Strony

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Jak zdiagnozować, czego potrzebują włosy?


Ocenienie, czego potrzebują nasze włosy, a co mają w nadmiarze, to podstawa ich świadomej pielęgnacji. Cała „zabawa” polega na tym, że nigdy nie mamy pewności, jak dany składnik zadziała na nasze włosy ani jaka forma pielęgnacji okaże się dla nich najbardziej korzystna.

Co więc należy robić? Próbować. Eksperymentować. Sprawdzać.  

Zanim jednak nałożymy na włosy litr oleju kokosowego albo spryskamy je obficie sokiem z aloesu, warto nauczyć się diagnozować typowe sygnały wysyłane przez nasze włosy  – czego innego będą bowiem potrzebowały te suche, a jeszcze czegoś innego elektryzujące się, strączkujące, puszące czy matowe.

Poniżej opisałam typowe przypadłości oraz proponowane formy pielęgnacji, które powinny pomóc włosom. Zanim jednak przejdziemy do diagnozowania, jak pomóc fryzurze, powinniśmy znać chociaż podstawy związane z funkcjonowaniem emolientów, humektantów i protein.

Równowaga emolientowo-humektantowo-proteinowa

Idealna pielęgnacja włosów to połączenie dostarczania włosom protein, nawilżaczy i substancji natłuszczających. O czym trzeba pamiętać?
  • Proteiny, które są budulcem włosów, potrzebują nawilżenia.
  • Humektanty to nawilżacze, ale potrzebują czegoś, co zatrzymuje wilgoć.
  • Emolienty zatrzymują wilgoć, tworzą barierę na powierzchni włosa, a dodatkowo ochraniają go przed urazami mechanicznymi. 



Co to oznacza w praktyce?

Aby dostarczać włosom wszystkich niezbędnych elementów, musimy umieć odczytywać je w składach produktów takich jak maska czy odżywka. Czego więc szukać? Poniżej przykłady.

Proteiny:
  • hydrolyzed keratin (keratyna),
  • hydrolized silk (jedwab),
  • hydrolized elastin (elastyna),
  • hydrolized wheat protein (proteiny pszenicy),
  • hydrolized soy protein (proteiny sojowe),
  • hydrolized milk protein (proteiny mleczne),
  • hydrolized oat protein (proteiny owsa).

Humektanty:
  • mel (miód),
  • panthenol (pantenol),glycerin (gliceryna),
  • linum usitatissimum(siemię lniane),
  • aloe vera, aloe barbadensis z dopiskiem np. juice, extract, gel itd. (aloes),
  • urea (mocznik),
  • hyaluronic acid (kwas hialuronowy).
Emolienty:
  • zakończone na "oil" (oleje, wyjątek: Mineral Oil – jest to parafina),
  • Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Stearyl Alcohol (alkohole tłuszczowe),
  • Isopropyl Palmitate, Isopropyl Myristate (estry),
  • masła, np. Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Persea Gratissima Butter (masło awokado),
  • woski, np. Cera Alba, Cera Flava, Euphorbia Cerifa (Candelilla) Wax,
  • a nawet silikony, np. Dimethicone Copolyol, Lauryl Methicone Copolyol, Hydrolyzed Wheat Protein Hydroxypropyl Polysiloxane, silikony z PEG na początku, Amodimethicone, Dimethicone, Dimethiconol, Beheonoxy Dimethicone, Phenyl Trimethicone, Cyclomethicone, Cyclopentasiloxane, Cyclotetrasiloxane, Cyclohexasiloxane, Octamethyl Cyclotetrasiloxane.


Jeśli włosy są łamliwe, matowe i suche, może to oznaczać, że dostarczamy im za mało humektantów, czyli substancji nawilżających. Humektanty wiążą i absorbują wodę, a ponadto zmiękczają i nawilżają włosy.

Niestety, nie wystarczy tylko dostarczać włosom nawilżaczy – humektanty nie będą spełniały swojej dobroczynnej funkcji bez emolientów (np. olejów), ponieważ to właśnie emolienty tworzą na włosach powłokę zapobiegającą odparowywaniu wody.

Jeśli nasze włosy są suche i matowe, a do tego łatwo się łamią, warto wzbogacić więc pielęgnację w większą ilość humektantów (które łączymy z emolientami).

Przykładowe humektanty domowe:
  • miód,
  • cukier,
  • żel lniany,
  • aloes.

Przykładowe humektanty, które możemy kupić w sklepach z półproduktami:
  • kwas hialuronowy,
  • koncentrat aloesu,
  • mleczko pszczele,
  • gliceryna,
  • witaminy A i E,
  • mocznik.

Zimą powinniśmy stosować humektanty bardzo ostrożnie, ponieważ reagują one na wilgotność przy dużej wyłapują cząsteczki wody z powietrza, przy suchym powietrzu zaś oddają wilgoć, co może skutkować tym, że nasze włosy, pozbawione należytej emolientowej otoczki, zamienią się w puch! Zimą więc większość z nas powinna raczej sięgać po oleje niż aloes, miód czy mocznik. Obszerniej opisałam ten problem tutaj.

Jeśli więc włosy, mimo nakładania nawilżaczy, wciąż się puszą, oznacza to, że widocznie potrzebują emolientów (i ewentualnie odrobiny protein). Zafundujmy im wówczas porządne i regularne olejowanie.


Jeśli włosy się strączkują i wyglądają, jakby były mokre, a dodatkowo mogą się też ciągnąć, być przyklapnięte i sprawiać wrażenie zbyt ciężkich, to oznaka, że dostarczamy im za dużo humektantów. Co wtedy robić?

W takim przypadku najlepiej jest oczyścić włosy szamponem z SLS/SLES i położyć maskę proteinową. Po niej osoby o włosach wysokoporowatych powinny zastosować dodatkowo maskę nawilżająco-natłuszczającą.


Jeśli włosy się elektryzują, puszą i są zbyt lekkie, powodem jest prawdopodobnie zbyt mała ilość emolientów, czyli substancji natłuszczających. Emolienty tworzą film na włosach, który zabezpiecza przed odparowaniem wody. Gdy jest ich za mało, włosy puszą się i mamy wrażenie, że za bardzo się unoszą (fruwają dookoła fryzury).  

Emolienty dodatkowo zabezpieczają też włosy przed urazami mechanicznymi – to dlatego po umyciu głowy i nałożeniu odżywki warto dodatkowo położyć na nie odpowiednie serum na końcówki – tym serum może być dowolny, dobrany do włosów olej (np. arganowy lub lniany).   

Przykładowe emolienty domowe:
  • wszelkie oleje, np. lniany, kokosowy, arganowy, ze słodkich migdałów, macadamia, oliwa z oliwek.

Przykładowe emolienty, które możemy kupić w sklepach z półproduktami:
  • parafina,
  • woski roślinne,
  • silikony.
Jeśli więc mamy problem z elektryzującymi i puszącymi się włosami, warto poświęcić trochę czasu na ich olejowanie.


Jeśli włosy wyglądają na tłuste, strączkują się i nadmiernie błyszczą lub są matowe i pozbawione objętości, może to oznaczać, że przesadzamy z emolientami i warto nieco zmniejszyć ilość substancji natłuszczających w pielęgnacji włosów.


Jeśli włosy są zbyt śliskie i przyklapnięte to prawdopodobnie dostarczamy im za mało protein, czyli budulca, który do pewnego stopnia pozwala uzupełniać ubytki w strukturze włosów. Proteiny mogą być:
  • wielocząsteczkowe, np. kolagen (Collagen), jedwab (Silk), elastyna (Elastin),
  • małocząsteczkowe, np. keratyna (Hydrolized Keratin), jedwab (Hydrolized Silk), elastyna (Hydrolized Elastin), pszenica (Hydrolized Wheat Protein).
W takim przypadku warto eksperymentować z proteinowymi maskami.


Jeśli włosy są suche, puszą się i wyglądają na zniszczone, to możemy mówić o ich przeproteinowaniu. Aby im wówczas pomóc, zaleca się oczyszczenie włosów szamponem z SLS/SLES i nałożenie maski głęboko nawilżającej z dodatkiem emolientów.

Włosy łatwo jest przeproteinować  aby tego uniknąć, należy stosować dawkę protein nie częściej niż 2-3 razy w miesiącu! Warto też wiedzieć, że niektóre włosy zupełnie nie tolerują protein.  

A jakie są Wasze włosy? Potraficie odgadnąć ich potrzeby?

23 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis, wiele cennych informacji i ze wszystkim sie zgadzam, poza ...aplikacja protein ;) Moim sucharcom aplikuje je co mycie (2,3 dni), ale dzieki pozadnemu nawilzeniu i zachowaniu rownowagi od dluzszego czasu udaje mi sie uniknac przeproteinowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać jesteś jedną z tych nielicznych szczęściar :))

      Usuń
  2. Myślałam, że witaminy A i E to proteiny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proteiny to białka, dieta wysokoproteinowa tzn że jest wysokobiałkowa.

      Usuń
  3. Fair Hair Care - ogromnie dziękuję Ci za ten post! Ostatnio zauważyłam, że przez noszenie czapki coś złego mi się dzieje z włosami. Próbowałam różnych odżywek, masek, ale nie pomagało. Teraz wydaje mi się, że je po prostu zbyt dawno temu je olejowałam i dlatego zaczęły mi się wznosić wokół twarzy, jakby mnie prąd pokopał ;). Wieczorem bezwzględnie nałożę olej przed myciem i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) Wiesz, jedna aplikacja może nie wystarczyć, zimą włosy szczególnie wymagają olejowania :) Ale już po 1 użyciu powinno być chociaż trochę lepiej!

      Usuń
    2. Olejuję dość regularnie, ale ostatnio to zaniedbałam i już widzę efekty :(. Muszę się zmobilizować ;).

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy post. Cześć wiedziałam ale dużo nowego tez sie Dowiedziałam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm... i takie białka podane na włosy pomogą? Trochę ciężko mi uwierzyć :-).

    OdpowiedzUsuń
  6. Tu tkwi mój problem że nie umiem stwierdzić co moim włosom służy a co nie. Cokolwiek zaaplikuje są takie same. Zresztą też mam problem z czytaniem składów i np mam dużo rosyjskich kosmetyków a nie wiem do jakiej grupy należą :-\

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie próbowałaś przeanalizować ich składów? Możesz do tego używać np. tej strony:
      http://www.kosmopedia.org/

      Usuń
  7. Świetny post, bardzo przydatny. Moje włosy należą do tej ostatniej kategorii.. suche, zniszczone i puszące się :-/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy i przydatny post.Ja wciąż "uczę"się swoich włosów i coś niecoś już o nich wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przydatny post :)
    Też kiedyś zrobiłam podobny podział i trzymam go na pulpicie komputera, coby mieć zawsze pod ręką - początkowo miałam problemy z tym jaki produkt należy do jakiej grupy ;) Pozwolę sobie dopisać co niektóre fragmenty do swojej ściągi, bo Twój post jest dużo obszerniejszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciężko mi to wszystko ogarnąć...czarna magia:) zawsze byłam bardziej pochłonięta pielęgnacją cery, o włosach niewiele wiem, ciężko mi np. określić porowatość:/ dobrze, że są blogerki takie jak Ty, co ja bym bez Was :D
    W sumie a propos włosów,..to ostatnio mi olej kokosowy służy najbardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę, bo kocham jego zapach [i wszystko, co kokosowe], ale u mnie powoduje puszenie :(

      Usuń
  11. bardzo przydatny post! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie to się nie sprawdza, bo mam bardzo kapryśne (niefarbowane) włosy. Są jednocześnie oklapłe i lubią się strączkowac, ale też puszą się jak cholera i są lekkie. Zwykle olej+odrobina protein+humektant przed myciem (na max 2 godziny) pomaga, ale też nie zawsze.
    O kropli oleju na końce nie ma mowy - strąki.
    Ech... a myślałam, że jak zapuszczę naturalne, to będzie lekko...

    OdpowiedzUsuń
  13. Kosmetyki z emiolientami odkryłam właściwie przypadkiem. Znajoma farmaceutka poleciła mi taki szampon dla dziecka. Raz podebrałam maluszkowi i było OK. Po kilku myciach zauważyłam, że włosy są bardziej lśniące i miękkie, a skóra głowy nie swędzi jak po niektórych szamponach. Od tej pory sama też używam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się że trafiłam na Twojego bloga! Wszystko w jednym miejscu! Dzięki
    Www.makeupwithbella.com xxx

    OdpowiedzUsuń
  15. Wielkie dzięki! Od maja przeszłam drastyczną zmianę koloru (z ciemnego brązu na bardzo jasny blond). Używałam serum, olejów, masek, a moje włosy cały czas wyglądały tak jakbym co tydzień nakładała farbę z wysokim oksydantem, chociaż głównie stosuję tonery na ich długości. Teraz już rozumiem jaka powinna być kolejność nawilżania i nie będę powtarzać błędów, np. tego z używaniem humekantów bez emolientów. Bardzo fajny blog. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń