efektach jego zastosowania na włosach, inni podkreślali, że nie jest wart swojej ceny i może być z powodzeniem zastąpiony innymi, lepszymi systemami. Wśród nich najczęściej wspominaliście o JunctioX i to właśnie o nim postanowiłam dowiedzieć się nieco więcej. Na moje pytania odpowiedziała ekspertka tego systemu, p. Aleksandra Krasińska!

Czym jest JunctioX i do czego służy? Od jak dawna można korzystać z tego systemu w Polsce? Jaka firma go produkuje?

JunctioX to system z serii plex, który odbudowuje mostki dwusiarczkowe we włosach i chroni włosy podczas wszelkich zabiegów chemicznych, takich jak farbowanie, rozjaśnianie, trwała. JunctioX może być także stosowany jako samodzielny zabieg, który odbudowuje włosy i dogłębnie je odżywia sprawiając, że stają się gładkie i zdrowe. System jest w Polsce od 3 miesięcy, a produkuje go w Szwajcarii firma Reef Cosmetics.

Czy JunctioX używa się tylko podczas zabiegów chemicznych?

Nie tylko. System JunctioX można stosować jako samodzielny, dwuetapowy zabieg odbudowy włosów. Zabieg taki jest wykonywany w salonie przez doświadczonego stylistę i gwarantuje pełną odbudowę włosów, fantastyczne wygładzenie oraz sprawia, że włosy stają się zdrowe, silne i odżywione.

Komu poleca się ten system?

Zabieg JunctioX poleca się wszystkim, którzy poddają się zabiegom chemicznym, takim jak koloryzacja, rozjaśnianie czy trwała i chcą zabezpieczać swoje włosy. Zabieg polecany jest także tym, którzy chcą odbudować, wzmocnić i chronić swoje włosy każdego dnia.   

Jak używać JunctioX?

Zabieg JunctioX (1 etap – CREATOR – i 2 etap – UNIFIER) jest przeznaczony wyłącznie do użytku profesjonalnego. 3 etap – FINALIZER – można stosować samodzielnie, jako uzupełnienie kuracji salonowej. Ten produkt przeznaczony jest do użytku domowego i powinno się go stosować dwa razy na tydzień, po myciu włosów jako maskę, pozostawiając na włosach na 5-10 minut.  

Należy pamiętać, że zabieg JunctioX nie zmienia czasu zabiegu ani mocy wody utlenionej, jaką używa się podczas zabiegu. Niestety, w przypadku innych systemów konieczne są takie zmiany, przez co systemy te są trudniejsze i bardziej kłopotliwe w użyciu niż JunctioX. JunctioX wystarczy dodać do mieszanki i stosować tak, jak zwykle. Poza tym pięknie pachnie, co bardzo chwalą osoby go stosujące.

Z czego składa się JunctioX (z ilu produktów i jakie zawiera składniki)?

JunctioX to 3 etapy, z czego dwa pierwsze (CREATOR i UNIFIER) przeznaczone są do użytku profesjonalnego, a trzeci (FINALIZER) do użytku domowego jako przedłużenie kuracji.

  • Phase 1 – Creator to najważniejszy produkt JunctioX, który zawiera ponad 80% składników aktywnych gwarantujących skuteczną ochronę i utrzymanie integralności struktury włosów. Dodawany podczas zabiegów chemicznych tworzy nowe wiązania dwusiarczkowe we włosach.
  • Phase – Unifier to wzmacniający krem o lekko kwaśnym pH, który wzmacnia zarówno istniejące, jak i nowe wiązania keratynowe, zamyka łuski, zatrzymując wewnątrz składniki silnie nawilżające i odżywiające.
  • Phase – Finalizer to kuracja do stosowania w domu, dwa razy w tygodniu, w celu uzupełnienia kuracji salonowej JunctioX. Gwarantuje przedłużenie efektu zabiegu wykonanego w salonie i wyrównuje poziom nawilżenia włosów. 
Słyszałam, że JunctioX jest często porównywany do Olaplex (i odwrotnie). Popularnym systemem tego typu jest też Cureplex. Czym różnią się te systemy z Pani punktu widzenia?

Wszystkie 3 systemy zawierają polimery – substancje chemiczne o bardzo dużej masie cząsteczkowej, które składają się z wielokrotnie powtórzonych  jednostek zwanych merami. Olaplex stworzył swój składnik (Bis-Aminopropyl Diglycol Dimaleate) będący mieszanką różnych substancji, nazwał go i opatentował. Junctiox zawiera również substancje, które wymienione są w składzie produktu i gwarantują identyczne działanie co składnik opatentowany i nazwany przez Olaplex.

JunctioX zawiera dodatkowo 10 niezbędnych aminokwasów, olejek z orzechów laskowych, bogaty w zdrowe tłuszcze roślinne używany w kosmetyce do silnego nawilżenia, który wnika szybko i głęboko we włos oraz działa w najbardziej uszkodzonych jego miejscach; ekstrakt pozyskiwany z kory drzewa magnolii, który posiada duży potencjał estrogenów gwarantujący włosom silne nawilżenie, elastyczność i wzmocnienie; ekstrakt z morwy indyjskiej pochodzącej z Polinezji i znanej ze swojego antybakteryjnego działania i właściwości antyoksydacyjnych, stosowanej jest jako przeciwutleniacz i zapobiegającej starzeniu się komórek.

Niedawno przeprowadzałam wywiad ze specjalistą Olaplex i dowiedziałam się, że system ten nie jest polecany – podobnie jak farbowanie włosów – po keratynowym prostowaniu. A jak to jest z JunctioX?

Ze względu na szeroki wybór systemów przeznaczonych do prostowania keratynowego zalecamy wykonanie próby kontrolnej zabiegu, ale generalnie nie ma przeciwwskazań do używania JunctioX po prostowaniu keratynowym. Co więcej, zabieg Junctiox można stosować podczas prostowania keratynowego, jako dodatek do formuły.

Czy JunctioX można stosować w domu? Jak zrobić to poprawnie? Czy przedtem konieczna jest pełna kuracja w salonie?

Zabieg JunctioX przeznaczony jest do stosowania w salonie przez profesjonalnych stylistów. Etap 1 – CREATOR – oraz 2 – UNIFIER – wykorzystuje się samodzielnie lub jako dodatek do usługi koloryzacji, rozjaśniania i trwałej. Do użytku domowego przeznaczony jest etap 3 – FINALIZER, który należy stosować dwa razy na tydzień. Maskę nakłada się na umyte i osuszone ręcznikiem włosy i pozostawia na 5-10 minut. Dzięki stosowaniu etapu 3 efekt kuracji salonowej jest znacząco przedłużony i utrwalony. 

Na jak długo starcza jednokrotne nałożenie JunctioX na włosy? Jak często trzeba ponawiać zabieg?

Efekt działania zabiegu pogłębia się po każdym jego zastosowaniu. Trwałość zabiegu zależy od stanu i kondycji włosów, tak jak w przypadku zabiegu koloryzacji. Dla podtrzymania i wzmocnienia efektu należy stosować etap 3 – FINALIZER. 

 
Czy po jakimś czasie bez stosowania JunctioX włosy wracają do swojego początkowego stanu?

Produkt staje się integralną częścią włosa, a tak jak w przypadku koloryzacji, jego trwałość uzależniona jest od stanu i kondycji włosów oraz pielęgnacji domowej. W przypadku stosowania etapu 3 – FINALIZER – efekt jest podtrzymany przez o wiele dłuższy czas, zatem zaleca się używanie produktu dwa razy w tygodniu po umyciu włosów jako masę. Produkt należy trzymać na włosach 5-10 minut i spłukać letnią wodą.

Ile kosztuje JunctioX (w salonie fryzjerskim i do stosowania w domu)?

Cena zależy od ilości zużytego produktu i zaczyna się od 60 zł za zabieg. Cena 3 etapu – FINALIZER w salonie to ok. 90 zł za 150 ml.

Po zastosowaniu wielu zabiegów na włosy należy się później wystrzegać różnych składników kosmetyków – czy z JunctioX jest podobnie?

JunctioX nie ma na celu zmiany przyzwyczajeń klientów i nie wymusza stosowania nowych, droższych i specjalistycznych kosmetyków. Produkty przeznaczone do pielęgnacji włosów dopuszczone do sprzedaży mają wszystkie niezbędne atesty i zasadniczo nie szkodzą włosom, zatem nie ma specjalnych zaleceń, aby kupować określone kosmetyki. Warto zatroszczyć się jednak, aby szampon i odżywka posiadały lekko kwaśne pH najlepiej maksymalnie pH 6 – to gwarantuje domknięcie łusek i zatrzymanie całego dobra we włosie. 

Najnowsze badania wskazują,  że szampony zawierające sulfaty w stężeniach dopuszczonych przez prawo Unii Europejskiej nie mają najmniejszego niekorzystnego wpływu na kondycję włosów. Prawo Unii Europejskiej walcząc z nieuczciwymi praktykami wielu  firm kosmetycznych zakazało umieszczania na opakowaniach informacji „Sulfate free”, gdyż mogłoby to świadczyć, że sulfaty mają jakikolwiek niekorzystny wpływ na włosy.


Wiem, że Olaplex bywa podrabiany – czy JunctioX też? Jak uniknąć podróbek tego systemu?

Zacznijmy od tego, aby wyjaśnić czym jest podróbka. ROZPORZĄDZENIE RADY (WE) NR 1383/2003 z dnia 22 lipca 2003 r. formułuje definicję towaru podrobionego:

Artykuł 2
1. Dla celów niniejszego rozporządzenia „towary naruszające prawo własności intelektualnej” oznaczają:
a)     towary będące przedmiotem działania naruszającego znak towarowy w państwie członkowskim, w którym zostały ujawnione i opatrzone bez zezwolenia znakiem, który jest identyczny ze znakiem towarowym ważnie zarejestrowanym w odniesieniu do towarów tego samego rodzaju lub którego istotnych cech nie można odróżnić od cech takiego znaku towarowego.

Podróbka jest to zatem produkt, który posiada ten sam znak towarowy i należy do grupy towarów reprezentowanych przez produkt. Podróbką są np. buty z logo marki Nike, ale wykonane z innych materiałów, niż te oryginalne, czyli pochodzące od jedynego producenta. Jeśli te buty miałyby logo Hike, nie są podróbką, a odrębną marką.

Z tego co wiem, na rynku polskim nie ma podróbek żadnego z tych systemów. Każdy system to oddzielna marka oraz oddzielne firmy je produkujące. Nie można mówić zatem, że któryś z produktów jest podróbką innego. To błędne rozumowanie. To tak, jakbyśmy mówili, że Coca-Cola jest podróbką Pepsi, a Adidas podróbką Nike. Po prostu systemy te należą do grupy plexów, ale każdy reprezentowany jest przez inną, oryginalną markę.

Wybór tej marki oraz ocena jakości pozostawione są klientowi, który może zdecydować, który system chce stosować. Raz jeszcze podkreślam, wszystkie te kosmetyki są w 100% oryginalne i niepowtarzalne, zatem błędem jest mówienie o podróbkach. To mylenie pojęć.

Jak wiele salonów w Polsce korzysta z JunctioX? Gdzie można sprawdzić, który salon korzysta z tego systemu? Czy dysponują Państwo spisem takich miejsc?

Na chwilę obecną JunctioX jest stosowany w 150 salonach, ale ta liczba stale rośnie. Tygodniowo pojawia się kilkadziesiąt nowych salonów, które korzystają z zabiegu JunctioX. Regularnie zwiększamy skalę współpracy, gdyż produkt odznacza się znakomitym działaniem oraz szwajcarską jakością. O salon używający system JunctioX można zapytać, pisząc na kontakt@junctiox.pl lub na Facebooku www.facebook.pl/junctioxpolska

Co sądzicie o JunctioX? Czy ktoś z Was już go używał? Co Was bardziej przekonuje: JunctioX czy Olaplex? A może jeszcze inny system?


środa, 23 września 2015

Konkurs Living Proof – wyniki!



Trwający tydzień konkurs niedawno się zakończył. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli w nim udział – dostałam naprawdę dużo ciekawych, kreatywnych i często zaskakujących zgłoszeń! Wybranie trzech zwycięzców było niełatwym zadaniem, postanowiłam jednak, że 3 główne nagrody powędrują do osób, które w moim odczuciu włożyły najwięcej pracy w udzielenie odpowiedzi na pytanie konkursowe i dołączyły do zgłoszenia interesujące załączniki.

Bardzo jest mi więc miło ogłosić, że zestawy konkursowe marki Living Proof, składające się z szamponu i odżywki, wygrywają następujące czytelniczki:

Anka Ania

Eulallia e-blondynka

Adela

Dodatkowo postanowiłam też wyróżnić jedną czytelniczkę, która w odpowiedzi na pytanie konkursowe przesłała dość obszerną historyjkę. Ta osoba dostanie ode mnie nagrodę pocieszenia – kosmetyczną paczuszkę-niespodziankę! Tą czytelniczką jest:

Effy124

Laureatki proszę o wysłanie swoich adresów do wysyłki oraz numerów telefonów (mogą być potrzebne kurierowi) na mfairhaircare@gmail.com. Poniżej zamieszczam ich zwycięskie odpowiedzi na pytanie „Jaki jest Twój sposób na piękne włosy?” (w oryginalnej pisowni). Serdecznie gratuluję!

Anka Ania

Olej kokosowy jest remedium na wszystkie problemy włosów oraz skóry głowy. Nawilża, natłuszcza, niweluje ewentualne podrażnienia spowodowane zbyt silnymi detergentami, pielęgnuje włosy i dodaje im niesamowitego blasku. Pokochałam go tak bardzo, że "produkuję" go sama w domu. :)
Czy produkcja "domowego" oleju kokosowego w polskich warunkach jest możliwa? Oczywiście, że tak! Wystarczy odrobina chęci, kilka kokosów + siła mięśni naszego wspaniałego mężczyzny :D (chociaż bez tego ostatniego też można się obejść.
Proces wydaje się być pracochłonny, chociaż przygotowanie trwa około godziny, następnie nocna "kwarantanna" mleczka kokosowego i poranne gotowanie jest tego warte. Ok, od czego zacząć?
- Potrzebujemy ok. 5 kokosów. Zależnie od ich "zawartości" oraz siły z jaką zostaną wyciśnięte, zależna jest ilość gotowego oleju. średnio przyjmijmy od 200-250 ml.
- Najważniejszy jest patent jak się do nich dostać? Ja rozgrywam to tak: śrubokrętem przebijam te 3 ciemniejsze i mięciutkie plamki na jego szczycie (wtedy odlanie mleczka kokosowego nie stanowi żadnego problemu.  Odlewamy do garnka, ponieważ możemy je wykorzystać do pysznego curry na jutrzejszy obiad ;) ). Następnie za pomocą młotka (lub młotka + śrubokrętu) rozbijamy kokos. Wyjmujemy miąższ odhaczając go nożem w razie potrzeby. 
- Ważny punkt! Mielimy kawałki kokosa na możliwie najmniejsze wiórki, dzięki temu potem odciśniemy więcej oleju, będzie to łatwiejsze.


- Zalewamy wiórki gorącą wodą, mieszamy a po ostygnięciu wyciskamy je do większej miski. Odciskamy najlepiej przez cienką szmatkę, pieluszka dziecięca świetnie się do tego nada.I znowu,  im lepiej odciśniemy wiórki, tym więcej oleju uzyskamy  dlatego miło by było skorzystać z męskiej pomocy. 
- Miskę wstawiamy do lodówki lub chłodnego miejsca na całą noc. W tym czasie olej rozwarstwi się od niepotrzebnego nadmiaru wody.
- Rano (lub po kolejnych godzinach) zdejmujemy  Nasz biały, stały w formie "materiał' i przekładamy na patelnię lub do rondelka.
- Gotujemy na wolnym ogniu do czasu aż stałe resztki zmienią swój kolor na mocno rumiany. Bez obawy, olej nie straci swoich fantastycznych właściwości, ponieważ jest odporny na ogrzewanie. 
- Po wstępnym ostygnięciu przelewamy olej przez sitko. Uwaga, temperatura jest bardzo wysoka, lepiej nie ryzykować poparzeniem! 


- Gotowe! :D Jakie to proste. Wystarczy odrobina cierpliwości i daję Wam słowo, WARTO! Zapach jest po prostu zniewalający no i mamy swój własny, ECO, nierafinowany, pełny drogocennych substancji olejek kokosowy. :)

Ps: Zastosowań jest masa ale do olejowania włosów, jako serum na końcówki oraz jako krem pod oczy (do twarzy może zapchać!) warto wypróbować. 

Eulallia e-blondynka



Adela

Kochać je, głaskać je i traktować ze szczególną czułością. Wlosomaniaczka jestem od ponad 5 lat, w tym czasie bywało rożnie, raz nakladalam popularny na wszystkich blogach specyfik i "rwałam włosy z głowy" bo sie nie sprawdzał, pózniej nakladalam wszystkiego bardzo duzo o często i płakałam bo były smutne i nie wyglądały za dobrze. Po kilku latach zaczęłam lepiej je rozumieć, po latach prób i błędów, przetestowania wszystkiego co miałam pod ręka przyszedł czas gdzie moje włosy zaczęły wyglądać lepiej i zaczęły sie odwdzięczyć za włożony w nie wysiłek. Mój maź zawsze sie śmieje, ze jak szuka nowo zakupionego oleju szukanie zaczyna w łazience, żartuje sobie, ze nie ma rzeczy której nie nalozylabym na włosy (i ma w tym sporo racji ;P), on osobiście bardzo sie cieszy, ze odstawiłam śmierdząca toitoiem amle i maseczkę z drożdży, która przyprawiała go o mdłości. Przez dłuższy czas walczyłam o to, zeby moja pielęgnacja była w pełni naturalna, bez slsow czy silikonów i alkoholu. Efekty były mierne w porównaniu do włożonego w pielęgnacje wysiłku. Dopiero jakiś rok temu do pielęgnacji dołożyłam trochę zmiękczającej i jak sie okazało nie tak strasznej chemii. I byłam zaskoczona. Włosy zaczęły lśnić, były gładsze (bo niestety moje wysokoporowate włosy raczej nie bywają gładką taflą nad czym ubolewam), nie plątały sie i zaczęły dostawać wiele komplementów. Swoją droga dziękuje bardzo za liczne porady, bo bardzo wiele sposobów zaczerpnęłam z Twojego bloga, dziękuje rownież za prywatne porady z których wiele naprawdę pomogło rozwiązać moje włosowe rozterki. Mój sposób na piękne włosy? Starać sie dawać im to, czego potrzebują, nie patrząc na to co modne czy co poleca fryzjer, nakładać taki olej, który przynosi efekty, dobrze je odżywiać od wewnątrz i od zewnątrz, dbać zeby sie nie zniszczyły (wyeliminować wrogów w postaci prostownicy czy suszenia gorącym nawiewem), myć delikatnie i porządnie odżywiać. To przychodzi z czasem, taka równowaga. Trzeba je tez zaakceptować (jeszcze nie mogę sie pogodzić ze są wysokoporowate...) i czasem dac im święty spokój. Nawilżać, odżywiać, myć delikatnie, olejować, zwiazywac na noc, chronić przed słońcem, podcinać (nie oszukiwać sie, ze koncówki sie skleją) i stosować serum. Te zasady pomogły moim włosom. Jakie to bedą kosmetyki czy oleje to sprawa bardzo indywidualna. A teraz idę nałożyć olej lniany i korzystać z urlopu. Pozdrawiam Cie serdecznie!

Effy124

Mój sposób na piękne włosy to przede wszystkim spontaniczność  i cierpliwość. Jednakowoż tej drugiej mi czasem brakuje. Toteż pędzę do Rossmanna i patrzę jak ciele na malowane wrota, znaczy się na półkę z kosmetykami i studiuję te wszystkie opisy, wzdycham nad różnorodnością produktów, prycham na marne składy.
Słowem- porażka! Jak zwykle. Wychodzę.
Ale toć niedaleko kolejny sklep!  Rychło biegnę w jego stronę, kwiaty we włosach targa mi wiatr, już wyobrażam sobie tę masę rozdwojonych końcówek przy pogodzie niczym halny w Zakopanem… Ale biegnę! Uff, dotarłam.  I znów przeglądam, podnoszę, wącham, czytam, prycham, fukam.  Sezamowy czy arganowy?  Rycynowy czy śliwkowy?
 -No proszę pani!- wołam do sprzedawczyni. -Toż to za dużo jak na moją czuprynę! Ja domagam się rady. Może coś zagranicznego? Ostatnio lubię czytać o podróżach. Niech no i moje włosięta zasmakują też świata!
- No to może coś z babci Agafii? To naturalne, rosyjskie kosmetyki!
- Och! Naprawdę? Idealnie! To ja poproszę ten szampon! Albo nie! Cholibka no… taki trudny wybór. Odżywka! Tak, koniecznie odżywka, bom poprzednia już mi się skończyła.  Ja tu o odżywce, a tu taki piękny balsam stoi! Pokaże mi pani migusiem tę butelczynę!
-Polecam go szczególnie, ma mnóstwo naturalnych składników, ale głównym jest łopian i propolis.
- Łopian, pani mówi? Przepysznie! Bowiem skalp mnie świerzbi bezlitośnie, to może mnie ten jego korzeń coś ukoi !  No dobrze, balsam mam już z głowy… Co ja gadam? Przecież dopiero będę go mieć na głowie! Jeszcze olej. Tak, olej, bo jeśli znowu zużyje oliwę z oliwek, to przysięgam, że mamcia  mi włosy z głowy powyrywa, a tych dużo nie mam, toteż muszę uważać na ewentualne ich braki.
Ja przepraszam panią, że ja tak ględzę i bajdurzę, ale jak ja oleju nie zakupię, to całkiem osiwieje ze strachu, że go nie będę miała ! No to co tam pani ma dla mnie?
- Z olejów posiadamy kokosowy, lniany…
-Kokosowy?!  Pani nie widzi jakie mam włosy?! Długie kudły z wysokimi porami! Gdzie mi tam kokos do nich…- A lniany, to ja dziękuje! Jem go na co dzień w koktajlach i wciąż mi w nozdrza trąci spalenizną, toż jeszcze na głowę nim smarować?! No proszę Pani… niech Pani będzie poważna!
-Och… może w takim razie olej ze słodkich migdałów?-pyta zrezygnowana sprzedawczyni.
-Oooo! To już lepiej brzmi. Pewnie  jakiś słodki, a ja słodyczami nie gardzę, wręcz powiedziałabym, iż przepadam za nimi.  No i ostatnio  miałam mydło  migdałowe i pachniało wybornie…- Wie pani co? Przekonała mnie pani! To ja wezmę ten ruski balsamik i ten olej migdałowaty i popędzę do chałupy nakładać te cuda na głowę.
No i wróciłam, moczę te kudły w wodzie, co by lepiej chłonęły specyfiki,  olejem ze słodkich migdałów psik psik na każdy kosmyk, a po godzince łopianowy balsamik na skalp i dłuższe włosięta, i już wychodzę z łazienki. Wycieram, suszę, czeszę, chucham, dmucham…spoglądam  w lustro! No i mam! Mięsiste to, błyszczące, lejące, wprost...przepiękne! Napatrzeć się nie mogę z zachwytu. Wychodzę z domu i  wyprowadzam włosy na spacer, skoro już tak ładnie się prezentują. A niech inni patrzą! Niech zazdroszczą! Nie powiem, że to sprawka babci Agafii i migdałów. Toż żodna babunia się tak nie zwie, a i migdały nie każdy lubuje. Kto by mi tam uwierzył, że ja to wszystko w sklepie kupiłam?
Jednakże moje piórka kochają  ten krasny sposób, zatem pięknie je stroszę  i noszę z dumą
:)

Popularne w tym miesiącu: